... krowy i mewy, mewy+krowy, ja MUSZĘ mieć zdjęcie mew z krowami, chodź, pojedźmy tam, MUSIMY tam pojechać... męczyłam TP.
Krowy i mewy- blogerskie masthewy;-DDDDD
Tam, czyli nad słone jeziora, fiordy odcięte przez wydmy, które do tej pory czasami obserwowałam z samochodu, a tu- w zasięgu roweru.
już za tą wydmą |
za pasmem wydm |
jest obniżenie |
częściowo wypełnione wodą |
Są mewy
jak wełnianki^^ |
mewy pospolite |
mewy śmieszki |
(który w tej płaskiej, nizinnej okolicy w ogóle mi nie przeszkadza i ogólnie konweniuje.
Z sympatią paczę na wiatraki, uważam, że robią coś dobrego, mieląc wiatr na prąd.
Oczywiście robią też wiele złego, przyciągając swoim ciepłem nietoperze (prawdopodobnie w okolicach śmigieł gromadzi się więcej owadów) i rozrywając je podciśnieniem, myląc podwodnym migotaniem walenie, płosząc lub zabijając ptaki (ale to już kwestia posadowienia).
Lepsze są fotoogniwa.
Lecz osobiście lubię wiatraki.)
Jest pasza dla bydła.
trawy i turzyce po horyzont |
nadbrzeżne łączki z koniczyną i szelężnikiem |
i kłosówką miękką, to ta trawa |
wierzbówka kiprzyca |
nie wiem, czy ją jedzą, ale wygląda ofszę |
wierzbownica orzęsiona |
szuwar kłoci wiechowatej, zapewne niejadalnej dla bydła, ale typowej dla takich siedlisk, u nas rzadkiej |
wąkrota zwyczajna |
Czy wobec obfitości pożywienia, swobodnego życia na wolnym powietrzu razem ze swoimi dziećmi krowy są szczęśliwe?
W powszechnym odbiorze tak, bo żyją w dobrostanie (pamiętajcie o tych odbieranych właścicielom po latach spędzonych w gnoju, zacielanych raz po razie, cielętach odbieranych matkom i umieszczanych w ciasnych boksach...)
VegAnka powiedziałaby, że nie, bo ich życie kończy się śmiercią "w wolontariacie dla człowieka"- a w Danii ubój rytualny jest dozwolony-
ale każde życie kończy się śmiercią, i nie ma dobrej śmierci.
Nic nie wiemy o szczęściu krów.)
Nie ma krów i mew naraz.
Ale są insze ptaki.
whisky (łyski) |
kormorany |
z łabądami |
łabądzie same |
chyba najliczniejsze |
gąsi |
czajki |
czajki z brodźcami (?) |
czy krwawodziobami? |
czaple siwe |
szpaki (nanizane na sznurek) i brodziec? na słupku |
A cóż dopiero dziać się musi w czasie gniazdowań i przelotów!
Teraz za to mamy te piękne kolory nieba i trawy, i letnie krajobrazy w popołudniowym słońcu.
I wuala.
Są i fotki na tapetę:-)))
Wiecie, że nie mam nic przeciwko ich kopiowaniu na użytek własny, bom wyznawczynią wolnych internetów jest:-)
ale miło, że pytacie.
nom.
Satisfaction altogether
guaranteed by Doctor Fur and Professor Feather
:-DDDDD
(wiem, że w oryginale nieco inaczej;-p)
Pozdrówka, Megi.
Piękne te duńskie pastwiska i widać, że naturalnie prowadzone. Nie znam miary szczęścia krowiego, ale na miarę mojego wyobrażenia o nim, Twoje duńskie krowy żyją prawie w raju. Prawie, bo na zdjęciach nie widać ani jednej kępy drzew ani żadnej wiaty, dającej cień w czasie upałów. A może w Danii nie ma takich zabójczych upałów jak w Polsce? U nas co roku, z powodu udarów słonecznych, ginie statystycznie ileś tam krów.
OdpowiedzUsuńAaa, teraz pomyślałam sobie, że zdjęciowe krowy mogą się przecież chłodzić w wodzie!
Rzadko spotykany widok - wiatraki wyglądają jak część krajobrazu i nie kaleczą mi oczu.
I nie są postawione 500 m od budynków mieszkalnych!!!
Czy ten stół z ławami to punkt widokowy do oglądania krów?:)
Ściskam!
no pacz, pani Magdo, na to bym nie wpadła. Nigdy przenigdy w życiu nie widziałam wiaty dla krów, ani zagranicom, ani u nas. Może u nas jakieś te pastwiska zróżnicowańsze, schodzą do jakiejś tam wody, a tam łęg- takimi łęgami zdeptanymi przez krowy dochodzi się do Czarnej Hańczy. Albo rosną na nich kępy lip i jarzębin, takich podskubanych od dołu, wyrosłych w stertach kamieni, jak na Głazowisku Rutka. I tak, tam krowy leżą i przeżuwają.
