od początku

wtorek, 4 lutego 2014

A wracając do Danii...

... może ktoś pamięta (a może nie), że na kilka lipcowych dni w zeszłym roku zamieszkaliśmy tam w najlepszej miejscówce.
Nie wiedzieliśmy zawczasu, że będzie ona taka- skusiła nas mapa.
Wyglądało to tak. Jak jakaś Biebrza, pierwotnie meandrująca rzeka.
(to zdjęcie z tablicy informacyjnej)
I tak było.

Ale nie zawsze, bo rzeka Skjern nie jest naturalna, tylko renaturyzowana.
Rzeki to bardzo bogate w gatunki ekosystemy, pełniące przy okazji funkcje korytarzy ekologicznych. Bogate dzięki swojej różnorodności morfologicznej, na którą składa się  naturalność układu poziomego rzeki, zróżnicowanie wielkości i kierunków prędkości przepływu oraz wahania poziomu wody w korycie. Bogate, a więc stabilne.
Ludzie jednak lubią je przekształcać- w celu ochrony przed powodzią przyległych terenów, poprawy warunków żeglownych, intensywnego rolniczego wykorzystania dolin.
Tak stało się ze Skjern, największą rzeką Danii.  
Uchodzi ona do Morza Północnego w zatoce Ringkøbing Fjord.
Zaczęło się pod koniec XIX wieku.
Delta Skjern.
Na zielono zaznaczono obszar mokradeł.
A tablice mogliby sobie umyć;-)
Mokradła użytkowano jako łąki i pastwiska, co łatwe nie było.
Podobnie jak u nas na Biebrzy- siano często można było zwieźć dopiero, gdy mróz ścisnął przemoczoną glebę.
Do lat 60tych XX wieku zamieniono 4000 ha łąk w tereny rolne (duńskie zimnioki!) oraz uregulowano znaczną część rzeki Skjern, co miało poprawić ochronę przeciwpowodziową.
Mokradła nadal na zielono.
Pozostałości nasadzeń z tych czasów- dawna miedza.
Duńczyk nie byłby sobą, jakby nie posadził czegoś dziwnego w krajobrazie otwartym (świdośliwa, suchodrzew skrytoowocowy)
Fragment uregulowanej rzeki.
Przepompownia Północ. Pompowała wodę z rzeki do zraszaczy na polach.
Sposoby na oczyszczanie rzeki- zapora przeciwśmieciowa, hydrofity:-)
Już w latach 70tych XX wieku zauważono jednak znaczne pogorszenie warunków na przekształconych terenach- osiadanie torfowisk, wzrostu zawartości azotu i fosforu w rzece i w zatoce, spadek liczebności ryb i zniknięcie wielu gatunków ptaków.
(och, naprawdę? Na Biebrzy też osuszano torfowiska, chcąć przekształcić "kwaśne" turzycowiska w żyzne łąki. Potencjalnie były one żyzne- torf to materia organiczna. Która, jednakowoż, szybko utlenia się przy zetknięciu z powietrzem, stąd osiadanie gruntu, nawet o metr.
I czy to jest tak, że łatwo nam teraz mówić? Myślicie, że musieliśmy przekonać się na błędach, że węgiel się spala, a nadmiar azotu i fosforu, niewbudowany w ciała roślin, zaszkodzi rybom? A przekształcenie bogatego siedliska w ubogie nie pozwoli utrzymać się ptakom?
Chyba nie. Po prostu zawsze znajdzie się jakieś lobby. Gazu łupkowego czy atomu, np.)
No cóż- kiedy fiord stał się ściekiem, zapadło postanowienie o renaturyzacji, czyli przywróceniu choć części cech naturalności.
W latach 1999- 2003 roku na obszarze 22 km2 zlikwidowano zabudowę hydrotechniczną oraz przywrócono meandrujący charakter rzeki, co wydłużyło ją o 7 km.
Prace renaturyzacyjne miały poprawić zdolność zlewni do retencjonowania związków azotu i fosforu, odtworzenie cennych terenów podmokłych i siedlisk ptaków wędrownych. Rolniczy charakter doliny zastąpił zróżnicowany krajobraz bliski naturze.
Najbardziej czasochłonny w projekcie okazał się wykup gruntów, najbardziej kosztogenne- prace wykonawcze (całość kosztowała ok. 38 mln euro)- no cóż. Był to największy europejski projekt tego rodzaju.
I wuala.
