Nie jest to moim wyborem.
Popchnęłam w ostatnim miesiącu do przodu... bardzo wiele rzeczy.
Mam wrażenie, że jeszcze więcej mnie omija. Albo albo. Albo się tyra, albo celebryci w sieci.
I tyle, nic ciekawego.
Za to storczyki są interesujące, bardzobardzo.
Powiedzmy- taki dwulistnik muszy, Ophrys insectifera.
Nigdy nie widziałam go w Polsce, może mało widziałam, ale nie trafiło się.
Zwarty zasięg występowania obejmuje Europę Zachodnią i częściowo Środkową, u nas jest rzadki i występuje na rozproszonych stanowiskach na Wyżynie Małopolskiej, w Tatrach i Pieninach.
W regionie Szwecji, w którym byliśmy na początku czerwca- Västergötland- dość często natrafialiśmy na jego opisane stanowiska, ale taka to specyfika miejsca.
U nas rośnie na na glebach zasobnych w węglan wapnia, świeżych, umiarkowanie żyznych, dobrze nasłonecznionych. Preferuje słoneczne łąki kserotermiczne, górskie murawy, obrzeża zarośli, reliktowe laski sosnowe, rzadziej torfowiska i niskie łąki śródleśne. W V spotykaliśmy go na podmokłych łąkach na wapiennych płaskowyżach.
W Polsce jest zagrożony wyginięciem ze względu na niedużą liczbę stanowisk, na których występuje (bo mało jest tak specyficznych siedlisk) i zacienianie przez rozrastające się krzewy i drzewa, które powodują także wzrost żyzności gleby i dalszą sukcesję- dlatego zachowanie go na tych stanowiskach wymaga zabiegów ochrony czynnej (wycinania chaszczy). Naturalne siedliska są często niszczone przez osuszanie. Oczywiście jest objęty ścisłą ochroną gatunkową.
(dobre miejsce dla dwulistnika) |
Dwulistnik ma pewną charakterystyczną cechę- to jeden z niewielu europejskich storczykowatych, który wabi owady (samce niektórych błonkówek) budową kwiatu imitującą samicę (tropikalne storczyki często stosują tę strategię). Podczas próby kopulacji z kwiatem owady zapylają go.
Kwiaty mają symetrię grzbiecistą, 6 działek okwiatu w dwóch okółkach. Dwie działki wewnętrzne są purpurowoczerwone, nitkowate, imitują czułki insekta. Warżka, czyli działka skierowana w dół, naśladuje jego ciało. Jest ciemnopurpurowa i po owadziemu miękko owłosiona, z siną nieowłosioną plamą na środku:
Mucha, co nie?
Dwulistnik jest okrutny dla owadów. Dlaczego?
Oszukuje je, skłaniając do próby kopulacji, podczas której podstępnie przykleja pyłkowiny do tułowia owada, nie dając nic w zamian- ani nektaru, ani jadalnego pyłku. Zawiedziony owad po krótkiej szamotaninie z kwiatem odlatuje, ale jego uwagę przyciąga inny egzemplarz (przyciąga zapachem...), z którym próbuje... i zostawia obcy pyłek.
Okrutne oszustwo i seksualne wykorzystanie.
Można by poprzestać na tym poziomie zantropomorfizowanego opisu, ale prawdziwy kosmos kryje się w uświadomieniu sobie mechanizmów ewolucji, które doprowadziły do takiej specjalizacji. Użyteczne piękno, wyścig zbrojeń, wzajemna zależność, subtelność trików, opłacalność strategii- wszystko jest w tym, i wszystko to osiągnięte metodą prób i błędów, nawarstwiania drobnych mutacji, ich testowania przez dobór naturalny. Dlaczego storczyki wolały inwestować w skomplikowany kształt, zamiast opłacić się nektarem? Dlaczego, i czy zawsze, owady dają się nabrać? Czy zmęczone kolejnym zawodem w romansie z kwiatem nie odnoszą mniejszego sukcesu w propagacji genów? Jeżeli tak, to dlaczego wciąż to robią, nie są eliminowane przez dobór? A może z kwiatami kopulują wyjątkowo silne i jurne osobniki?
