od początku

poniedziałek, 28 listopada 2016

czytelnik pisze, czytelnicy odpowiadają. Cd.

Dawno dawno temu, gdy byłam Małą Megi, lubiłam przerabiać.
Mentalnie, bo na przerabianie faktyczne nie było środków i innych możliwości.
Na przykład tak.
W Moherii była kotłownia, taka na koty (te bezdomne, które u nas znajdowały dom najczęściej właśnie przez wtargnięcie przez uchylone okienko kot-łowni, ulungnięcie się i zasiedlenie miljonem świeżutkich kociaczków- w Schronie chyba nie kastrowano wtedy, a sterylka aborcyjna to było w tych pogańskich czasach brońpanieborze) i na wyngiel.
Czarna jak kopalnia kotłownia, pomieszczenie krwi (od szlachtowanych indyków, inna historia), łez (od biednych kotów, inne historie...) i potu (od wyngla, który trzeba było przez okienko załadować, a później dorzucać do pieca), była mentalną Tajemną Komnatą.
(Czy Tajemna Komnata funkcjonuje w każdym domu? Też tak macie, jak to pytają na forach? W moich snach wciąż pojawia się ten pokój, wiecznie zamknięty lub bez drzwi, obrośnięty domem, pałacem w starym parku, gospodarstwem, wciąż ten sam. Znajdę ją?)
I było wiadomo, że kiedyś w przyszłości wyngiel, czyli koks, zostanie zastąpiony przez Gaz. Kotłowania była więc przedmiotem moich planów i zakusów, jak to ubiorę ją w biel ścian, starą maszynę do szycia, zazdrostki w niebiesko- białą kratkę vichy, pomalowane butelki, odnowiony kredens i odtapicerowane meble. Wszystko DIY i z odzysku, bo umiem w to.
Mniej więcej w 1976 się to w mojej głowie działo, sądząc po znalezionej właśnie Burdzie, będącej moją inspiracją.
Oczywiście plan nie wypalił- za czasów Gazu kotłownia została gabinetem, inaczej kanciapą TP, miejscem, do którego strach wejść. Dla kotów nadal Tajemną Komnatą.

Odkryłam to za pomocą kotłowni i nic już nie było jak przedtem. Pokoje koleżanek, ulice, klatki schodowe, ogródki znajomych rodziców, stylówy ludzi w tramwaju- wszystko stało się materią snutych przed snem fantazji o transformacji.
I, powiem wam, nie bardzo mi przeszło.

Najbardziej lubię takie zadania- przerobić coś na coś innego, najlepiej skromnymi i prostymi środkami, bez wywalania wszystkiego w kosmos. Gołe pole to żadne wyzwanie, zarośnięty Tajemniczy Ogród- jak najbardziej.
Mam nadzieję, że przynajmniej niektórzy z was odnajdują się w czymś takim lub zechcą się pobawić i odkryć w sobie Zmieniacza Rzeczywistości. Potraktujcie poniższe jak zabawę i wyzwanie.

Czytelnik bloga, nazwijmy go M z W (jak Wielkopolska), napisał (to abstrakt, a nie cytat):

