i to, co kiedyś było jego treścią, zaczyna mieścić się w jednym wpisie.
And you run, and you run to catch up with the sun, but it's sinking.
Niezupełnie mi to pasuje, więc chociaż podsumowanie.
Dawno nie byliście w Moherii i jej alter ego, w moich dzikich ogrodach.
To co? to chodźcie, zapraszam do przeszłości...
Jakoś tak się złożyło, że kwiaty miewałam głównie na stole.
 |
| Majowe lewkonie. |
 |
| Czerwcowe surmie, z cięcia. Jakie to piękne kwiaty! |
 |
| Pachnące i trwałe, i storczykowe. |
 |
| Róże na początek wakacji. |
 |
| Lipcowe z Langenbielau. |
Moheria zaskakuje mnie co roku. Przezierna i świetlista w kwietniu- w maju wygląda tak:
 |
| (i wszystkie posadzone radośnie bylinki szlag trafia) |
A to już lipiec.
Za bardzo się nie wyjeżdżało, ale śniadania na bruku były w porządku.
Uwierzycie, że w sierpniu i wrześniu nie zrobiłam w Moherii ani jednego zdjęcia?
Pewnie nie.
W październiku trochę tak.
Bo słońce.
Bo światło.
Bo kolory.
 |
| Stewarcja. |
 |
| Klon siakiś. |
 |
| Trzmielina oskrzydlona. |
 |
| Tawuła van Houtte'a. |
 |
| Dereń kousa. |
Kwiatowe następstwo w Moherii kształtowało się następująco:
 |
| Majowe tulipsy. Tulipany w tym roku kwitły tak długo i wytrwale! |
 |
| Rodki szalały- tu Biały Cunninghama |
 |
| a to Łososiowozłoty. |
 |
| I Calsap, który żyje uparcie, mimo że mu nie ułatwiam. |
 |
| Oraz Elegancki Różowy. |
 |
| Kalina japońska miałaby się lepiej w większej wilgotności i przestrzeni |
 |
| ale i tak me gusta. |
 |
| Koralowa liściem szerokim kompost zakrywa, bardzo jej się tam podoba. |
 |
Lilaki- teraz mi się przypomniało, że w tych czasach sypiałam na balkonie. Lilaki i słowiki, a później robinie, jaśminowce i lipy, sowy i nietoperze, kosy i jerzyki, obłożenie kotami i chłodne poranki... ojej.
|
 |
| Płatki tawuły na Boże Ciało. |
 |
| Kochane bodzichy. |
 |
| Cieszę się, że miodownik wciąż ma się dobrze. |
 |
| Telimę kocham za zapach i umiejętność wypełniania miejsc. |
 |
| Kokorycz żółtą- za spontaniczność i wiecznotrwałość. |
 |
| Od maja do teraz. |
 |
| Przed imieninami zakwita mój ulubiony krzak ever. |
 |
| I już dopada weltschmerz letniego przesilenia. Kwiaty stewarcji kameliowatej. |
 |
| Lipcowe tropiki. |
Gadżetowo nie zmieniło się nic,
bo owszem- miałam ptaszki, ale to już przeszłość. I tylko częściowo za sprawą Mryśka.
Kocio.
Dokładnie trzy lata temu zaginął i zginął Puszkin, dzień po
tym wpisie, który przypomina, jak kruche są dobre rzeczy.
Gdyby nie zginął Puszkin, nie poznałabym Mrysława. Króla zwierząt i króla życia, od którego każdy mógłby się uczyć radości, umiejętności życia chwilą i odwagi. Mrysław boi się tylko odkurzacza i śmieciary i chętnie bym się z nim zamieniła na moje uogólnione lęki.
 |
| Mrysław na gorącym dachu w taki, pamiętam, naprawdę upalny dzień. |
Ponieważ jednak zamienić się trudno, czuję więź z naszym kotkiem lękowym, Udolfem Anuszkinem zwanym Udusiem.
Udusiek śpiący słodko, robiący zwij- rozwij przy dotknięciu budzi tyle czułości.
Bo Udolfik na trzeźwo najczęściej jest spięty. Nerwowy. Przestraszony. Pasywnie agresywny. Reagujący nadmiarowo.
Nie wiem, co wydarzyło się w życiu tego małego kotka.
 |
| Tu jeszcze letnio- chudy, z wyrudziałym futerkiem. Teraz bardzo się poprawił. |
 |
| W okresie lęgowym ptaków chłopcy nosili dzwoneczki, bo jak nie nosili, to codziennie ratowałam podlota kosa lub drozda. |
 |
| Kompulsywne wylizywanie jest bardzo Udusiowe. |
 |
| Podobnie jak czujność przy zasypianiu. |
Mrysław wszystkich traktuje jak treningowe zabaweczki, a Udolf zasadniczo się nie bawi. Trochę to potrwało, zanim zasnęli koło siebie.
 |
| (w moim barłogu balkonowym) |
I była sielanka, aż tu wtem.
Kot Bambosz, zwany też rasistowsko Bambusem lub Czarniakiem, pojawił się na dzielni zimą jako dzikus i łobuz.
W czerwcu był tak wykończony trybem życia, poraniony, tracący równowagę przez świerzbowca w uszach (lub na skutek urazu), że dał się odłowić.
Przez trzy tygodnie mieszkania w klatce bytowej i leczenia oswoił się i został naszym najbardziej domowym i proludzkim kotkiem. Niestety nie prokocim- jest zazdrosny i zaborczy, w dodatku nie był wykastrowany, i jego męsko- terytorialne zapędy skupiły się na najsłabszym ogniwie.
