Wyskakuj z żarcia.
No jusz jusz.
Dobra, a teraz wypuść. Na dwór. Czekaj, zastanawiam się.
Hej, wróciliśmy. Dawaj kolację.
Takie powitanie po dwóch dniach.
***
Po trzech godzinach jesteśmy w Tarnowie, jak ten świat się skurczył, zmniejszył.Podły bar na skraju.
Wzięłam sobie trzy dni wolne. I oglądałam seriale. Nie, nie te, tamte, bo te się skończyły. A w sobotę byłam, wiesz, tam, pobawić się. I on tak na mnie patrzył, i jak ten poszedł do toa, to się przysiadł. I powiedział, ale ty się kurwisz na prawo i lewo. No to ja mu z plaskacza, odwinęłam. Jak ten wrócił, to się pyta, wszystko dobrze. To ja mówię, dobrze. No i teraz on na dziecko nie da, a tak to daje, bez problemu, nie, bez sądu.
Nijak nie dam rady naśladować dodo, ale nie wierzę.
Dziewczyna ma mało ponad 20 lat.
W jakiej ja rzeczywistości żyję, w jakim świecie, w którym młode laski pod czterdziestkę płaczą, bo nie mogą zaciążyć, a takie młode, w świecie, w którym jadę spotkać się z nieznaną koleżanką- blogerką, a tych seriali nie znam nawet po tytułach.
Polska C? Powrót do przeszłości, do początku lat 90tych? Nie oglądam się za siebie, brrr.
***
W Rzeszowie najbardziej podoba mi się stary cmentarz nad Wisłokiem i rynek galicyjskiego miasteczka, aczkolwiek odpicowany. I to, że od dawna sadzi się tam wiśnie przedziwne 'Umbraculifera', w ogóle zieleń raczej zadbana, nie to, co w "zielonym Wrocławiu".Ciągłość między starymi a nowymi czasy |
no cóż- ciągłość, |
... ta ciągłość bez cezury 1945 to dla mnie egzotyka. |
Taki rynek. |
I takie wiśnie. |
Wrażenia intensywnie pozytywne, ale...
... nic nie jest takim, jakim się wydaje.
Za każdym razem przekonuję się, jaką kreacją są blogi. I jaka jest siła słowa, i moc naszej wyobraźni.
Próbowaliście np. przeczytać bloga Chustki wiedząc to, co się wydało? Albo czytać bloga Indianki jednocześnie z antyblogiem?
TP przyznał, że to bardzo interesujący aspekt mojego blogowania- spotkania w realu. Bo to są "spotkania z ciekawym Człowiekiem".
No.
Natomiast czarny ciągnik wciąż w planach.
(właśnie po to, by wozić JĄ. Czekam.)
***
Trzeba będzie rozebrać Jerzego, czas go wystawić na powietrze, ale jakoś się nie nacieszyłam.Zima, nie zima.
Śniegu ni ma.
Ptaki są. Te poniżej- w Uzdrowisku, na Wzgórzu Wdów.
Pan mazurek. |
Sikora bogatka. |
Sikora modra. |
Pan dzwoniec. |
Dzięcioł duży, którym nie mogłam się nacieszyć. |
I dzięcioł średni. |
W karmniku tłok, bo Ciocia uważa, że ptaki dokarmiamy dla swojej przyjemności, na przykład słoniną.
VegAnka wyczytała, że karmienie tłuszczem zwierzęcym obniża sukces lęgowy w następnym sezonie, toteż bez wyrzutów wieszam niesmaczne kolby roślinne.
W sumie racja- ptaki w naturze nie mają szans w zimie żywić się tłuszczem zwierzęcym.
Niedługo pojawią się jery, kwiczoły, grubodzioby, wreszcie szpaki... może ominą nas jemiołuszki... i będzie się miało ku wiośnie.
Się ma. Dzień taki dłuuugi po południu...
I kwiaty kwitną...
(pachną okrutnie)
dobranoc i pozdrówka, Megi.
PS. W Uzdrowisku, czyli w Obornikach Śląskich, mieszkańcy jarają się wyciętym lasem. Sosnowym, gospodarczym.
A nieopodal, na źródlisku, cichutko rośnie sobie piękna populacja skrzypu olbrzymiego...