"Czy nie zechciałaby Pani podzielić się paroma uwagami?
Koncepcja ogrodu nie zyskała aprobaty i w następnym roku prawie wszystko będzie usunięte.
Ma zostać winobluszcz  i bluszcze na ścianie i murach, szczepiony wiąz górski 'Camperdownii', szczepiony modrzew japoński 'Diana', szczepiona brzoza 'Youngii', zwykły świerk oraz mało widoczne jeszcze dwa lilaki węgierskie i może kalina koralowa, cis 'Hicksii', świerk 'Nidiformis' i kilka żurawek.
Zmiany będą dlatego, że ogólnie wszystko "do siebie nie pasuje". 
Ogródek był zrobiony bez pomocy fachowca, były też liczne zmiany koncepcji w trakcie- parę rzeczy wypadło, dużo więcej doszło, stąd jest zbyt napchany i trochę taki misz masz.
Myślałem, że gęste posadzenie spowoduje, że to się poprzerasta, będzie rosło, choć wolniej, ale np.
dereń biały 'Elegantissima' koło świerka rośnie baardzo słabo. Świerk nie daje mu szans.
Jest koncepcja, aby zrobić tu wrzosy? bluszcz na ziemi, tak aby było zielono, okrywowo i bezobsługowo. Pierwotnie był to taki ogródeczek, teraz ma być bardziej szykownie, pod wiąz, modrzew, który urósł, pod bluszcze i winobluszcz na ścianach, pod duży świerk. Dywan z bylin na dole spotkał się z krytyką, że jest zbyt naturalistyczny- "jak w lesie czy na polu, w ogrodzie ma być wszystko poukładane". Muszą być żurawki. Nie może być trawnika.
Rośliny do usunięcia: laurowiśnia 2 szt., berberys 'Green Carpet' 2 szt., tawuła japońska 'Goldmound' 2 szt., tawuła japońska 'Walbuma' ('Magic Carpet') 1 szt., pęcherznica kalinolistna 1 szt., berberys Thunberga 'Aurea' 1 szt., forsycja 1 szt., byliny (ponieważ przerosły podagrycznikiem, mi on się nawet podoba, oraz jasnotą, też mi się podoba). Jest tego tam dużo: czyściec wełnisty, gipsówka, fiołki, bodziszki, jasnota, mlecze ;), orliki, stokrotki, marzanka, żywokost, jeżówki itp.
Niepotrzebny był tułacz pstry i dzwonek, bo szybko schną, rady nie dała pragnia.
Rośliny do przesadzenia: kłokoczka 1 szt.
Teren jest suchy i mimo otaczających murów przez większość dnia słoneczny, oświetlony głównie od zachodu."
1- wiąz 'Camperdownii', 2- brzoza 'Youngii', 3- modrzew 'Diane', 4- świerk pospolity, 5- berberys 'Green Carpet'.
POMYŁECZKA- WYSOKI MUR JEST NA ZACHODZIE!
6- tawuła japońska, 7- laurowiśnia

8- pęcherznica 'Diabolo' :-) 
9- pęcherznica 'Luteus', 10- tawuła japońska, 11- berberys
12- cis pośredni 'Hicksii'
13- dereń biały 'Elegantissima'

Uzupełniam ważne informacje:
- mam zgodę na publikację zdjęć, zrobionych przez właściciela ogródka (dodałam grafikę, nie jestem pewna, czy wszystko prawidłowo podpisałam),
- M z W nie jest właścicielem ogródka ani nie zrobił go za pieniądze,
- ja tego ogródka nie projektuję ani nie urządzam, więc nie chodzi o pieniądze,
- nie trzeba trzymać się wskazań co do roślin (co ma zostać, co przesadzić, co wysadzić) ani w ogóle "wskazań klienta",
- właściciel nie chce dosadzać nowych drzew i krzewów, tylko wykorzystać istniejące, ale nie ma powodu się do tego stosować, jeżeli wprowadzenie nowych roślin będzie uzasadnione,
- przeczytałam między wierszami, że sprawa jest ważna dla M, który uważa, że wasze komentarze będą pomocne, ciekawe i kształcące.

