Powtarzam to zdanie co jakiś czas, nic to, że ostatnio stało się hasłem pewnej stacji tiwi, ja byłam pierwsza.
Wciąż się to zdanie w coś wpisuje, dzisiaj- w zeszłopostową rozkminę o kreacji.
***
Pamiętacie może, w jakim zawieszeniu czytałam blog kurki, poniewczasie, po jej śmierci?Taki piękny blog o pięknym życiu, pięknym domu.
Przy okazji, będąc w pobliżu (miła rozmowa o przyszłym ogrodzie i o tym, że lepiej od razu polajkować krety), postanowiłam sobie odczarować to miejsce.
Odczarować- bo jej świat wydał mi się centrum wszechświata i spełnionym rajem, z tymi wszystkimi kotami, jeżami, niebieskimi żabami i salamandrami, tęczą rozjechaną na mokrej drodze, polem maków jak różowe chusteczki, miesięcznicową buczyną i rezerwatem cisów... wymieniać dalej?
Rys historyczny jest tu potrzebny.
Według kurki dwór został zbudowany w 1793 roku (mansardowy dach, metrowe mury, przypory). Flankowały go z obu stron stodoły z kamienia, kwadrat podwórza zamykał jeszcze jeden budynek gospodarczy. W swoim życiu dom był również gospodą i szkołą.
Za kurki jedna ze stodół (lewa) była już zburzona, ale droga nadal biegła przez środek podwórka, jak od wieków, przechodząc za domem w aleję kasztanowców, obecnie około półkilometrową.
Niebieski krzyżyk to kościół, musztardowa jest zachowana stodoła, czerwony- dom. Na mapie widać dwa wyburzone budynki. Zielone drzewka symbolizują aleję k., w miejscu niebieskich falek są dziś stawy. |
otóż nie, ja bardzo lubię mapy i resercz;-) i czasem sobie coś dokładnie porozkminiać)
***
I tak sobie jechaliśmy przez Wilczą, Wojbórz, przez świetliste mgły, zrobiłam kilka zdjeć, wielu nie zrobiłam, wypaliłam je w sercu.(jedno podoba mi się szczególnie- zaorane w ostrą skibę wilgotne pole, nad nim aż po koryzont-?- mgła się zagęszcza, a gdzieś w tej mgle żyje sobie Słońce)
I odczarowałam, nomenomen kurkarurka.
Mgła zagęściła się w chmury z szarej waty, zatrzymaliśmy się w miejscu po byłej stodole (nie należy do posesji). Chrzęszczący gruz pod stopami i ogólnie szaro, smutno, zrujnowanie. Cała wioska taka.
Przeszliśmy obok domu, powoli, ale żadnego gapienia się. Wchodząc w aleję kasztanowców zrobiłam zdjęcia przypór na tle krajobrazu i alei.
Doprawdy nie miałam zamiaru focić domu i podwórka, bo nie, poza tym o wiele lepsze zdjęcia można znaleźć tu, oczywiście tu i na dwóch stronach wyszukiwań portali turystycznych.
(nawiasem, u kurki już wielu zdjęć brakuje i nawet jak blog wisi, przestaje mieć sens. Jak zabezpieczać w razie W?)
Ale, tak czy siak, jakiś facet wyskoczył z domu i zaczął krzyczeć, że nie wolno fotografować, trzeba mieć zezwolenie...
(tak czy siak nie jakiś facet, tylko kurki mąż.)
(... ale jakjakjak? nie wolno fotografować architektury w krajobrazie, wiecie coś o tym? prawie na każdym moim zdjęciu z dziś jest jakiś dom.)
Można powiedzieć, że to było z jego strony chamskie. Można, interpretując sytuację, że desperackie.
Nic nie jest takim, jakim się wydaje.
Nie znałam kurki, znałam tylko historię. Dom, miejsce w wyobraźni, salamandry, koty i błękitne żaby.
Po co przyjechałaś, zapytał TP, nie lepiej było zostawić tak, jak było?
Może.
Miejsce jak miejsce. Nie mieszkałabym. Nie przyjechałabym na agro do Dworu pod Cisową Górą.
Tytuł bloga jest całkowicie uzasadniony;-p obie składowe.
To kurka stworzyła magię tego miejsca, swoją miłością, oddaniem, kadrowniem rzeczywistości, na zdjęciach i w przenośni.
Nie znajdę teraz na jej blogu tego ujmującego fragmentu o tym, jak kiedyś- kiedyś będąc na szlaku przechodziła tamtędy, usiadła pod cisami, poczuła spokój i powiedziała swojej towarzyszce, że znalazła swój czakram. A po latach poznała ten dom, gdy trafiła tam ze swoim narzeczonym.
***
Więc nie tylko kreacja, tworzenie iluzji, manipulacja rzeczywistości.Ale i nasza imaginacja.
Widzimy to, co chcemy widzieć, także oczami wyobraźni. Poprawiamy i dokadrowujemy te swoje klisze.
Ale i nasza nieuwaga.
Pomijamy różne sygnały.
***
Coś pięknego w alei kasztanowców.Zakwitły pierwiosnki teraz, w styczniu.
Zakwitły piewiosnki teraz, w styczniu, bo rosną nad ciepłym ściekiem, który płynie sobie jak strumyk wzdłuż alei kasztanowców. Ot, tak, z kibli i kuchni wszystkich gospodarstw, przez piękne stawy z niebieskimi żabami.
Tak się kończy zaginanie czasoprzestrzeni;-)
O czym raportowali
wasz dzielny Szerlok
oraz jego oddany Szofer.
Dobranoc i pozdrówka, Megi.
PS. te mgły.
sztafaż mógłby być lepszy, ale cóż. |
Mgły cudowne, uwielbiam mgły...Wiesz Megi, ja też czasem nie robię zdjęć celowo, bo jak piszesz (podoba mi się to określenie "wypalam w sercu") wolę pamiętać i czuć atmosferę tego, co widzę. Nawet NIE PRÓBUJĘ zrobić zdjęcia bo myślę, że ono i tak nie odda tego co widzę.Ale po Twoich mgłach widzę, że chyba kiedyś jednak spróbuję.
OdpowiedzUsuńNie znam kurki , nie znam jej bloga, przyznaję się, ale postaram się poznać.
Pozdrawiam Szerloka i Szofera! :D
te zdjęcia w. w s., z czasów, kiedy nie miałam żadnego aparatu, tym bardziej natychmiastowego BMI, pamiętam najlepiej:-) kopki siana na rozświetlonej łące... to tak było ze 40 lat temu i nic nie wyblakło.
UsuńWarto dążyć do ideału;-) pozdrawiam!
"Więc nie tylko kreacja, tworzenie iluzji, manipulacja rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńAle i nasza imaginacja.
Widzimy to, co chcemy widzieć, także oczami wyobraźni."
Mnie się wydaje, że to nie nasza wyobraźnie kreuje rzeczywistość a nasze serce. Jak coś kochamy to widzimy to innymi oczami.
Mgły cudowne, krajobrazy też urzekające, mogą być pożywką dla serca.
