od początku

sobota, 30 kwietnia 2011

Kate z Williamem niech się schowają;-]

bo nie ma to jak najlepszy ślub w całej wsi, o którym legendy krążyć będą przez wieki...
I nasz skromny udział.
Do listy moich "prac"- projektant ogrodów, ogrodnik, wykładowca, pracodawca, handlarz starzyzną i skorupami, specjalista od zadań trudnych i niemożliwych, ochroniarz przyrody (o czym niebawem)- mogę dołożyć spokojnie:

OGARNIACZ  FLORYSTYKI  ŚLUBNEJ;-)))

bo w obliczu wspomnianego wyżej ślubu, poganiana uciekającym czasem, wpadłam na pomysł zatrudnienia florysztuki i Pewnej Alicji do wykonania dekoracji kwiatowych.
Florysztuka wymyśliła, z Alicją zrobiły, z Alicją i Jarem powiesiły.
I oto efekty:









podoba się? Mnie bardzo. Słodkie, romantyczne, roślinne, proste, delikatne.

Zasłużyłyśmy na pochwałę Matki Panny Młodej: wszystko jest tak, jak powinno być.
To piękne słowa w dniu ślubu. Pięknie jest wpasować się w czyjeś marzenia.

Zresztą słońce, niebo, kwiaty- to był perfect day:


Wiśnia piłkowana 'Kanzan', Prunus serrulata 'Kanzan' w pełni kwitnienia.


Kalina Burkwooda i laurowiśnia w BIAŁYCH kwiatach i odświętnych zapachach.
I jeszcze COŚ zakwitło- a to zagadka dla was:


???

I korzystając z chwytliwego tytułu posta, no i żeby się trochę odpustaczyć i nie samochwalić- z innej beczki.
Rocznica Czarnobyla nam minęła niedawno, i antyatomowy protest, też w bieli:


Tu jeszcze jeden link.

Z atomem mam pewien problem- jestem na tyle stara, że pamiętam ze szkoły, jak w razie ujrzenia rozbłysku i grzyba należy to i owo, a generalnie czołgać się w stronę cmentarza;-/
Nie tylko ja śnię atomowe sny o drugim słońcu i miękkich płatkach popiołu...
Z drugiej strony- obecnie jest reklamowany jako bezpieczne i czyste źródło energii.

Edit: tak naprawdę atom to BRUDNA I NIEBEZPIECZNA energia. Tylko ten brud jest gdzie indziej, tam, gdzie go nie widzimy- na plażach Somalii, w Morzu Północnym... A niebezpieczeństwo zagrozi nam, nie np. Niemcom, którzy swoje atomówki pozamykali... i nie Szwedom, którzy od Niemców kupują brudną węglową energię, oszczędzając swój piękny i czysty kraj. Jeżeli mówimy o miejscach pracy, to więcej ich stworzylibyśmy przy budowie elektrowni wiatrowych. Jestem przeciw atomowi. To tak w nawiązaniu do komenta gdzie indziej.

A problem polega na tym, że dopóki ludzie będą widzieć jakieś światło w tunelu i alternatywę, to się nie opamiętają w konsumpcji. Atom nam to umożliwia. Powinniśmy sobie wreszcie powiedzieć: nie ma czekoladek i więcej nie będzie! Trzeba zacząć oszczędzać i się odzwyczajać!
I wolałabym, żebyśmy przestali liczyć na atom, GMO, gaz łupkowy i co tylko.

A zaczniemy oszczędzać dopiero wtedy, gdy nie będzie nas na energię stać...

Ojtamojtam. Cieszmy się wiosną:


Pozdrówka, Megi.

Aha. Koniecznie zajrzyjcie do florysztuki, pewnie zaraz wstawi zdjątka dekoracji:-)










środa, 27 kwietnia 2011

Biały ogród.

Trudno nadążyć za wiosną. Zakwita i przekwita popędzana burzami, pomarańczowymi i białymi iskrami na nocnym niebie. Zmienia się od pustynnego wiatru do wilgotnej ciszy. Przyloty ptaków zapisują jej kroki, każdy deszcz zamienia się w zielony cień.

W ogrodach przekwitają magnolie. Moje typy, do posadzenia i zakwitnięcia w przyszłym roku:


Magnolia Loebnera, Magnolia x loebneri. Zdecydowanie bardziej egzotyczna i wysmakowana od narzucających się kolorem i nieciekawą formą kwiatów Magnolia liliflora.


Taka orientalna.