Tyle pytań. Prawda, że szkoda byłoby, gdybyśmy wyginęli dwulistniki?
Kolejny "okrutny storczyk" spotkany w czerwcowej Szwecji to obuwik pospolity, Cypripedium calceolus.
Pospolity z nazwy- jego zasięg obejmuje obszar od zachodniej i środkowej Europy przez Syberię do Korei, a główne centrum znajduje się w Europie. W Polsce występuje rzadko, na około 250 stanowiskach (Pojezierza: Lubuskie do Suwalskiego, środkowe Sudety- Góry i Pogórze Kaczawskie, Pasmo Krowiarki, tutaj lokalizacja stanowisk dolnośląskich- jakby ktoś coś, jakaś wycieczka;-)) Wyżyna Śląska, Małopolska, Lubelska, Roztocze, Pogórze Śląskie, Kotlina Żywiecka, Tatry i Pieniny). To być może tłumaczy, dlaczego widziałam go w kwiecie tylko raz, prawie 30 lat temu.
Siedliska, na jakich można spotkać obuwika, to zarośla i lasy, szczególnie buczyny i grądy. Rośnie głównie na glebach wapiennych i próchnicznych. Znosi duże zacienienie, ale często występuje na granicy lasu i terenu otwartego.
Obuwik po szwedzku. Pantofelek Wenus, u nas raczej Matki Boskiej. |
Droga do obuwików. Las jest prywatny, jak większość lasów w Szwecji, co lasom i krajobrazowi szkodzi- lektura, ale przyrodę można chronić, jeżeli się chce. Należy zgłosić w gminie swoje obuwiki i dostaje się taką ładną kładkę, jak rozumiem. |
Obuwicze okolice są mieszanką boru, turzycowiska... |
... ale przede wszystkim to prześwietlony grąd, okrajek lasu... |
... z nalotem jaworów |
... jodły |
... i tłumem obuwików! |
- jego piękność i egzotyka, przyczyniająca się do zrywania kwiatów i pozyskiwania roślin ze stanowisk naturalnych do hodowli. Jeżeli dodamy do tego, że rozmnażanie z nasion do czasu pojawienia się pierwszych liści trwa cztery lata, roślina kwitnie po raz pierwszy po sześciu- ośmiu latach, nie każda roślina kwitnie co roku, niezbędna jest mikoryza... no to właśnie. Sadzonki są drogie (bo powyższe), rośliny dość trudno utrzymać (dobrych rad udziela Zoja Litwin), sprawdzajcie, czy sprzedawca ma zaświadczenie, że jego sadzonki pochodzą z legalnego źródła.
- niszczenie siedlisk. W Sudetach jest wymierający, praktycznie nie do uratowania, bo większość stanowisk fizycznie pochłonęły kamieniołomy.
- zanieczyszczenie powietrza powodujące zakwaszanie gleby.
- intensyfikacja procesów sukcesji (zwiększanie ocienienia) oraz pojawianie się konkurencyjnych ekspansywnych gatunków. Nadmierne zwarcie murawy uniemożliwia rozsiewanie.
Obuwik wymaga zabiegów ochrony czynnej polegających na prześwietlaniu stanowisk, selektywnym usuwaniu konkurencyjnych gatunków, rozluźnianiu darni. Z głową, bo zdarza się, że po usunięciu zarośli krzewów rośliny zielne tłamszą populację obuwika.
Trudno się dziwić, że odgrywa się na owadach ;-)
Ma niezwykłe kwiaty.Warżka ma kształt cytrynowożółtej bańki, a jej podwinięte boki tworzą "pantofelek". Wewnątrz posiada on półprzeźroczyste fragmenty zwane okienkami, pozwalające wpadać do środka światłu, oraz rzędy jasnych włosków i rozmieszczone wzdłuż nerwów szeregi czerwonych kropek. Okwiat zewnętrzny i pozostałe działki wewnętrznego to lancetowate bordowozielone, spiralnie skręcone listki.
