od początku

wtorek, 22 maja 2012

shopping

Co wam nie przeżyło ?
Bo u nas, w okolicach wro, mamy już ogląd i przegląd.
Łagodna zima, kwiaty kwitnące w styczniu, a później dwa tygodnie bezśnieżnych lutowych mrozów- i są skutki.
Przede wszystkim przemarzły te rośliny, które w styczniu uznały, że jest wiosna i wypuściły liście- topole chińskie (moje ulubione, poooszły w całym mieście), wierzby mandżurskie, wrzośce i róże, nawet okrywowe. Z bylin- zawilce japońskie, szczególnie duże kępy, bo zaczęły rosnąć wcześniej niż małe siewki.
Oprócz tego niektóre rośliny zimozielone- trzmieliny pnące, irgi, odmiany laurowiśni o szerszych liściach, barwinek większy, bluszcze i, tradycyjnie, suchodrzewy chińskie (ale to żadna strata, bo odbijają od korzeni).
Jak co kilka lat- hibiskusy, kariopterysy, budleje Dawida, rosplenice, miskanty i turzyce włosiste.
Słabo kwitły późniejsze odmiany magnolii, których pączki ścięły świąteczne przymrozki.
Niekoniecznie będą kwitnąć hortensje ogrodowe.
Tylko tyle. Nic nie wyrzucamy do św. Jana, pamiętajcie;-) Ale jest okazja do uzupełnienia strat:-p i do nowych zakupów, do nowych ogrodów...

Szkółka roślin p. Mierzejewskiego w Prószkowie (woj. opolskie) produkuje rośliny wrzosowate, i jest to takie miejsce najbliższe wro. Swoją drogą- ciekawe, jak to robią, prawie w cieniu cementowni i pod obłokiem zasadowego pyłu. Teraz tam wygląda...









Aż dziwne, jak te kwiaty, tak kiczowato i nierealnie wyglądające na zdjęciach, współdziałają i nie rażą w realu.
I monokulturowo:











Azalie lubię bardzo, różaneczniki nie bardzo, za ich wymagania, którym okolice wro nie są w stanie sprostać. Różanecznikom przeszkadzają ciężkie, żyzne, "zimne" gleby (np. czarne ziemie pobagienne, które powoli nagrzewają się wiosną, a rodo, jako zimozielone, cierpią wówczas z powodu suszy fizjologicznej. Takich gleb jest w pradolinie Odry sporo.), bezśnieżna końcówka przedłużającej się zimy z dużymi dobowymi amplitudami temperatur (też powoduje suszę fizjologiczną), susza i niska wilgotność powietrza w lecie. Cały czas tak mamy, wobec tego kupuję tylko najodporniejsze, "poniemieckie" odmiany. Zestaw czynników jest wyjątkowo niekorzystny, bo już w rejonach o wyższej  wilgotności powietrza (podgórski, nadmorski) różaneczniki często zimują bezproblemowo bez okrycia i kopczykowania.

Szkółka roślin Piotra Konieczki w Gogolinie produkuje różne rzeczy:-) Możecie tam kupić rośliny bardzo proste, służące np. do zalesień i masowych obsadzeń (świdośliwa, czeremcha zwyczajna i późna- tu oburza się Tupaja;-p- bez czarny, bez koralowy, czereśnia ptasia, dąb bezszypułkowy i szypułkowy, dereń właściwy, kalina koralowa, klon polny, jawor, kolcowój, morwa, porzeczka czarna leśna, złota i alpejska, róża dzika, rdzawa i pomarszczona, kruszyna i szakłak, trzmielina zwyczajna, wiśnia wonna) albo bardzo rzadkie (abelia, amorfa, aralia, brzoza chińska, brzostownica, budleja żółta, cedrzyniec, chmielograb i grab japoński, czeremcha zwyczajna 'Colorata'- !- dąb burgundzki i błotny, dereń pagodowy i błękitny, stranwezja, hebanowiec, indygowiec, jeżyna pachnąca, różne kaliny, kasztanowiec żółty i drobnokwiatowy, magnolia drzewiasta, japońska i parasolowata, papierówka chińska, mamutowiec, moszenki, mydleniec, nieszpułka, obiela, orszelina, parczelina, przęśl, styrak, stewarcja...), co prawda w małym rozmiarze, ale za to w sprzedaży wysyłkowej. Nie sadźcie rdestowca ostrokończystego oczywiście, to zioło powinno być zakazane.
Czyli tzw. rośliny dla koneserów... budzące ciepłe uczucia i drapieżne instynkty u kolekcjonerów, a nawet i u mnie, znane ze starych parków i ogrodów botanicznych... ale poznajcie mnie z kimś, kto chciałby mieć takie chabazie w swoim ogrodzie.
 Proste:
 (kalina koralowa)

 (kolcowój pospolity)
 (suchodrzew skrytoowocowy)
 (wierzba purpurowa 'Nana')
 (czeremcha późna)

 (porzeczka czarna).
I skomplikowane:
 (lilak ottawski)
 (skrzydłorzech kaukaski)
 (perełkowiec japoński)
 (aralia)

 (kolekcjonerski dreszczyk)
 (TP SZTAPLUJE O_O)
Takie nowe miejscówki należy pozwiedzać. Najładniejsze w Gogolinie są wapienne mury. Ze skamieniałościami, bywa.


















