W nadmorskim domku przejrzeliśmy książeczkę "Private accomodation in Denmark" i wyszło, że najlepsza będzie w Parku Narodowym Rzeki Skjern- Skjern Å Nationalpark.
Toteż pojechaliśmy do Skjern.
Azaliż zanim zdążylim znaleźć odpowiednie pożywienie
i napełnić się nim, okazałoż się, że w sobotęż do trzynastej czynne jest centrum handlowe, w którym interaktywna informacja turystyczna występuje.
I zamknięta została ona.
W kasie dworca wydrukowano nam mapkę dojazdu do miejscówki i darmową, niedokładną mapę parku dano.
Azaliż, znowuż, okazało się, że właścicielka B&B akuratnie wyprowadza się.
Dała nam adres znajomej, i to JAKI.
Niestetyż na miejscu
był tylko jeden MOHER
ale tak słodki, że niedoodklejenia.
Sobotnim popołudniem Duńczyka nie uświadczysz, wiele razy przejeżdżaliśmy wymarłymi uliczkami miasteczka Borris w poszukiwaniu hotelu (miał być na stacji kolejowej!!!), okazało się, że jednakowoż trzeba było odwrócić się.
Był naprzeciw stacji (mówiłam, mapa niedokładna).
Za to drogi, choć równie wymarły, jak ulice.
Bywalec Barowy skierował nas do swojej ciotki, która co prawda prowadzi tylko Bed Bez Breakfast, ale, jak zapewniał, Big&Beautiful.
Szkoda, że plan dojazdu narysował jakoś odwrotnie.
Ale trafiliśmy, po czasie.
Zawsze chciałam zamieszkać w gaard;-))))
A w ogóle- Grecja, panie.
I miło, milutko.
nie wiadomo, jakie przywitanie lepsze! |
breakfast nie breakfast, ale ciepłe buły dostaliśmy:-) |
zdjęcie za szybką, w której odbija się nasz poranek:-) |
stado kur zamieszkuje ogrodzony zagajnik, niestety nie są zupełnie bezpieczne przed lisem |
a tak wygląda sprzedaż jajek, skarbonka na lodówce |
oprócz jaj- inne rękodzieło, soki i dżemy |
to już macie wszystkie namiary, w internetach nie znajdziecie;-) |
Dziesięć kotów. Ja wiem, że to niedobrze, w tym roku dziesięć, w przyszłym trzydzieści, nikt tego nie ogarnie, a na pewno wszystkie nie przeżyją zimy, mimo że nie po wiejsku zadbane.
Ale ja tak lubię...
Tak sobie wyobrażam, moi drodzy, te wasze Nasze Polany, Domki Inkwizycyjne i insze takie.
Szybciutko je ogarniajcie, a ja będę przyjeżdżać głaskać wasze koty i oglądać chwasty:-)))))
dokąd dąży kot? |
kot idzie się ulungnąć |
ulungnąć się na maxa |
30 km do morza.
Wybieracie się?
***
A ja się, drodzy moi, teleportowałam do Szwecji.Nie tak od razu z Danii, tylko po ponad dwóch tygodniach ciężkiej pracy i wytężonego życia towarzyskiego, żeby nie było.
Przeżyliśmy szok termiczny- temperatura niższa o połowę, deszcz.
Jak zwykle;-]
Już tęsknię za gorącym latem.
Muszę/chcę wam jeszcze napisać, po co pojechaliśmy nad Skjern.
I co słychać w Moherii.
W międzyczasie ogarnę Szwecję (chociaż ten jej kawałek znamy lepiej niż Szwedzi) i pracę, bo tak się złożyło, że zabrałam pracę na wakacje (mam za długie wakacje? czy za dużo pracy?)
Czyli zło.
W każdym razie
pozdrówka, Megi.
PS. jak mnie tu nie było: plus jeden obserwator, plus jeden lajker, przekroczone 2 000 odsłon- DZIĘKOWAĆ!!!