Cudowne same w sobie, ale to kwiaty-pułapki. Intensywnym zapachem (wanilia z cytryną) oraz kolorem warżki wabią owady. Nasadowa część pantofelka jest śliska, pokryta woskowym nalotem. Owady (samce kilku gatunków samotnych pszczół) siadają na niej i ześlizgują się do wnętrza. Szukając wyjścia, obsuwając się po ściankach kierują się do światła w okienkach, naprowadzane przez włoski i czerwone kropki we wnętrzu kwiatu (włoski zresztą nie są nawoskowane i pomagają wyjść). Mijają przy tym znamię słupka. Przed wyjściem muszą przecisnąć się pod jednym z pręcików, zabierając ze sobą lepką pyłkowinę przyklejoną do tułowia.
Sfrustrowany owad (z trudem uratował życie, ale zmęczył się przy tym i wciąż jest głodny, ten zapach tylko obiecywał posiłek!) leci do następnego kwiatu obuwika i przechodzi tę samą drogę. Tym razem zostawia pyłek na znamieniu słupka. Taki układ kolejności pręcików i znamienia zapobiega samozapyleniu kwiatów.I znów- oszustwo, niespełniona obietnica, uwięzienie i wykorzystanie, brak zapłaty za usługę zapylenia.
Znowu pozorna przemyślność ewolucji, tak naprawdę jedna z możliwych dróg, prowadząca do jednego z wielu możliwych, jednego z wielu cudownych rezultatów.
No i dlaczego te owady dają się wkręcać? A gdyby nie? to co obuwik na to?
Takie myśli zajmowały nas w tamtych okolicznościach przyrody.
Poza nimi był zachwyt nad czystym obuwiczym pięknem.
I jeszcze coś.
Tymczasem obuwiki, jak pisałam już o przebiśniegach, po prostu są. Nie zawodzą, nie zdradzają (nie dotyczy tych oszukanych błonkówek), trwają niezmiennie na stanowiskach, mogę sobie wyobrazić, że były tam dwieście lat temu, może nie na brzegu lasu, może to był jego środek albo skraj polany, będą za lat pięćdziesiąt (nie jestem pewna, czy wytrzymają dłużej, ale pięćdziesiąt to jakiś szmat czasu).
Nie fochują się (a foch to agresja, wiedzieliście o tym? od kiedy to sobie uświadomiłam, wiem, dlaczego foch, naruszenie granic, mnie dotyka), nie walczą, są, są, będą jeszcze przez jakiś czas...
to kojące w naszym porąbanym świecie, w moim świecie, w którym wciąż jestem na jakiejś pieprzonej wojnie i w wyścigu zbrojeń, i aktualnie mocno przegrywam na kasę (ale zobaczycie).
Witamy w sektorze usług.
Normalnie płakać mi się chce na myśl, jak pięknie jest wśród obuwików.
(paczajcie na licznik zdjęć ;-)) |
Dla porządku i z powodu posiadania materiałów wspomnę o jeszcze jednej rzadkiej roślinie. Nie jest ci ona storczykowata, ale ktoś mógłby ją nazwać okrutną... bo też jest niedobra dla owadów.
Ale tym razem chodzi o drapieżnika, a trudno powiedzieć o drapieżniku, że jest okrutny (na przykład zwierzę Mrysław? okrutne?)
Tłustosz pospolity, Pinguicula vulgaris. W Szwecji spotkałam go po raz pierwszy :-) chociaż w PL występuje, dość rzadko, w górach i na całym niżu z wyjątkiem północno-wschodniej części kraju (może dlatego nigdy nie?)
Jest owadożerny.