I te kolory naprawdę takie są, taki błękit niebiański i nasączona wodą zieleń.
Co konkretnie zrobiono?
Z definicji
"Renaturyzacją rzek nazywa się działania z zakresu inżynierii wodnej i ochrony środowiska, 
które wspólnie mają spowodować, że rzeki nadmiernie przekształcone – uregulowane lub
zdegradowane w inny sposób odzyskają część swoich cech naturalności. (...) Podstawowym celem renaturyzacji jest poprawa warunków abiotycznych i stanu środowiska przyrodniczego wód. Jest ona na ogół procesem długotrwałym, w skład którego wchodzą różnego rodzaju przedsięwzięcia techniczne oraz samoistne przekształcenia wód i związanych z nimi terenów (...)
Przedsięwzięcia techniczne mogą obejmować:
• elementy koryta i związane z nim różne obiekty, których zmodyfikowanie powoduje że,
wody stają się bliższe naturze (np. zamiana stopni przeciwerozyjnych na pochylnie
umożliwiające komunikacje organizmów wodnych, likwidacja szczelnych umocnień);
• roboty, które po zakończeniu nie tworzą gotowego elementu zrenaturyzowanej wody, lecz
zapoczątkowują proces przyrodniczy, który może wodom przywrócić naturalność, np.
nasadzenia roślin;
• roboty pielęgnacyjne (...) uzupełnianie wypadłych drzew i krzewów,
• utrzymywanie wód w toku procesu renaturyzacji (ochrona i poprawa jakości wody);
• zaniechanie niektórych działań (obcych środowisku) z zakresu utrzymania wód i
pozostawione ich samym tylko oddziaływaniom przyrody. Rzeki takie mogą wtedy ulegać
przekształceniom zbliżającym je do natury (np. wskutek procesów korytowych, działania
bobrów, oddziaływania roślinności itp.).
Po zrealizowaniu działań usuwających przeszkody kształtowania się warunków
morfologicznych zgodnie z prawami natury następuje drugi etap renaturyzacji - samoistne
przekształcenia realizowane przez przyrodę, kiedy to w wyniku sukcesji i naturalnych
przeobrażeń środowisko przyrodnicze zbliża się do naturalnego. Ten (...) proces jest długotrwały (orientacyjnie 10- 15 lat, a nawet 20- 30 lat) i najczęściej obejmuje przeobrażenia korytowe i
kształtowanie warunków hydromorfologicznych, rozwój roślinności i organizmów
zwierzęcych. 
(...) Działania te (...) przynoszą także korzyści gospodarcze, komunalne, rekreacyjne, jak poprawa ochrony przeciwpowodziowej przez odzyskanie retencji dolinowej, poprawa zdolności samooczyszczania wód, podniesienie stopnia ochrony określonej infrastruktury, poprawa walorów krajobrazowych(...)"
(korzystałam z i z)
Powróciły rośliny- nie jakiś oszałamiający zestaw, ale te stale związane z podmokłymi siedliskami.
TP vs Cicuta virosa
Kwitnąca strzałka wodna.
Grążel żółty- kwiat...
... i przyszłe owoce.
Powracają ptaki.
Gdzieś mi umknęła konkretna informacja, ale liczba gniazdujących gatunków zwiększyła się z kilkudziesięciu do kilkuset (kilku do kilkudziesięciu, oczywiście. Nikt na razie nie zauważył:-DDD ale kilkaset, czyli 450, to jest gatunków lęgowych w Polsce. VegAnka: co ty ROBIŁAŚ na zajęciach z ornito? hmmm, chyba nie miałam takich?) od początku trwania programu.
W Naturcenter poświęconym ptakom łąk. Samoobsługowym, automatycznym.
O migracjach... 
... i starodawnych, muzealnych metodach obserwacji;-)
Problemem jest oczywiście utrzymanie nadrzecznych łąk w stanie łaki, powstrzymanie zarastania i sukcesji w kierunku lasu (aż takie mokre to one nie są, żeby nie zarastały- proces osuszania nie do końca da się odwrócić).
Wykaszać? Nie- wypasać.
 Pomocne są koniki Exmoor (hm, tak stało napisane? ale ona jakoś inaczej wyglądają, niż powinny, takie smukłe i cienkonogie?)