(aktualnie mało wyględna) |
... sami nie wiecie, co posiadacie.
No pieknie ! chyba nie sypiasz, jest okolo trzeciej trzydziesci , swit jeszcze daleko . A wpis jak zwykle zachwyca!!! ptaszki ojej! zdjecia cudne! ide spac...
OdpowiedzUsuńspałam byłam przedtem i potem:-)
Usuńdzięki:-)
dobranoc:-)
Ślicznie. Pan Dzięcioł na słoninie:) Las gospodarczy to chyba ciąć można, po to się go przecież sadzi:) Ach, ten Rzeszów...byłam ze trzy razy, trza było mówić że jedziesz, wybrałabym się czwarty:) Rynek piękny, czyste miastko i zadbane. Latem hydrant był na Rynku włączony, uciechę i wytchnienie mieli wszyscy, nawet ja zgubiłam pantofelki obcasowe i brodziłam na bosaka...
OdpowiedzUsuńOj...blogowe życie to nie to samo co real, nie, nie...:) Skrzypy cudnej urody nawet w takim stanie nijakim. Zaraz myślę o dinozaurach. Ściskam:)
mówiłam:-)
Usuńrzeczywiście warto się opowiedzić na blogu, już się cieszę na zlot na Gardenii:-)
ja byłam w Rz praktycznie pierwszy raz w życiu
w dodatku kafelki na dworcu mi zamurowali/wymienili
Nasze blogowe życie to słodki budyń i myślenie życzeniowe:-)
Też o nich myślę, o dino. Że zaraz wychyną.
No to mea culpa, nie wyłapałam:) Ale o Gardenii piać będę głośno.
Usuńtak, zrób jakiś banerek: palec pod budkę!
UsuńO kurczę, a ja się tak staram, żeby mój blog był taki jak ja! Systematyczny, powtarzalny, edukacyjny, zdjęciowy, mówił o mnie nie wprost... Mam się pozbyć tego wyobrażenia?
UsuńTak to jest. Blog to tylko blog, a żywa osoba to żywa osoba. Trzeba się poznawać od początku. Pozdrawiam
i pewnie tak jest, Ewo. Twój blog jest właśnie taki, ciebie wyobrażam sobie jako bardzo poukładaną osobę:-) pewnie bym się nie pomyliła.
UsuńZewnetrznie pewnie nie - stosuję "maski"; ale jest taki mit, że kobieta jest jak jej torebka. No niestety we wnętrzu mojej jest totalny bałagan (introwertycy tak mają).
UsuńJesteśmy inni niż nas słowa piszą...i chyba dobrze...chyba...buziaki
OdpowiedzUsuńJesteśmy inni niż nas słowa piszą...i chyba dobrze...chyba...buziaki
OdpowiedzUsuńdobrze dla nas, że umiemy się pokazać tak, jak chcemy:-) buziaki, kobieto porannie wstawająca:-)
UsuńZauważyłam, żeś z niektórymi ptakami na Ty, a z innymi na Pan/Pani.:-)
OdpowiedzUsuńCzłowiek wielostronnym jest, blog to tylko część, i często lepsza, niż rzeczywistość. Albo można powiedzieć, rzeczywistość skadrowana odpowiednio.
Pozdrawiam.
jeżeli wiedziałam, jaki dżęder, to opowiednio podkreśliłam;-)
UsuńRzeczywistość skadrowana, bardzo trafne.
Agniecho, jesteś mistrzynią puenty ;) czy też odpowiedniego skadrowania słów.
UsuńSię rumienię.
UsuńNikolas skwitowałby od razu - "Fałszywa skromność. Bo ty wcale nie jesteś taka, jak ci się wydaje." I ma chłop rację. Im dłużej żyję, tym bardziej się ze sobą zapoznaję i się zadziwiam. Czasem pozytywnie, czasem nie. Bo jestem również mistrzynią niewidzenia tego, czego widzieć nie mam ochoty. Co oczywiście dużo ma wspólnego z kadrowaniem.:-)
Pozdrowienia o poranku mglistym i zimnawym.
Prawdą jest to, co piszesz, Agniecho.
UsuńDlatego jesteś królewną w wieży;-) Poza wszystkim taka umiejętność ułatwia życie.
