od początku

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Adrszpach, Adersbach!

Pomyślałam, że zimą powinnam częściej zabierać was na wycieczki.
A dziś przede wszystkim chciałabym zabrać tam siebie, skoro nie w realu, to przynajmniej w obrazkach!
W Adrszpachskim Skalnym Mieście byliśmy ostatnio, pierwszy raz w życiu, późnym październikiem.
Wszystko w złocie stało i w jesieni za dnia, w Kruczej Dolinie
 ale zanim dotarliśmy na Skalne Przedmieścia, na świat opadły błękitne mgły
i odbiły się w wodach jeziorka w wyrobisku piaskowni.
Piaskowiec, z którego morze, a później lodowiec, wiatr i woda zbudowały Miasto, to fantastyczny materiał. Miękki, ułożony w warstwy o różnej ścieralności, ze śladami dawnych deszczów i strumieni, spatynowany szaro jak beton, wypłukany i odłamujący się na biało, skolonizowany przez porosty i rośliny, kruszący się w dłoniach.

Lubię go także w ogrodzie, za jego bezpretensjonalność i umiejętność znikania.
Wielu ludzi uważa, że się nie nadawa z powodu nietrwałości, ale... te wszystkie średniowieczne kościoły? Potrzebujemy czegoś więcej? W ostateczności niektórzy lubią go zaimpregnować, co odbiera mu tożsamość.











To ten niepozorny potok, dopływ rzeczki Metuji, wyrzeźbił krajobraz wcinając się w miękką skałę.
Wszystkie zdjęcia, jakie dało się zrobić w ASM, już zrobiono, ale i tak podzielę się tymi, które oddają mój zachwyt nad klimatem miejsca.
 Mieliśmy szczęście do tej mgły po pogodnym dniu, braku ludzi, zapadającego zmierzchu. No, mieliśmy wyczucie po prostu;-)
Przez wieki Skalne Miasta (bo obok jest jeszcze Teplickie) służyły jako tymczasowe schronienie podczas wojen. Wałęsanie się po krajobrazie wynaleziono na początku XVIII wieku i od tej pory celebryci i kuracjusze napływali koleją z uzdrowiska w Bad Salzbrunn. Kto tam nie był, kto nie dotarł, żeby zaliczyć atrakcję? Najbardziej znany jest ten pan.

Wieloletni właściciele, rodzina Nadhernych,  wytyczali nowe drogi, organizowali przejażdżki łódką po stawie, budowali schody, stawiali kontemplacyjne ławeczki i kramy z piernikami, zatrudniali panny brzdękające na harfach przy źródełku.
Dzięki temu ASM to przykład XIXwiecznej architektury krajobrazu, świadek i uczestnik początków turystyki górskiej i wspinaczkowej (kto by pomyślał, że większość skałek zdobyto dopiero w połowie XX wieku?), taki dzisiejszy park linowy;-p








Przykład czeskiego poczucia humoru: pod koniec dwugodzinnej trasy przejście szczeliną o szer. ok. 50 cm i brak alternatywnej drogi. W każdym razie nie zauważyłam.





















Kiedy wyszliśmy z labiryntu, było już tak.
Zimny, szklany zachód słońca, zupełnie jak dzisiaj.
Oby do wiosny.
Dzisiaj zastyga koło czasu, od tej chwili ruszy, coraz szybciej, z większym impetem, w nowy rok.
Podobno ma być lepszy.
Czego wam życzę z uczuciem, dobrnąwszy do słusznej, okrągłej i zaplanowanej liczby postów.
Na dworze gęstnieje kanonada, wyraz tragicznego i barbarzyńskiego buractwa.
Doprawdy nie wiem, z czego tu się cieszyć, dlaczego nowy rok świętuje się tak hucznie. Nie mam przymusu zabawy, ale zawsze starałam się wybyć w jakieś alternatywne miejsce. Dziś, prawie zdrowa jak zdrojek, zostaję w domu i paczam na koty i szczury, udające na razie, że nic to. Chociaż Polar już zniknęła w piwnicy do jutra. Mamy wegańskie jedzonko, za chwilę zrobimy go więcej.
Remik i Emil niedługo wyjadą do swojego domku.
Przyjdą nowe chłopaki. I dwa nieduże i nieśpiące jeże.
Ech, wyjechałabym. Gdzieś. Może do Adrszpachu, może jeszcze w styczniu.
Pozdrówka, Megi.
Dziękuję za życzenia noworoczne pod poprzednim postem i jeszcze raz życzę wam dobrego roku, trzymajcie się!