od początku

środa, 12 lutego 2014

PPPP:-)

- Przedwiosenna Porcja Parków i Pałaców:-)))
Tym razem bezkijowo, ale porcja musi być.
Zacznijmy od Bagieńca, Teichenau, jednego z subiektywnej listy najcenniejszych i zagrożonych. Zamku na wodzie o renesansowych korzeniach:
"(...) Zmodernizowany w połowie XVIII wieku, w początkach XIX wieku został gruntownie przebudowany, ale renowację przechodził też w zeszłym stuleciu. Pałac jest trójkondygnacyjny, podpiwniczony; zbudowany został na planie prostokąta, murowany, głównie z cegły, z niewielkim dodatkiem kamienia, o kubaturze 4920 m3. Jest nakryty dachem czterospadowym z wieżyczką, w której znajdował się zegar. (...)" (stąd)
Zegar już jest, a remont trwa... od kilkunastu już lat. Dach został wymieniony, i okna w górnej kondygnacji.
 Ale dobrze, że trwa, prawda?
Folwark wygląda kwitnąco.
Ktoś mówił, że niedobre są niezimozielone pnącza?
Są najpiękniejsze.
***
Skoro Bagieniec, to i pobliska Wiśniowa, Rothkirshdorf, oba pałace leżą w dolinie Bystrzycy, niedaleko Świdnicy, przez jakiś czas miały tych samych właścicieli- rodzinę Zedlitz i Leipe, są na tej samej subiektywnej liście.
"(...) pałac z XIX w., wzniesiony w stylu neorenesansu francuskiego. Przebudowany ok. 1874 r., rozbudowany i powiększony o skrzydło południowe w 1899 r. Jest obiektem murowanym z cegły, otynkowanym, trzykondygnacyjnym, przykrytym dachami dwuspadowymi lub mansardowymi z ozdobnymi szczytami (wieżyczki) i lukarnami. W północno-zachodnim narożniku znajduje się okrągła wieża z herbem na chorągiewkach." (stąd)
Pałac nad Bystrzycą jak zamek nad Loarą, na wysokiej skarpie, pod którą rozciąga się niedostępny, zarośnięty park (bardzo zawilcowy:-))
 Dach wymieniony (z wyjątkiem pokrycia wież!), mieszkańcy liczą na wyprowadzkę, wszystko to oznacza, że ANR wreszcie przygotowuje coś do sprzedaży:-) w tym tempie starczy im pracy na stulecia.
***
Wierzbna, Wurben to kolejna miejscówka w równobocznym trójkącie. Romański kościół wygląda (z zewnątrz, bo zamknięty) dobrze (kiedyś to budowali, te niezniszczalne kamienne bloki...), a cysterski klasztor niszczeje od czasu sekularyzacji na początku XIX wieku, już nawet nie można wejść na teren.
Byłam tam z Edit, dawno, dawno temu i chodziłyśmy po pałacu opata, i po Długim Domu...
Tutaj jest opis obiektu.
***
Zmieniamy dzień, okolicę, pogodę i nastrój, bo Grodziszcze w gminie Stoszowice, Lampersdorf, to ważne miejsce w moim życiu.
Na początku lat 2000 TP studiował był podyplomowo rewaloryzację zabytkowych założeń ogrodowych (czy jak zwał) na SGGW i park w Grodziszczu wybraliśmy jako temat jego pracy dyplomowej.
(że jej nie dokończyliśmy, to inna sprawa)
(ale studia skończył, jakby się kto pytał)
Tak że Grodziszcze mamy rozkminione jak żaden obiekt, znam tam każde drzewo, bo każde zmierzyłam i naniosłam na mapę.
(na 8 ha. hahaha. Jak sobie pomyślę o tym trudzie i znoju obecnych inwentur robionych przez naszych pracowników. My to tak we dwójkę, zimą.)
Wiem, jaki piękny jest ten park o każdej porze roku, wiosną w śnieżycach, a później czosnkach niedźwiedzich, latem w tropikalnych ziołoroślach, jesienią z dywanem liści... no i teraz.
Oraz architektura.
Po kolei to by szło tak.
"Pałac późnobarokowy, wzniesiony ok. poł. XVIII w., przebudowany w pocz. XX w. Murowany, rozplanowany na prostokącie, trzytraktowy, z przelotową sienią na osi, dwukondygnacjowy, nakryty dachem łamanym z lukarnami. Mimo adaptacji część pomieszczeń parteru zachowała sklepienia kolebkowe." (stąd)
I chwilę później:
"Ruina dworu z XVII wieku, przebudowanego w XIX wieku. W parku ruiny neogotyckiego zameczku wzniesionego w 1890 roku. Całość opuszczona i zniszczona, a majdan dworski służy jako miejsce do libacji alkoholowych." (stąd)
Jest pałac labiryntem  nie do uratowania, w naszym projekcie występuje jako zabezpieczona trwała ruina, letnia kawiarnia, miejsce tańców i imprez pod gwiazdami, pod płóciennym żaglem- wspomnieniem dachu z lukarnami. Pomyśleć, że w latach 80tych XX wieku był siedzibą PGRu, w 90tych miał dach, później został rozniesiony co do klamki, do klepki parkietu przez ludność okoliczną (z relacji mieszkańców folwarcznego budynku).
Rysował go Werner
źródło
portretował Duncker
o którym tak pisze Hannibal Smoke: "(...) wiedza płynąca z litografii wydanych przez Aleksandra Dunckera jest źródłem niewyczerpanym. Nikt nie pamięta jego dokonań literackich, nikogo nie zajmuje jego biografia. Pozostanie wybitnym wydawcą, któremu Dolny Śląsk zawdzięcza sielankową, urzekającą urodę. Przemijającą niestety, utraconą na zawsze…"
(gorąco polecam ten album, pełen bajkowych przedstawień rezydencji z regionu w jego historycznych granicach, a więc od Zielonej Góry, Żar, Żagania i Nowej Soli na północnym zachodzie do Nysy, Brzegu i Namysłowa na obszarze obecnego województwa opolskiego. Rycina pochodzi z niego. Kolejny album dotyczy pałaców z pozostałej części Śląska, Pomorza, Wielkopolski i Mazur.)
Nawiasem, Dunckera nie można brać zbyt poważnie, ten rozbuchany sztafaż to literatura, już na przykładzie Lampersdorfu widać, że poszarpane skały, wyniosłe szczyty to raczej nie tam...
Chociaż ten widok, wiem skąd, obecnie to takie zadrzewienie śródpolne, to chyba z jakichś ruin... w sumie prawdopodobne, teraz to widzę.
Ale do brzegu.
Bywał na pocztówkach.
A dziś.
Daglezja i jodła rosną na dziedzińcu