UsuńAle przecież... są i na Dolnym Śląsku takie duże i puste łąki, ani drzewka, ani wiaty, a woda tylko w beczce, nie przez cały czas!
Ooo, powiem VegAnce, jest o co walczyć!
Wiatraki na niżu to chyba co innego niż na pogórzach, bo te tu, jak napisałam, wydają mi się interesującym elementem krajobrazowym:-) Nigdy nie stoją 500 m od budynków, a jakoś udaje ich się zmieścić sporo, w gęsto zaludnionych Niemczech też. Ostatnio podobno stawia się ich więcej w morzu, bo tam nie ma nietoperzy, nietoperze lgną do wiatraków:-)
Na ścieżce rowerowej są liczne ławeczki do oglądania ptaków, a ten piknikowy stół stoi obok wodopoju, żeby można było zjeść w dobrym towarzystwie! Na tabliczce opis ekstensywnego wypasu i sposobu zbierania siana w podmokłym terenie.
Kto by dzisiaj robił siano z kłoci i turzyc:-)))
Uściskuję!
Szczerze mówiąc, to też nie widziałam nigdy wiaty dla krów :) Dla koni, dla kóz jak najbardziej. Niemcy specjalnie sadzili rzędy drzew owocowych na miedzach między pastwiskami. To i pasterze w cieniu zasiedli i zwierza się położyły. A jak dojrzały jabłka, śliwki, gruszki, to hajże!
OdpowiedzUsuńNiektórzy gospodarze (bardzo niektórzy), mając pastwiska-patelnie, puszczają zwierzęta na wypas nocny, a gdy słońce góruje, spędzają do budynków. Oszczędzają im katuszy upalnych i całodziennych ataków owadzich.
dla koni i kóz oczywiście tak:-)
Usuńa wyobrażasz sobie wiatę dla świń?
szowinizm gatunkowy.
ach, drzewa owocowe na miedzach... marzenie...
Ale ale, kozy zawszeć były dużo niżej od krów. Teraz się mocno obyrtnęło, bo moda kozia powoli zaczyna działać. W świadomości miejskiej oczywiście. W mojej wsi kozy nadal są fuj, śmierdzą i dają zimne?!, niebieskie?! mleko :) Trzy osoby już próbowały i mleka i sera, ale to wiadomo, pani, że mieszane z krowim pół na pół, bo nie śmierdziało nic.
UsuńJest jeszcze taki jeden zwierz, który w szowinizmie gatunkowym jest w ogóle poza tabelką. Kura się nazywa.
Aa, co tam.
nie wiedziałam.
UsuńWobec tutejszego, blogerskiego świra na punkcie kóz odniosłam wrażenie, że to jakaś wiejska lepsza kasta.
Kury, jak wiadomo, lubię:-) ale każdemu łatwiej zabić i zjeść kurę, niż kogokolwiek.
Podpisałabym się pod tym co napisała Magda krowy i wiatraki. Wiatraki nie rażą tutaj, nie opanowują i nie dominują nad krajobrazem- są - stąd. Kiedy weszłam w ubiegłym roku na Tokarnię to mi dech odebrało i żal ścisnął serce. Jak można zniszczyć taki piękny krajobraz, ekosystem i zamienić życie ludzkie w udrękę ?
OdpowiedzUsuńKrowy będą i u mnie w kolejnym poście, bo góry bez gospodarki pasterskiej ani rusz - zginie przecież cud- roślinność.
Patrzę na Twoje zdjęcia. W sumie z wiatrakami krajobraz nie jest ładny, ale Ty wypatrzyłaś w nim piękne i ciekawe elementy.
Czy te liczne ptaki są w jakiś sposób chronione ?
tak, wiatraki są ze sztormu, z bryzy, z wiatru rozpędzającego się po równinach, na pogórzach są bez sensu.
UsuńNapisz o krowach, to będzie wypas;-)))
Do ptaków nie wolno chodzić (poza ścieżkami) od marca do połowy lipca i od września do października. Pewnie też są jakieś ograniczenia koszenia. Co do ptaków i wiatraków, to udowodniono, że szkodzą na trasach nocnych przelotów, w pobliżu (ale nie wiem, jak blisko) miejsc lęgowych i noclegowisk.
Przepiękne, Megi. Spokój, ptaki, trawy i wierzbówka... jakie macie tam przestrzenie. U nas wszystko ściśnięte, wierzbówka w lesie na polankach walczy o słońce z kępami jarzebin, nawłoci, malin, pokrzyw, czegokolwiek. TYlko niebo jest puste i trochę ugory i łegi, dalej ku rzece, a tak las, las... Tak więc pooddycham twoimi zdjeciami i pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńjuż nie mamy, bo siedzę w upalnym Wrocławiu, w zarośniętym ogrodzie (komaryyyy!!!). Kocham takie przestrzenie, ale i gąszcze, dopiero co byłam w Górach Kamiennych, a tam tropiki- upał, woda ledwo cieknąca w strumieniach, zielony busz i zapach rozgrzanych ziołorośli, niepowtarzalny.