Liście tłustosza posiadają dwa rodzaje gruczołów: osadzone na trzoneczkach i wydzielające lepki śluz, oraz osadzone na liściu i wydzielające enzymy trawienne. Do śluzu przylepiają się siadające na liściach nieduże owady (wielkości mszycy, maksymalnie komara). Ofiara, próbując się uwolnić, podrażnia kolejne gruczoły trzoneczkowe, przez co jeszcze bardziej oblepia się śluzem. Wskutek wydzielania śluzu gruczoły więdną, a owad tym samym zaczyna stykać się z powierzchnią liścia. Zawarte w ciele ofiary substancje białkowe podrażniają gruczoły siedzące, znajdujące się przy samej powierzchni liścia. Zaczynają one wydzielać sok trawienny zawierający enzymy, który rozpuszcza ciało owada, a następnie wchłaniają powstałą w ten sposób ciecz. Po kilku dniach z owada zostaje tylko chitynowy pancerzyk, a liść powoli się rozprostowuje.
Oczywiście tłustosz jest autotroficzny jak każda roślina zielona, a owadożerność umożliwia mu jedynie uzupełnianie z białek zwierzęcych azotu. Rośnie na ubogich w azot glebach- torfowiskach, wilgotnych łąkach, źródliskach.
Tłustosze są objęte ścisłą ochroną gatunkową, a główne zagrożenia to:
- osuszanie i zarastanie siedlisk,
- zbieranie przez kolekcjonerów.
Są piękne. Okrutnie?
(kwitnące tłustosze na wilgotnej łące) |
(kwiaty rosną na takich długich łodyżkach, żeby... liście nie złapały zapylaczy ;-)) |
(trudno sfotografować jednocześnie kwiat i rozetkę liści... |
... które w dotyku są jak posmarowane masłem) |
Tekst w dużej mierze kompilowany z powszechnie dostępnych źródeł z pierwszych stron wyszukiwarki, ale przemielony przez własny osąd, to i nie linkuję.
Zdjęcia nasze :-)
Pozdrówka, Megi.
.
A może mu po prostu dobrze. Temu owadu, na storczyku...
OdpowiedzUsuńa może :-) ale jego jednostkowe doświadczenie nie przełoży się na sukces ewolucyjny, więc nie powinno się utrwalać...
UsuńMoże ewolucja to nie wszystko.... Również wśród zwierząt innych niż homo sapiens. A może jakieś mechanizmy są dla nas nieprzejrzyste. Taka mam w sumie nadzieję :)
Usuńmoże nie... może u nas też nie... chociaż jest tak cudowna, że mnie wystarcza. Nie miałabym jednak nic naprzeciw nieprzejrzystym mechanizmom. W końcu wierzę w osobowość roślin i mam ducha w domu oraz drugiego w ogrodzie.
UsuńTaaak... A może na storczyk lecą te trochę bardziej gamoniowate..., podczas gdy te z supergenomem się nie mylą? Albo może te najbardziej agresywne, jak się rozładują na storczyku, to już nie odgryzą głowy zrównoważonemu koledze?
Usuń:)))
:-)))
Usuńtak, to musi być jakoś dopracowane, dlatego działa.
Jakie piękne kFiatusie! A obuwik przypomina bardzo trudnego do kupienia zielonego storczyka Paphiodelium, nie wiem jak w komentarzu wkleić fotkę, więc daję link do pierwszego, który pojawił mi się w google obrazkach: https://www.orchidweb.com/products/paph-lawrenceanum-hyeanum~104.html a są jeszcze bardziej zielone też:)
OdpowiedzUsuńno tak, przydałby się disqus, trzeba by przerobić bloga :-)
UsuńChyba ten zielony by u nas nie zimował.
Tajemnice roślin, piękne.
OdpowiedzUsuńW naszej okolicy też jest trochę storczyków, o, nawet sobie skopiowałam: stoplamki, podkolan, kruszczyk błotny, rdzawoczerwony i szerokolistny, lipiennik Loesela, gnieźnik leśny. Chyba jakoś ich nie widziałam, bo nie wiedziałam, że to one.
