od początku

sobota, 14 lipca 2012

pozdrowienia znad morza

A może też byście się wybrali?
Polecam.
Domek można wynająć np. w takim biurze.

O piątej rano powitał nas kos, skośne promienie słońca i ogródek. Klucz był w skrzynce, ale równie dobrze mogliśmy zabrać z domu klucz od łazienki.



 (nie wiem, jaki to rdest)
 (też nie wiem, ale popularny, chyba nawet inwazyjny)


A w nim domek, wybrany wg kryterium taniości. Domek z 1923 roku, z dobudówką z lat 80tych XX wieku. Od razu nam się spodobał- w starej części pod niskim stropem człowiek czuje się atrakcyjnie wysoki i uświadamia sobie, jaki skok poziomu życia i wymagań przyniosło ostatnie kilkadziesiąt lat.



 (uwielbiam ten dizajn- malowane nierówne cegiełki:-)))
W ogóle człowiek czuje się tak, jakby zamieszkał u kogoś, kto na chwilę wyszedł.

 (muszę kiedyś wreszcie napisać posta o słynnym skandynawskim dizajnie;-p)



 (analityk finansowy w naturalnym środowisku)
 (duńska hausfru z rzodkiewkami z własnego wrocławskiego ogródka)

(salon prosto z eighties)
Oczywiście można sobie wynająć domek bliżej morza (czyt. NA WYDMACH) i bardziej wypasiony, powiedzmy z basenem, ale wersja pierwsza jest bliska cenowo pobytowi nad polskim morzem.

Zakwaterowawszy możemy zacząć zwiedzanie.
Najsamprzód jednakowoż przybrawszy barwy maskujące i upodobniwszy się do Skandynawów. Coby nie być branym za niemieckiego turystę.
(idealna mimikra)
Oba domki znajdują się w miejscowości Aalbaek.
Kilka faktów na temat Aalbaek:
- leży w Północnej Jutlandii (jaka piękna nazwa:-))
- nazwa oznacza "Węgorzowy Potok" i powtarza się w wielu miejscach, w wielu językach... choćby Albeck koło Świnoujścia,

- Aalbaek posiada port i sklep ze świeżymi rybami oraz piękną ceramiczną umywalką,






- oraz wszystko, co potrzebne do przyjemnego wakacyjnego życia: sklepy, kawiarnie (jedną nawet z antykami do kupienia), kwiaciarnię, biuro turystyczne z darmowymi mapami, stację kolejową, pocztę, plażę...











- można w nim kupić ziemniaki w samoobsłudze oraz trzylitrowe kartony wina o nazwie Aalbaek.
Skierowawszy się na północ brzegiem cieśniny Kattegat znajdziemy się w Skagen.
Kilka faktów na temat Skagen:
- Duńczycy wymawiają Skejen,
- Skagen ma w herbie flądrę,

















- większość polskich wyników wyszukiwania w guglach dotyczy niezmiernie u nas pożądanych zegarków marki Skagen. Warto kupić te przecenione o połowę:-)
(ale ja się zastanawiam)
- pod koniec XIX wieku w Skagen osiedliła się grupa malarzy postimpresjonistów, bo niezwykłe światło Skagen, odbite od lustra prawego i lewego morza, odbijało się również w ich paletach,
- domy w Skagen malowano na żółto, uważając, że pięknie wyglądają w tym jedynym w swoim rodzaju świetle,



(tu nie są żółte, ale jest światło)
- Skagen służy niemieckim turystom do kupowania pamiątek, szkła i ciuchów,







(1 DKK= 0,61 PLN)
- w Skagen nie zawsze jest ładna pogoda,
- ale można wypożyczyć rower i pojechać na Grenen.
A Grenen to koniec świata, miejsce, gdzie Kattegat łączy się ze Skagerrak, czyli Morze Bałtyckie łączy się z Północnym.
Kto wie zresztą, jak to jest. Woda tu i tu tak samo słona, Północne o stopień cieplejsze.
Ale miejsce metafizyczne.
 (Bałtyk po prawej)
Do czasu, aż przyjedzie (przyjeżdża regularnie) traktor z przyczepą i przez chwilę na cyplu panuje tłok.

(ludzie, co ja się namęczyłam z wycinaniem kropek ze zdjęć, a i tak dużo zostało. Trudno, będą zamiast znaku wodnego)
Z czasem domek zamieszkał się na dobre, a na ogrodowym stole przybywało zbiorów z morza.




 (nie ucierpiało żadne zwierzę)

(ani żaden człowiek)
A może byście wybrali się nad morze?
To następnym razem, bo późno jest.
(zdjęcie zrobione ok. 21. Słońce zachodziło o 23, ech, ale ja za tym tęsknię i będę tęsknić cały rok)
Pozdrówka, Megi.

