od początku

niedziela, 29 maja 2011

Aktualności i powroty

Nie nadążam za tą wiosną. Ciągle coś kwitnie, kwitnie i kwitnie.W grądach PRZEKWITŁ mój ulubiony czosnek niedźwiedzi, Allium ursinum:



Na łąkach przekwitły mniszki:


na polach- rzepak:


W ogrodach też dopiero co były:


kaliny koralowe 'Roseum', piwonie krzewiaste:


lilaki- tu lilak chiński o mocnym, zaskakującym zapachu:


suchodrzew Maacka, Lonicera Maackii, mało znany krzew, bardzo polecam. Piękny układ kwiatów na przegiętych łukowato gałązkach, piękne dojrzewanie i przekwitanie w kolorze przypalonego ryżu, czekoladowy zapach kwiatów, czerwone przezierne owoce:



no i robinie akacjowe. I inne też.


A niektóre rzeczy kwitną do tej pory, na przykład takie drzewko w moim ogrodzie:


CO TO TAKIE? nigdy nigdy nie zgadniecie. Nawet Talibra nie zgadnie. Dorota, nie podpowiadaj:-) Drzewko ma ok. 5 m, horyzontalnie rozłożone gałęzie, kwiaty zwieszają się pod nimi jak dzwonki, pachną jak kwiaciarniane lilie. Z Azji pochodzi.



no i kwitnie tak sobie od dwóch tygodni. Czyli aktualność. 
Z mniej aktualnych, dla porządku: pierwszy słowik- 22 kwietnia, pierwsza jaskółka- 2 maja.

Teraz POWROTY. 

Pamiętacie taki czy owaki? Większość zapytanych osób była za tym drugim, swobodnym układem. A ja i Inwestorka nie. I nie wydaje mi się, żebym jej to zasugerowała. To raczej oczywiste jest, że ogród w tradycyjnym stylu arts&crafts ma tradycyjny, regularny narys. I układ przestrzenny jest taki:


Pamiętacie murawy? I sposób ich zakładania na ciężkich glebach, polegający na sadzeniu bylin siedlisk kserotermicznych na glebie wymieszanej 1:1 z rzecznym piaskiem? Po trzech latach murawa wygląda tak:




Świetnie sprawdzają się, nasiewają i rozmnażają wegetatywnie: macierzanka, kostrzewa, len trwały, rozchodnik biały, trzcinniki, hyzop, sasanki., goździki, jastrzębiec pomarańczowy. Oczywiście dotyczy to tamtego miejsca i tej pory roku. Rumian żółty trzeba było wyplewić, bo był zbyt ekspansywny. Maki syberyjskie nie nasiały się w porę, ale je dosadzimy, bo są piękne i murawowe. Karmnik ościsty radzi sobie tak sobie. Nawet nie pamiętam, czy coś tam jeszcze było...

To kończymy. Pozdrówka, Megi.


Albo nie. Dorzucę jeszcze coś białego.
Na przydrożach, przylesiach, łąkach zakwitły biedrzeńce, Pimpinella anisum, o których tak pięknie pisze Kalina:



i świerząbki, Chaerophyllum hirsutum, których biel jest niejako różowa:


no to spadam, pa.

czwartek, 26 maja 2011

Łąka druga. Edukatorzy vs. Kontrolerzy.

Uwielbiam tropić ślady w krajobrazie. Czytać z rozłogu pól feudalne własności, oczekiwać kościelnej wieży w osi drogi, w zarośniętych pagórkach widzieć cmentarze, grody i skalne wychodnie, wzruszać się krętą asfaltówką, która chwilę temu była śródpolną drogą...



Ale żeby coś takiego?

Zawsze mnie zaskakuje, ile stron mogą mieć sprawy i rzeczy.

Taka Łąka. Dla mnie pogański kościół i siedlisko ulubionych roślin i zwierząt. Dla Ochroniarzy teren do wykaszania- bo jak zarośnie, to nie będzie sobą- albo do zaorania w imię pewnych racji, przedstawionych w poprzednim poście.

I dane mi było poznać jeszcze jedną grupę- Inspektorów, unijnych Kontrolerów. Kontrolujących, czy płatności bezpośrednie otrzymywane przez rolników są właściwie wykorzystywane. Tzn., jeżeli płatności są przyznane "na łąkę", to ta łąka ma być koszona, a na inny tam użytek- to ma być on utrzymywany "w dobrej kulturze rolnej".

(co mi przypomina:


:-)))

I jeszcze, że jest taki film- "Kontrolerzy". No. Nic dodać.

Bo o ile Edukatorzy chcieliby tropić ślady, odczytać z roślinności... wszystko... jaki jest poziom wód, typ gleby, poziom nawożenia, antropopresja... to Kontrolerzy zadają jedno pytanie:

CZY  TA  ŁĄKA  BYŁA  KOSZONA???
o_O. O_o. O_O.