Przepiękne zdjęcia - wszystkie !!! Pozdrawiam serdecznie :D
OdpowiedzUsuń....
ach Gardenia to targi, zajarzyłam teraz.... o matko kochana, to Megi będzie tam? hmm muszę pogadać z Małżem, może się wybierzemy?
no tak, będzie, w piątek i sobotę, jak co roku!
Usuńtylko tym razem chyba nie pozwiedza, tyle się będzie działo, Ondrasza, Kretowata!
Ale co, to bać się z Tobą spotkać? Bo ja i tak bojam.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że nasza kota ma wyjątkowo wredną mordę, tzn. pyszczek. Widzę jednak, że nie dorasta Twojej do pazurków ...
Czarny Ciągnik?
Antyblog?
Wydało się?
Coś czuję, że bez fejsa się nic nie wie. Tylko ten las i las.
Czy Czarny Ciągnik to co jak Czarna Wołga?
UsuńTeż mię to zastanawia. A co to ten antyblog? Do Indianki czasem zajrzę.
UsuńMagdo, nie bój się, ja już nie bojam się nic a nic, ale bojałam się w przeszłości.
ależ tam bać. Że się człowiek zawiedzie? Nigdy się nie zawodzi, tylko właśnie tak się te karteczki zapisane wyobrażeniami, frrrr, tasują.
UsuńTak, Punia ma wredną urodę, którą wrednie eksponuje, można liczyć na jakieś ilustracyjne zdjęcie.
Czarny Ciągnik, no przecież, nie znacie? https://www.youtube.com/watch?v=TqQHWRsGJCg
Zawsze chciałem
mieć takie coś
właśnie po to
by wozić ją!
Reszta jest w internetach, tu, na blogach, nie trzeba fejsa ani innych narzędzi.
Pacjanie, bo to trzeba przejść przez doświadczenie graniczne. A Kanadyjczycy, na przykład. Nb. Kanadyjczycy już weszli do kanonu zwrotów między mną a TP. Niedługo tu będziemy grypsować.
Jak sobie tych Kanadyjczyków przypomnę, to nie mogę być poważna...
Usuńjesteś hardkorem, co do tego wszyscy są zgodni:-)
UsuńNo dobrze, już wiem co to Czarny ciągnik. Rozszerzyłam horyzonty. Może być. Ale Kanadyjczycy??? O co tu chodzi?
Usuńto chyba Pacjan się musi wypowiedzieć:-)))
UsuńPacjanu, prosimy. Inni też chcą się pośmiać:-)
U nas też Kanadyjczycy w kanonie... ale nie do śmiechu - przynajmniej na razie.
UsuńJa mam fajsa i też nic nie wiem. Ale może to i lepiej. w nieswiadomości błogiej zostanę:-)))
UsuńW Rzeszowie nigdy nie byłam, ale chyba nawet dla tego cmentarza warto.
OdpowiedzUsuńCzemuś mi Filonkę do torby zapakowała??? A Fosek jak zawsze na obrusie sypia - stan stały nienaruszalny chyba ;)
Dzwoniec jest chyba tym ptaszkiem, którego próbowałam rok temu nazwać i nie potrafiłam, a dzięciołów bardzo zazdraszczam, kiedyś miałam, ostatnio nie widuję.
Co to ta Gardenia???
Aniołki znajome - piękne zwłaszcza niebieski a kwiatuszki nie pachną tylko duszą otoczenie swym aromatem niestety
tak, fajne miasto i blisko:-)
UsuńFilonka- Kropek wstał, zaspanym okiem ogarnął teren, zaspanym krokiem przemieścił się do torby i hop, jaki szczęśliwy.
Fosek tak. Chociaż jest jeszcze nasze łóżko i ostatnio kanapa w dziennym.
To na północ od Wrocławia:-) są lasy, są i dzięcioły. Chociaż i u nas mieszka zielony, ale nie przylatuje do karmnika.
Gardenia, proszę: http://gardenia.mtp.pl/pl/- targi ogrodnicze w Poznaniu, ostatni weekend lutego.
Ale te anioły są na swoim miejscu na niebie, prawda? Kwiatki wystawiłam. Do Lidla muszę się udać.