Pierwiosnki i prymule (te filetowe, czy to też pierwiosnki???) pięknie kwitły w Podgórzynie
oczywiście. Kurka patrzyła sercem na swój dom i swoją łakę, ja- swoją wybujałą wyobraźnią, na jej nieznany dom i rajską łąkę.
UsuńFiletowe też. Ale to ogródkowe. Te żółte to dzikie, lekarskie i wyniosłe.
Już dawno doszłam do wniosku, że wszystko jest subiektywne i zależy od naszych odczuć, spojrzenia, nastroju, tego co chcemy przekazać. Pamiętam, jak będąc w Grecji zrobiłam serię zdjęć na targu. Fotografowałam praktycznie to samo miejsce, w tym samym czasie. Jedna sesja - to samo piekno. Multum kolorów, zapachów, ciekawych ludzi i światła. Druga - to smieci, niechęć, zgnilizna na straganach i obok, wychudzone psy. Która była prawdziwa?
OdpowiedzUsuńAsia
Obydwie.
Usuńobydwie:-) gdzieś tak w maju o tym pisałam, i ten post to tylko kontynuacja tematu. Oczywiście w dekoracjach greckiego targu musiało to być szczególnie wyraziste.
UsuńO, zniknął mi cały koment...
OdpowiedzUsuńPiedestały, laurki, zachwyty. Nasze głowy codziennie tworzą całe światy wyobrażeń. Tony oczekiwań. Zeszyty ocen.
Nic nie wiem o Kurce. Przeczytałam tylko kilka końcowych wpisów. Nie utworzył mi się w wyobraźni żaden obraz jej ani miejsca.
Bez wyobrażeń i bez oczekiwań, obejrzałam Twoje zdjęcia i nie czuję rozczarowania. Widzę ubytki tynku, widzę zaniedbaną ścianę. Nie zachwyca mnie, nie przeraża mnie. To tylko element całości, który dla mnie, nie determinuje reszty. W takim domu mogą mieszkać bardzo fajni ludzie. Być może odnowienie dworu ich przerosło i odpuścili sobie. Pewnie wyobrażali sobie, że będzie inaczej. O, teraz ja wyobrażam sobie, co oni sobie wyobrażali ...
Mogłabym tam przyjechać na wakacje, mogłabym tam mieszkać.
Smutno mi.
Roz - czarowanie, zdjęcie czaru. Czar zbudowany wspólnymi siłami.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuńwiesz- to nie jest podwórko kurki, to pranie i cokolwiek.
UsuńTylko te przypory i dom przez gałęzie, to tak.
Mogą mieszkać fajni, nie muszą odnawiać, mogłabym tam mieszkać. Nie chciałabym, bo to miejsce do mnie nie przemówiło. Może przez siłę czaru i kontrast.
Przecież wiesz, że potrafię się zachwycać beznadziejną ruiną. Przecież wiesz, że moje zdjęcia nie dokumentują tej "obiektywnej" rzeczywistości, tylko tę moją. Nie daj się nabrać.
Wiem.
UsuńDlatego napisałam o sobie, nie o Tobie.
Największych rozczarowań w życiu dostarczyłam sobie sama. A dałabym się kiedyś pokroić, za moje imaginacje na swój temat :)
Wiem już na co się "nabrałam". Nie pisałaś o niej, tylko o sobie. O Sobie. W ogóle nie chodzi tu o Kurkę.
właśnie:-)
Usuńbo, jak napisałam, nie znałam kurki. Ja tylko przeczytałam historię, jak książkę, po czasie, nawet gdyby chciała, nie mogłabym jej o nic zapytać.
Nie jestem kompetentna.
O sobie, o Sobie, osobie:-) ta twoja Wielka Litera wiele mówi:-)
Duża litera pokazuje, że choćby nie wiem co i nie wiem jak, to i tak jestem dla siebie samej najbliższą i najważniejszą osobą.
UsuńTo taki rodzaj samotności.
Też pewien rodzaj bliskości. Czyż nie brzmi to zabawnie, dziwnie?: moim najlepszym przyjacielem jestem ja?
UsuńTo brzmi bardzo dobrze :)
UsuńZnam wielu ludzi, którzy nie przyjaźnią się ze sobą, a nawet nie potrafią dłużej przebywać we własnym towarzystwie, bo ogarnia ich dziwny niepokój.
Dla introwertyka (ja), to zdumiewające.
Ale wszystko bez przesady. Jedynym - to już niezbyt fajnie ... :)
Jedynym, to niezdrowo.:-)
UsuńNie rozumiem podejścia właścicieli do histerycznej reakcji na fotografowanie ich domów. Jeśli ktoś ma pod opieką zabytkową materię, powienien mieć również świadomość, że nie należy ona tylko do niego, ale jest dobrem wspólnym, jakkolwiek by to nie brzmiało. Jeśli ktoś zatrzymuje się, by obfotografować mój dom, usuwam się, chowam się, by nie wchodzić mu w kadr i nie zpsuć jego magicznej chwili. I nie robię afery, jeśli ktoś nie zapyta. Mało tego, czuję się dumna, ze ktoś zatrzymał się, zrobił fotkę, zapamięta miejsce. Kiedy sama ruszam w trasę, i spodoba mi się jakiś obiekt i widzę gospodarza, wolę zapytać, czy mogę zrobić zdjęcie. Wiem, że ludzie różnie reagują, a jak się zapytam, zawsze jest zgoda. Mało tego, ludzie kierują mnie wówczas w inne ciekawe miejsca w ich wiosce, okolicy.
OdpowiedzUsuńCo do naszych wyobrażeń... Kreujemy świat takim, jakim chcemy go widzieć. Nie ukrywam, że zawsze mam lęki, czy obraz mojego miejsca na ziemi, wykreowany w wyobraźni czytelników, na podstawie moich opisów, wytrzyma próbę konfrontacji z rzeczywistością zastaną. Mam nadzieję, że tak jest.
Coś mi się składnia rozsypała w pierwszym zdaniu i wyszło bez sensu, ha ha :-) Miało być, że nie rozumiem histerycznej reakcji właścicieli na fotografowanie ich domów :-)
UsuńTeż nie rozumiem.
UsuńW tym konkretnym przypadku rozumiem, o co innego tu chodzi. Ale nie musiałam znać kontekstu, a tym bardziej dawać do zrozumienia, że go znam.
Też uważam, że materia, zabytek, park, ogród, dom, jest dobrem wspólnym, bo jest częścią krajobrazu. Dlatego np. jesteśmy odpowiedzialni za to, jak wygląda, za te zielone i fioletowe tynki, dziury w dachach i dywany w oknach. Za zaniedbania, zaniechania i bezguście, a nie za materialne niedostatki.
Podobno wytrzymuje;-)
Noszę się od rana z tym komentarzem, jak kura z jajem, pisać? nie pisać?
OdpowiedzUsuńW końcu usiadłam, troszkę Magda mnie ośmieliła, bo tak mi się strasznie smutno i przykro zrobiło.