A  JEŻELI  WIADOMO, ŻE  NIE  BYŁA  KOSZONA, TO  JAK  TO  UDOWODNIĆ??

no jak? Na zdjęciach niekoniecznie to widać, chyba żeby robić takie:

ale wtedy nie widać, że to TA łąka...

Edukatorzy woleliby pokazywać ciekawe rośliny...

Nic nie mam przeciw Kontrolerom. Wykaszanie naprawdę ma kluczowe znaczenie dla łąk, które są sztucznie utrzymywanymi, aczkolwiek archaicznymi siedliskami. 
To tylko tak dla pokazania bioróżnorodności, także wśród ludzi, ich potrzeb i zainteresowań. I uświadomienia, przede wszystkim sobie, że zawsze można nauczyć się czegoś nowego- choćby nowego spojrzenia. I że trzeba będzie przerobić przygotowaną pośpiesznie, a lekko nieadekwatną prezentację...;-)))

A w górach, choć niskich, jest jeszcze tak:



i kwitną różne ciekawe, choć pospolite rośliny. Zagadkowe:





Co to, co to, co to i co to? Proszę zgadywać:-)


peace&love, Megi.

środa, 25 maja 2011

Łąka pierwsza. Ochroniarze przyrody.

Ogrody ogrodami, trzeba czasem zająć się czymś poważnym.
Bo nie ujmując nikomu, urządzanie ogrodów to snobizm i zabawa.
Działania na rzecz dobra  świata powinny być poważne.
A w realu wyglądają tak.

Uczestniczymy w tzw. ‘programie apollo’ (brzmi prawie jak misja na Marsa;-)). Jest to próba restytucji prawie- wyginiętego w Europie motyla, zresztą naszego największego- niepylaka apollo.


Nasza rola polega na hodowli roślin żywicielskich dla gąsienic- rozchodnika wielkiego, Sedum maximum.


Powinien rosnąć wszędzie, i jeszcze niedawno tak było. Spotykało się go na wielu suchych zboczach, skałach, przydrożach itp., byle nie było tam zbyt gęstej darni. I ach och, nagle go nie ma. Bo oto zaczęliśmy naprawiać drogi… kopać głębokie odwadniające rowy o stromych skarpach, umocnionych kratkami i siatkami i zadarnionych życicą, i nie tylko rozchodnik opuścił nasze łagodne pobocza.
Można to zrozumieć.
Ale dlaczego ten, który jest, nie smakuje gąsienicom? Dlaczego niekoniecznie wyrastają na motyle? Dlaczego motyle nie chcą się rozmnażać? Rozkmina z udziałem hodowców i osłony naukowej trwa już pewnie z 20 lat.
A niepylak nic, jak nie było, tak nie ma.
Przed II wojną, za czasów Germańskich Przodków, był na Śląsku, na przykład tutaj:





W Kruczej Dolinie koło Lubawki.

Ale wtedy wszystko wyglądało inaczej. Krucza Skała nazywała się Rabenstein. Gąsienice wypasały się na rozchodnikach porastających odkryte, ciepłe skały, motyle sfruwały na wilgotną, kwietną łąkę pożywić się na ostrożeniach i krwiściągach, dobrać się w pary i ulecieć wyżej, i złożyć jaja na rozchodnikach:


A dzisiaj skały porasta kilkudziesięcioletni świerkowy las, niekoszona łąka zarosła brzeziną i dopiero od niedawna jest z zarośli czyszczona:




No i jaka jest rozkmina? Jak myślicie? Owszem-  wyciąć las, a rozchodnika hodować na wilgotnej łące, chociaż tego nie lubi. Dlatego łąkę należy przeorać i uformować grzbieciste pagórki, na których szczycie posadzimy rozchodnik, a duże wilgociolubne zioła potraktujemy jak chwasty go zacieniające.
To wcale nie jest najprostszy sposób myślenia. No i jak się ma do: „nie kontroluj. Koryguj.”?

Ale w taki sposób można uzyskać pieniądze przeznaczone przez różne krajowe i unijne instytucje i instancje na ochronę gatunkową. Instytucje chętnie przeznaczają pieniądze na spektakularne działania, równie sensowne i skuteczne jak rozmrażanie mamutów i klonowanie workowatych wilków. Odgórnie uspokajamy swoje sumienia, głosząc hasła „restytucji”, „przywrócenia” przyrodzie czegoś, czego przywrócić  się nie da, co się nie wrati. Bo nie wrócą nagie skały i dwukośna, storczykowa łąka… zbyt daleko zabrnęliśmy z nawożeniem i chemizacją.

