od początku

piątek, 27 marca 2015

powinniśmy uklęknąć i wąchać kwiaty

... "był człowiekiem, który padłby na kolana.
Za rzadko to teraz robimy."
(w Great Revival of British Gardens o Williamie Robinsonie- co by zrobił na widok pola tulipanów czy coś).
No nie?

No to już, ras ras.
Na początku było zimowo i bezkwiatowo, jedynie pomarszczone i suche owoce kolorowały ogrody.
Mahonia w prześlicznym błękicie.
Korale kaliny
przeglądającej się w wodzie.
Obiedka szerokolistna
o kłosach jak małe rybki. Pachną kurzem i słońcem.
W tych czasach liczyła się zimozieloność.
Sosna zwyczajna 'Watererii'- dobra do małych ogródków. Te mają ok. 10 lat i pachną zmierzchem po gorącym dniu.
Bluszcz w pionie
i w poziomie.
Turzyca Morrowa i epimedium.
 Liczyła się faktura.
Brzoza białochińska.
Ale i niezimozieloność w swej gęstości jest dobra.
 Razem z pierwszymi i rzadkimi  w ogrodach przebiśniegami
(pachną śniegiem)
kwitły oczary
(ten nie wiedzieć czemu długo zachowuje zeszłoroczne liście)
(a pachnie jak całe pole tulipanów, jak perfumy o wykreowanym zapachu wody)
 i kaliny wonne.
(pachną miodem i wanilią)
Chwilę później zakwitły derenie właściwe.
(pachnące, wg literatury "białkiem kurzego jaja? niemytym psem?"- ale to niefakt)
 W cfiszencajcie przekwitały i zakwitały ciemierniki- nie pytajcie, jakie.
 Ten, wiem, ten jest cuchnący, ale to też niefakt- pachnie cytrusowo i roślinnie.
Zakwitły nieoczywiście piękne seslerie błotne
(kłosy podbarwione ametystem, nie pachną, bo nie mają dla kogo)
 i darzone oczywistym zachwytem krokusy. Fioletowe, moje ulubione
(te właśnie, smukłe i blade jak zimowity)
(te żyłkowane też lubię)
 białe, piękne jak wszystkie białe kwiaty
(wg pszczół pewnie pachną jedzeniem)
 i żółte, najwcześniejsze, powinny być pierwsze.
 Cudowne wszystkie.
Aż nadszedł czas miodunek
(pachnących miodem)
 fiołków
(pachnących fiołkami)
 i gwiazdozbiorów stokrotek na trawnikach.
 Wszystko to zdarzyło się w ciągu miesiąca, który rozpieszczał nas pogodą.
 Pewni clients też nas rozpieszczali.
(ogród Zet, oczywiście)
 Pozdrówka, Megi.
(weekend powinien być dobrym czasem na wąchanie kwiatów. Poza tym w przyklęku fotki wychodzą lepiej. Ciągle mam brudne kolana.)