Zabawa polega na tym, żeby coś zmienić. Można zmienić wiele, można nie zmieniać nic. Można wszystko- trzeba tylko, jak powiedziała Anonimowa Ania, wiedzieć, po co się to robi.
Można powyższe potraktować jako mini kursik, etiudę projektową- oczywiście odniosę się do komentarzy.
W ciągu tygodnia wyedytuję wpis i napiszę, co ja bym zmieniła (co już napisałam M i co, po wymianie kolejnych maili, przyszło mi do głowy). W imieniu M proszę o merytoryczne komentarze :-)
Pomożecie?
Pozdrówka, Megi.
***
Dziękuję ogromnie- myślę, że i w imieniu M- za tyle zaangażowanych komentarzy. Co prawda do Jankosi i Tamaryszka wysłałam żebrolajki, ale pozostałe osoby bawiły się z własnej woli :-)
Zupełnie inaczej niż na fb- prawie 800 odsłon, 0 komciów. Jak przyjemnie jest w naszym blogowym budyniu, prawda?
Podsumuję to tak. Subiektywnie, ale biorąc pod uwagę komentarze M.
Wasze dobre wg mnie pomysły, w kolejności pojawiania się pod postem:
1. Róże pnące odpornych na choroby grzybowe odmian. Pomysł poddała Dorka i to Dorki, Tabasi i Ewy z Pszczelarni najlepiej pytać o odpowiednie odmiany.
2. Żelazny zestaw bylin: bodziszki (Dorka), epimedium, marzanka, jasnota, języcznik- jeżeli rzeczywiście dobrze rośnie? (M), "trawy", przywrotnik, kocimiętka (Tamaryszek).
3. Usunięcie świerka (Taba Aza, Ewa z Pszczelarni). Jednak. Myśląc "na dziś" i na kilka najbliższych lat- może rosnąć. Ale za kilka lat i tak prawdopodobnie trzeba będzie go usunąć, więc pozostawienie go na ten czas to tylko strata czasu. Oczywiście nie wiem, czy bym go na ten czas nie zostawiła. Nie wiem. Bo on ma duże szanse zostać takim karłowatym, przytulonym do ściany drzewkiem.
Rozwijając temat korzeni- świerk korzeni się płytko, w związku z czym wysusza wierzchnią warstwę gleby i trudno utrzymać pod nim jakąkolwiek roślinność okrywową. Grubiejące korzenie wybrzuszają nawierzchnie. Nie ma niebezpieczeństwa, że korzenie "wejdą" w fundamenty (o ile fundamenty są zabezpieczone i niespękane, dotyczy to też innych drzew i innych struktur, np. rur). Niebezpieczeństwo kolizji korzeni drzewa z budynkiem czy instalacjami polega na tym, że w razie wywrotki drzewa wykrot mógłby uszkodzić lub, w przypadku dużego drzewa, poderwać fundamenty. Płytko zakorzeniony świerk wywraca się łatwo (gdyby był narażony na obciążenie wiatrem, czyli wyrósł powyżej ściany budynku, lub stracił stabilność z powodu pogłębiającego się odchylenia od pionu).
Jeżeli mamy wątpliwości, czy dane drzewo nie będzie za duże w danym miejscu lub za blisko czegoś, sprawdźmy, jakie wymiary osiągnie za 10- 20- 30 lat (po nas potop) i pomyślmy, że pod ziemią rozrośnie się bryła korzeniowa wielkości jego korony... jednak równie jak korona plastyczna, poddająca się przeszkodom, i złożona głównie z drobnych, niegroźnych dla technicznej infrastruktury korzonków (które jednak skutecznie wypijają wodę, a w przypadku wodolubnych gatunków, jak wierzby czy jesiony, szukają jej w drenach, studzienkach itp.).
