Tak to jest, że im więcej ogrodów w realu, tym mniej ich tutaj (owszem, kiedyś będą).
Booo, jakby to powiedzieć... mam coraz mniejszy kontakt ze swoim życiem.
Powiększa się rozziew między tym, co realne, a tym, co tutaj i co deklarowne.
Blogowe zajawki pokazują świat idealny i zwyczajny, ze skrawków wspomnień i drobnych radości. Lajf natomiast is brutal.
Pracujemy z... dużą liczbą osób, pracowników i klientów, mamy... dużo pojazdów i maszyn, jedocześnie inwentaryzujemy, projektujemy, realizujemy, pielęgnujemy... dużo terenów zielonych. Dzień, w którym wszystko działa, jak powinno, nic się nie zepsuje, wszyscy są w pracy, nie pada deszcz, to cudboski, który nie zdarza się nigdy.
Wydawać by się mogło, że niepotrzebnie się szarpiemy, pracy wystarczy nam do zimy i pewne tematy można posłać na drzewo, ale jako właściciele firmy jesteśmy na najbardziej śmieciowej umowie na świecie. Możemy sobie powtarzać, że jesteśmy miszczami logistyki, ale i tak dosięga nas foch z każdej strony i mniej więcej połowa rzeczy zależy od nas. Możemy mieć full roboty, ale i tak nty miesiąc jedziemy na stracie (ufam, że to tylko przez brak czasu na dokonanie rozliczeń;-p).
W każdym razie zbliżamy się do granicy możliwości organizacyjnych (jednocześnie szukając nowych możliwości, trenując asertywność i sztukę odpuszczania).
Większość z was powie teraz, że ma jak ja, ale niewielu będzie miało rację.
Tymi oto eufemizmami staram się przybliżyć czytelnikowi mój wyszukany lafstajl. Czas dla siebie wyszarpuję pod presją kolejnego niepohamowanego opierdolu od le client (mieć tę wiedzę i się nie ugiąć- dowód hartu ducha lub ekstremalnego wyjebania).
Czas dla siebie, dla nas ma być tym właśnie. Czasem. Dla nas.
Bez żadnych niezrobionych kosztorysów w tle, chodźmy już, chodźmy szybciej i innych wspólnych ćwiczeń.
Ma być czasem na robienie zdjęć, Godziną Na Ziemi, choćby piętnastominutową, przeżywaną jeszcze raz podczas obróbki zdjęć, i jeszcze raz tutaj.
TP jest Towarzyszem Podróży, bo potrafi się w tym zapomnieć. Mogę z nim iść razem i z nim być zajętą.
Spontanicznie wymyślane, zmieniane w trakcie i niezadaniowe wycieczki, bliskie, krótkie, i powolne podróże nazywamy jęsaniem się, aczkolwiek jakaś nazwa ze slow w temacie byłaby bardziej fancy (slow travel może?)
Majowym popołudniem, w ciszy, takiej ze śpiewem kosów, drozdów i zięb, groblą przez las, w ukośnym słońcu, nad wodą. Tędy, tędy (mnóstwo TAKICH SAMYCH zdjęć).
(rzeżucha gorzka) |
(część dawnych stawów zajmują olsy, część łęgi olszowo- jesionowe. A część- świeży wyręb.) |
(kokoryczka wielokwiatowa?) |
(umajone pobocze) |
(starozłota osika) |
(gorzka rzeka rzeżuchy) |
Kiedy otworzyły się przed nami wody stawu Czarny Las
(następnym razem...) |
skręciliśmy na groblę nad świeżo odmuloną Zofią.
siedząc na wierzbie i pod wierzbą
patrzyliśmy w słońce słuchając trzciniaków, kumaków i żab zielonych.
Tylko.
Wyłącznie.
I było to najlepsze popołudnie w tym miesiącu.Lepszy był tylko zachód słońca.
Fotki tym razem TP i moje. Łatwo poznać- ja, jak w życiu, ogarniam całość i perspektywę, TP widzi szczegóły. W robocie przekłada się to na mnożenie wątpliwości i trudności. Nazywa to realnym myśleniem.
Można powiedzieć, że to znaczy pięknie się różnić i dopełniać. Jakby ktoś chciał szukać pozytywów.
Ja chwilowo nie znajduję, wydaje mi się, że ominie mnie czerwcowe słońce północy, taki mały dramat.