W Rzeszowie znam tylko szpitale i niestety źle mi się kojarzy to miasto. Zwykle jadę dalej. Powinnam się wybrać niebawem. U mnie też brak zimy a choinka już rozebrana. Widzę,że masz takie same ozdoby. Sikorki dziś z rana śpiewały sobie radośnie jak końcem marca. No ale temperatury też marcowe. Czyli widzimy się na Gardenii?
OdpowiedzUsuńPowinnaś się wybrać:-) do Łańcuta może?
UsuńTe same ozdoby, co w zeszłym roku?;-)
OOO, WIDZIMY SIĘ. No widzisz.
Tak , do Łańcuta . Te same co od kilka lat plus nowe . ( te sople ,szklane prostokąty i kryształkowe łańcuchy. Te ostatnie miałam w tym roku na zewnątrz). Kasia B mi zasugerowała randkę na Gardenii . Nie wiedziałam ,że szykuje się zlocik wszystkich blogowych ogrodniczek. Bardzo się cieszę.Pojadę przez Wr. jakby co.
Usuńoch, nawet Kasia B?
Usuńdni nam nie starczy. Możesz wcześniej pojechać, żebyśmy miały dzień dla siebie we Wrocławiu? Zrób tak, proszę. Zapraszam na noc. I jeszcze zapytam o emalię, później.
Megi , dziś gadałam z Kasią i okazało się,że chyba pojadę przez Kaszuby:-). No chyba ,że coś się zmieni to dam znać.
UsuńRzeszów poznałam dziecięciem będąc z moim Tatą, co to za punkt honoru wziął sobie, by dziecię pierworodne po kraju obwieźć i pokazać. Byłam z Nim w zasadzie wszędzie. Potem sama w niektóre miejsca udawałam się lub nie.
OdpowiedzUsuńWidzę, że wszystkie ptaszki u Was. U nas tylko mazurki, sroki i sójki oraz moje ulubione sierpówki, które Dziadek z lubością nazywał synogarlicami.
Zima była u nas krótko, nie zdążyłam zrobić zdjęcia, zanim się naładował aparat, poszła sobie.
A moi Rodzice tak samo. Zawsze robili tak, żeby mieć miesiąc urlopu, i cały spędzaliśmy jeżdżąc po Polsce maluchem, metodycznie, od morza po góry. Tylko miasta trochę pomijali i w Rz byłam tylko na dworcu PKP na początku lat 80tych.
UsuńMoja Mama też mówiła o nich synogarlice, Dziadek i Babcia też. Lubię je, już gruchają radośnie i wiosennie, ptaki szybko reagują na długość dnia;-)
Synogarlice, ależ tak ;-))
UsuńNo patrz, a moi zawsze ciągnęli najpierw czy lato, czy zima, w Sudety szeroko pojęte, a potem, jak już więksi byliśmy to w Tatry ( strategicznie mieszkająca ciotka w Kościelisku ). I dziwić się potem, że wylądowałam w tym miejscu ? I że mój brat wspinaczem został?
Usuńdobrze, że tak robili, dobrze dla nas:-)
Usuńja dzieci infekowałam Suwalszczyzną.
Wspaniałe ujęcia ptaszkowych przyjaciół, kot w torbie jest the best! :-)
OdpowiedzUsuńcieplutko pozdrawiam
koty są pudlaste i torbiaste, zawsze!
Usuńpozdrawiam również:-)
Megalio dziękuję za przemiłe i obiecujące ciąg dalszy spotkanie.
OdpowiedzUsuńTy też nie jesteś taka, jaką sobie wyobrażałam.
Takie spotkania są w znacznym stopniu stresotwórcze.
Może są blogerzy, którzy kreują rzeczywistość. Ta na moim blogu jest moja, nie ma tam kreacji, to jest moje smakowanie życia, świat widziany moimi oczami. To jest blog o moich pasjach, dzięki którym staram się radzić sobie ze stresem, spowodowanym traumą okaleczenia, choroby i codziennym stresem, związanym z naszą polską byle jaką rzeczywistości, którą także opisuję na swoim blogu w takim stopniu, w jakim nie narusza to mojej prywatności. Blog jest miejscem publicznym. Polecam w nim to, co moim zdaniem warto zobaczyć i co mnie pomogło w nielekkiej chorobie nowotworowej.. Psychika to bardzo delikatna materia. Występuję tutaj, jako osoba anonimowa, a nie specjalista w określonej dziedzinie.