Uduś przestał przychodzić do domu.
Czas i wakacyjny wyjazd wszystkich, kiedy koty musiały przetasować relacje przystosowując się do nowej Opiekunki i nie mając wsparcia mame i babe, naprawiły sytuację.
Udolf nadal pozostaje mazgajem, skarżypytą i chłopcem do bicia, ale dorasta i dzielnieje.
Bambus odnalazł wspólną pasję z Mrysławem- ogrodowe przewalanki.
 |
| Uduś śpi. |
 |
| Zwij. |
 |
| Rozwij. |
 |
| Pónia czuwa. |
 |
Aż tu wtem.
Zapomniałam dodać, że Bambosz ma pół ogonka. |
 |
| ??? |
Najczęściej wygląda to tak- Bambi na stałym posterunku na winklu domu, w turzycach. Bambusy niskie już niemodne.
 |
| Po świerzbowcu (lub urazie) zostało mu przekrzywienie główki. |
 |
| Każdy przechodzący kot staje się ofiarą. |
 |
| Zniszczyły mi turzyce. Bodziszki, telimy, pragnie. Wszystko. |
 |
| I tak wkoło 😆 |
Poza tym jeszcze tak.
 |
| Uduś ma tylko jedną różową poduszeczkę 💙 |
 |
| I wciąż jest malutki. |
 |
| Nori. |
***
Moheriowe alter ego znajduje się w Obornikach. Więcej słońca, przyjemnie piaszczysta gleba, zapach sosnowego lasu. Rosną rośliny, które u mnie nigdy nie. Jest warzywnik. Lubię.
I tu już tylko zdjęcia zdjęcia zdjęcia, od maja do dziś.
 |
| Kosaćce jak motyle. Nie to, co na Muchowskich łąkach, gdzie szafirowe morze, ale niech będzie i ta namiastka niedościgłego wzoru. |
 |
| W majowym warzywniku. |
 |
| W tle za 'Polar Ice' kawałek prania dla M. |
 |
| Wieczornik damski. |
 |
| Krzewuszka 'Polka', bardzo polecam- duży krzew, kwiaty jednocześnie od białych do czerwonych. |
 |
| Pstre odmiany- jeżeli krzewuszki, to tak. |
 |
| No i właśnie. To też lubię, że tak jest 😊 |
 |
| Kolkwicja chińska, świetnie radzi sobie na piasku. |
 |
| Kielichowiec wonny- jeżeli szukacie oryginalnego i niezawodnego krzewu na piaszczystą glebę, to właśnie znaleźliście. |
 |
| Dziewanna fioletowa, nasiewa się od lat. |
 |
| Szałwia lekarska, ot w rabacie. |
Obfity ten maj, tymczasem w czerwcu:
 |
| Złocień maruna. |
 |
| Taką rabatkę raz tu założyłam. |
 |
| Hortensjowe początki. |
Coś czuję, teraz, wklejając zdjęcia, że w Obornikach bym się zaogrodowała na nowo.
W tej chwili rządzi Ciocia, wpadamy na doroczne cięcie, najładniejsze rzeczy dzieją się same (te ostróżki, ślazówki, maruny, naparstnice i maki!). Czasem coś dosadzam.
Muszę przesadzić jedną kalinę.
Docelowo wycięłabym dużo iglaków, dosadziła więcej róż, lilaków, hortensji, nowe drzewa owocowe, bo stare już niestety. Więcej wszystkiego. Więcej bylin, wszystko bym zabylinowała, a nie, zostawiłabym jednak miejsce na jednoroczne łączki.
(Powyższe wydaje się być uniwersalnym przepisem na Ogród- mniej iglaków, więcej lilaków. Więcej kurwa wszystkiego.)
Może z tymi krzakami i drzewami to zacznę już. Listę zrobię. Bo każdy rok...
Lipiec jest fioletowy.
 |
| Ta 'Bluebird' (bo to chyba ona) jest zupełnie nieprawdopodobna. |
 |
| Neonowo zmienna. |
Randomowo rozświecają się rudbekiowe słoneczka.
 |
| Słonecznie w warzywniku. |
Moja rabatka zaczyna wyglądać.
 |
| Muchy tę tojeść orszelinowatą bardzo lubieją. |
 |
| Rutewka Delavay'a. |
No to jeszcze wrzesień.
 |
| Hortensje ogrodowe i piłkowane stają się akwarelowe |
 |
| a bukietowe 'Kyushu' całkiem rześko kwitną. |
 |
| Owocująca kłokoczka południowa. |
I październik
z jego owocami
 |
| (dławisz okrągłolistny) |
 |
| (głogownik Dawida) |
kwiatami,
 |
| (różne formy złocienia maruny) |
 |
| ('Mozart') |
 |
| (świecznica) |
kolorami
 |
| (kalina koralowa) |
i przemijaniem.
I tak zostajemy na ładnych kilka miesięcy.
Bez specjalnych nadziei na ładne widoki i przyjemne podróże, z jakimś smutkiem, ale i dystansem do uczuć.
Następnym razem pokluczymy po ogrodzie, to nas jeszcze bardziej od uczuć oddzieli i pozwoli przetrwać.
Właśnie minęła pożyczona godzina.
Pozdrówka, Megi.
(co by na to powiedziała M.?)