czyżby już czas na podsumowania? tęsknota za latem, które rozwiewa się w długich i ciemnych (choć jeszcze ciepłych) wieczorach, w ochrowych barwach spalonych słońcem pól, zapachu suchych liści, ciszy po ptakach?
Z oddali pisze się lepiej. I używa mniej zdjęć ;-)
Oraz wiadomo, co było potem.
Pierwsze przyleciały szpaki, zjadły wszystkie owoce bluszczu, plując fioletowymi pestkami.
Po nich kosy ośpiewały swoje terytoria, a że kosów jakby więcej ostatnio, to ich głosy nakładały się w nieharmonijnym chórze, prześpiewując się długo w noc.
Pokrzewki odzywały się od początku kwietnia, zamilkły przedwcześnie w czasie lipcowych upałów.
Srebrne głosiki słowików efemerycznie pojawiły się w maju.
Wizgi jerzyków jakoś mniej irytowały, z powodu suszy i udanych oprysków komarów prawie nie było, to i jerzyków... mniej? chociaż znany ornitolog rzekł, że komary mają niewielki udział w jerzykowej diecie.
Moheria bardzo szybko przeszła od stanu ale pusto, co by tu dosadzić (co roku daję się nabrać) do stanu #gąszcz.
Widoki zaokienne pozwalają zapomnieć, gdzie mieszkam. Gęstwina mnie nieco osacza, wolałabym jednak ten wietrzny pagórek z widokiem na cztery strony świata, ale też nie widzieć sąsiadów to plus tysiąc do intymności.
Skądinąd niektóre sąsiedztwo też nieźle zagąszczone.
Ma to znaczenie- dzięki zarośnięciu i zaniedbaniu ta mała enklawa starych ogrodów, których właściciele odpuścili sobie rześkie gospodarowanie, i hektarowa kępa drzew na starym schronie jest ostoją bioróżnorodności,
hot spotem może nawet, jak to się teraz modnie mówi.
Mamy osiedlowego lisa, kunki, jeże. Siedzę sobie na ganku, a w ciepłym powietrzu wirują ćmy. Gdybym miała słuch VegAnki, słyszałabym nietoperze.
Nie wiem, jak długo tak pozostanie.
Z drugiej strony- to smutne, że lis musi pożywiać się na kompoście, zamiast być lisem.
Kotony, składnik ekosystemu, miewają się dobrze w swojej dżungli.
(wiem, że to składnik, bez którego ekosystem mógłby się obejść. Zniszczyły kilka ptaków, co chwila odbieram im myszki i ryjówki, często żywe, nieuszkodzone lub lekko nadgryzione, i mamy mnóstwo roboty z naprawianiem tych zwierzątek. Temat na cały post :-)
Chyba że i ja jestem częścią ekosystemu, w tym wypadku- nie mogę się obejść, nie teraz.)
|
Mrysław jest naszą zabaweczką. |
|
Cały on, z foszkiem na ryju i miodową słodyczą ócz. |
|
Wciąż Koteł "Uszanowanko". |
|
Trawożerca |
|
i wielki higienista. |
Kropson nadal jest słodką kuleczką, niezborną ciapą- i tak już pozostanie, a może być gorzej, bo wrodzone problemy neurologiczne chwilami się nasilają.
|
Przechodzimy przejściem dla jeży, bo górą nie umiemy. |
|
Szliśmy sobie spokojnie |
|
aż tu nagle |
|
ten okropny Gibon! [sąsiedzki niekastrat, grrr] |
|
I co! |
|
Na szczęście jest kocimiętka. Świeżo posadzona. |
Foss zwany jest przez TP Kotem Właściwym.
|
Bo co, bo ma paski? |
|
Bo lansuje się na pnączach? |
Przecież to Księżniczka na Ziarnku Grochu.
Kocurki są zabawni, kocice stacjonarne, nic dziwnego, że mają mniej zdjęć.
|
Nora w swej norowatości, |
|
polarcza Polar |
|
i Pónia Puncja. |
Inesia nawet się nie załapała, większość czasu spędzała na ciepłym asfalcie, poszarzając futro i grzejąc całego kota. Od wczesnej wiosny do teraz, znaczy zmiana następuje.
Gratulowałam sobie, że w poprzednim sezonie przerzedziliśmy rzetelnie
północny zachód i posadziłam tam sporo okrywowych, cienioznośnych bylin. Wogle sobie gratulowałam niektórych roślin.
Przede wszystkim bratków. Bratków kupionych na Gardenii na początku marca, które kwitły do lipca, a później się wysiały w donicach. Kupię znów na jesień.
Takich cudownych, prostych cebulaczków, jak narcyzy 'Tete-a-Tete',
żółte tulipsy,
narcyzy białe
i czosnki dziwne.
Kocham moje pierwiosnki lekarskie, smuklejące w miarę kwitnienia,
groszki wiosenne, zmieniające kolor kwiatów od lilaróż do niebieskiego fioletu,
gajowce żółte kocham, za to piękne zadarnianie,
i miodownika melisowatego z ich rodziny, co go kupiłam
u Karla Foerstera. Miewa się dobrze.