4. Strzyżony bukszpan (Taba Aza, Ewa z Pszczelarni, jankosia, Tamaryszek). O kule zapytałam prowokacyjnie- nie wprowadzamy ziaren chaosu. Szczególnie podoba mi się pomysł Tamaryszka- bukszpanowy kwadrat opisany na kole plus wypełniacz.
5. Zagospodarowanie kolumienek- baza do latarni lu bramki, podpora do pnączy (Barbara offline, Taba Aza)
6. Lekka metalowa glorieta w centrum ogrodu (leloop).
7. Wymiana mebli na "bardziej stylowe" (cokolwiek to znaczy, ale chyba trochę kosztuje). Wiem, że możemy się mylić i na żywo meble oraz polbruk dają radę :-) stół chyba jednak nie...
8. Powojniki jako uzupełnienie pnączowych ścian (leloop).
9. Ograniczenie liczby gatunków (Monika Straczynska, Taba Aza, Ewa z Pszczelarni), za to zróżnicowanie kolorów i faktur (piku- czerwonolistne rośliny).
10. Wprowadzenie kolumnowych drzew (Ewa G., Ewa z Pszczelarni, Tamaryszek). Szczególnie podobał mi się pomysł stworzenia szpaleru "z lewej" lub przesłonięcia "dziury z kramikiem" kolumnową brzozą.
11. Amfiteatralny układ roślin i ich stopniowanie (Ewa G., Tamaryszek).
12. Wprowadzenie wiosennych cebulowych (Monika Straczynska). Skoro już są, jak pisze M, to może je nieco ujednolicić (pkt. 9)- nie rezygnując z wdzięcznej drobnicy wprowadzić legion wysokich czerwonych tulipanów i czosnków chwilę później?
14. Ekspozycja muru (Ewa z Pszczelarni, Tamaryszek).
15. Nadanie ogrodowi określonego charakteru, konsekwentny styl (jankosia), pomysł na "klimat" (Tamaryszk)- np. ogród zimozielony, "śródziemnomorski", "zielony pokój", ogród retro, ogród sentymentalny.
16. Budowa systemu nawodnienia w skromnej wersji (jankosia).
17. Żywopłot oddzielający ogródek od ścieżki (Tamaryszek). Naprawdę świetny pomysł, moim zdaniem żywopłot powinien sięgać lekko powyżej linii wzroku (1,50 m).
Złe pomysły:
1. Wrzosy.
2. Żurawki.
3. Dużo drzew i dużych krzewów. Albo drzewa, albo byliny, jak uczy doświadczenie, a to byliny stanowią o klimacie ogrodu.
4. Kolumienki pomalowane srebrolem czy co to jest. Z powodu tej farby nikt nie zobaczył w nich zabytku i prawie każdy miał zamiar wyrzucić, dopóki M nie napisał o wartości sentymentalnej.
5. Klon pospolity 'Globosum'. Proszę. 5 m wysokości, 7 m rozpiętości korony i wielki banał. Prędzej ten polny, ale jednak- kula nie (niepraktyczna, sztywniacka), lepiej niech wiąz zostanie.
6. Sosna. Zupełnie z innej bajki.
7. Dereń świdwa. Albo byłby za duży i za krzaczasty, albo rósłby biedniej od białego (gorzej od niego znosi suszę).