Piszesz o chamskim zachowaniu mężczyzny, męża Kurki, może to była jego forma ochrony? obrony? ... ona była znana, bywała na różnych spotkaniach, bloga pisała od wielu, wielu lat, i wielu ludzi go czytało, a od kiedy można było zlokalizować Dwór pod Cisami, przestała być osobą anonimową. I tak sobie myślę, że kiedy Kurka odeszła, być może szwendali się tam różni, jedni żądni sensacji, inni, żeby zobaczyć, gdzie to jest, może ktoś przeszkadzał rodzinie w normalnym życiu, robili zdjęcia ... tego nie wiemy, a mnie też by to zdenerwowało.
Przez cały czas borykali się z problemami finansowymi, spłatą NBŻ, remontami ... za chwilę minie rok, jak jej nie ma, myślę, że ból jeszcze nie opuścił bliskich. Ciepłem napełnił mnie widok jej ukochanej alei kasztanowej, stawików za domem, ładnie wygląda wieś w tym słońcu, strzępkach mgieł, podobnie, jak wiele zaniedbanych wsi na Dolnym Śląsku, nie przerażają mnie te liszaje na murze, bo wnętrze może być ciekawe, tak samo jak ludzie.
Czasami zaglądam do archiwum moich wpisów blogowych, spotykam komentarze Kurki, ciepłe, serdeczne, i czuję wtedy taki żal, że jej już nie ma; te zdjęcia nie zburzyły mego wizerunku jej ukochanego miejsca, domu, gór, pól z sarnami, lasów rydzowych, Broumova z muzeum, gdzie stoi globus bez Australii, co ją niezmiernie cieszyło i ciągnęła tam swoich gosci i przyjaciół; to wyobrażenie już się wpisało we mnie i trwa, i takie pozostanie na zawsze.
Megi, nie gniewaj się na mnie za te słowa, ale nie stań się inkwizytorem, jeżdżącym po Polsce i obnażającym, odczarowującym różne światy, postrachem blogerów, bo co dla jednych stanowi ich małe szczęście, ukochane miejsce, dla innych może być tylko nic nie wartym, brzydkim kawałkiem rudery, to są tylko nasze wyobrażenia, nieprzystające czasami do rzeczywistości.
Jak zwykle napisałam nieskładnie, namieszałam, i przepraszam, jeśli Cię uraziłam ... i tak będę zaglądać do Ciebie, bo Cię lubię; pozdrawiam serdecznie.
I klikam "opublikuj", bo się zaraz rozmyślę.
Jesteś mądrą kobietą - Mario z Pogórza Przemyskiego .
UsuńA nasza Gospodyni lubi tworzyc SOBIE świat iluzji , taką NADINTERPRETACJĘ , którą później z lubością demaskuje :-)) . Teraz czekamy na demaskatorski wpis o Indiance z Mazur Garbatych.... A może czasem warto czytac ze zrozumieniem ?
Bez obrazy, Megi , z ostatnich dwóch postów przebija gorsza strona rzeczywistości ? Ciebie ?
Niemniej - ciekawy wpis i pozdrawiam.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPodpisuję się pod słowami Marii .
UsuńZaczynam żałować, że Cię zaprosiłam do siebie, że ugościłam Cię w swoim domu, że Cię do niego wprowadziłam i zaproponowałam nocleg. To był impuls chwili...
Nie wiem, jak sobie mnie wyobrażałaś, ale jedno wiem, że nikt nie chciałby być oceniany publicznie, jako rozczarowanie, bo to bardzo boli, niesie w sobie dozę okrucieństwa, szczególnie dla takich osób, jak ja - po przeżytej traumie choroby nowotworowej.
Dwa dni, dochodzę do siebie, tak mi Twój post rozchwiał równowagę psychiczną.
Mój spokój jest w tym wszystkim najwięcej wart.
Po co mi to było ?
Nie jesteśmy rodziną z marginesu, wręcz przeciwnie, nie ma u mnie patologii, wszystko co napisałam i o czym piszę na blogu jest prawdą, i ma pokrycie w rzeczywistości. Te kwiaty istnieją, góry, miasta i te wszystkie piękne obrazy mają odzwierciedlenie w rzeczywistości, i pozwalają nie widzieć, i zapomnieć o placu manewrowym pod oknem, o ruchliwej ulicy i o miejscu, które mnie dusi, o wszystkich problemach z urzędami, z którymi nie mogę sobie poradzić, bo w chorym kraju prawo jest chore. O tym też napisałam. To co mam i kim jestem nie jest powodem do wstydu, a wręcz przeciwnie- mimo przeciwności losu daję sobie radę..... w trudnej rzeczywistości. Jak będzie trzeba mogę się podpisać.
Wybacz musiałam Ci to napisać, choroba nowotworowa mnie tego nauczyła, mówić o tym co boli i szczerze. Tu i teraz!!!!
Wiosną wszystko się zazieleni, drzewa pokryją się liśćmi i kwiatami, wylecą motyle, samce żab moczarowych zabarwią się na niebiesko i świat Kurki nabierze barw. W moim sercu pozostanie Ona, jako ciepła, pogodna osoba.
Pomimo wszystko będę odwiedzać Twojego bloga, bo jest bardzo ciekawy i bardzo Cię lubię.
Pozdrów TP - świetny facet- masz wspaniałego męża.
Usuń
Mario:-) tak właśnie wygląda konfrontacja wyobrażeń z rzeczywistością:-) bywa smutno i przykro.
UsuńTo zachowanie było chamskie, wyobraź sobie. A ja potrafię sobie wyobrazić, co czuje mąż kurki, poza tym dom przez jakiś czas był wystawiony na sprzedaż i pewnie, że się szwendali i fotografowali. Zdając sobie z tego sprawę- tylko przechodziłam. Zależało mi na widokach na dom, łąkę, stawy, aleję, żeby sobie dom umiejscowić w konkretnej, geograficznej przetrzeni.
Iluzja jest iluzją- ta wieś we mgłach to Nowa Wieś Kłodzka i Żdanów, w Mikołajowie było ciemno i ponuro. Nie szkodzi. Mnie też nie przerażają liszaje, jak pisałam wyżej, zachwycałam się różnymi ruinami. Piszę tylko o konfrontacji MOICH wyobrażeń z MOIM subiektywnym odbiorem rzeczywistości. Może ten kontrast był tak silny, że zobaczyłam rzeczy, jakimi są.
Kochana, przecież sie nie pogniewam:-) dziękuję za szczerość:-) przecież wiem, ile znaczą dla ludzi ich miejsca, i że to dobrze. Nie mam zamiaru nic demaskować, obnażać- poza sobą. Po prostu, li i jedynie, zastanowiłam się nad potęgą naszej wyobraźni. imagine.
Aniu B., może i tak:-) gorsza dla ciebie, bo przecież jestem twoją iluzją.
Zofijanno, za chwilę pożałujesz tego komentarza:-) bo napisałaś bardzo impulsywnie. I nie na temat. Zauważ, że ja nikogo nie oceniam publicznie- poza słowami o chamskim zachowaniu, które było chamskie. Napisałam, że nie znałam kurki, znałam tylko historię, która do mnie przemówiła.
Nie nadinterpretujmy;-p
I wiecie co? ja nie dlatego się z kimś spotykam czy rozmawiam, żeby go oceniać. Jestem ciekawa ludzi, tyle. Tak naprawdę to wiecie, inaczej byście mnie nie lubili:-)
a czy pomyślałaś, że kogoś może taka filozofia zaboleć ?