a blisko murów- żywotniki.
Jak wiele śląskich dworów, pałac ma renesansowe korzenie.
Prawie nie ma już o czym mówić.
Park był niegdyś otoczony murem (w projekcie- odtworzenie, ale z lukami na drzewa, które wyrosły w międzyczasie, rozsadziły konstrukcję, szpalerem wyznaczają granicę)
roztarasowany suchymi murkami z łupka, które płynnie łaczą się ze skałami.
Położenie na zboczu umożliwiło zbudowanie ciekawego układu wodnego- dziś widać tylko jego pozostałości w postaci bortnic dwóch fontann i koryta cieku spływającego do stawu.
Wyobraziłam sobie, że mogło to wyglądać tak: naturalny strumyk ujęty w źródełko na murze, grawitacyjnie wybijający po kolei w obu fontannach i spływający dalej naturalnym korytem, i tak to narysowałam.
(i ten niewielki fragment mogę wam pokazać, bo cała reszta, o ile pamiętam- jakaś niesamowita reszta, z malarstwem iluzyjnym na murze, rysunkowo odrobionym logo, z rozkminą zmian stosunków własnościowych w całej okolicy, kopiami szesnastowiecznych dokumentów, jest w jakiejś domowej papierowni w nieznanym mi bliżej miejscu. Ech, czasy papieru.)
Staw, położony w dolinie kolejnego potoku (ten z fontannami jest jego dopływem), jest częściowo wypłycony i leży na nim malownicza wyspa.
 Rosną nad nim cyprysiki...
... i choina.
(sama spadła)
Groblą poniżej stawu biegła niegdyś stara droga do pałacu, wysadzana lipami.
Najstarsze mają ponad 200 lat, są na rysunku Wernera (w tych tam papierach).
 I znów zagięcie czasoprzestrzeni- podobne zdjęcie ma mój dziadek, który w latach 70tych i 80tych inwentaryzował drzewostany zabytkowych parków dla SKZów...
(mam to wszystko w papierowni:-)) a zdjęcie znalazłam u konserwatora zabytków w Wałbrzychu, nie żeby tam w rodzinnym albumie.)
Większość lip jest jednak młodsza, dosadzona później lub wyrosła z odrostów korzeniowych tych, które zginęły w stawie...
(w projekcie- odtworzyć aleję)
Drzewostan parku jest ciekawy, są tam, o ile pamiętam, buki, klon srebrzysty, lipa strzępolistna, sosna czarna i wejmutka, daglezje...
Lipa, żywotnik, lipa.
Trzy lipy.
 Z krzewów zachowały się jaśminowce, derenie białe, tawlina.
 W runie bluszcz i geofity.
A ponieważ co jakiś czas coś się wali, zwłaszcza iglaki pod ciężarem śniegu i robinie pod ciężarem wieku, to się robi porządki...
No to do brzegu;-)
Budynki gospodarcze są obecnie w lepszym stanie niż pałac.
Powiedzmy.
Oto XIX wieczna obora.
Jeden koniec