Wszystko mi się u Cię podobało, ze szczególnym uwzględnieniem wzruszonego Szweda :)
ano. Stoplamki widziałam w tym roku, i podkolana, i gnieźnika, na kruszczyki było za wcześnie. Lipiennik to rzadkość, widziałam raz chyba w Suwalskim Parku.
UsuńTylko ten nasz Dolny taki ogołocony ze wszystkiego, za dużo lat niemieckiej cywilizacji.
Wycieczka czemu nie ale chyba w przyszłym roku ;)
OdpowiedzUsuńStorczyki super, oszustwa jak na tym świecie wszędzie. A lasy prywatne świetnie wyglądają, lepiej niż niejeden nasz państwowy
o, jeszcze dużo wycieczek w tym roku przed nami :-)
UsuńWiesz, te prywatne lasy (chociaż trudno mi znaleźć logiczne argumenty przeciw prywatnym lasom albo za państwowymi lasami) są w istocie tylko fabrykami drewna, i często to widać.
Ale nie na storczyki chyba :) a wycieczki jak najbardziej i koniecznie w końcu do Inkwi, bo maluchy dorosłe się zrobią i nawet nie zobaczę :)
UsuńCo do lasów to rozumiem o co chodzi, choć te na zdjęciach pięknie wyglądają.
Obuwiki w takiej ilości to coś fantastycznego, super widok!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
tak, masa zawsze robi wrażenie. Pozdrawiam :-)
UsuńW Polsce też ich nie brakuje....
UsuńNo i u nas a jakże- storczykowe tereny :)
OdpowiedzUsuńPiękne są...wykorzystanie owadów w celach różnych przez rośliny jest niesamowita!
Chyba się kochajom :D
Foch powiadasz to agresja...Muszę wdrukować ...;)
u ciebie szczególnie, bogato jak na Dolny. Ciekawe, czy coś jeszcze kwitnie na Storczykowym Wzgórzu i Łąkach Muchowskich.
UsuńChyba się kochajom, no ;-)
Tak przeczytałam o tym fochu i dało mi do myślenia. Jeszcze kilka rzeczy przeczytałam i stosuję. Na przykład wyobrażanie sobie, jak coś wygląda z czyjegoś punktu widzenia. Mniejsza o empatię, ułatwia wymyślanie strategii ;-p
Wiesz, gdyby te storczykowate były bardziej agresywne i zżerały swoich kochanków to może by się nauczyli żeby nie leciec na piękno. I tak znikłyby oba gatunki - i zapylane i zapylające, chociaż bardziej chyba te pierwsze. A że to samce ;-) (primo), a piękne nieszkodliwe (secundo),no i owady się nie kontaktują przez blogi ("ty uważaj na te duże muchy, bo to trik" ) (tertio), to caly tej raj kręci się nadal swoim starym utrwalonym tokiem ;-)
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię z całej siły!
Izabelko :-))) <3
UsuńTe tłustoszki... takie niewinne, delikatne... aż trudno uwierzyć, że drapieżne.
OdpowiedzUsuńFakt, nie było Cię trochę, życie czasami zasysa... ale zawsze kiedyś przychodzi chwila wytchnienia. Na obuwiki, Dwukwiaty (sorry, dwulistniki), Szwecje i Izerie... Ostrzegam, że maluchy rosną, a właściwie już urosły ;) Basik ma rację, popędzając.
Foch to agresja? Moze autoagresja? Ostatnio rzadko stykam się z fochem, na szczęście. Nie daj im się tam, w tym świecie fochów, wojen i biznesów. Całuję ;)
masz szczęście, że rogaci się nie fochają. Może nie mają powodów.
UsuńNie dam się. Tęsknię za tobą. Oni niech zdrowo rosną.
Nice post, things explained in details. Thank You.
OdpowiedzUsuńMam jakiś nieogar myślowy ostatnio, więc skomentuję płytko, jednak z zachwytem - ale bajer! ;)
OdpowiedzUsuń;-) ładnie :-)
UsuńCudowne! :) Ucieszyliście mnie niesamowicie tymi zdjęciami, dzięki!
OdpowiedzUsuń