A jeżeli, tak jak ja, uwielbiacie starą Solange’a, to może jej piękna odmiana ‘Rustica Rubra’? ukoi tęsknotę za różem, jej kwiaty są jak filiżanki, mięsiste, grube płatki można by jeść:


Przy okazji- w budowie kwiatów dokładnie widać pierwotność formy, skrętoległy układ płatków- przekształconych liści. Magnolie to najdawniejsze okrytonasienne. Patrząc na nie wyobrażam sobie trzeciorzędowy las, z metasekwoi i paproci, bez traw…


W ogrodowym grądzie paprocie- pióropusznik strusi, Matteucia struthiopteris:


W grądzie leśnym i parkowym się zazłociło, ziarnopłony  zastąpiły kokorycz, zawilce żółte- te gajowe, czosnek niedźwiedzi zaraz zakwitnie:




I bardzobardzo grądowa roślina- gwiazdnica wielkokwiatowa, Stellaria holostea:



A tak pewnie wyglądał ogród  na Wyspie Księcia Edwarda. Ten zapomniany i opuszczony. Bo narcyzy są wieczne:

Wiosenny ogród jest świąteczny, ubrany na biało- wczesne mieszańce różaneczników mają też biało kwitnące odmiany:

Oczywiście biel kwitnących drzew owocowych jest teraz jak najbardziej obecna:


Ta grusza to azjatycka Nashi, warto posadzić, owocuje nawet taka mała, a owoce ma fantastyczne, soczystochrupkie.


Białe kwiaty kocham najbardziej, a jeśli są pachnące…


Tak jak kalina Burkwooda, Viburnum x burkwoodii


… cały ogród i dom nasycająca zapachem lilii…


… to jest to rewelacja.

Białe, białe, białe.






Oprócz tych wszystkich fotek zdążyłam jeszcze zrobić pisanki;-] ale nie wyszły takie ładne, jak zeszłoroczne Saturejki:

 pozdrówka, Megi.

środa, 20 kwietnia 2011

Edukatorzy. Sequel.

Kurs ogrodowy skończył się prawie dwa tygodnie temu, kurz i emocje opadły. Pochwalę kursantów: te ładne wizualnie i niezłe merytorycznie projekty to tylko ich zasługa, w dziesięć tygodni- pięć weekendów- nie da się "nauczyć" projektowania. Trzeba mieć różne rzeczy przemyślane i zaobserwowane. Naszą rolą jest tylko ukierunkowanie mgliście przeczuwanych dróg, porządkowanie chaosu, skłanianie do dokonywania wyborów...

Efekty. Plansze do prezentacji:




Projekty:




I detale:




ładne?
Pozostaje życzyć, aby tyle pomysłów i zaangażowania spaliło się w konkretnej pracy, a nie pozostało niewykorzystane...

Skoro już taka retrospektywa: pierwsze pokrzewki ogrodowe słyszałam dziewiątego kwietnia. Od tej pory ich  niemelodyjnej piosenki będziemy słuchać do lipca...
Grąd kwitł kokoryczami, a w borach wszystko jeszcze wyglądało tak:

no, na skraju boru;-)
Czeremcha zwyczajna jako pierwsze zielone drzewo parła ku kwitnieniu:


no i jeszcze pączkowało TO:

czyli CO? kto zgadnie?

Spaaać... przed kolejnym dniem ogrodowych ogarnięć... dobranoc, Megi.



czwartek, 14 kwietnia 2011

Edukatorzy.

Oglądaliście taki film? Niemiecki. Z Julią Jentsch. Troje młodych ludzi włamuje się do mieszczańskich domów i nic nie kradnąc zostawia niepokojące ślady obecności: nie jesteście bezpieczni... wasz majątek was nie chroni. Oczywiście gra prowadzi ich za daleko. Taki właśnie miał tytuł- Edukatorzy.

A Doris pisze- gdzie indziej- że moja praca uzasadnia mój sens istnienia, że jest tak twórcza, to piękne mieć swój wkład w piękno świata. Oj, Doris, ty dziewczynko egzaltowana.
(btw- moje pisanie jest dialogiem z rzeczywistością... piszę dla Doris, dla Watki, dla Saturejki, dla tzw. "kursantów", dla tzw. "les clients", niektórych. Dla Ani, Sebusia i M, chociaż tego nie czytają. Dla znajomych, realnych i wyobrażonych, a ci wyobrażeni są  bardzo realni, bo poskładani z tego, co o nich wiem- więc wyraziści;-] cieszę się mogąc podzielić się z Watką widokiem fioletowego lasu, jaki pamiętamy z dzieciństwa, bo ona teraz ogląda wiosną lasy pełne pięknych i obcych trójlistów. Dlatego słowa Doris komentują mi cały dzień... make my day;-)

Bywają dni... kiedy działam przede wszystkim jako Edukator. Skutecznie i nie.

Na szczęście płazy wszyscy kochają:

i nic im złego nie zrobią. Widzę, że każda inwestycja drogowa wiąże się teraz ze stawianiem "przeciwpłazich" zapór, wyłapywaniem żab w pułapki i przenoszeniem ich w bezpieczne miejsca. Ale... rok temu składaliśmy ofertę na takie działanie w pobliżu budowanego we Wrocławiu stadionu. Procedury przeciągały się, żaby zdążyły przemieścić się do stawów i zacząć gody, gdy zmienił się wykonawca inwestycji. Musiał nadrobić opóźnienie i... zasypano stawy w trakcie rozmnażania żab. No cóż, priorytety.