Dla porządku wspomnijmy o szkółce Bodnar z Rogoźnicy, gdzie możemy kupić naprawdę duże rzeczy... jedna roślina w cenie ogrodu.
















My nabyliśmy lilaki drobnolistne (Syringa microphylla) i po całym dniu jeżdżenia z nimi rozgrzanym samochodem przeszła mi ochota na bzowe perfumy. A planowałam.
Dla porządku- aktualności.
Widok z moherowego okna kuchennego, z lilakiem chińskim i dereniem kousa.
Migawki z "naszych" ogrodów.

(kielichowiec wonny- jakie piękne kwiaty w kolorze wina, kojarzące się z suszoną magnolią, herbatą rozwijającą się podczas zaparzania, cepeliowskimi kwiatami z drewnianych wiórków... kto pamięta?)



Nowe jeżyny- gładkowłosa jeżynka, do głaskania po stulonych kolcach i miękkim brzusiu, pierwsza co wieczór do michy, i kulista kolczasta jeżyca, która rozwinęła się tylko po to, żeby bezpowrotnie zniknąć.





Wegańskie babeczki czekoladowo- pomarańczowe. Dooobre.

Nocna Moheria. Kwitnie... i pachnie, jak powiedziała Edit, "jak w Tunezji". No to już wiecie, jak.

A tematy zajawione w poprzednim poście będę, oczywiście, realizować. Po porządku i z przerwami na dygresje o wycieczkach i krajobrazie, i niepylakach... muszę też przeprowadzić wywiad z Weganką nt. najnowszych trendów w przestrzeniach przyjaznych dla nietoperzy, popielic i pachnicy.
Pozdrówka, Megi.

18 komentarzy:

  1. O jeżu!!!!! One zawsze są takie słodkie! I nie zapomnę, gdy podczas mazurskich letnich nocy, jeże obwąchiwały mi stopy, a potem biegły asfaltówką, ciap ciap ciap, jak młode prosięta :D U mnie tylko kaktus, nie przymarzł. Ale Babeczka wegańska?! Nie wiem, nie wiem. Ukochuję!

    OdpowiedzUsuń
  2. widok babeczki pod koniec posta sprawił,że teraz myślę tylko o czymś pysznym :) Megi, zrób również wywiad z dziecięciem na temat przepisu - jeśli to nie sekret :)-plisss...:)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jakaż Anulka będzie szczęśliwa! Wspieram ją w założeniu wegańskiego bloga:-))) powiem jej, żeby mi powiedziała:-)

      Usuń
  3. Ale fajna Megi i sztaplujący TP!
    Piękne cwiety i jeże!
    Odczułam kotobrak.
    A kiedy będą malusieńkie jeżątka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no, ja też zauważyłam, że jeże mi zastąpiły koty:-) A jeżynki małe powinny być już niedługo, mam nadzieję, że koty takim miękkim nic nia zrobią...

      Usuń
  4. Podziwiam Cię za tą akcję z jeżami, nawet nie wiedziałam, że coś takiego jest (akcja oczywiście ...). Jeżyki w moim dzieciństwie były na porządku dziennym, pamiętam, jak rodzice znaleźli całe ich "gniazdo" ... Ale też pamiętam rozjechane ciałka na jezdni, gdy próbowały przedostac' się na drugą stronę ... Ostatnio spotkałam jednego takiego osobnika na "rozmowie" z jakimś kotem, gdy wracałam nocą z pracy. Ponieważ było to przy jezdni, musiałam towarzystwo "przeprosic' ". A fotki ze szkółki kuszące, rzeczywiście wziąśc' auto i pakowac', pakowac' ... ha,ha ... Piękny mają ogród z rh, u mnie wszystkie pąki pomarzły, a i widok krzaków też opłakany. Umarzła też hortensja Intermedia, ale odbija i nawet ma kwiaty na nowych przyrostach. Pozdrawiam Ciebie i wszystkie jeżo - kocio - zwierze !