Mam nadzieję, że jakoś to uporządkowałam i nie pominęłam bardzo ważnych rzeczy. Niektóre się wykluczają- jak byliny i niebyliny, wiąz i glorieta, ale warunek powodzenia działań tkwi w pkt. 15. Nie o rośliny tu chodzi, nie tym razem. Ale jak wymyślimy klimat i stylówę, to już tak :-) bo wtedy staną się tworzywem.
Najważniejsze to znaleźć klucz do ogrodu.

Jak go szukać?
"Jest właściciel, który chce zmian, ale wcale nie chce nic zmieniać i strasznie istotne jest dla niego co podoba się innym- te żurawki nieszczęsne ;) Moim skromnym zdaniem to już na starcie bardzo źle wróży."- napisała jankosia i to jest klucz do niepowodzenia.
Ale twardym trzeba być i nie takie rzeczy partyzanci w lesie... robili.
"Jaki śliczny ogródek!"- zawołała VegAnka rzucając okiem na zdjęcia i to był klucz nr 1.
Można nie robić nic. 
Albo bardzo niewiele, co jest zgodne z życzeniem właściciela, prawdopodobnie pragnieniem M, moją (też poznańską w końcu) naturą i doświadczeniem, które uczy, że prawie nic też zwykle kosztuje za dużo.
Za dużo również w sensie kosztów środowiskowych. Nie będę rozwijać tradycyjnej indoktrynacji, ale wiecie, co myślę- w obecnej sytuacji przyrody powstrzymanie się od konsumpcji jest jedynym słusznym wyborem.
Wszyscy zostawiliby piękny bruczek z kocich łbów, ja także. Nie mogę jednak znieść tego polbruku, mam uraz z lat 90tych. Zastąpiłabym go betonową płytką chodnikową, nawet w najbardziej banalnej, szarej wersji (a może jakąś wypasieńszą grafitową) albo drewnianym podestem. Mam różne pomysły na stół wokół pnia, bardziej w kierunku konstrukcji z palet (starych drzwi, desek z odzysku) niż tradycji. Ważne, żeby był z innego materiału i w ogóle z innej bajki niż meble, żeby stworzyć nieco prowokujące zestawienie.
Wiąz będzie się wypiętrzał nad placykiem, puszczamy go wyżej kolejnymi piętrami i nie przejmujemy się, co będzie za 10 lat.
Brzoza i modrzew zostają, cięte tak, aby uzyskały kolejne dramatyczne piętra. Ponieważ trzy mocne elementy to dokładnie tyle, ile potrzebuję, żegnam się ze świerkiem. W dziurę po świerku wpuszczam hortensję pnącą, która splata się z winobluszczem.
Zdejmuję matę szmatę zza brzozy, zagęszczam tam pnącza. Najbardziej pasowałby mi bluszcz. Kupiłabym duże sadzonki i zaplotłabym na siatce.
Berberysy 'Green Carpet' tnę na koliste poduchy. Kolumienki robię na corten i hm. Jakoś powiązałabym je ze światłem, np. przerzuciła między nimi sznur żarówek.
Oba lilaki przesadzam w "prawy tylny" kąt ogrodu, niech rosną jako jeden krzew- małe drzewko i zasłonią "kramik". Cis przesadzam w "lewy tylny" narożnik. A przed lilakami i cisem laurowiśnie.
Wysadzam z ogródka derenia 'Elegantissima', obie pęcherznice i forsycję. Kalina koralowa może się przydać między brzozą 'Youngii' a laurowiśnią, nie chciałabym bardzo konsekwentnej symetrii. Z tego samego powodu kłokoczka mogłaby rosnąć po prawej stronie, mniej więcej w połowie muru. 
Gdybym nie miała tak recyklingowych założeń, w rogu zamiast lilaków być może posadziłabym bez czarny 'Black Lace' (nic nie zrobi fundamentom) lub kalinę Burkwooda. Tawuły cięłabym nisko, żeby robiły za byliny :-D 
Wydaje mi się, że przy ścieżce w "prawym przednim" zostanie miejsce na równoważącą, solidną kępę krzewów. Oczywiście byłaby to hortensja kosmata podsadzona hortensjami bukietowymi i krzewiastymi. Chyba że to nie mogłaby być taka duża kępa (wiecie, ze zdjęć to nigdy nie wiadomo), wtedy tylko kosmata albo trójka bukietowych.
I, niestety dla właściciela, jako wypełniacz tej treści pasuja TYLKO leśnawe, naturalistyczne byliny. Mój zestaw marzeń to bodziszek wspaniały, korzeniasty, turzyca górska, cienista, zawilec wielkokwiatowy, narcyzowaty, pajęczynowaty, tojeść orszelinowata, świecznica, kokoryczka wielokwiatowa, kozłek lekarski, konwalia majowa, epimedium, kosmatka, przywrotnik ostroklapowy. Może to być za dużo gatunków, bo powinny być sadzone kępami po min. 10 szt. Ups, prawie wszystkie białe :-]
Trzymając się recyklingowej konwencji- wyrzucamy tylko nielubiane "chwasty", lekko porządkujemy układ grupując gatunki i dosadzamy byliny o trawiastych liściach (np. sesleria, obiedka, kosaciec, kosmatka, liliowiec 'Stella d'Oro', kokoryczka).
Niestety- nic "eleganckiego" nie wyda, a najmniej bluszcz, żurawki i inne tego typu płaskie wypełnienia. No czujecie, że nie.