UsuńNo właśnie, Megi - "o Sobie" piszesz z dużej litery... to wiele o Tobie mówi... to "dla Ciebie" i "Twoją" - w odniesieniu do mnie - też tak należałoby. Tak ze zwykłej grzeczności.
UsuńAniu B., nieprawda. W ogóle nie nadużywam wielkich liter, śmieszy mnie pisanie o kimś jak o rodzinie bożej. A pisanie wielką literą o sobie jest błędem.
UsuńUfff , trzeba drukowanymi literami.....
UsuńAle kiedy piszesz DO MNIE - zwyczajowo i grzecznościowo - powinno byc z dużej litery....
Tak jak Ania B. pomyslalam...Mario z Pogorza...jaka madra kobieta jestes! podpisuje sie cala soba pod Twoim komentarzem, zmrozilo mnie kiedy przeczytalam , mialam watpliwosci czy dobrze zrozumialam post Megi, juz dziwne uczucie mialam po wpisie na temat wizyty u Zofijanny....i slowa Marii wyrazily co sie we mnie dzieje.
UsuńPiszemy blogi, kazdy z jakis powodow, przyznaje ze lubie te ladna strone zycia, pokazuje Wenezuele, to co jest w niej piekne, mam watpliwosci czy to jest uczciwe, moje wenezuelskie kolezanki zwykle pocieszaja mnie w ten sposob...".przeciez to co pokazujesz, istnieje". ..istnieje ale moze pomagam w tym, ze czytajacy stwarzaja sobie obraz wyidealizowany tego kraju, wiec czasem delikatnie daje do zrozumienia ,ze jednak istnieja w Wenezueli niepiekne sprawy.
Bardzo mi to ciezko przychodzi.Taka mam nature.
A posty Megi czytam z wielka przyjemnoscia...hm..a teraz cos mi uwiera na duszy...pozdrawiam
Megi, sprawdziłam !!! Ty nie TYLKO mnie tak "uhonorowałaś" - Ty do wszystkich i o wszystkich piszesz "ciebie" , "twoje" itp.
UsuńTaki drobiazg.
dobra kobity, ja się tu streszczę, nie w mailach, bo bógwi, kto jeszcze nie zrozumiał i komu jeszcze powinnam się tłumaczyć.
UsuńO spotkaniu z Zofijanną napisałam pół akapitu, cytuję:
"Oraz spotkanie z Zofijannom. Trochę mnie zmieliło, potrzebowałam chwili, żeby przetasować puzzle.= to znaczy, że znając ją z bloga, miałam o niej jakieś wyobrażenie, rzeczywistość mnie zaskoczyła i musiałam to uwzględnić w swojej głowie.
Wrażenia intensywnie pozytywne, ale...= intensywnie pozytywne to słowa klucze, nie rozmywajmy tego wrażenia i wyrażenia.
... nic nie jest takim, jakim się wydaje.= bo okazała się inna, niż myślałam, w tym przypadku na plus, ale to akurat nie wynika z tekstu, teraz to dopowiadam.
Za każdym razem przekonuję się, jaką kreacją są blogi. I jaka jest siła słowa, i moc naszej wyobraźni.= za każdym z wielu razów byłam zaskoczona, jak skutecznie kombinacja czyichś słów i mojej wyobraźni potrafi stworzyć alternatywną rzeczywistość.
Próbowaliście np. przeczytać bloga Chustki wiedząc to, co się wydało? Albo czytać bloga Indianki jednocześnie z antyblogiem?= to są przykłady na tworzenie alternatywnej rzeczywistości, które ktoś może odebrać jako negatywne, ale mnie są tylko interesujące.
TP przyznał, że to bardzo interesujący aspekt mojego blogowania- spotkania w realu. Bo to są "spotkania z ciekawym Człowiekiem".= ciekawy Człowiek to słowa klucze.
No.= no.
Może gdybym nie starała się być tak skrótowa, to nie brzmiałabym tak enigmatycznie i nie pozostawiała pola do nadinterpretacji, na którą, dziewczyny, sobie pozwalacie.
Aniu B., nie piszę o Sobie wielką literą. Jeżeli chodzi o innych, to- przeczytałam gdzieś, może to nie było dobrze źródło, że obecnie w korespondencji nie ma potrzeby stosowania wielkch liter w zaimkach itd., pasuje mi to, stosuję, nawet w oficjalnych mailach. Szanuję ludzi, szanuję nicki, ale to nie ma z szacunkiem nic wspólnego wg mnie. Nie lubisz, nie czytaj.
* dla mnie są tylko interesujące.
UsuńNie poznałam bloga kurki choć był moment ,że dowiedziawszy się o nim u Ciebie zresztą, miałam wielką ochotę. Ale unikam trudnych i bolesnych sytuacji. Wiedziałam co się kroi. Taka paskuda jestem. Boję się zakochiwać ,gdy wiem że nic z tego nie będzie. Mężowi nie dziwię się. Ma prawo być wkurzony na świat i na wszystkie baby , które żyją. To wszystko jeszcze takie świeże.Mnie miejsce oczarowało, pomimo ,że w żaden sposób go nie przypudrowałaś. A w mgłach się rozpływam. Ostatnio sporo ich mamy . Pierwiosnki cieszą oczy. Megi ,boję się zaprosić Cię do siebie :-)
OdpowiedzUsuńmaszko, ja tego miejsca nie pokazałam:-))) a to, co pokazałam, owszem, przypudrowałam.
UsuńMasz zdrowy instynkt samozachowawczy;-p mimo to ja zapraszam nieustająco:-)))
Blogery focą jak Japończyki. Może nie dadzą człowiekowi zapomnieć.
OdpowiedzUsuńA w sumie to ładna wieś jest, tylko teraz jest najbrzydszy czas na foty. Zresztą to trzeba szukać, mieszkać, łazić, z rana wstać, wieczorem wracać, nie przyjechać na 5 minut.. ..brzydko/ładnie (*niepotrzebne skreślić) i do domu. No halo.
Też mi się podoba wieś ta, ale mnie się rzadko coś nie podoba. Tak już mam. A i mieszkać mogłabym w wielu miejscach i ruderach.
UsuńMój by się wkurzał, bo lubi spokój. A w sytuacji męża Kurki, to i ja bym nie była (chyba) miła.
Mgły piękne.
znasz wieś tę, Pacjanie? pewnie tak, bo ty byłaś wszędzie. Wiecie, Pacjanie i Sąsiedzie, że ja się wszystkim zachwycam i potrafię sobie wyobrazić, że jest/będzie ładnie, nawet jak nie jest.
UsuńChodzi o filing, ducha miejsca (TO wiesz od razu), moje wybujałe wyobrażenia i to, o czym nie napisałam. No.
Jeżel chodzi o focenie, to byłam dyskretna. To pranie to nie u kurki, stawy też nie. Tylko przypory i dom zza chaszczy.
Of kors, znam. Ja też się zachwycam całe moje życie, a Ci, którzy są czasem ze mną w momentach zachwytu, zachwytów moich nie podzielają, widzą ruiny, śmieci, chaszcze, dziadostwo. Nie byłam też w życiu rozczarowana, mówię nie o pierdołach.