 No pszeciesz?
 Problematyczna może wydawać się też turystyka- przy takim stężeniu wody, licznych kanałach, jak to w delcie
ale ale- na to wynaleziono najbardziej hitową rzecz, czyli PROMIKI.
Ręczne PROMIKI
 pozwalające za pomoca przeciągania liny przepływać z jednej strony rzeki na druga.
 Jeżeli pusty promik znajduje się na przeciwległym brzegu, należy go ściągnąć kołowrotkiem.
 Wszyscy się świetnie bawią i wożą jak szaleni:-)
Jeżeli nie wiecie, co facetowi na Walętynki czy coś, to kupcie mu PROMIKA.
Wydaje się, że to prezent maksymalnie uszczęśliwiający.
Ciągniki i krowy mają własne, motorowe promiki.
 Ech, Dania. Lato. Ech.
Cały projekt to dobrze wydane pieniądze, hula i widać efekty
(w przeciwieństwie do wielu takich różnych projektów łunijnych).
A czemu ja tak nagle?
- bo ja już nie mogie z tom zimom, mętalnie i zdrowotnie (ale ostatnio mamy nagłą wiosnę, w słońcu i śpiewie ptaków, takim innym zupełnie. Hm, nie wiem, czy to pisać, jeszcze ktoś ze Wschodu przeczyta;-))
- bo wczoraj (aaa... przedwczoraj) był Dzień Mokradeł, takie ważne święto, a ja nie obeszłam. A co na to Gwenaelle, gdzie jest okolicznościowy wpis?? Powiedzmy, że to jest Tydzień Mokradeł, i czekamy,
- bo my też potrafimy- polski projekt najlepszy w Europie, o:
"Dolnośląski Zespół Parków Krajobrazowych ma ogromną przyjemność poinformować Państwa, że projekt naszej jednostki „Zachowanie wartości krajobrazowych i ekologicznych doliny nizinnej rzeki Szprotawa - użytek ekologiczny Przemkowskie Bagno - Przemkowski Park Krajobrazowy" decyzją Komitetu Ministrów Rady Europy otrzymał Nagrodę Krajobrazową Rady Europy." (cd.)
Zawsze to coś, nie tylko przędzalnie wyburzać umiemy.
Pozdrówka, Megi.
PS. Pisałam już o podobnym projekcie w Szwecji.

30 komentarzy:

  1. Dzień Mokradeł - do nas pasuje jak znalazł. Mam mokradła jakies pół kilometra za domem, Megi, u nas sie mówi na to ug. Ług, trzciny, ptaszysk dużo, ho ho, miałabys co obserwować! Roslinki prawie te same co w Danii, z grążeli naszyjniki sobie robiłam. Przyjeżdżaj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, jak pięknie jest w Kalinowie, jakie ug, łęgi, a nawet i biele się trafiają...
      przyjadę:-)

      Usuń
  2. Ehhh, ohhhh, ahhhhh....
    Wakacje, Dania, słońce, ciepło, krajobrazy.....
    Promik ;)
    13 dni :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale Wam tej Danii zazdroszczę. I tych promików. Mokradła u nas się zaczynają. Będzie to chyba nawet miesiąc mokradeł.
    Bagna Przemkowskie lubię. Stamtąd przybyły rogate. Z parku do parku. I pielęgnują wypasając się.
    Musiałam usunąć, bo klawiatura jakaś chora już i literówek bezlik był.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie zazdrość, tylko jedź z nami. Potrzebujemy wypełniacza do domku:-) na początku lipca?
      Miesiąc Mokradeł:-) to będą huczne obchody!
      Ja też lubię Przemkowskie, chociaż co z nich za bagna...

      Usuń
  5. Czyli też umiemy i dało się! Mnie to cieszy, mimo, że świadomość ogromu przeputanych, przewalonych idiotycznie pieniędzy jewrosojuznych, poraża.
    Ja to bym chciała na prezent promik i drezynkę! Objechałabym wszystkie nieczynne linie kolejowe!
    A w roku drewnianego konia ma być fajnie i tego się trzymam, bo inaczej by mnie zgryzoty zagryzły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie też poraża... ale też cieszy.
      Drezynkę:-) i maczetę do wycinania chaszczy po drodze:-DDD widzę to.
      Nie daj się, Będzie fajnie.