środa, 11 lipca 2012

Ogród raz jeszcze.


A tak w ogóle to byliśmy w tym Ogrodzie na zajęciach.
Z gimnazjalistami, w ramach projektu Po- mosty Wrocławia.
Gimnaziory nie zadają pytań.
To IM trzeba zadawać pytania. A w tym miszczem jest TP.
Czy to jest rodzima roślina?


Czy to jest drzewo nago-, czy okrytozalążkowe? I co to są zalążki? I czym są okryte? A rośliny nago- i okrytonasienne, skąd te nazwy?

A jedno- i dwupienne, czy mają dwa pnie?
Czym się różni trawa od turzycy? Dlaczego turzyca jest taka szorstka i ostra? Dlaczego trawniki możemy ciągle kosić, a trawa i tak odrasta? Czy to jest przystosowanie do kosiarki?



Czym się różnią od siebie kaktusy, sukulenty, sklerofity i suchorośla? Jak są przystosowane do środowiska życia? Po co im te włoski?








Jakie cechy pozwalają roślinom zachować liście na zimę? Dlaczego włoski znajdują się na spodniej stronie liścia, a nie na górnej?

Ile kwiatów trzymam w ręce?


Jak mogą rozmnażać się rośliny?

Jak się rozsiewają takie nasiona?

Kto zapyla te kwiaty?
Jak działają torfowce?


Czy rośliny owadożerne są samożywne? Czy są drapieżne? Po co wabią i łapią owady?


 (auć. ała.)

(to jest rosiczka, ale jakaś egzotyczna)
Do jakich grup systematycznych należą te rośliny?
 (salwinia pływająca, paproć)
 (skrzyp zimowy)

(skrzyp leśny i przęśl, gromada nagonasienne)
***
W końcu padają pytania.
- A pójdziemy na lody w końcu?
- A potem na gofry?
- A po drodze jest jakiś supermarket?
No.
A tak w ogóle- to dzieci lubią popisywać się wiedzą, w ogóle lubimy słyszeć jakieś odniesienia do tego, co znamy. Odpowiedzi na powyższe pytania znajdziemy w programie gimnazjum, wbrew pozorom i narzekaniom, że szkoła to i owo. Szkoda tylko, że na wszystkie pytania nie można odpowiadać w terenie, byłoby łatwiej, praktyczniej i na długo.
I co ty na to, Maszko? Oraz Ewciu?


Z innej beczki.
Podróż na Północ.
Spontanicznie wyjechaliśmy na wakacje. Ja, TP i Synek, od końca czerwca podwójny magister, i to anglojęzyczny.
Tak mi się pomysł wyjazdu do Danii spodobał (długie dni, puste szerokie plaże z najbielszym piaskiem w Europie, przypływy i odpływy), że nie ogarnęłam, że nawet w Danii można znaleźć plaże bliżej niż w Skagen.
Podróż przez spalone słońcem Niemcy i całą Danię to prawie 1 200 km, w kierunku światła z Północy- ledwie ściemniało, już rozjaśnił się wschód.
Tak btw, to przy okazji Niemiec: fakt, nie ma kwiatów zbożu, ale tyle wiatraków, kompostowni i paneli słonecznych, że prawie mi to rekompensuje. Jakim cudem u nas nie rosną? Dlaczego Niemcy planują uzyskiwanie 15% energii ze źródeł odnawialnych, a u nas taka produkcja to ok. 1%? Czyżbyśmy mieli gorsze warunki naturalne lub bardziej restrykcyjne przepisy? Dlaczego Niemcy wycofują się z atomu, a my w to brniemy, pod sztandarem „cywilizacji” i „równania do Europy”? Nad Rospudą też równaliśmy, i w Lubiatowie równamy...
Poza tym w Niemczech widać dbałość o przyszłość, choćby w uzupełnianiu starych owocowych alei czereśniami ptasimi, podkreślaniu wzgórz jeżeli już nie wieżą, to posadzeniem trójki dębów, starannym (tzn. znaczącym dla ptaków i owadów) doborze roślin na skarpach autostrad. W ogóle można odnieść wrażenie, że tam istnieje architektura krajobrazu.
No dobra. Podróż ma następujące konsekwencje:
- nigdy, przenigdy nie ogarnę już waszej blogowej twórczości, o komentowaniu nie wspominając,
- obiektyw i matryca aparatu zaszły piaskiem nienaprawialnie,
- i będę zmuszona podzielić się wrażeniami, bo wycieczka miała oczywiście charakter głównie przyrodniczy:-)))
Więc do wkrótce... pozdrówka, Megi.