UsuńKurkę poznałam kiedyś w Entropii, ale to dawno było.
tak, zachwycamy się bardziej niż inni, ale przyznasz, że ruiny, chaszcze i dziadostwo muszą mieć swojego ducha. I że jest różnica między "fajne" a "mieszkałabym".
UsuńTak. Nie wszędzie, mimo różnych zachwytów, mieszkałabym. Jest magia, duch miejsca, poezja jakaś, ale jest też życie i jego proza, a ona czasem trochę te zachwyty tonuje. I tak jest dobrze.
UsuńOj wiemy, że byłaś dyskretana i w ogóle. Miało być wesoło, a się poważnie zrobiło że łojezu. Coś się przełamuje w blogosferze znowu :) Znaczy w kijowym kółku adoracji wzajemnej. Hihi. Aleś Meg narobiła :)))))
Usuńnosz qrwa.
UsuńA czy to kijowe to od kijów?
UsuńCzy do doopy?
Usuń:))))))
UsuńJa tego nie czytam: rzeczywistość - brzydka, wyobrażenie - ładne.
OdpowiedzUsuńWprawdzie wpis jest o rozczarowaniu. Ale bardziej o czarowaniu i roz-czarowaniu, czyli o istocie wyobraźni.
Swój własny dom i zarośla wokół widzę czasem tak skrajnie różnie, kadruję, pomijam, dorysowuję... A w ilu wersjach mogłabym opowiadać moje życie! I nie skłamać. Kogoś przy tym zaczarować, innego rozczarować.
A zdjęcia piękne, jak zawsze.
Anonim z Zarośli
dokładnie o tym jset ten wpis, AzZ, dziękuję. Zaraz ci pójdę płakać na biust. Tors.
Usuńrozumiem Twój wpis, Megi. przechodziłam przez to samo po śmierci Chustki. czułam się taka oszukana, a przecież... sama się oszukałam. sama ignorowałam te subtelne sygnały, o których piszesz. teraz myślę, że wiele Chustce zawdzięczam poprzez te właśnie ostatnią lekcję: owe subtelne sygnały od razu kłują mnie w oczy i w serce. to takie proste. oczywiście nie dotyczy to tylko blogów, jak piszesz. pamiętasz, co się działo u Magdy Prokopowicz? na wizji ikona kobiet, superwoman, a w domu przemoc w rodzinie i policja. jak było z Samsonem? człowiek ksiązki pisał dla studentów, przyjmował pokłony od tłuszczy i był zbyt święty na swoją własną superwizję, a skończyło się to wszystko tragicznie. a co z blogerką, która opublikowała książkę wykorzystując WOLONTARIAT w hospicjum? tłuszcza nie widzi subtelnych synałów tutaj również. zadzwiwiające.
OdpowiedzUsuńps. nie śledziłam bloga kurki. ale znam ten ból. wiesz, że tym wpisem potencjalnie narażasz się na wiele cierpkich słów od ludzi, którzy, pomimo wszystko, chcą wierzyć w iluzję? pozdrawiam Cię, Megi x
ja się nie czuję oszukana, nawet nie rozczarowana, schroni. Odczarowana, wszystko na swoim miejscu. Piszę o tej ludzkiej właściwości, która każe nam widzieć rzeczy takimi, jakimi chcemy je widzieć, czyli dokładnie o tym- o ignorowaniu sygnałów, zdrowego rozsądku itp.
UsuńTy wiesz, schroni:-) ja też wiedziałam, że post będzie KONTROWERSYJNY. Ale kto bogatemu zabroni.
Wtranżalam się, gdyż nie rozumiem, jak można być np. rozczarowaną "Chustką", czy jej blogiem. Czy nie był to wspaniały blog? Czy nie doskonale pisała, dowcipnie i lekko? Czy pisała nieprawdę lub przekonywała kogoś do nieprawdy? Pisała o sobie i rozstawaniu się z rodziną i życiem, o dobrym i miłym synku i oddanym jej mężu.
UsuńCzy blog ma być wiwisekcją czy nawet może ewentracją z eksploracją? Czy też jest to może forma literacka lub listy do wielu? Dlaczego ludzie nie mieli by pisać o tym, o czym chcą?
Nie czujcie się oszukani (ludzie!) i nie sprawdzajcie wszystkiego. Każdy kreuje siebie, gdyż musi być jakiś choćby we słasnym przekonaniu, czyli wyobrażeniu. Prawdziwych oszustów można tez spotkać na jawie i trzeba czytać i słuchać, a jak się da to również patrzeć, uważnie.
tak, to jest wspaniały blog, Chustka. Tak, pisała doskonale. Wybierając odpowiednie słowa i fakty, wykreowała świat i opowieść.
UsuńA jak ktoś się bardzo wkręcił, a dotarła do niego pomijana część prawdy, to mógł się poczuć oszukany. Niby na własne życzenie:-) Ja się nie czuję oszukana, ani przez kurkę, ani przez Chustkę.
Schroni, nie kupię tej książki;-)
Przypuszczam, że uczucie rozczarowania bierze się stąd, że przykładamy do blogów przyzwyczajenia wyniesione z czytania powieści: główny, pozytywny bohater jest taki, jak przedstawia go autor, a luki są bezpiecznie wypełniane marzeniami czytelnika. Takie nastawienie pozwoliło mi kiedyś zaprzyjaźnić się z Alicją w Krainie Czarów w tłumaczeniu Słomczyńskiego. Była tylko o pół roku starsza ode mnie i razem szłyśmy sobie przez las, ona obejmując za szyję jelonka.....
UsuńZ blogami sprawa trochę inna..
bardzo piękny przykład:-) i obrazowanie:-)
UsuńPrawdziwy moher z ciebie.Nawet to twoje kijowe towarzystwo wzajemnej adoracji , co prawda bardzo delikatnie co by nie urazić przewodniczki,daje do zrozumienia swoje zniesmaczenie twoim genialnym wpisem.Odrobina przyzwoitości , przyzwoitość obce słowo dla ciebie ,nakazuje nie atakować tych , których nie ma wśród nas i nie mogą już wyrazić swojego zdania.Twoja arogancja i głupota jest jednak większa od wszechświata i absolutnie nie chodzi tu o wiarę w iluzję .Krystyna z pomorza
OdpowiedzUsuńO jacie Mag, jesteś sławna! Już masz HEJTERA !!! :) ...kurde czad. Ja też kiedyś miałem.:)
UsuńA w ogóle to spadówa Anonimie! Właściwie to ja tu za hejtera robię :))))))
Usuńnono, Sasiedzie:-)
Usuńdobry hejter nie jest zły, jak pisałam.
Też raz miałam hejtera, ale cię wtedy, Sąsiedzie, nie znałam, żebyś mnie bronił, dziękuję:-))) następny post ci zadedykuję, jakem moher.
Dzięki temu hejteru mi pęknie 250 tysi;-p
ale dlaczego ten hejter ma takie imię jak ja?;)kwii...