      Usuń
  6. Pocieszające jest to ,że da się ponaprawiać to co się wcześniej zepsuło. Oczywiście Morza Aralskiego pewnie już nikt nie jest w stanie odtworzyć tak jak i naszych hałd niby nie naturalnych a jednak bardziej naturalnych niż ta obecna rekultywacja pożal się boże.Jest w naszej okolicy kilka rzek , których koryta zostały bezwodne w wyniku prac kopalni ale kto wie , jak zamkną kopalnie ( oj będzie bieda ) to i rzeki się odtworzą . No i co woleć rzeki czy biedę ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. całkiem się nie da i w ogóle po co było psuć. Takie nawodnione ekosystemy łatwiej zrekultywować, niż hałdy.
      No ja nie wiem, czy to taka alternatywa będzie- rzeki czy bieda?

      Usuń
  7. Może by tak naszym decydentom pod nos podobny projekt podstawić, żeby zapoznali się ze światowymi trendami zamiast prostować i betonować rzeki. Zaoszczędzilibyśmy sporo gotówki....
    Mieliśmy piękny zakątek z meandrującą rzeką. Na tym odcinku po pogłębieniu, powstał zalew. Dzisiaj zalew prawie zarósł. Za ogromne pieniądze będzie pogłębiany i czyszczony......
    Pamiętam podobny promik z dzieciństwa..
    Na mokradełka się wybieram wiosną razem z moja siostrą O. Podobno tam moc węży....Na razie jednak zimę piękną mamy.. Nie jest źle. Słońce ostro grzeje można się opalać...Cieplutko +7. Sarny po polach biegają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. naszym decydentom to w ogóle niepotrzebne, po co oni mają oszczędzać, no po co i dla kogo... i wiedzą lepiej.
      Och, mokradełka... te węże to zaskrońce?
      Naprawdę u was były promiki?
      Może ta ciepła zima to już wiosna?

      Usuń
    2. Niestety wiedzą lepiej.
      Nie wiem co to za węże, ale przypuszczam, że to zaskrońce. Niesamowite..... tylko woderów brak dla wszystkich ( węże ).
      Był jeden prom- mam go na zdjęciu z dzieciństwa. Całymi dniami woziłam się za darmo....jak to dziecko- pomagałam....
      Był drewniany- metalowa lina przechodziła przez dwa wałki, dzięki czemu nie schodził z kursu.
      Pan miał drewniany uchwyt do liny. Och te wspomnienia- tylko rzeka już zdecydowanie nie ta.....
      Wiosna ? Niech lepiej będzie teraz zima, jak ma być- bez incydentów, jak rok temu...., a później długa cudna wiosna....

      Usuń
  8. no tak u Rogatej lato, potem jesień.... teraz u Ciebie letnie klimaty... przecież zaraz zacznę krzyczeć i lać łzy za krótkim rękawem i za zapachem rzeki, zaaaaa WAKACJAMI! po prostu :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja chcę PROMIK! Jestę facetę?
    Bardzo to budujący przykład. A u nas w Warszawie tyle drzew i krzaków wyrezali nad Wisłą :(
    Z innej mańki - zastanawiam się, co zrobić, żeby ci od zieleni miejskiej nie kosili uparcie, a wręcz uporczywie roślinności porastającej kanałki oraz tak zwane nieużytki. Jestem pewna, że w przypadku przynajmniej niektóych kanałków pod Skarpą Warszawską czyli w starorzeczu Wisły powinni mieć operaty wodno-prawne i że ich nie mają, rżną do łysego, także na obszarach, gdzie, jak sądzę, nie wolno tego robić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. znowu tę dżęder?
      Ja nie wiem, co łoni tak koszą. Oni koszą już żółte mniszki, nie czekając na dmuchawce, i trawy przed wykłoszeniem, więc nieuzasadnione to żadną alergią okolicznej ludności. Nieekologiczne to, antyprzyrodnicze i kasa, co by mogła być na nasadzenie, idzie na paliwo. "Powinno się" (kto ma to robić, ngosy??) szkolić urzędników, żeby wiedzieli, o co chodzi w koszeniu, jak powinna wyglądać pielęgnacja drzew.
      Do RDOŚu z tym wycinaniem, ja nie rozumiem z kolei tego, że RDOŚ sam z siebie nie kontroluje. Na żaden nadzór przyrodniczy zapisany w warunkach inwestycji w tym kraju nie ma co liczyć, w ogóle większe firmy mają już WŁASNY, zatrudniony nadzór;-p