drugi koniec
i środek. Przez ostatnie 10 lat zmieniło się tyle, że żłoby z czerwonego piaskowca zostały porozbijane.
To lepsze niż kościół:-)
(w projekcie- schronisko, dom gościnny czy coś takiego. hahahahaha.)
Idżmy dalej.
Stodoła z XVIII wieku. Przepiękneż, manierystyczne szczyty.
Wyobrażacie sobie, że w poprzek pod budynkiem, ot tak, posadzką, płynie sobie strumyk?
Jak u Tokarczuk.
(w projekcie- gospoda, strumyk jako clou całości)
I jeszcze budynek dla pracowników folwarku z XIX wieku, tylko pozornie nieciekawy.
hmmm, drzwi jak u nas, dziwnymzbiegiem;-)
 I to wszystko z kościołem w centrum wsi
 tworzy krajobraz prawie jak.
Prawie...
No i co ja mam z tym zrobić?
Wypadałoby udać się do papierowni, poskanować wszystko, wydrukować i oprawić, zawieźć do gminy, która od paru lat "ma zamiar", jak wieść niesie, uporządkować park... no mieć taki wkład... prawda? wypadałoby, tylko jak i kiedy... i dlaczego nie...
(nie znam aktualnego statusu własności, tylko tę wieść gminną. 10 lat temu park dzierżawił, razem z okolicznymi polami, rolnik z pobliskiej wsi. Uprawiał pola, a park i zabudowania osuwały się w niebyt, zasilane szambem z tego XIXwiecznego domu i okradane z "drewna".)
No i jak spacer?
Nie za długi, nie zmarzliście?
To
pozdrówka, Megi.





36 komentarzy:

  1. boże, wparowałam tutaj z siłą lokomotywy, jak tylko zobaczyłam tak bardzo swojskie nazwy w moim feedzie. bom w Schweidnitz urodzona i te mniejsze i większe ruiny ciągną za sobą wiele wspomnień. Bagieniec, to miejsce to magia...
    uwielbiam Twój cykl o zamkach Dolnego Śląska. masz też gdzieś w archiwum Krzyżową?
    Dolny Śląsk is the best cieszę się, że jestem stamtąd :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nawet wiem, w której dzielni, te posty o tajemniczym ogrodzie mam skopiowane i schowane:-)
      Krzyżowa- byłam tam dawno dawno, jeden w pierwszych odnowionych pałaców, no bo takie miejsce, "miejsce spotkań", fundacja, konferencje, warsztaty... żyje, dzieje się...
      Nie wiem, czy remont pałacu też już skończony. Ale... przez to uporządkowanie Krzyżowa straciła magię, magię tworzoną przez park, na wystrzyżonym trawniku stoją przycięte drzewa. To parki stanowią o klimacie miejsca, w Łomnicy np. jest pięknie, magicznie i z kontynuacją, a tu nie.
      Może zresztą coś się zmieniło, pojadę sprawdzić:-) a jak już, to- Nowizna, Milikowice, Panków, Śmiałowice...