UsuńWsi nie znam, zdjęcia piękne! co do focenia nieswoich posesji, to ogólnie mam opory, ale się przełamuję (co czasem objawiam ).Nie wiem z czego one wynikają-bo fotografowany obiekt nie jest moją własnością?a może ja guupia jestem i tyle:)
na blogach tworzymy "naszą" rzeczywistość, ale prawda jest też taka,że dane miejsce może być w danym momencie piękne, a za 2 miesiące szpetne (i jakoś pory roku mają tu decydujące znaczenie).I jeszcze inna inszość to kwestia robiącego zdjęcie - czy widzi i wydobędzie piękno, czy też zdjecie będzie nijakie...Megi, Tobie to nie grozi:)
to byłam ja-Krystyna z Dolnego Śląska (Górnołużyczanka z urodzenia i przekonania:))
Krystyno Zdolnego. Skoro masz opory, to może to resztki sumienia się w tobie kołaczą i warto ich posłuchać? a jakby ci ktoś tak stanął i Ruderię zaczął focić, hę? na pewno z zamiarem natrząsania się w internetni.
UsuńTak sobie szłam wczoraj przez ruiny Dolnego i ukadałam sobie post, już następny, nie ten... z tobą i Sąsiadem w tle... i proszę, jesteście:-)
Tylko nie z sąsiadem. Ja jestem nieczynny bloger. A moja ruina ma jedynie potencjał. Jest taka paskudna, że strach podchodzić. Niech mi się tam nikt nie kręci. Jeszcze milion włożę i będzie pięknie. Ma koś pożyczyć z 5 dych do końca roku?
Usuńnie stresuj się, Sąsiedzie, nie będzie tam twojej ruiny ani linka, tylko Wszystkie Ruiny Dolnego Śląska...
Usuńo, dobry tytuł na wpis:))
Usuńnasza ruderyja może być ilustracją:)
Krystyno z Pomorza - przeczytałam posta raz jeszcze i nie znalazłam ataku:) Dobrze że macie dystans:) Ja bym się wściekła. Megi szacun:)
Usuńa to spoko :)
UsuńOndraszo, to tylko internety. My się tu bawimy:-) jest blog, jest fun!
UsuńMegi, Wszystkie Ruiny Dolnego Śląska? Będziesz pisać jeden wpis do końca życia oraz z zaświatów? Może i dobrze, dzięki Tobie przekonam się, czy jest coś po drugiej stronie. ;-)
Usuńnieee, tak tylko zajawię... bo rzeczywiście, życia by mi nie starczyło, a w zaświatach zanudziłabym wszystkich. Kilka mijałam z kijkami, no cóż, focia, focia, a na kijach się ładnie myśli ukladają...
UsuńWiesz gdybym Ci napisała o B. i jaką ma to dla mnie magię, to byś nie uwierzyła oglądając je w rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńTo miejsce ma magię tylko dla mnie.
I tak jest z wieloma miejscami, które mają znaczenie dla innych osób.
A Twoje zdjęcia są piękne, takie nostalgiczne...
podejrzewam, że wiem:-)
Usuńdzięki:-)
"Rzeczy nie są takie, jakimi wydają się być. Nie są też inne".
OdpowiedzUsuńWieś w styczniu, a bez litościwej śniegowej kołderki, jest błotem i gównem płynąca. Piękny, stary dom - ruiną, w której widać tylko niszczenie i potworne koszta ewentualnego remontu konserwatorskiego. Zamiast motyli fruwają śmieci i zeszłoroczne liście. No, dobra, te ciepłe ścieki są jednak niezależne od pory roku.
Choć ja i tak widzę tu piękne miejsce. Razem z tym syfem i rozpadem. A najpiękniejsze jest to zdjęcie suszącego się prania - róże, fuksje i purpura plus blada żółć, w niebieskawej poświacie.
o tak, dodo- nie są też inne;-)
UsuńWidzisz piękno, bo jest pięknie, jest. Jest też brzydko.
Albo za mocny kontrast, albo czegoś brak.
Pranie (nie na kurkowym podwórku, powtórzę, ale na czyimś przecież tak) to fotka, z którą nic nie trzeba było robić, dzięki temu kontrastowi:-)
Hmm, podczytuję takiego bloga, którego autor wykreował sie na postać literacką, na swoim blogu i w swojej książce z bloga - co tam, fajnie czasem pisze :)
UsuńA poza tym - wyciągnełam kajety z mojego epizodu na wsi, zdjęć mało, cholera wie, gdzie są (ale na pewno wszystkie piękne), za to zapis słów i zdarzeń - totalnie bez lukru, kiedyś może wykorzystam, jako tworzywo. Choć i w tym bez lukru nadal widzę piękno. Ale nie raj.
Dla mnie tylko zdjęcia są piękne. Słowa już mniej, bo każdemu co innego się podoba, mi ta ruina bardzo i mogłabym tam zamieszkać. Trzeba mieć piękne wnętrze by zobaczyć w tym wszystkim coś ulotnego, bajecznego....i się zachwycić.
OdpowiedzUsuńNie osądzajmy innych swoimi kryteriami.
Pozdrawiam
a czyimi, Mirko? JA napisałam, że JA bym nie mieszkała. Co innego inni, dla kurki to był wymarzony dom, jej czakram. By się zachwycić, trzeba być otwartym na zachwyt- i trzeba czegoś jeszcze. Współdziałania rzeczywistości, chemii.
UsuńI dlatego lubię bloga Kretowej :-) Ciebie zresztą też lubię:) M.
OdpowiedzUsuńznaczy dlaczego? i dlaczego zresztą??
UsuńDlaczego wymieniam bloga Kretowej? Myślę, że dlatego - simplicitati apicem ruditatis
UsuńTo "zresztą" zabrzmiało niefortunnie, chodziło mi o to, że ja chyba też bym jechała. Dla siebie. Tak po prostu. Tak czuję.
Pozdrawiam, Megi i bądź sobą.
nie zawsze można napisać wprost, choć wolałabym:-)
Usuńno i się rodzą nieporozumienia.
Sytuacje u Kretowatej są na ogół mniej skomplikowane. Też lubię jej blog:-)
Mogłabym nie pisać w ogóle, ale jestem sobą:-)
Kretowa "lansuje się" prostotą, to chciałam.Tam nie sposób doszukać się drugiego dna, wszystko jest tak oczywiste i rzeczywiste. Twój blog też niech będzie jasne, lubię bardzo, bardzo, jesteś wielką pasjonatką o płonącym sercu, to blog z duszą. M. P
UsuńA ja nic nie mogę napisać, bo weszłam w Twój link i przeszłam tą drogę za kurką. I ... ryczę. Okrutnie to życie nas doświadcza, bardzo ... Nie znałam kurki, ale wciąż wspominam kattkę, pamiętam, jak czekała na pierwsze kwiaty u powojnika 'Avant-garde' - nie doczekała ... Gdy ten zakwita u mnie, myślę o jednym ...
OdpowiedzUsuńno i widzisz, widzisz, ja tak właśnie weszłam i ryczałam kilka dni...
Usuń... i co się dziwić, że musiałam... może jakbym mieszkała w Bieszczadach, to bym nie musiała, ale przejeżdżając blisko...
Nie znałam kattki, ale też mnie jej śmierć zmroziła, tak nagle...