Ale miejscówka! Szczęka mi opadła z zachwytu. Kiedyż, ach kiedyż u nas będzie tak "poukładane"? Oczywiście bez pałacu i zabudowań dworskich, bo cudów nie mai w pałacyk naszej chałupy nie zmienimy:-)))
OdpowiedzUsuńUściski!
Asia
pewnie to sobie pani poukładasz, zaniechawszy gastronomii;-)
Usuńale pewnie nie aż tak, zresztą- po co i dlaczego.
W tym gaard pani gospodyni z rana (ale nie bardzo rana) Toyotą na pole wyjeżdża, sprawdzić dojrzałość jęczmienia i podregulować zraszacze. Potem pół dnia jeździ traktorkiem po trawniku. A świń ni widu, tylko czuć, nie wiedzieć, kto i kiedy ich obsługuje.
Coś ten Blogger szwankuje i nie pokazuje Twoich nowych postów. Zawisł smętnie w przeszłości.
OdpowiedzUsuńMiejsce przyjemne- swojskie. Przypomina mi Nizinę Mazowiecką, jeszcze tu i ówdzie znalazłby kocie łby, tylko krowy należą już do przeszłości, znikają z krajobrazu.
Koty ! Ja też bardzo lubię!
bardziej ci różnorodne ono, niż Nizina Mazowiecka- ta rzeka trochę ustawia spontaniczność krajobrazu. Ale swojsko jest.
UsuńCudniasto, a co do pogody nie marudź, we Wrocku 16 stopni i pada od wczorajszego wieczoru ;)
OdpowiedzUsuńnie wyobrażam sobie Wrocka w deszczu;-)
Usuńtaaaa... klimaty skandynawskie na Naszej Polanie, to czy ktoś chce czy nie... pojawią się. Koty będą do głaskania, tulenia, miziania. Nie wiem jak z tymi przyszłymi, nieobecnymi jeszcze, sierściuchami ale Niuniol... Niuniola można tulić nonstop a on wpada w jakiś perwersyjny rodzaj letargu wtedy.
OdpowiedzUsuńMy pod koniec września wpadamy na bulle :-) - melduję się jak tylko noga na polskiej ziemi stanie :-)
pozdrowienia :-)
Niuniol<3
Usuńo jakże się cieszę, o wpadajcie!
jakąś skandynawską dekorację do bulli wam przygotuję, coby mieć ślad w Naszej Polanie;-) tzn. myślę, że coś tu utrafię.
Dużo zwierząt do głaskania w Danii :)
OdpowiedzUsuńU mnie też są. Dwa. Zapraszam :)
nieustająco przyjmuję zaproszenie:-)
Usuńa Lu to się głaskanie przyda po tej burzy, bo od pańci nieczułej się nie doprosiła;-)
No i cóż, że żeś w Szwecji?
OdpowiedzUsuńWłóczysz się pięknie... Drzwi mi się podobają, najbardziej niebieskie, chyba, bo inne też piękne. Mam słabość do wejść wszelakich, a M nie chce mi zamontować drzwi w ogrodzie. Pyta, dokąd mają prowadzić i nie rozumie, że do NIKĄD. Ty rozumiesz? Napisz, że tak.
Jasne, że "traum", to sen, ale też "marzenie", pytałam zięcia germanisty.
Powiedztemu swojemu mężowi że sa tacy co rozumią że drzwi moga prowadzic do nikąd,ja rozumiem .Sama byś sobie z tym nie poradziła ? Kobieta jak sie uprze to dużo potrafi.
Usuńja rozumiem, wy rozumiecie...
Usuńdrzwi by mogły być między częścią ogrodową a zaogrodową, czyż nie? Albo na jakiejś pustej ścianie, ot tak? Już ty na pewno jakieś na starociach wynajdziesz. Ja zrobiłam z takich poniemieckich stół ogrodowy, ale jeszcze, od lat, nieskończony.