Projektowanie to proces wariantowy i ciągły. Na bieżąco składam drugą koncepcję, w opozycji do pierwszej.
Drugi klucz to ja.
Czyli ogródek, jaki na zastanej bazie urządziłabym dla siebie...
Wyrzucam wszystko z wyjątkiem brzozy, pnączy i bruczku z kocich łbów. Ewentualnie świerk zostaje.
Dokładam pnącza na ściany (róże, hortensje pnące).
W prostokącie pozbawionym nawierzchni sadzę drzewo. Nie centralnie, ale z przesunięciem w kierunku "prawego tylnego" rogu, tak aby przesłonić w widoku z góry kramik. To drzewo to, drogą eliminacji, wiśnia 'Kanzan' (może też być jabłoń lub inne drzewo owocowe). Ważne, żeby miało wysoko zawieszoną, rozłożystą koronę i mocny narys (nie jakaś tam świdośliwa).
Świdośliwa lub czarny- czerwony bez pojawia się w narożniku "z kramikiem".
Wolne miejsce po "lewej" stronie drzewa wykorzystuję na położenie lusterka w postaci zbiornika- basenika. Prostokątnego lub kwadratowego. Może to też być duże poidło dla ptaków. Cały placyk pod drzewem ubieram w niskie kocimiętki.
Pod wysoką ścianą, naprzeciw wejścia do ogródka staje ławka- sofa, szezlong. Drewniana, mocna i jasna. I z poduszkami, taka naprawdę do zalegania.
Meble do posiedzenia (mały stolik, krzesła, metalowe, tradycyjne w formie, w kolorze sofy) ustawiam na części placyka blisko brzozy.
Oddzielam ogródek od ścieżki szpalerem róż lub hortensji bukietowych rosnących do wysokości 1,5 m.
Całą pozostałą powierzchnię wypełniam bylinami. Takimi jak krwiściąg, szałwia, rozchodnikowiec wielki i okazały, aster wąskolistny, krzaczasty i rozkrzewiony, jeżówka, gaura Lindheimera, przetacznikowiec, trzęślica, śmiałek darniowy, wiązówka bulwkowata, bodziszek łąkowy i czerwony, złocień łąkowy, krwawnica pospolita, kozłek lekarski, dzięgiel, trzcinnik krótkowłosy, dziewanna, sesleria, trojeść bulwiasta, baptysja południowa. Oczywiście stopniowanych od niskich do wysokich, amfiteatralnie.
Dosadzam sporo narcyzów, tulipanów, śniedków i czosnków różnych gatunków.
Wiosną słońce sieje się przez sito młodych listków i lampiony tulipanów, latem zapach ziół i róż jest ważniejszy, niż widoki, jesienią trawy i bujne byliny łapią światło i wiatr, a zimą patrzę z okna na ściany pnączy, oszadziałe byliny i Jednorożca pod świdośliwą.
Cała moja robota w ogrodzie ogranicza się do przycinania wiosną (róże, hortensje, byliny), podlewania i robienia zdjęć z pozycji szezlonga oraz wstawiania ich na insta z tagami #mynaturalgarden, #perennialsareawesome & #sunmademyday.
Czego i wam życzę w waszych ogrodach :-)
Pozdrówka, Megi.
PS. są rzeczy, które za cholerę nie dają się zedytować- kolory, font. Uparty blogger.

poniedziałek, 21 listopada 2016

kserotermy jesienne

Poszukiwacze, porzuceni przez Avalończyków nad bezptasim i lustrzanym jeziorem, zastanawiali się przez chwilę- dzień wczesny i piękny, do domu 280 km.
Koniec października? nie wydaje mi się.
Nie wiem. Ale ładne.
A to wiem- paprotka zwyczajna.
Padło na Owczary- Stację Terenową Klubu Przyrodników, Muzeum Łąki i takie tam atrakcje.
Muzeum było zamknięte.
 Ale.
Budynki gospodarcze, zagrody i pasterskie zwierzątka mają swoje przeznaczenie- w Owczarach hoduje się owce (wrzosówki), których zadaniem jest obsługa muraw kserotermicznych. Więc na murawy.