Tak sobie czasem cYtam tego twojego bloga Megi i tak sobie musle ze jest w tobie tyle ciekawosci swiata, pasjii i zdolnosci do postrzegania piekna. Z zazdroscia czytam ze masz czas na te swoje wyprawy/wyjazdy Szofera tez zazdroszcze lol i potrafisz znalezc magie w zwyklym kawalku pola! Ale zes sie kryla w ogolniaku z tym swoim talentem!
OdpowiedzUsuńnie mam czasu, tylko PRIORYTETY;-) teraz też byłam w pracy. Dwie godziny w pracy, dwie godziny wycieczki;-)
Usuńktoś ty? ciocia?
Pojedziesz z nami?
O rany, ale Ci się bałagan zrobił! A przeciez post ( jak dla mnie ) był po prostu o odczuciach - Twoich. Prywatnych i osobistych. I (kurczę blade ) gdzie mamy szczserze o swoich odczuciach pisać, jak nie na własnych blogach? No gdzie?
OdpowiedzUsuńA.
no właśnie, gdzie?
Usuńi jak, jak ja tu wciąż zamiatam i uklepuję podusie dzisiaj???
no chlip.
(no pewnie, że o mnie. Zawsze piszę o mnie.)
Można czarować i odczarowywać rzeczywistość. Blogi są azylem, gdzie przez chwilę możemy czarować. I czarujemy naprawdę - siebie, swoje miejsce na tym padole, swoich mężów i dzieci....to te "pozytywne" blogi, te, które rozsiewają te czary wokoło. Zderzenie czarów z rzeczywistością bywa bolesne i roz-czarowuje. Zwłaszcza jak nie patrzymy oczami (czytaj sercem, duchem) Autora/Autorki. Rozmawiałyśmy o tym przy okazji naszego spotkania - nic złego w tym nie ma, bo blogerzy to ludzie z krwi i kości. Mają złe chwile, chodzą w dresach i bez makijażu, nie wymiotą czasami farfocli z kątów, krzykną na dziecko, może i klapsa dadzą...mają ciche dni z mężem - supermanem, przypalą popisowe danie, albo przygniecie ich jakiś problem i dwa dni nie zmywają naczyń które piętrzą się w brudnym zlewie w idealnej na codzień (czyli do zdjęć, stylizacji) cukierkowej kuchni... I jest dobrze... Nie znam bloga Kurki, jak mniemam jednak ona była zakochana w swojej ruinie, łące, kochała to miejsce. Tak chciała je zapamiętać - jako magiczne. I na takie je kreowała. Czy inni je tak widzieli??? Może tak, może nie. Ale ona widziała. Rozumiem twój post:) Myślę, że gdyby Kurka żyła, to "obroniłaby" to miejsce i może pokazała tą magię:) Trafiłaś jednak na być może zrozpaczonego męża. A może nie był zrozpaczony, tylko miał zły dzień. Taki jak ten od garów w zlewie. I zamiast zaprosić na herbatę - nakrzyczał. Może. Nie wiem. Niektórych rzeczywistości lepiej nie odczarowywać:) TP miał trochę racji:).....Ściskam:)
OdpowiedzUsuńno tak, blogerzy to ludzie z krwi i kości... albo ich duchy, które stawiamy na piedestale swoich wyobrażeń.
UsuńGdyby kurka żyła, to starałabym się z nią umówić. Opowiedziałabym jej, jak lubię zimowity i koty, i by mi je pokazała, chyba. Pewnie spojrzałabym życzliwiej na miejsce, które bez niej jest tylko sztafażem.
Ale jej nie ma i nigdy dla mnie nie było, jak napisałam, jest dla mnie piękną historią. Gdybym ją znała, choćby z wymiany słów, to być może po prostu bym zapukała do Dworu teraz. I może bym została zaproszona na herbatę:-)
ale nie próbowałam, bo nie ma żadnego punktu styku między nami. Ja tylko przechodziłam, przez blog i obok Dworu.
Smutne to jest to, ze ludzie przypisuja komus zle intencje czy tez buduja sobie obraz danej osoby na podstawie jednego wpisu, ktory jest wpisem osobistym. To tak jakby nikt nie mial praw do wyrazania swoich mysli. Kazdy ma prawo, bo ukazalo sie to publicznie w pierwszym miejscu (opisy tej miejscowosci na innym blogu), czy ktos pojedzie i bedzie to ogladal i mysli swe opisywal to tylko i wylacznie jego czy tez jej sprawa - Megi jest ta pietruszka. A wypisujac pelne jadu komentarze do autorki to mozna i bez zadnej zenady tak? Krystyno z Pomorza - Megi nikogo nie krytykuje, a tym bardziej ludzi, ktorzy nie moga sie bronic. Po co to takie rzeczy wypisywac bezpodstawne? Po co innych ranic? Jezeli gowno plynie rynsztokiem to nim plynie i moze dla jednych wyglada jak tecza, ale dla innych jest gownem. Jeden ma prawo do gowna a inny do teczy. Co tez moze sie zmienic w zaleznosci od pory roku, dlugosci dnia i nocy, latajacych komarow zmieniajacych samopoczucie, itd., itp. Watka.
OdpowiedzUsuńdziękuję, Watko.
UsuńAle nie przejmujmy się tym, bo to tylko internety, tutaj tak jest. Można pisać, co komu spłynie na klawiaturę. Nie zmienimy tego i nie damy się wqrwić;-)
No już jej tak nie brońcie. Pojechała i krytykuje, że szambo płynie... A gdzie nie płynie? Tylko w tych Waszych (naszych ;) białych domkach pod miastem. Wszędzie płynie u nas na wsi. Dopłata z gminy do szamba była taka, że można ją sobie teges.. Niby jak za 2 tysie zrobię szambo z projektem i bógwieczym jeszcze. Już bierę i robię. A gdzie kanalizacja jest? Nie ma, nie będzie. Wiem z pewnego źródła. Gówno musi płynąć. Przyjechała taka ładnym samochodem.. łazi.. foty sobie robi. Co to skansen jest? Poszła, bo psem poszczuję :))))))))))))))))))))))))
UsuńJa tam akurat lubię, jak blogery łażą.. wiadomo, jak każden bloger parcie mam. Ale nie każden lubi jak mu w jego śmieci zaglądać. O i cała historia.
A Wy blogery nie przesadzajcie z lansem, bo Meg podjedzie, wyfoci i będzie obciach. Tak u mnie też gówno płynie. Może nie dosłownie, ale generalnie, reasumując - płynie. Pozdrawiam :)
Sąsiedzie, nie prowokujcie;-p
UsuńWitaj Megi.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam sobie uważnie to, co napisałaś, potem przeniosłam się na bloga Kurki, którego dotychczas nie znałam...
A teraz sobie siedzę w środku nocy i dumam.
Zastanawiam się po co był ten Twój post, w jakim celu go napisałaś?
Coś nie okazało się całkiem zgodne z Twoimi wyobrażeniami... Piszesz o tym tak, jakbyś została oszukana. A moim zdaniem to wyłącznie Twój problem, że nie potrafisz dostrzec tego, co widziała wokół siebie Kurka.
Cóż, jedni widzą rozmytą tęczę, a inni ciepłe ścieki. Kwestia wyboru...