Pozdrówka, Megi.
PS. Żeby nie było, że narzekałam- kocham swoją pracę, życie i powolne podróże.
I, skoro już tak dzisiaj jadę grubo ze względną szczerością, kocham TP.
Będąc nastolatką miałam problem- czy znajdę takiego księcia z bajki, co będzie chciał się jęsać po świeżo przeze mnie odkrytych ekosystemach bagiennych.
Dwadzieścia osiem lat temu się pojawił, pierwsze wakacje spędziliśmy nad dziką wtedy Biebrzą, przez całe dnie wędrując przez mokradła w dusznym upale, opierając się kijami o kępy turzyc, śpiąc na grądach, z wodą i domowym chlebem w plecakach.
Chciałabym tam wrócić, tak wrócić.
(nie, nie dlatego)
Wszystko co piszesz obejmuje i przyciskami do serca! Tylko z drugą osobą! Moja połówka wozi mnie a ja robie zdjęcia. Może w te same miejsca może podobne zdjęcia. .. ale majowa zieleń jest cudowna. A praca potrzebuje wolnego, pieniądze cóż, debaty. .. a natura jest fantastyczna jak na Twoich zdjęciach. Tylko ogórków przy literach nie potrafię dodawać pisząc z tabletu....
OdpowiedzUsuńbardzo doceniam to, że z drugą osobą, ale warto mieć plan B w razie W;-)
UsuńOgórki:-)))
Nie napiszę, że też tak mam, bo zupełnie nie mam. Ale wiesz jak jest, mieszkając koło teatru, coraz rzadziej tam chadzasz. Te godziny, wyrwane przez Ciebie, Was, z pracy, mają inny wymiar i ciężar gatunkowy. To znaczy, tak sobie wyobrażam.
OdpowiedzUsuńMam paru znajomych, którzy się tak rozbierają od dołu i ubierają od góry. Mówią, że tak się najlepiej czerpie energię z ziemi i nie wypuszcza jej w przestrzeń.
Te pieniądze od klientów wreszcie spłyną, najpierw zasypią dziury, a później usypią śliczne pagórki!. Dobrze, że jest ruch.
wiem jak jest, i wiem, że mając zupełnie inaczej masz trudno. I też wyrywasz chwile.
UsuńA ja różnie z tym rozbieraniem, ale lubię mieć coś na szyi, tam są duże przepływy :-)
Pewnie, że dobrze, część spłynie ;-)
A bo czasem trzeba by wszystko zostawić, schować się i zająć się tylko sobą.. Nabrać dystansu.. Ja pracuję na etacie i ostatnio całkiem jest źle.. Nie ma dobrej opcji.. Życzę Ci, żebyś mogła pooglądać czerwcowe północne słońce:) A jak nie uda się w czerwcu, to na końcu Norwegii można zobaczyć je jeszcze w lipcu:) Naprawdę przez 24h nie zachodzi, sprawdzone empirycznie:) I dziękuję za kolejne cudne zdjęcia - lubię do Ciebie wracać i oglądać jak widzisz świat.. Dobrego tygodnia Megi!
OdpowiedzUsuńpooglądam, wiesz? hura.
UsuńMyślałam o tych opcjach i chyba byłoby mi trudno na etacie, teraz już. Do Norwegii, na północ tak, kiedyś. A ja ci w końcu napiszę u ciebie, jak lubię twoje zdjęcia...
Czytam i czuje, ze dla mnie takie zycie to tylko na koncowce calorocznej, czyli teraz, a tak w ogole to spokojnie. To sezon zimowy powstrzymuje a nie okolicznosci zawodowe. I tak wole by bylo. Juz sie prawie przyzwyczailam do polrocznej zimy. Dzisiaj wreszcie zakupilam majeranek i bede mogla posadzic, wczesniej nie bylo nawet w sklepach bo za wrazliwy. Dwa dni temu mielismy przymrozki, musialam pomidory zapatulic. Ja mam sobote badz niedziele, caly dzien wedrowania z B, chocby sie ziemia walila. Musze odpoczac brodzac w zieleni bo czuje, ze sie wypale. B chcial w tym tygodniu zaprosic gosci kosztem wyjscia wczorajszego. Totalny protest z mojej strony. Nie te czasy, ze dziesiec srok sie lapie za ogony. Wiem zreszta kto bedzie na tej imprezie zaiwaniac. Tak, wskutek mojego postepowania mniej widizimy sie z przyjaciolmi, trudno sie mowi. Moga tez przeciez z nami gdzies wedrowac. Juz niedlugo meta! W swoim interesie to zawsze tak jest i tych narzedzi ciagle sie dokupuje i ciagle sie cos psuje. Ale, ale,... przynajmniej pracujesz dla siebie a nie dla innych. Gdzie zreszta indziej moglabys pracowac?