Murawy to nieleśne zbiorowiska roślinne, wykształcone na podłożu suchym i ubogim (murawy kserotemiczne, napiaskowe, naskalne), zasolonym (solniskowe), bogatym w jony metali ciężkich (galmanowe).
Murawy kserotermiczne występują najczęściej na ciepłych zboczach (pagórków, dolin rzecznych, wąwozów), na przepuszczalnej glebie o odczynie zasadowym. Powstały po ustąpieniu lodowca, jako wczesny etap sukcesji. Współcześnie tworzą się na osuwiskach gruntu lub piargach- wtedy są zbiorowiskiem trwałym. Częściej jednak powstawały na terenach odlesionych i użytkowanych przez ludzi (wypalanie, wypas, wykaszanie) i wskutek sukcesji ekologicznej stopniowo zarastają krzewami i drzewami.
W składzie muraw kserotermicznych dominują krzewy i zioła, przystosowane do okresowo niekorzystnych warunków (susza, wysoka temperatura latem).
Więcej tu i tu, a tu wyszukiwarka muraw.
Przepiękne widoki, otwarte, moje ulubione.
Zawciąg nadmorski.
I krwawnik.
Widać, o co chodzi z tymi murawami, prawda? Stroma krawędź doliny Odry, tej płaskiej w oddali, i wąwozy wyrzeźbione przez lodowiec i wodę.
Swoją drogą- jaka piękna jesień. Pociemniałe złoto, zszarzała purpura, zgaszony szmaragd rzepaku. I jaki piękny dzień.
Murawy tego terenu należą głównie do muraw ostnicowych, tworzonych przez trawy kępowe (ostnica Jana, włosowata, powabna- wszystkie bardzo rzadkie i chronione- szczotlicha siwa). Darń jest mało zwarta, roślinność stosunkowo niska. Trawom towarzyszą m. in. wilczomlecz sosnka, goździk kartuzek, chaber nadreński, mikołajek polny, pajęcznica liliowata, macierzanka piaskowa. Pozostałości tych roślin były widoczne, o innych, jak dzwonek syberyjski i boloński, driakiew wonna, ostrołódka kosmata, wężymord stepowy, zaraza wielka, szałwia łąkowa, mogliśmy tylko poczytać.
Warunki bywają tu naprawdę ekstremalne: woda opadowa szybko spływa po stokach i przesiąka w głąb piaszczystej gleby, temperatura w słoneczny dzień dochodzi do 70 stopni C, podłoże często jest niestabilne.
Mało zwarta murawa :-)
Ostnica, ale która? W terenie łatwo było odróżnić Jana (bardzo wąskie, zielone liście) od włosowatej (liście szersze, siwe, sztywne), na zdjęciu niekoniecznie.
To chyba moje pierwsze ostnice nieogrodowe ;-)
Nadreński.
Sosnka.
Mikołajek polny- wiedzieliście, że jest "biegaczem stepowym"?
Zarastanie jest wpisane w los muraw. Zaprzestanie wypasu powoduje ekspansję trzcinnika, jeżyn, głogu, dzikiej róży, tarniny, robinii.
 Bardzo pyszne to zarastanie :-)
Klub Przyrodników, którego działalność szczerze podziwiam, wykupił kilkanaście hektarów gruntów (kolejne kilkanaście jest użytkiem ekologicznym) i stworzył ostoję przyrody, jeden z niewielu w naszym kraju "niepaństwowych rezerwatów". Pisze o prowadzonej w niej ochronie czynnej:
"Obecnie, aby zachować niewątpliwe walory muraw, konieczne jest prowadzenie czynnej ochrony. Dlatego od początku istnienia Stacji wprowadziliśmy tu wypas zwierząt. Hodujemy owce rasy wrzosówka, koniki polskie i kozy. Zwierzęta te nie są przypadkowo wybrane. Owca wrzosówka i konik polski, to stare, rodzime rasy, doskonale przystosowane do naszych warunków klimatycznych, niezbyt wymagające żywieniowo i stosunkowo odporne na choroby. Wrzosówki są dodatkowo zwierzętami małymi, zwinnymi, świetnie radzącymi sobie w terenie pagórkowatym jakim są krawędzie doliny rzecznej. Ochrona muraw w postaci niemal codziennego (od wiosny do jesieni) wypasu zwierząt wspomagana jest dodatkowo przez akcje wycinki zakrzewień i zadrzewień."