UsuńKrajobrazy boskie, a zwierzęta tam żyjące mają jak w raju. Miło patrzeć.
OdpowiedzUsuńDo moich licznych traum związanych z przeżywaniem ciężkiego losu zwierzat, którym przyszło żyć z człowiekiem, doszła teraz kolejna: krowy na łące podczas upału. Jak żyć na tym świecie? Czasem nie daję sobie rady.
zapytaj premiera;-)
Usuńto prawda, ciężko jest, zwierzaki z człowiekiem zwykle nie konweniują, było się nie udomawiać. Z drugiej strony (pacząc z punktu samolubnego genu) udomowienie to dobra strategia ewolucyjna.
Krowa łaciata, co wygląda prawie zupełnie jak jeden z moich koni ;-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
obczaję;-) pozdrawiam:-)
UsuńWymądrzę się zawodowo. Twoje "krowy" Megi, zresztą malowniczo ujęte, to mieszanka krów, buhajów, jałówek, buhajków, cieląt nawet, czyli pozowało Ci BYDŁO DOMOWE, ras różnych. Bydło, a KROWY ras mlecznych w szczególności, nie znosi upałów. Spada mleczność, skuteczność pokryć, rasy mięsne słabiej przybierają na wadze i w ogóle upał bydłu nie służy. Zbrodnią jest wypasanie go w obecnych warunkach pogodowych w porach innych niż ranki i wieczory, a zbrodnią zadawaną ze szczególnym okrucieństwem jest nie zapewnienie im cienia, wody i lizawek [pocąc się tracą minerały, jak my]. Dziwne to, ale prawdziwe, że bydło świetnie radzi sobie z mrozami. Wiata, słoma i żadne zimy im nie straszne, bo suchy siarczysty mróz jest im milszy niż wilgotna obora.
OdpowiedzUsuńKoniec wykładu.
Walczcie, jeśli takie zbrodnicze działania rolników z bożej łaski widzicie, bo to jest znęcanie się nad zwierzętami. "Moje" krowy, których zresztą na wsi coraz mniej, mają OK.
pamiętasz takie "karty jałówki", które wystawiało się urodzonemu cielaczkowi, rysowało się na nich układ łat?
UsuńJa pamiętam bardzo dobrze, wyrysowywałam fantastyczne gwiazdy i liczne kropki, nudząc się u mamy w biurze- moja mama była zootechniczką i pracowała w tzw. ocenie zwierząt.
Stąd znam te wszystkie niuanse określeń dot. pci i wieku;-p bydła domowego, a nawet zapamiętałam kilka ras- wtedy, w latach 70, rzadkie "szarolezy" i "dżerseje", zwyklaki "polska nizinna czarnobiała" i rzadsze "polska czerwona".
Czyli powiadasz, że krowy latem to nie są szczęśliwe krowy, hmmm.
Te duńskie miały wodę, lizawki, bajoro do chłodzenia, wiatr od morza, ale wiadomo, jak bywa u nas- wiem, w jakich sytuacjach interweniowała np. Ekostraż.
aaa tylko chciałam dodać, że nie miałam zamiaru się mądżyć, że wyssałam z mlekiem matki, tylko nawiązać z tobą sympatyczny kontakt, nom.
UsuńNiesamowita przestrzeń, cudowne nieopierzone łabędzie cudowne.
OdpowiedzUsuńŚmierć nigdy nie jest dobra....
abądki:-)))
Usuńwzruszające brzydkie kaczątka:-)
I nawiązałaś! Jasne, że pamiętam, sama rysowałam łatki i plamki. Kilka lat pracowałam w zawodzie, do dziś uwielbiam zapach obory latem - zapach chrupanej zielonki, mleka i zadbanych zwierząt. Porąbana jestem? Może, ale i tak mi się podoba.
OdpowiedzUsuńZapach róż też lubię, żeby nie było.
To ja to ostatnie już ściągnęłam na tapetę :) fantastyczne :)
OdpowiedzUsuńps Będę niebawem mejlować do Ciebie i TP :)
:-DDD czekam:-)
UsuńNo pięknie! Po prostu pięknie!
OdpowiedzUsuń:-)))
UsuńPiękna dyskusja o krowach, kozach i ich bycie lepszym lub gorszym się tu nawiązała. Czytam niczym kolejny cenny post. No i edukuję się i mam nadzieję, że w przyszłości nigdy u nas nie zapanuje żaden gatunkowy szowinizm ani żaden inny szowinizm.
OdpowiedzUsuńpozdrowienia dla wszystkich Czytaczy Moherowych i dla Megi jasna rzecz również :-)
bo wiesz, Polanko, ja mam przeświadczenie, że wszyscy są równi. Buraki, róże, krowy, konie, świnie, kury, koty, ludzie. Kury krase i zielononóżki, czarnoskórzy i kobiety. Nie da się zapobiec zjadaniu jednych przez drugich, nie w skali świata, ale wypadałoby przeciwstawiać się okrucieństwu.
Usuńa ja wzorem tutejszych, mogę tylko pod tymi słowami napisać krótkie "genau" :-)
Usuń