      Usuń
    2. :))
      ach, ten ogrod byl niesamowity, bardzo za nim tesknie. za tym domem tez. i za cala dzielnia. tajemnicza byla. zielona. pelna historii. do Krzyzowej jezdzilam na studiach na spotkania i sympozja wlasnie. fakt, wszystko wymuskane i wypielegnowane, ale lubie to miejsce przez rodzine von Moltke. dotarlas do ich mogil w lesie?
      a palac w Nowiznie byl wlasnoscia mojej dalekiej ciotki. dzieki bogu sprzedala go, zanim calkiem szczezl...
      pozdrawiam Cie, Meg x

      Usuń
  2. Szkoda, że to wszystko nieszczeje. Nawet obory mają swój urok.
    Tutaj http://www.polona.pl/item/5371624/1/ znajdziesz jeden z albumów Dunckera. Może nie tak pięknie uporządkowany miejscowościami śląskimi, ale jednak z opisami.
    W wyszukiwarkę (www.polna.pl) wystarczy wpisać Duncker i wyskoczą pozaostałw tomy.
    EwaG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, dziękuję, Ewo:-) zupełnie zapomniałam, że na Polonie też można szukać.

      Usuń
  3. Yea, taki smakowity post, przed praca! Rozczuliłam się, wzruszyłym, te szczyty, kolumny, cegły, daglezja i buki, dziedzińce, piwnice... i kolorowa czapka Megi! Ile radości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kawałek jakiś takiś znajomy kawałek mało znajomy, pora nadrobić ale po skośnym ;)
    Za każdym razem jak patrzę naocznie czy nablogowo na takie perełki to serce mi pęka z każdym zawalonym dachem, wybitymi oknami, zapadniętymi stropami :( Jakimiż barbarzyńcami jesteśmy :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo to między Srebrną Górą a Ząbkowicami, trochę daleko, ale jakie krajobrazy, jak makieta... wybierzemy się!
      Widzisz, jak poniżej pisze Magda: smutno i niesmutno. Bo taka kolej rzeczy, a my jesteśmy przywiązani do ratowania, zapobiegliwości, tacy mało zen;-)
      I z barbarzyństwem też- na dwoje babka wróżyła. Ja się też przecież przeciw temu buntuję, a z drugiej strony rozumiem powojenne odreagowanie, długoletnią niepewność, biedę i bezradność. Nie rozumiem jednego: braku zaangażowania i odpowiedzialności, zaniechania ze strony decydentów, tego, co się dzieje dziś i na bieżąco. Jeżeli można "coś" zrobić, to niemoralne jest tego nie zrobić.

      Usuń
  5. z miętową herbatą i Tobą spacer o poranku rewelacyjny, tylko serce boli, że te obory już nie mają mieszkańców, te sale kominkowe są puste...buziaki Gosiu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo... bez kawy?
      Chciałabym oglądać także tę alternatywną rzeczywistość- z bydłem i balami w salach kominkowych. Mogłoby się okazać, że nasza jest bardziej romantyczna:-)

      Usuń
  6. I pomyśleć, że mogłam tam chodzić z Tobą... :)
    Basia ma rację: barbarzyńcami jesteśmy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak pięknie ... Szczególnie to zaglądanie przez drzewa :) Wszystko puste, niszczeje...aż szkoda ! Piękne zdjęcia ! Pozdrawiam, Asia

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękna fotorelacja wspaniałych zabytków. Szkoda tylko, że nie stać nas na ratowanie naszych zabytków :( Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. stać nas na: wykaszanie trawników w miastach co 5 minut, "pielęgnację" drzew, która kończy się ich zniszczeniem i koniecznością wycinki, bezsensowne brukowanie placów i stawianie na nich koszmarnej "małej architektury", regulację rzek, dopieszczanie obiektów, którym nic nie grozi, a nie stać na podparcie kilku ścian. Wszystko to kwestia priorytetów, dysponowania środkami, wypełnienia odpowiednich wniosków.

      Usuń
  9. Te miejsca są magiczne! To straszne, że nie pozostało im wiele czasu...

    OdpowiedzUsuń
  10. Równocześnie smutno i nie smutno.
    Lipy niesamowite! Wspaniałe!
    Strumyk pod domem, przypomniał mi jedną z bieszczadzkich chat Hermesa (Lecha Krzywickiego) Tam, przez środek domu, bynajmniej nie pod podłogą, przepływał strumyk. Można było po obudzeniu przemyć twarz lodowatą wodą.