    OdpowiedzUsuń
  5. Czeremchę to bym chciała... U nas w lutowych mrozach padł powojnik, i trzmieliny szczepione, i turzyca. Te są stracone na amen. Wiciokrzew pomorski odbija, porzeczka ozdobna też już od korzenia odbiła. Róże trzy idą, a dwie "myślą" - iść, czy nie iść... A co do zdjęć do albumu - myślę, że trzeba cykać wtedy, kiedy coś interesującego kwitnie i dać na to minimum dwa sezony... Inaczej trzeba by było kursować po ogrodach non stop...
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdjątka jeży wspaniałe.
    Dzięki za lekcje.
    jolanda

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały przegląd szkółek. Niektóre z tych rzadszych roślin u mnie rosną i mają się całkiem nieźle - perełkowiec jest już sporym drzewem, stewarcja ma pąki i będzie kwitnąć, kwitnie lilak ottawski, tylko kielichowiec chiński w tym roku w połowie zmarzł. A jeża tak naprawdę zobaczyłam ćwierć wieku temu w Iraku (kontrakt)- tzn. że ma taki fajny ryjek, bo do tej pory kojarzył mi się tylko z najeżoną kulką. Różnił się tylko kolorem - był jasno szary. A te Twoje są bardzo fotogeniczne:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no, wedziałam, że masz prawdziwy ogród botaniczny- tak że ten post to trochę z myślą o tobie...

      Usuń
  8. W Opolskie Cie ponioslo! W moje Opolskie, a ja mam kolezanke w Dziekanstwie pod Opolem, ktora tez z mezem ma bogata szkolke.
    JAk zwykle czytam z przyjemnoscia Twoj blog i tym komentarzem daje tego swiadectwo a dzisiaj bylam w ogrodzie botanicznym w Powsinie i sycilam oczy azaliami ( jaki zapach!) i rozanecznikami. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w opolskie, tam jest jeszcze więcej fajnych szkółek:-) W Dziekaństwie- nie znam, muszę obczaić:-)

      Usuń
  9. U mnie po zimie nie ma zawilców japońskich i jeszcze paru bylin ale największe straty mam w krzewach. Nie zakwitły forsycje, krzewuszka variegata, kolkwicja i jaśmin mają parę pączków, przemarzły azalie japońskie, te wielkokwiatowe mają po parę kwiatków, jedna odmiana do tej pory nie dała znaku życia, lilak ottawski tak pół na pół, perukowiec i porzeczka ozdobna odbijają, złotokap chyba całkiem przepadł, za to bujnie jak nigdy zakwitły bzy/lilaki. Oglądałam ostatnio na blogach robinię, mrozoodporna ona jest? bo może by ją sobie dosadzić. Aha i jeszcze żylistek na trzech pędach tylko pokazuje listki.
    Kiedyś para jeżowa pokazała się u mnie ale poszła sobie gdzieś dalej, fajne są.
    Pozdrawiam.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no coś takiego, czyli miałaś jeszcze gorszą zimę... albo jeszcze łagodniejszą, bo rośliny szybciej się wybudziły na swoją zgubę. Też oglądałam te robinie, ale nie sądzę, żeby były szczególnie mrozoodporne, w każdym razie młode na pewno nie. Abstrahując od mrozoodporności, polecam robinię nowomeksykańską- różowe kwiaty, ale pachnące i powtarza kwitnienie.

      Usuń
    2. Możliwe, że za szybko ruszyły, normalnie porażka. Tę robinię nowomeksykańską zapiszę sobie, może gdzieś się na nią natknę to kupię :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  10. Efekciarska ta pierwsza szkółka ale dla mnie tylko do pooglądania. Różaneczników nie kupię już choćby mnie na torturowano kołem. Wszystko na nic. Azalie są mi przyjaźniejsze ale chwilowo też nie mam na nie miejsca. Za to w Gogolinie mogłabym poszaleć bo chcę założyć dziki żywopłot a tam widzę kilka gatunków. dzięki Meg , chyba się tam pojawię. U mnie najbardziej tej zimy ucierpiały róże. Jedna chyba całkiem padła a bardzo mi jej szkoda bo to jakiś ponad półwiekowy okaz. Póki co niczego nie usuwam. Może się jeszcze odrodzi. Powojniki niestety też poszły ale powoli dosadzam nowe. Duże szkody poczynił ubiegłoczwartkowy mróz. Róże , które siezaczęły odbijać od korzeni znowu najbardziej poszkodowane. U Ciebie niezmiennie zachwyca mnie Twój busz i kolczaki. Moja są ale ciągle się chowają pod osłoną nocy. Wiem ,gdzie mają domek ale nie chodze tam by nie straszyć. W każdym razie rano zawsze zastaję pustą miskę i podłużne bobki obok. Kultury to one nie mają ,żeby jednocześnie jeść i się wypróżniać. Całusy Meg

    OdpowiedzUsuń
  11. o nie, jeszcze mróz?! mało było? Tak, Gogolin mnie uwodzi... jakbym miała park, to bym posadziła te wszystkie wielkie i zapomniane drzewa. Szkoda tylko, że takie małe sadzonki, bo to nie na ludzką skalę czasu. A dookoła oczywiście zarośla z rodzimych roślin.
    Moje jeże straszny chlew robią na całym placyku, prosiaki.

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)