Traum jak dream, dramm... sen i marzenie. A u nas, przegadane: marzenie senne. hm?
prawdziwy raj :)
OdpowiedzUsuńa jedzenie wygląda naprawdę przepysznie :)
:-)
Usuńtakie było. Jakoś nie mogłam dociec, co jest typowo duńską potrawą, teraz chyba wiem: ta zupa ziemniaczana z boczkiem! typowo duńskie składniki!
Fajne klimaty w tym domiszczu.
OdpowiedzUsuńKiedys w Niemczech mieszkałam w stajni przerobionej na mieszkanie, było to bardzo ciekawie rozwiązane wnętrze.
Na jednym ze zdjęć to pustółka?
Nad moim domem jakieś dwa tygodnie temu przez kilka dni polowala pustułka ,a teraz przeniosła sie gdzies indziej.
Podoba mi się to że tam ludzie moga sobie ufać,chodzi o ten zaoczny handel. Moja mama wojne spędziła na niemieckiej wsi i nieraz jeszcze wspomina ,że niemcy nie zamykali domów ,rowery pozostawiali na miedzach. W Niemczech to niestety smętne wspomnienia .
tutaj właściciele praktycznie pół domu oddali na letnie mieszkanie- lepiej to wygląda od zewnątrz, ale jest bardzo praktycznie.
UsuńTak, to pustułka.
A ja przez całe lato, całymi dniami mam otwarte drzwi do domu... rowery stoją w ogródku, śpię przy otwartym balkonie, nie zamykam furtki...
W Szwecji jest podobnie, głupi zapiąć rower na rynku, jak wszystkie po prostu stoją.
Pięknie, spokojnie, jakby beztrosko ... I tyle głaskania wszelakiego ;) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń:-)
Usuńpozdrawiam
To my dziękujemy za piękne wpisy. O tych jajkach to pomyślałam, że nie byłoby u nas ani jajek, ani skarbonki. ;)
OdpowiedzUsuńmogłoby tak być, to znaczy nie być;-/
UsuńA tam i dżemy, i cukierki, często drewno naszczapane do kominka, a w loppisach- wszystkie starocie w całej stodole!
Łoj, dużo czytania i oglądania, na raty musiałam... ale cudnie ;-)
OdpowiedzUsuńByło więc dwa w jednym - Grecja w Danii, wolę Danię, a i Szwecją nie pogardziłabym... jak to, jak to się mogło stać, że nie mogliśmy z Wami pojechać?!
W Irlandii też były takie szafki z jajkami i skarbonkami, przyznam, że skarbonka mnie kusiła, bo to bardzo vintagowa puszka była ;)
Chwasty nasze będziesz mogła oglądać niebawem (oby!), a koty na razie te same, mam nadzieję, że nie znudziły Ci się ;)
A robotę na urlop brać fe! nieładnie! i kto tu mnie poucza w kwestii dbania o siebie, hę?
Ściskam i tęsknię ;)
no ja też nie wiem, ale wiem już, że rzeczy planowane na dany rok ziszczają się w następnym;-) ciągle tak mam, więc nie tracę nadziei.
UsuńMogłaś przesypać do jakiejś mniej vintagowej... albo do słoika!
Jak mogłyby mi się znudzić koty!
wiem, że nieładnie, już zrozumiałam mój błąd;-DDD
:*
Mnie urzekła ta kamienna rzeźba i ptaszysko na jej głowie. Sokół? Nie znam się niestety, ale w tym zdjęciu jest dla mnie magia, mogę patrzeć i patrzeć... zawsze tęskniłam za kamienną rzeźbą w ogrodzie, choć malutką. Taką omszałą, starą... to choć popatrzę sobie.
OdpowiedzUsuńsokół pustułka:-)
Usuńma dziób otwarty, bo nim kłapał i piszczał.
W ogóle w ogrodzie powinny być gadżety, jakoś dobrze wyglądają w ogrodzie. Kiedyś tak się zauroczyłam pewnym kamiennym aniołkiem w czyimś ogrodzie, że chciałam przejść przez płot i go ukraść!
i chyba w końcu ktoś to zrobił.
jesce chwilkę, aż się ogarnę;-)
OdpowiedzUsuń