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytam Twoje odpowiedzi i właśnie tak -"Jeżeli można "coś" zrobić, to niemoralne jest tego nie zrobić."
    A jeżeli nic z tego, to domy umierają. Jak ludzie. Jak zwierzęta.
    Szkoda, że takie mnóstwo uległo zagładzie i to jest smutek. Ale jak sobie próbuję wyobrazić, że każdy, każdziuteńki został uratowany, odpitolony, odchuchany, wystrojony jak pierniczek .... to mi jakoś dziwnie się robi w tej śliczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie, domy umierają, jak zwierzęta, jak ludzie...
      i w tym też jest ta magia, nostalgia czy jak zwał.
      Widziałam w Niemczech zamek odrobiony wewnątrz w kartongipsie, z parapetami ze szlifowanego granitu... skorupa, kłopotliwa w utrzymaniu, bo duża.
      Widuję parki pieczołowicie wyczyszczone z "samosiewu"... nie ma w nich zawilców i czosnków, nie da się zrobić zdjecia przez gałęziownię:-)
      Takie lipy też by można "wypielęgnować", przyciąć... czy wtedy byłyb równie wspaniałe?
      W pewnym sensie mamy szczęście żyjąc na granicy światów i epok.
      A strumyk- w "Domu dziennym, domu nocnym" był dla mnie symbolem tworzenia zgodnego z naturą, skoro nie da się obejść, to tzreba polubić, puścić pod domem... w tej tu stodole- ostatnio stodole, kiedyś może stajni?- płynie "po wierzchu", pewnie kiedyś ułatwiał sprzątanie. W projekcie też sobie płynął po wierzchu, między ławami i stołami.

      Usuń
  12. Piękny spacer , warto było.
    I ciepło z herbatką w dłoni :-)))
    Aż pomyślałam , po co ja mam jeździć po zabytkach skoro mogę zajrzęc do Ciebie :-)
    Dziękuję za wycieczkę.
    Tylko szkoda tych niszczejących budynków,
    Kiedyś były takie piękne i pełne życia :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no widzisz, nie zmarzłaś:-)
      Proszę bardzo i polecam moje przewodnickie usługi.

      Usuń
  13. Przyjeżdża w Bieszczady człowiek z Dolnego, przewodnik sudecki, zapaleniec, i tak czasami siedzimy wieczorem w chatce i gadamy, dużo opowiada nam o niewykorzystaniu, nieremontowaniu różnych perełek architektonicznych, które mogłyby przyciągać turystów do małych miejscowości, gnębi te różne, odpowiedzialne wydziały urzędnicze i nic to nie pomaga, a tam prawie w każdej miejscowości zabytek; może to i dobrze, że nowi właściciele remontują, czasami nieudolnie, przycinają, wycinają, dodaja lukarny w dachach, ale wtedy budynek i otoczenie ma szansę na przetrwanie; u nas, wiejskimi siłami ludziska remontują zabytkowe kapliczki, dachy przykrywają sztucznym gontem, podłogi wykładają płytkami, tynkują piękny mur z kamienia, aż serce boli, robią tak, jak im się wydaje, że będzie dobrze,czasami brzydko, ale gdyby czekać na jakiś ruch konserwatora, to rozsypałyby się ze starości w kupkę gruzu.
    Fajnie się teraz ogląda, zieleń nie przysłania, dużo widać, u nas można wpaść dodatkowo w niezabezpieczona studnię, pozostałość po wysiedlonej wsi - pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja jestem raczej ortodoksyjna w tym względzie- wolałabym coś zabezpieczyć jako trwałą ruinę, niż remontować niezgodnie ze sztuką, podobnie z parkami- wolę, żeby przekształcały się w grądowe lasy, niż oglądać je wyczyszczone z podszytu, obsiane trawą. Niech lepiej czas i przyroda robią swoje, skoro tak.
      Też lubię oglądać o tej porze roku, w przedwiosennym słońcu i ażurach gałęzi:-)

      Usuń
  14. Niesamowite..szkoda..może wrócą do świetności, może jakoś, może trzeba wierzyć a cuda....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kilka- tym się udało, zupełnie losowo wybranym. Większość przepadła i nic tego nie wróci.