I jeszcze cytat z bloga Kurki:
"Kocham miejsce w którym mieszkam
i wg mnie jest ono ósmym cudem świata.
Moim cudem."
Ot i cały sekret, bo przecież "dobrze widzi się tylko sercem", czyż nie?
Wkurzyłaś mnie tym wpisem i tyle.
A przy okazji zainteresowałaś miejscem;-) Z pewnością się tam kiedyś wybiorę i spróbuję poszukać tego, co zachwycało Kurkę.
I pewnie mi się uda, bo na ogół widzimy to, co chcemy zobaczyć.
Pozdrowienia i do zobaczenia na darciu pierza (mam nadzieję;-)
Ps. Jeśli istnieje gdzieś jakiś Raj, to też może się okazać przereklamowany, więc na wszeli wypadek może lepiej nie oczekiwać zbyt wiele;-)))
Narobiło się. A taki nostalgiczny, ciepły wpis. No cóż , każdy inaczej rozumie.
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne.
Pranie - zawsze doszukuję się znaczeń symbolicznych w praniu wiszącym na sznurku.
Każdy/każda wiesza inaczej. Czyż nie jest to fascynujące?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo jest fascynujące, że aż! Mam bzika na punkcie wieszania, oglądania i focenia prania!
OdpowiedzUsuńTy też?
Usuńty też;-)?
Usuńja lubię patrzeć na wiszące pranie i wyobrażać sobie właścicieli ubrań:) a te mają fajny kolor:)
UsuńUwielbiam. Robię kompozycje. Najbardziej lubię wielkie lniane płachty z koronkami , szle powiewające na wietrze, obrusy, sukienki. Mam dużo sznurów do wieszania i drewnianych spinaczy i koszy na suche pranie, takich dużych, wiklinowych, jak zz czasów dzieciństwa.
UsuńKlub Podglądaczek Prania na Sznurku?
UsuńZdjęcia piękne, bez dwóch zdań, jak zresztą wszystkie zdjęcia Megi. Piękne i nostalgiczne...
OdpowiedzUsuńAle w samym wpisie ani grama piękna czy ciepła.
Wpis niepotrzebny!!! I tyle.
Rozczarowujemy się bardzo często konfrontując nasze wyobrażenia z rzeczywistością, ale nie rozumiem co chciała osiągnąć Megi pisząc o konkretnym miejscu i konkretnej osobie????? W dodatku o osobie, która już w żaden sposób nie może obronić swojego punktu widzenia.
A słowa o chamskim zachowaniu człowieka, który dopiero co przeżył tragedię, mocno mnie zniesmaczyły.
Tak po prostu nie wolno...
Florentyno- napisałam, bo chciałam napisać. O iluzji i deziluzji. Może to i banalne, ale dla mnie w danej chwili było ważne i potrzebne, inaczej bym się nie fatygowała okrężną drogą. Nie ma piękna i ciepła, bo jestem wredną suką, mam klimę lub okres albo oba naraz. Piękno i ciepło już było, jak czytałam sobie blog kurki. Piszę o konkretnym miejscu, nie o osobie, której nie ma i której nie znam, w konkretnym momencie. Nikt nie musi się bronić ani bronić kogoś. Do zobaczenia, oczywiście:-)
OdpowiedzUsuńAgniecho i Magdo, teraz patrząc na pranie będę myślała już o was obu... bo zdjęcie oczywiście było dla Magdy. Pewnie gdyby nie ona, nie przyszłoby mi do głowy zastanawiać się nad praniem, wieszaniem kolorami, sposobami upinania... skarpetek na tle jabłoni np.:-)
"Napisałam, bo chciałam" i "Dla mnie w danej chwili było ważne" - no właśnie, już wiem dlaczego...
Usuń"Ja" i reszta świata. A gdzie odrobina empatii? Zatrzymanie się choć przez chwilkę i zastanowienie, czy koniecznie m u s z ę, bo inaczej się uduszę???
Pisz sobie co chcesz, Twój blog, Twoje prawo.
A, że mi się odrobinę "odczarowałaś" tym wpisem, to insza inszość.
Do zobaczenia.
nikt nie jest takim, jakim się wydaje:-)
Usuńi albo kogoś przyjmujesz takim, jakim jest, akceptujesz, polajkujesz, albo nie.
Można się kontaktować z własną iluzją albo innym człowiekiem, jedno wyklucza drugie.
czy mogę dołączyć do grupy "PRANIE", please? w sensie, że jak będziesz patrzeć na pranie, to myśl też o mnie :))) bo ja też mam obsesję. choć nie wieszam na sznurku, bo nie mam, niestety, ale utrzymało mi się z czasów dzieciństwa, kiedy to wieszałyśmy za mamą pranie na strychu poniemieckiego domiska. teraz wieszam na zwykłej suszarce, którą wiosną i latem ustawiam w słońcu. i się napawam :)
Usuńps. też mam często ochotę być "wredną suką". i jestem. gdy chcę nią być. szacun za odwagę, Megi :) kisses
No właśnie Megi, wszystko okazuje się w praniu, nomen omen;-))))))
OdpowiedzUsuńAkceptować, polajkować, czemu nie, ale nie ślepo i bezkrytycznie. Jeśli mnie coś wk....urzyło, to ten ktoś powinien wiedzieć, nawet jeśli jest wredną suką z klimą;-)
Ryzykuję, że się obrazi i zbojkotuje darcie pierza, ale nie do końca, bo przy całej wredności małostkową przecież chyba nie jest???
Tak sobie jeszcze ciągle myślę;-)
otóż. Piąteczka:-) dzięki:-) za szczerość i za domniemaną akceptację.
UsuńPiąteczka;-) Idę spać. I tym optymistycznym akcentem z dyskusji znikam;-)
OdpowiedzUsuńDo przyszłego tygodnia.
Bo prawdziwe kochanie jest MIMO, nie tylko ZA
OdpowiedzUsuńA czy blog twój służy do przedsatawiania twoich przemyśleń ,czy tego co by chcieli przeczytacq inni? Jakie jest założenie ? No bo skoro kiedy piszesz to co chcesz ,co myślisz i nagle okazuje się ,że skoro część czytających się z tym nie zgadza, to już jesteś" ta miedobra", to jaki sens ma pisamie bloga? To po cholerę mają być te blogi? Dla przypodobania się tłumowi? Wykreowania cudownej rzeczywistości? Od tego są bajki Walta Disneya. To ,że się z tobą mie zgadzam nie obliguje mnie do tego ,żeby mówić ci co powinnaś była napisać.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję , że nie zostanie to " nadinterpretowane" . Osobiście bym nie pojechała robić zdjęć domu kobiety ,która umarła,mając świadomość ,że tam mogę (i na pewno była bym) postrzeagana jako intruz. Ale ty dokonujesz innych wyborów i dzięki temu ,mogę przeczytać o TAKIEJ sytuacji.
Przykre to ,że kiedy walimy z mostu ,to co myślimy ,to zamiast cukru dostajemy ,no tym co koło Sąsiada płynie....
A propoś,w nowych domach też szambo płynie kurde....nawet co dwa tygodnie. Co za zapach codzienności..