Mój blog to wycinek mojej i nie tylko mojej rzeczywistości.
Wyobraźnia działa tak, jak powiedzenie- w ciemności wszystkie koty są czarne.
Pozdrawiam Was serdecznie.
nie wiedziałaś, że psuję sprzęta:-)
Usuńale dałyśmy radę.
Czytałam już powyższe w twoim poście, wszystko się zgadza, potwierdzam- jesteś konsekwentna. Ale gdyby ktoś, kto cię zna, trafił na bloga- to straciłabyś anonimowość, tak myślę. Zacierasz ślady, ale zbyt mało kreacji w tym nie pomaga:-)
Pozdrawiamy!
To było tzw. ' Wejście Smoka'..,
Usuńa sprzęt ma się wyśmienicie...
Od dzięcioła też bym się nie mogła oderwać :) U mnie trochę dzisiaj przysypało śniegiem, od razu pojawiło się więcej ptaków w karmniku, ale mogłoby popadać więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
mogłoby popadać, wody w glebie brakuje, ale... nieee chcę.
UsuńBlogi są różne - czasem to kreacja, czasem skadrowana rzeczywistość, jakieś tam jej fragmenty. A czasem forma autoterapii. Bywają też blogi, które są wołaniem o pomoc. Niekiedy pomoc psychiatry.
OdpowiedzUsuńSą blogi, których autorzy dzielą się swoją wiedzą w jakiejś dziedzinie - chyba najmniej kreujące osobę autora.
Są blogi, które chyba nic nie kreują, są dzieleniem się chwilą, pięknem, zachwytem - co bardzo cenię i cieszę się, że ktoś zechciał się takimi skarbami podzielić. Tak ma się sprawa z Twoim blogiem, Megi. Choć do tego jeszcze Ty dzielisz się swoją fachową wiedzą, bardzo edukacyjny jest Twój blog, jakoś tak przy okazji.
A wczoraj spotkałam psa, którego znam z bloga :) To znaczy psa, zaprzyjaźnionego z psami z czyjegoś bloga, który to pies pojawia się na owym blogu.
Hmm, zaczęłam się zastanawiać, jaki obraz siebie kreuję na blogu. Może by się jakoś konkretniej wykreować? :)
U nas zima całkiem i dosypuje więcej śniegu. Ale jakiś ten śnieg mokry, z dachu schodzą lawiny.
Mazurek w locie jak koliber!
Bardzo się cieszę, że tak mego bloga postrzegasz. Aczkolwiek być może nie byłabym taka chętna do dzielenia się chwilą i zachwytem, gdyby nie było to także zaklinaniem rzeczywistości- masz być piękna, masz się układać. Czyli jednak autoterapia i zasłona dymna.
UsuńI, tak, mam inklinacje do edukowania:-)
Obraz dodo, jaki mi się wyłania: obserwator, życzliwy narrator. Wręcz kronikarz Sielc. Z bloga. Bo poza tym, wiesz: rower, sukienka, koszyk, kwiaty, chaszcze, mokre włosy, banan na twarzy.
A jaki ten mazurek przezierny, jak duch, czy motyl:-)
Nie, to nie jest zasłona dymna. Po ptostu - wybierasz do dzielenia się zachwyt, a nie chwile w ciemnej dupie. A w każdym razie - raczej zachwyt.
UsuńEdukowanie bardzo lubię, naprawdę, zazdroszczę ludziom, którzy na czymś znaja się tak dobrze i cenię to, że chcą się z matołkami podzielić.
No, tak, Ty masz obraz z bloga oraz z przedbloga i pozabloga. A do tego blog został uruchomiony głównie dla moich znajomych z realu, którzy chcieli mieć w jednym miejscu notki, które wrzucałam zwykle na fejsbuka albo fejsbuka nie używają. Czasem zapominam o tym, że nie wszyscy, którzy czytają bloga, znają kontekst różnych sytuacji :)
Ojacie... kolejny paskudny kot na blogu :D ...i w dodatku zaczyna się powoli o tym głośno mówić. Koty są paskudne i wredne. Mamy ewidentnie do czynienia z blogowym przełamaniem. Stanęliśmy w prawdzie. Blogosfera nigdy już nie będzie taka jak kiedyś :)))
OdpowiedzUsuńA co do blogerów...