      Usuń
  15. Ta obora... Wiele obór w życiu widziałam, [taki zawód], ale takiego cudu nigdy. A są tam stajnie od góry do dołu w kafelkach, bo tak bywało?
    ANR - puste hahaha...
    O pnączach niezimozielonych pisałam nie ja, bo mam na domu, chwalę i polecam. No chyba że ktoś nie lubi ptaków, pszczół i pająków, a czyściutkie pastelowe domki lubi.
    Ty masz zaczarowany aparat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och, doceniłaś oborę:-)))
      te XIXwieczne mają taki sznyt, smukłe kolumny, często żeliwne. Wcześniejsze- albo większe- mają grube słupy granitowe, a kafelków jeszcze nigdzie nie widziałam.
      Wiem, że to nie ty o niezimozielonych, ale wiele ludzi twierdzi, że śmiecą. No śmiecą kwiatami, liśćmi, ale chyba nic nie jest takie upierdliwe jak mój bluszcz- liście, owoce, kwiaty na schodach przez cały rok. Ale i tak go kocham:-)
      Tak, mam zaczarowany aparat:-)

      Usuń
  16. Kochana Megi, przede wszystkim dzięki za miłe słowa u mnie...
    Kajam się, ale mroczności ostatnich miesięcy trochę za bardzo "dawały w kość"... :)
    Wspaniały post i przepiękny spacer, ale widoki i jakie foty!!!
    Niesamowite historie... szkoda, że to wszystko tak marnieje.... że ludzie tak łatwo zapominają... albo że warunki takie... Nie wiem, ale serce boli...
    Postaram się coś skrobnąć/stuknąć niedługo :) U nas życie budzi się powoli... zakwitły krokusy!
    Pozdrawiam Was cieplutko i jeszcze raz kajam się i ściskam
    Ostrygojad;)
    ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wiem, wiem:*
      im starsze jesteśmy, tym te zimy trudniejsze...
      może czas do jakiej Hiszpanii, Portugalii? nie myślałaś?
      Jakoś szkoda, że wszystko... tak jak piszesz. Niby nic, a szkoda i serce boli.

      Usuń
  17. Mnie tam serce nie boli. Niech mi najpierw oddadzą kasę, za rozpieprzenie domu mojego dziadka. Wtedy to chętnie przełożę na Dolny....i się kółko zamknie. Fontanna pod własnym ciśnieniem - to jest to!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aj, Sąsiad, bo ty zawsze protiwpołożny taki. Kto ma kasę oddać, Niemcy? Pałac dziadkowi rozpieprzyli? Odwetowy ty;-)
      W potoku taka fontanna!

      Usuń
  18. Pnącza piękne, ażurowe, jak z dobrych grafik.
    Jak się trzymają pod nimi ściany- chodzi mi o wilgoć ?
    Te niemieckie dworki nie przypominają mi zameczków nad Loarą. Te francuskie są troszkę , jak z jednego szabonu, a te tutaj różnorodne. Pierwszeństwo daję temu na wyspie.

    Z pałacu w Przeworsku też miejscowa ludność wynosiła wartościowe rzeczy. Teraz je przynoszą i odsprzedają do muzeum.
    W moim województwie parki podworskie zostały dokładnie zinwentaryzowane. Uczynił to Profesor Jerzy Piórecki, założyciel Arboretum w Bolestraszycach . Pracę wykonał w sposób pionierski czyli sam jeden.
    Generalnie wiekszość parków jest zaniedbana. Niewielu ludziom zależy na drzewach, a większość postrzega je jako opał... lub zagrożenie.
    Niestety mało mamy fachowców w tej materii. No cóż kilkadziesiąt lat komuny zrobiło swoje, a post komuna mogła dać ludziom dworki w ramach roszczeń własnościowych, ale też nie dała. Szkoda, że tak niszczeją..., ale nie tylko na Dolnym Śląsku...

    OdpowiedzUsuń
  19. Dzięki za spacer z odrobiną dumania nad wielkością i barbarzyństwem rodzaju ludzkiego. Jeśli miałabym taka stodołę a w niej konie, przychodziłabym patrzeć jak jedzą. To byłaby modlitwa, podziękowanie za piękno stworzone przez człowieka i naturę, za harmonię, za rytm i światło.
    Nie, nie zmarzłam, tylko serce drgnęło.
    Obejrzałam się tylko jeszcze przez ramię za niknącym światem i poszłam w swoja stronę, ale jeśli można by coś zrobić ...

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)