Pamiętam, że kilkakrotnie podawałam na tych łamach w wątpliwość sens ochrony czynnej, będącej utrzymywaniem skansenu wbrew realiom i być może pilniejszym potrzebom, często też wbrew naturalnym procesom przyrodniczym (patrz Puszcza Białowieska). I pewnie jeszcze nie raz będę wątpić, co nie zmienia faktu, że podziwiam ;-)
Powyżej muraw łąka i taka sytuacja.
Czyli dzień niezupełnie stracony pod kątem ptaków ;-)
Zbierać kanie z czyjejś łąki trochę nie bałdzo, ale pan, który podjechał samochodem, napakował pół bagażnika, przeparkował, dopakował, pojechał.
Zjawili się pracownicy Stacji (otworzą muzeum!), zebrali po koszu.
To i my. Po torebce.
I jeszcze sporo zostało na zarodnikowanie.
Wspominałam, że to był piękny dzień?
Ruiny zamku w Owczarach.
Przy Stacji Terenowej oprócz Muzeum Łąki powstał ogródek botaniczny prezentujący rośliny różnych typów łąk, ogródek chwastów, szkółka i sad ze starymi odmianami drzew owocowych (wyszukiwane w okolicznych opuszczonych sadach, oznaczane i szczepione). Są noclegi, sklepik stacjonarny i internetowy, biblioteka- Boćka można poczytać w sieci- wypożyczalnia sprzętu terenowego (np. lornetki). Pracownicy prowadzą zajęcia edu i imprezy (Letnie i Wiosenne Spotkania z Łąką, Spotkanie z Sadem).
No to jedziemy. Zdecydowanie na przełomie maja i czerwca, kiedy kłoszą się ostnice i kwitną szałwie i zarazy. Robić zajęcia o roślinkach i krajobrazie, a z pomocą terenowców pewnie i inne.
Można nabyć chwasty, a także rośliny odpowiednie do Kącika Bioróżnorodności w ogrodzie. Także wysyłkowo.
Można nabyć herbatkę o fajnym składzie, ale to nie jest propozycja dla Poszukiwaczy :-D 
Jabłka bezimienne,
imienne
i zasłoikowane.
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że niewiele rzeczy wyciągnęłoby mnie z ciepłej chaty u progu listopada tak skutecznie jak Poszukiwacze i Avalończycy (tak, weekend był piękny, słoneczny i intensywny, ale powrót w ciemnościach na skraju przytomności).
Niewiele rzeczy skłoniłoby mnie do wyjścia z domu po mało spanej nocy i zajęciach na kursie ogrodowym, przed porannymi zajęciami, z wyjątkiem Nocy w Skarpetkach (degustacyjno- dyskusyjna afterka po warsztatach Herbiness).
Kiedyś.
Bo blogerstwo swoją drogą, ale spotkanie roślinnych świrów- to dopiero jest magia internetu.
Pewnie się powtarzam, pewnie już pisałam, że za każdym razem wznosimy okrzyki na własną cześć- jak to dobrze, że mamy swoje miejsce w czasoprzestrzeni, niezależne od tego, po co nam te rośliny, ile mamy lat i jak bardzo nieproduktywnie spędzamy czas!
Do tej pory każdy, kogo zaciągnęłam na Roślinne Spacery, czuł się zachwycony (chociaż zwykle się martwię, że mogą być zbyt niszowe i sekciarskie), więc chyba magia ziół działa też na innych.
Zresztą niech ich fotki (wybaczą, że nie zapytałam o zgodę na publikację?) będą ilustracją.
Noc w Skarpetkach. Na większe grono nie pozwoliła tylko pojemność lokalu.
Lans na ornito nad Bukówką- rzeczywistość przetworzona przez Marka Cieślika.
Tak, bo to zmienia świat. Zadzieram głowę, liczę ptaki na niebie. Skanuję pobocze, liczę gatunki roślin.
To następnym razem już będzie ogródkowo :-)
Pozdrówka, Megi.