OdpowiedzUsuńoj, sezon zimowy powstrzymuje... tak bardzo zwalnie tempo życia i myślenie. Może trzeba spróbować wyjazdów do ciepłych krajów?? ale- chyba nie lubię, poza tym nadrabiam porządki, projekty itd.
UsuńTrudno się przyzwyczaić do półrocznej zimy i zmieścić całą resztę.
Gdzie mogłabym pracować? zawsze myślałam, że mogę wszystko :-) z wyjątkiem śpiewu i tańca.
Wszystkiego najlepszego z okazji wspaniałych 28 lat szczęścia. Pozdrów TP - to wspaniały face ( koniecznie powiedz mu to).
OdpowiedzUsuńWałęsanie w takim towarzystwie i okolicznościach należy do najwspanialszych chwil....
Pozdrówka Megi. Ostatnio też wałęsałam się po cudownych okolicach. Ach !!!
Miało być facet.
UsuńMaj mamy, minie i znowu będzie zima...
dzięki :-)
Usuńhm, nie zdażyłam go pozdrowić, sam przeczytał i miał uwagi, że nie przekazuję ;-)
Zapewne wałęsałaś się w cudnych, zawsze zazdroszczę. Ale będę blisko nich. Przełom lipca i sierpnia, ugadane.
Cudny jest maj.A i nasze (i nie tylko nasze) okoliczności przyrody do wałęsania się nadają świetnie. Najlepsze życzenia z okazji 28 rocznicy spotkania właściwego TP. Pozdrawiam nadbarycko.
OdpowiedzUsuńP.S. Za 2 godziny wyruszam na Bornholm.
jak było?
Usuńmniemam, że cudnie. Bo jak miało być w maju na Bornholmie. Też kiedyś pojadę.
Nasze okolice, dopisuję się. Dziękujemy za życzenia.
Jak ja lubię konwalie.....
OdpowiedzUsuńZostaję tutaj i zapraszam do wzajemnej obserwacji :)
http://mojmalyogrodeczek.blogspot.com
słodki blog ;-)
UsuńO jaki piękny post o miłości !!! no no. bardzo elegancko. Znaczy ten na dole.
OdpowiedzUsuńBo po tym u góry to coś widzę, że Wasza firma osiągnęła hucznie kolejny etap rozwoju i czas otworzyć sie na NOWE, podzielić kasą i wydelegować odpowiedzialność ;))))
...jakby coś trzeba pomóc,
.. piszcie, bywało sie derektorem, nie takie rzeczy sie teges ogarniało.
Pozdrowienia,
Wasz dyrektor Oddziału Południe
P.S. Kurde - właśnie miałem kupić traktor, a tak sobie Waszym pojeżdże !! Jichu !!!! :)))))))
ojtam, to tylko kreatywny marketing.
UsuńPodzielić kasą- tak, hojnie z pracownikami, nakłady są duże.
O delegowaniu odpowiedzialności również empirycznie nauczyłam się... dużo, nagle nie wyobrażam sobie, kiedy i jak mogłam różne rzeczy robić sama, i po co.
Ok, derektorze, ale ciągnik może ci się przydać własny. Wybieramy się w czerwcu, ahoj.
Niech będzie, że ciągnik mój.
UsuńZajeżdżajcie, omówimy szczegóły kontraktu :)
Wszystkim i tak się nie dogodzi, więc trzeba dogadzać sobie. Chociażby takimi wypadami gdy się da. A Wam tylko pozazdrościć, żeście tak pięknie się dobrali :)
OdpowiedzUsuńz tego założenia wychodze:-) małe i większe wypady dają mi poczucie sensu. Przez całe lata TP narzekał, że nie widuje dzikich roślin. Inaczej ustawiłam priorytety i dało się.
Usuń