No no, co dalej?! Kończże waść, bo w całej prawdzie chcę stanąć :)
Usuńblogerzy... są gorsi od kotów?
UsuńA co do blogerów...z nimi jak z tym niedokończonym zdaniem. Jeśli poznacie zakończenie, nie będzie już tak intrygująco, jak było ;))))
UsuńTy Sąsiedzie to dość radykalnie przełamałeś... jest bardzo intrygująco, a ja wolałam, jak było zwyczajnie miło. Tak pospolicie ;))
Usuńeee, kochamy Sąsiada przecież i pozwalamy mu na wiele...
UsuńInkwi, a Kocica? co by Padre powiedział o Kocicy? paskudna i wredna.
Dokładnie tak.
UsuńInkwi, to jest właśnie to. Taki kot jest na blogach świętą krową. Skąd to się bierze? Choćby obiektywnie najbrzydszy, a tak dostaje same achy i same głaski. A potem Megi jedzie "w teren" i jest w szoku ;) Np. są ludzie, którzy nie kochają kotów :)
UsuńSąsiedzie, a masz kota ( w domu, obejściu )?
UsuńAno mam mieć, w planach osiedleńczych - znaczy - mam mieć. Poprzednio miałem go 18 lat.
UsuńPodziwiam twoje zdjęcia, Megi, podziwiam ogromnie. Poezja na fotografii. Dziękuję za dzięcioły!
OdpowiedzUsuńjak TY to piszesz, to ja rosnę. Dzięki:-)
UsuńWiosna przyjdzie. Ale na razie cieszę się śniegiem - jest jaśniej i pies na spacerze weselszy.
OdpowiedzUsuńjakbym była psem...
Usuńale i tak nie ma śniegu.
Allle miny mają "-)))
OdpowiedzUsuńI kto to widział koty na tyle dni porzucać ??
Reszta zdjęć mi się nie otworzyła...
Taki mam tu nieznośny Internet...
wiesz, one nigdy same nie zostają...
Usuńza dużo mamy zwierząt i roślin, żeby dom zamknąć i zostawić, ale jak ktoś przychodzi, to zawsze jest wystawiony na koty próbujące udowodnić, że nigdy nie jadły i właśnie umierają, tu i teraz.
A niby taki cyfilizowany kraj, ten tam...
Już wróciłaś? I zdążyłaś napisać?? Ty to jesteś hardkor ;-))
OdpowiedzUsuńA ja się przebieram ;-))) zasmakowałam w tym ;)
Nie, nie czytałam Chustki, jak się wydało. W ogóle w to nie wierzę. Nie. Wcale. Nie chcę.
Czekam na koniec roboty. Jest gorzej, niż dotąd - w pigułce. Ale zostało mi tylko 5 dni.
I na zimę czekam. A czy wolno dokarmiać ptaszydła, jak nie ma śniegu? Słyszałam, że nie... mam zapasy na pięć zim i czekam... czekam na zimę i śnieg ;-))
Tego przebierania to masz trochę. Fajnie. Też tak lubię. Dziś przebrana byłam we Wro. Nawet mnie sąsiad nie poznał.
UsuńNie wiem, jak z tym dokarmianiem, u nas ptaki żywią się z kurami i gąskami. Całe ich stada.
Współczuję Ci tych Kanadyjczyków w pigułce. To może człeka wykończyć. Ale Inkwi, wytrzymaj! Już blisko!
mam jeszcze jedną szafę do przebrania:-) dawno tam nie byłam, toteż spodziewam się hiszpańskiej Inkwizycji.
UsuńMożna dokarmiać, można.
Tak, można się było spodziewać, że bliżej godziny W będzie gorzej. Ale za to nie pożałujesz, bo jak sobie przypomnisz...
Pacjanie, ty masz jakiś harmonogram bywania we wro? bym tam czasem jakąś kawę chociaż z tobą wypiła.
Jan jestem czasem codziennie i chętnie bardzo kawę lub herbatę wypiłabym z Tobą. U mnie to tak na razie - obrządek i może być Wro i potem obrządek, ale póki nie ma niw różnych, a jeszcze w styczniu nie ma, ale z początkiem lutego mam już robotę intelektualną na tydzień, a potem pewnie Mamę na dwa, a w marcu to już jest wyjazdowo chyba (plan słowacki) i z końcem jagnięco być może.