Żaby w ogrodach są bezpieczne i lubiane, ale w mieście coraz ich mniej, bo nie mają gdzie się rozmnażać. Za to jest więcej ślimaków, w ciągu ostatnich dwóch mokrych lat dramatycznie dużo.
I jak jedna Pani wczoraj na te ślimaki narzekała... że nie ma jak wyjść do ogrodu... to miałam podstępną satysfakcję komentując: bo nie ma jeży i ropuch... Ale to satysfakcja pożal się boże, bo co ona winna? Jeża by utuliła, ale co on zrobi na ruchliwej drodze koło jej ogrodu? A co zrobi kierowca na jego widok? Jak mówią opiekunowie chorych i uszkodzonych jeży, za 20 lat nie będzie jeża europejskiego. Plus jeden dla Edukatora. Minus jeden za nietrafiony target.

 Plus pięć dla Edukatora: przekonanie właściciela ogrodu o konieczności usunięcia folii ogrodniczej przy okazji przebudowy zieleni. Pod taką folią gleba nie oddycha (śmierdziała zgnilizną!), życie biologiczne zamiera, dżdżownice się duszą i zagotowują, rośliny w poszukiwaniu powietrza korzenią się płytko:

















A jak to się kiepsko rozmontowuje!

Kolejna szansa: spotkanie z zarządem jednej z większych krajowych spółek w sprawie realizacji zieleni. Inwestycja zlokalizowana w otulinie parku krajobrazowego, w otwartym krajobrazie. A projekt (powiedzmy;-)) zieleni przewiduje: tuje, tulipanowce, jodły koreańskie... więc oto Megi, zdając sobie mimochodem sprawę z niestosowności swej indyjskiej tuniki i przeżuwanej gumy, przedstawia wyższość drzew rodzimych nad egzotycznymi. Oraz ich lepsze przystosowanie do takich np. warunków:

Kontrargument brzmi: ale my chcemy takie rośliny, ŻEBY SIĘ ODRÓŻNIAŁY I ŻEBY BYŁY NAPRAWDĘ ŁADNE. Megi: prostota rozwiązań jest ładna, a wyróżnianie się jest...@#$%^&. ( w tłumaczeniu: nieeleganckie i prostackie). Kompromis: klony zamiast tulipanowców, jałowce zamiast tuj i jodeł k. Plus dużo pkt. dla Edukatora.
Za chwilę jeszcze bardziej hardo: jakie rośliny nie stwarzają zagrożenia pożarowego, korzenią się na 2 m wgłąb, nie wymagają podlewania, przycinania, mogą rosnąć na piasku i nie zrzucają liści? Wg inwestora: jałowce płożące i cyprysiki. Wg Mohera: żadne. Wg Mohera już- mniej- wkurwionego: trzmielina zwyczajna, rokitnik, wydmuchrzyca, tawuła wczesna, śnieguliczka koralowa, i róże, taaak, przede wszystkim cudowne róże okrywowe! Kompromis: tawuła wczesna, rokitnik, jałowiec 'Blue Carpet' (brrrr!), kosodrzewina, wydmuchrzyca, irga pozioma, śnieguliczka. Plus- minus, bo nie obroniłam róż:-(

Jest szansa na pracę:
... ale zobaczymy.

Plus pięć za skuteczne odradzenie inwestorom stosowania Roundupu. Otóż środek ten, reklamowany jako bezpieczny, biodegradowalny, sprzedawany bez ograniczeń, stosowany beztrosko przez leniwych wieśniaków jako alternatywa wykaszania rowów, jest biodegradowalny owszem, ale tylko do składników niegroźnych dla roślin, nie dla zwierząt i ludzi. Służę odpowiednimi linkami, ale następnym razem, bo się spieszę. Przedostaje się do wód gruntowych, co w szczególności w otulinie parku krajobrazowego jest niedopuszczalne.

Jeżeli dodamy do tego ^%&$#&@* związany z finalizacją rozliczeń i pobieraniem zaliczek... to po takim dniu mogę spędzić wieczór tylko w taki sposób:

mimo że powinnam tak:

Trudno, trzeba będzie przełożyć spotkanie. Sezon jest tylko raz;-)

Hmmm... ojtamojtam, najwyżej wykasuję post. 
Czytałam ostatnio, że tylko 13% Polaków regularnie korzysta z internetu. Nie uwierzyłam. Po czym przeprowadziłam drobne badania terenowe, z których wynikło, że to chyba prawda, ale trudno w to uwierzyć. Większość ludzi używa neta do SWOJEJ pracy... a nie do śledzenia mojej... więc dalej będę pisać dla wyżej wymienionych i niewymienionych. Jeszcze będzie o Edukatorach... i efektach ich pracy;-) Frustracja- inspiracja- edukacja.

Pozdrówka, Megi.