Wolałabym, żebyśmy ratowali to, co jeszcze mamy, na tym się skupili. Spektakularne działania skutecznie odwracają uwagę od prawdziwych zagrożeń dla całości świata. Od globalizacji i konsumpcji. To one prowadzą nas za daleko…

Nie wrócą motyle, nie tylko niepylak, ale i niedawno jeszcze pospolite rusałki pokrzywniki- kiedy ostatnio widzieliście te wesołe motyle, skośnym  niepewnym lotem przelatujące nad wczesnowiosennym ogrodem?  Kiedyś częstsze od pawików. Pokrzyw jest sporo, a ja się ucieszyłam, znalazłszy kłębek gąsienic:


Bo może im się uda w tym roku…
I nie wiemy, dlaczego mniej jest tych i tamtych motyli. Za daleko zabrnęliśmy… nie dotyczy to tylko owadów…

Dlatego za cenne uważam inicjatywy lokalne , niezależnie, na jaki temat, byle PRZECIW konsumpcji i globalizacji.  Może to być slow food i jarmarki ekologiczne- zauważyliście, ile produktów, nawet w sklepie dla ubogich, pochodzi z korporacji kojarzącej się z proszkiem do prania? Niech to będzie minimalizm, jako opozycja do rozbujanego konsumpcjonizmu. Albo eskapizm w kierunku prostego życia. Albo zauroczenie swoim hajmatem i sentymentalne postrzeganie przeszłości. Albo znajomość miejscowej historii. Czy postrzeganie przez pryzmat absolutu… Ale także sadzenie drzew w alejach i budzenie empatii dla cierpiących zwierząt, i dla wolnobytujących kotów.

Nie jestem sama. W nas nadzieja!

niedziela, 15 maja 2011

Mój ogród.

Tak sobie pomyślałam... może by odpowiedzieć na to często zadawane pytanie? "A jaki PANI ma ogród?"

Dobrze.

Mój ogród jest... mały. Działka razem z domem ma 350 m2. Jest... zarośnięty. Zarośnięcie wynika z faktu, że jest mały, a należało zmieścić w nim to i to a sio. Oraz że należało zasłonić to a pstro, a w szczególności sąsiedzkie okna.

No i wyszło tak. W tej chwili już właściwie nie widać granic, zdjęcia zrobione jakieś dwa tygodnie temu:





Od północy ogródek opiera się o ścianę drzew, to go optycznie powiększa i pozwala stworzyć takie zakątki, jak kącik dla słowików:


Uwielbiam lilaki. Mam tam kilka gatunków- bez, węgierski, chiński, amurski, Meyera. Słowiki może by i zamieszkały, gdyby nie duże zakocenie:







Jak widać, w małym ogrodzie da się pomieścić wiele;-]

Jest tu miejsce na malarskie bratki:




i na sztukę szczęścia:


i na owoce:


Światło sączy się przez liście i kładzie przepiękne światłocienie:






Przestrzeń i klimat ogrodu wyznaczają zapachy, od wiosny kolejno "w nucie głowy": kalina wonna, kalina Burkwooda, hiacynty, akebia, mahonie, lilaki, tawuła van Houtte'a, telima- taka niepozorna bylinka ze skalnicowatych, robinie z północnej strony, azalie pontyjskie, jaśminowiec, róże, lipy z ulicy, hmhmhm... lawenda... a potem już chyba tylko  kariopterys i opadłe liście grujecznika.

Widoki z okien też mam zajebiste:


A wszystko to dzięki prostej zasadzie:

NIE KONTROLUJ. KORYGUJ.

którą to szeroko stosuję w swoim życiu. 
W odniesieniu do ogrodu objawia się ona współistnieniem różnych chwastów i niechwastów, spontanicznym pojawianiem się melisy i kopytnika, gdzie ich nie posiano (ani nie posadzono;-), robieniem- za pomocą cięcia- miejsca różnym słabiej sobie radzącym ogrodowym istotom, karmieniem jeży, ratowaniem małych kosów strąconych z gniazdem przez burzę, skłanianiem licznie odwiedzających nas w domu pająków do budowania nowych pajęczynowych domków w miejsce zamiecionych (pająki w domu są mile widziane, bo jedzą komary i mole).


W odniesieniu do  życia... do tzw. wychowania dzieci... spuśćmy zasłonę. Chyba nie wyszło najgorzej;-]

Tradycyjna zagadka: CO TO? Kwitło w tym samym czasie, co te tulipany, azalia i bez. Łatwe, prawda?


A następne pytanie brzmi:

ALE NIE ZROBI MI PANI TAKIEGO OGRODU??

(domyślnie: dzikiego, bujnego, cienistego, zarośniętego, nieopanowanego... wstaw odpowiednie)

FACEPALM.