UsuńHiszpańskiej inkwizycji nie możesz się spodziewać, ona tak ma ;) ale izerskiej jak najbardziej ;))
UsuńJeżdżę teraz do Żyg-żyg codziennie... a aktualnie siedzę nad scenariuszem pożarowym. Byłoby to nawet śmieszne, gdyby nie było takie straszne...
Jagnięcy koniec marca brzmi słodko ;D
Ta różnorodność jest niesamowita i interesująca!
OdpowiedzUsuńmisz- masz!
UsuńDzięcioł ze wszystkich stron ostrzelany- nie dziwię się...Co do skrzypów- widziałam, ale z Zimnej Wodzie. Swoją drogą, ciekawe co tam (ob)leśnicy powyprawiali, bo ciagle jakieś jazdy tam (z piłami) były. Smętarz ciekawy; zwłaszcza to dziecko na podusi...Ech.
OdpowiedzUsuńBlogosfera? Hmmm... część chyba się kreuje, część pozostaje sobą (tylko mniej inscenizuje fotek i słabszym sprzętem robi ;). Nie mam doswiadczenia w przenoszeniu znajomosci z internetni w real (nie do reala :)), choć Agniechę mile wspominam ;)
pozdrówki
P.S.
Mam ostatnio awersję do czarnych kotów. Moja Kicia jak nie wrzeszczy na mnie, to cos wyrzyga, a jak nie to wlezie do pokoju i naszczy...Jak się tu nie wściekać? Nie lubię jej ostatnio. :(
dopóki Kicia nie przebiega ci drogi np. na schodach, to nie jest niebezpieczna;-)
UsuńSkrzypy w Zimnej Wodzie? obejrzałabym.
Właśnie tak sobie myślę, czy to się tak da... kreacja, real i pozostanie sobą... jeżeli przyjmę, że tak czy inaczej jestem kreacją...
Rzeszów to dla mnie drugie rodzinne miasto. Tam studiowałam i poznałam pierwszego męża, mieszkającego w tym mieście, chociaż on sam studiował aż w Poznaniu, ale pojawiał się w domu często. Tam nadal mam najbliższą rodzinę, teściów, szwagierkę, bo chociaż się z mężem rozstałam, nie rozstałam się nigdy z jego rodziną. A on sam niestety zmarł i tam jest pochowany, ale nie na tym ładnym cmentarzu Jutro do Rzeszowa jedzie moja córka, bo akurat jest rocznica śmierci ojca i tez przy okazji Dnia Babci i Dziadka. Z Rzeszowem mam same piękne wspomnienia, rozstanie z mężem tego nie zepsuło absolutnie, i nadal paru uczelnianych przyjaciół. Odwiedzam tę rodzinę conajmniej raz na rok i teściowie nigdy nie przestali mnie nazywać synową. To wyjątkowi ludzie i cała tamta rodzina. Dziękuję za to wspomnienie i piękne zdjecia, chociaż ja przyrodą się nie zachwycam, jak wiesz. Cmentarne nastroje, chociaż wysmakowane też nigdy nie korespondują z moją miłoscią do życia. A Łańcut, to dopiero wspomnienia! Wszystkich "narzeczonych" woziłam do hotelu Zamkowego. Też pozwolę sobie na kreację:)
OdpowiedzUsuńA propos spotkan, to mi sie przypomniał ten stary kawał: spotkajmy się w realu, a u nas nie ma realu, moze byc w Leclercu?
Dobry kawał!;-)
Usuńdobry:-)
Usuńmoże w biedrze?
Piękne masz wspomnienia i związki z Rz, rzrzrzeczywiście. Może napiszesz kiedyś o tych różnych swoich miejscach w Polsce, jak o tych we Francji? Ciekawi mnie to, że te twoje związki z nimi są takie dawne:-) i na zawsze:-) jesteś wierna miejscom i ludziom, prawda?
Kot cudny i cala RESZTA takze!
OdpowiedzUsuńSpotkania na zywo sa bardziej prawdziwe!
Serdecznosci
Judyta
właśnie- PRAWDZIWE. Z całym bagażem;-)
Usuń