      Usuń
  10. Ale to jest biznes nie? Tyle kasy przeprali... a można było wsio zostawić w spokoju na 10 lat i samo by się uregulowało. No może poza wykupem ziemi, bo jak chłop duński równie zajadły, jak nasz, to bagno by samo nigdy nie odrosło. Ale można było dopłatę dać i chłop by sam pilnował, co krowy jedzą, a co nie. Ale ile to możnaby ekoszamb postawić ? Licząc po tysiąc juro na sztukę, mamy 38 tysięcy ekoszmb. Ale cóż.... promiki, stendziki z ptaszkiem, giga-jaja. Brać się i uczyć tylko. Czekaj, u nas też ostatnio dotacja na (6 melonów) na stendy poszła, gdzieś na Wilanowie. Ale nie, u nas to na kulturę, nie na bagno. Dobra, idę pisać projekt na rewitalizację naszego "ścieku w dolinie". Wiem, gdzie stendy zamówić, nam też będą się retencjonowały związki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda to, ale przynajmniej przeprali skutecznie i zaoszczędzili co najmniej 10 lat:-) a ja znam projekty, co mają efekt wyłącznie finansowy, wyłącznie dotyczący ich autorów.
      Chłop duński zażarty podobnie:-)
      No uczyć się:-) promiki, stendziki jakoś bardziej od szamb spektakularne, w Sąsiedztwie też się jakiś postawi. Promik może nie wydać.

      Usuń
  11. Wypasać! tak, tak!, wypasać chcę ;) i u mnie pomocne będą owce wrzosówki (jednak nie skudde; wrzosówki wygrały, bo po pierwsze są rasą rodzimą, po drugie córcia obiecała, że jak się urodzą baranki, to je ode mnie weźmie -i to jest bardzo ważny argument) i kozy, mam nadzieję, że nie będą zbyt wybredne. Mokradła u nas się objawiają, jak tylko słońce zaświeci. A gdzie zima??!!
    "Zlikwidowano zabudowę hydrotechniczną" - no, u nas by taka dewastacja nie przeszła ;)
    Ale VegAnka czujna, Twoja krew ;)... a kto miał się połapać, jak my dyletanty ;) a poza tym Twoje posty są tak przesycone informacjami, refleksjami i innymi urokami, że mały defekt uchodzi bez śladu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a toż Córcia nie weźmie baranków skudde, ino wrzosowe? Toż to niewegańskie postępowanie jest.
      Ależ to będzie WYPAS od wiosny! Ty już nie myśl o zimie!

      Usuń
  12. Ależ tam pięknie, idealny wpis na lutową szarzyznę :) I ta roślinność, woda :) Piękne miejsca, aż już by się chciało wyjechać, albo wrócić do swojego zielonego, wiosennego ogrodu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aż się nie chce wracać do rzeczywistości i robić szarych zdjęć!

      Usuń
  13. Kudy tam tej rzeczułce do Bagien Biebrzańskich! (Muszę tak pisać, bo na nich mieszkam, inaczej by się obraziły)

    OdpowiedzUsuń
  14. Za każdym Twym postem czuję się bardziej oświecona. Luuuubię to uczucie!
    Nigdy nie widziałam kwitnącej strzałki wodnej, ale w pobliżu mej wioski jest taki ciek wodny, gdzie ona sobie tak - o rośnie. i nikt na to nie zwraca uwagi, ja tymczasem przystaję w rowerowym rajdzie by popatrzeć. A dalej w Nowej Kuźni na rezerwatowym stawie - grzążele jak dywan na wodzie, ech, jak tam ślicznie w czerwcu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miło mi, lewkonio!
      Fajnie jest patrzeć na wodne rośliny, tajemnicze, bo niedostępne:-)

      Usuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)