Się do niego idzie od lądu
albo od wody.
Pilnuje go Śpiący Pies
i Czary, i Kości Drzew.
Jest bardzo niezwykły.
Widać, jak mu ciężko.
Sztormowy wiatr, marznący deszcz, wiosenny śnieg przyginał młode drzewa- a one rosły, starając się odzyskać pion i śmigając ku światłu
(czyli wykazując ujemny geotropizm pędu i korelację wzrostową, li i jedynie)
no i tak się porobiło.
A obok nas
jest inny las.
Taki zwykły, codzienny, spacerowy.
Luuudzie, nigdy jeszcze nie widziałam tak zadeszczonej Szwecji.
(wczoraj 13 stopni, powodzie w dolnych biegach rzek... a jeszcze niedawno było stopni 30 i pożary lasów)
Ale po deszczu jest przepięknie.
Przy drodze rosną takie te, jakoś nikt ich nie zbiera. Po minięciu siódmego się skusiłam.
Siedem przesmażonych na maśle, z czosnkiem i łyżeczką dżemu z borówek, wystarczyło jak raz na przegryzkę.
Następnym razem było już fafnaście, włączając prawdziwki.
I taki ten. Jajo sromotnikowe.
W lesie spacerowym ściele się bujnie zimoziół północny, Linnaea borealis.
Okwita przedwcześnie, jak wszystko w tym roku, a fotki ma tylko w zachodzącym słońcu:-)
Oraz.
Z okrajka widać domek.
Odpowiednio mały
odpowiednio na skraju niczego
odpowiednio pod lasem
odpowiednio blisko miasta
odpowiednio z widokiem
żeby można było powiedzieć, że to idealna lokalizacja;-)
A w ogóle to mogłabym mieszkać w tej wsi. Tak tak.
Pozdrówka, Megi.