Oczywiście lofciam także bodziszki, z których najlepiej udaję się żałobny, rosnący na Puszku. Bo cień, a nie dlatego, co pomyśleliście.
Pióropuszniki strusie są dość efemeryczne, letnie powietrze skraca skutecznie okres ich wegetacji. Mogę więc kochać je bez obawy, że zarosną i zacienią.
Już prędzej wszystko pochłoną te straszne (ale piękne!) bambusy niskie.
|
Mrysław bawi się w nich w Wietnam. |
Swego czasu odkryłam genialność epimediów (zadarniają i kwitną nawet w suchym cieniu! ślimaki ich nie żro!) i użyłam je u siebie.
Posadziłam
Epimedium x versicolor 'Sulphureum'
, E. x rubrum, E. pubigerum 'Orangekönigin' i
E. youngianum 'Niveum'.
Wszystko to tworzy razem takie runo
że plewić już doprawdy nie trzeba.
Chociaż miejsce dla
chwastów też się znajdzie, bo i je kocham.
|
(glistnik jaskółcze ziele) |
|
(bodziszek cuchnący) |
Do puli dobrych roślin okrywowych dorzucę poziomkę (nie pamiętam, czy to 'Lipstick', czy 'Pink Panda'). Bardzo mi się sprawdza.
W roślinnej budowli sklepienie jest równie ważne, jak to, co pod stopami.
W Moherii od wczesnej wiosny kolejno kwitnie stały zestaw drzew i krzewów:
|
cyprysik Lawsona, kwiaty męskie. To cóż, że iglasty. |
|
Mahonia. Cudne perełki. |
|
I piękny zapach, i miód dla nektarożerców. |
|
Różanecznik, jeden z tych wczesnych, |
|
i późniejszy, jak białe gwiastki, |
|
prawie jak ta magnolia. |
|
Azalia majtkowa (Schlippenbacha), której żywot zakończyły upały, |
|
i niemajtkowa, która chyba się wybroniła. |
|
Pigwowiec, taki szkarłatny, |
|
kalina Burkwooda, pachnąca i ogromna mimo przycinania, |
|
kalina praska, pachnąca niespecjalnie, |
|
i japońska, niepachnąca, ale za to. |
|
Jabłonie mamy aż dwie- papierówkę imieniem Ewa (pierwszy raz owocowała) i smaczną doniczkową. Ta na zdjęciach jest pożyczona od sąsiada. |
|
Akebia pięciolistkowa, słodko pachnąca. Zwracam uwagę na zapach, bo to dla mnie podstawowa wartość ogrodowych roślin. |
|
Różanecznik 'Cunningham's White', oba dwa przetrwały lato- w przeciwieństwie do kilkunastoletniego katawbijskiego, który z nagła się ugotował i sczezł. |
|
'Lachsgold' daje sobie radę w pełnym słońcu, na suchej rabacie. Jakoś. |
|
W zakątku dla słowików mam nawet sporo lilaków- |
|
pospolite, |
|
węgierski |
|
i drobnolistny. W planach koniecznie amurski :-) |
|
W międzyczasie zakwitła też neilia chińska |
|
i judaszowiec kanadyjski. Jest już na tyle duży (ok. 6 m), że trudno mu zrobić zdjęcie inne niż plątanina gałęzi na zabałaganionym tle. |
|
Kwitnie pięknie i długo, aż do rozwinięcia liści. |
|
Trzmielina kupiona jako oskrzydlona (ale nie) kwitnie niepozornie |
|
za to rozłożysty pokrój jest jej zaletą. No i jesienią pokaże, co potrafi ;-) |
|
Kiedy zakwitają tawuły van Houtte'a |
|
suchodrzew Maacka (też pachnący) |
|
i styrak japoński (pachnący OBŁĘDNIE) |
to mimo, że dopiero kończy się maj-
zaczyna się lato.
Wszystko to działo się przez dwa miesiące
na 350 mkw (wraz z domem) cienistego ogródka w ciasnej miejskiej zabudowie.
(Dlatego, jak ktoś mi mówi, że w jego ogrodzie nie zmieści się to czy owo
mogę go tylko wylachać.)
W Moherii okresowo mieszczą się nawet byliny na przechowaniu, monitorowane przeciwślimakowo.
Oczywiście trzeba to czasem podlewać.
Czasem, bo co zrobisz. Taki mamy klimat, jaki sobie zrobiliśmy, i wodę też trzeba oszczędzać.
Na nasz piękny warzywnik chyba jednak znów nie starczyło nam pary ;-)
|
Zjeść tyle spring onion. Aktualnie zastąpiły ją pomidory. Takie raczej liściowe, niż owocujące, z racji niebywale żyznego kompostowego podłoża. |
W lecie mniej kwitnie ;-)
za to koty permanentnie ogrodowe.
Do kiedyś, Moherio.
Pozdrówka, Megi.