od początku

piątek, 11 września 2015

koszone/niekoszone

Męczące te trawniki, prawdaż? Obsługowe strasznie.
Poznałam niedawno miłego pana, który ma duży park.
(żonaty :-(
Jest, jak sam mówi, fanem trawników. Regularnie kosi hektary.
Z mojego i przyrodniczego punktu widzenia jest to działanie pozbawione sensu, ponieważ zabiera dużo czasu oraz zabiera pożywienie i schronienie różnym zwierzakom.
Ale co zrobisz.
Można próbować wypracować kompromis- kosimy tam, gdzie używamy, spacerujemy, bawimy się.
Nie kosimy (przez jakiś czas) w pozostałych miejscach.

Innym razem poznałam innego pana.
(też żonaty, ale niech tam sobie.)
Próbowałam mu wytłumaczyć, że nie można tak wszystkiego i naraz wykaszać, że NAWET NA POLACH GOLFOWYCH tak się nie robi.

Kaspi rysowała raz koncepcję dużego ogrodu przy domu spowitym w miękkie mietlicowe łąki. Trawy te bywają mokre, a przyjemnie byłoby przejść się tam i siam po wykoszonym.
(no bo że łąki mietlicowe i z morskiej trawki zostają, nieprzerobione na trawniki, to chyba oczywista)

W każdym z wymienionych przypadków szukałam w sieci zdjęć, na których są fragmenty koszonej i niekoszonej murawy, coby się nimi posiłkować w konwersacji.
No i kicha, nima.
To sobie zrobiłam. W słodkiej Bretanii. I proszę, bierzcie z tego wszyscy.
(mogę tak sobie pisać, bo WIEDZIEĆ, że dla wyszukiwarki trzeba zdjęcia otagować, a ZROBIĆ TO, to jednak różne rzeczy. Zatem mogę być spokojna, że się nie rozpowszechni ;-D)
Oto
koszone/niekoszone
w posiadłości Trévarez.
(to drzewa kameliowe)
 To rozwiązanie szczególnie podoba mi się w sadzie.
Pasuje do elementów geometrycznych.
Może wyznaczać szlaki komunikacyjne i osie widokowe.
 Podkreśla elementy architektoniczne, robi im miejsce.
 Takie proste,a takie piękne.
 Najprostsze rzeczy są najlepsze. Najlepsze ogrody są złożone z roślin, masywów i płaszczyzn, zadrzewień, kęp i trawników, z koszonego i niekoszonego.
Tymczasem czytam komentarz pod zdjęciem ogrodu, którym ktoś postanowił się pochwalić w sieci: same rośliny, nic wybitnego.
Ech. Jasne. Proponowałabym wycieczkę do dowolnego parku krajobrazowego. Same rośliny, jakiś zamek.
Wykaszanie ścieżek jest malowniczym, krajobrazowym, oszczędnym i kompromisowym rozwiązaniem (Baśka :-))
Bywa koniecznością- pokazana posiadłość jest własnością państwa, koszenie wszystkiego jak leci byłoby głupotą i marnotrawstwem.
Oczywiście wydawanie na częste koszenie wielkich obszarów pieniędzy gminnych czy prywatnych też jest głupotą i marnotrawstwem, bo zawsze można je wydać sensowniej, z korzyścią dla przyrody i krajobrazu.

Gdybyśmy jednak zaprzestali koszenia murawy między ścieżkami, postępowałaby sukcesja w kierunku zbiorowiska leśnego.
W parku tego miłego pana wyrosłyby podagryczniki, pokrzywy i jeżyny.
Można by zmienić bieg wydarzeń, sadząc podszyt z krzewów- jeżyny poczułyby się zbyt zacienione- i byliny, które zużywałyby składniki pokarmowe i konkurowały z pokrzywami.
Powiedzmy jednak, że nie sadzimy, a murawy są dostatecznie doświetlone. 
Wtedy wystarczy wykaszać raz w sezonie- proponuję robić to wczesną wiosną, w ramach wiosennych porządków, lub późną jesienią. Nikomu tym nie zaszkodzimy.
Można też odpuścić sobie koszenie na dwa sezony, nic się nie stanie.
Alternatywą dla koszenia jest wypas (wypalanie też ;-))
Szkoda, że wełniste kosiarki nie wygryzają równych ścieżek.
 A kto woli niekoszone?
Jeże, sarny i zające, które w letnie dni chowają w trawie swoje młode.
Nektarożercy i pyłkożercy.
Żmije.
Ziarnojady.
Pożeracze bezkręgowców.
Łowcy roślin.
Chociaż na wykoszonym bardzo wygodnie się poluje.
Pozdrówka, Megi.
PS. ja chcę znów tam być, w tej Bretanii.
Ale wiecie co? spontanicznie jedziemy na BUGę, dokończyć zwiedzanie. Byliśmy w maju, dopiero co był maj. To może znaczyć, że zaraz znów będzie.

73 komentarze:

  1. Megi!!! Kocham Cię za ten wpis!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cześć, Krecie :-) mam wrażenie, że wprowadzisz nową jakość we wsi.

      Usuń
    2. Ja w ogóle wprowadzam:) Ach, już mnie męczy to wieczne bycie w awangardzie;)))) przybij, Megi;)

      Usuń
    3. och, coś wiem o tym... bycie trendseterką i wiejską celebrytką to ciężki kawałek chleba, prawda? 5, 5!

      Usuń
  2. <3
    Pozdrowka, Ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. My jesteśmy antykoszeniowi zupełnie. No z lenistwa po prostu. Musi być już naprawdę "źle", żeby się przełamać i przejechać szybko. Zresztą trawnik w ogrodzie przydomowym jest nuuuuuudny i szkoda miejsca. Ja likwiduję te żałosne resztki metr po metrze z roku na rok ;) Taki park to jeszcze rozumiem, ale w wersji pokazanej przez Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja nie mam trawnika, ale bo się nie mieści...
      natomiast chętnie bym miała. Mam taką wizję bujanego fotela na brzegu drewnianego tarasu i bujnej łąki, gdzieś tam obok jest sad i w nim właśnie takie koszone/niekoszone.

      Usuń
    2. Łejesu... Wiadomo, że sad i łąka to inna inszość. Tak to i ja bym chciała. No ale ni ma gdzie ;) A jak ni ma gdzie, a tyle chcę jeszcze zmieścić w moim ogrodzie, to gdzie tu trawnik? Chociaż zaczęłam myśleć o tym, żeby podjazd do domu, który jest używany dwa razy do roku (jak opał przywiozą) na trawnik zrobić. Będzie miał Młody miejsce do kopania piłki... jak sobie wykosi ;) Chciałam macierzanką cały "zalać", ale chłopaki mi się nie zgodziły :D

      Usuń
  4. Na miłość boską i nieludzką: żadnego wypalania! To dopiero jest barbarzyństwo ekologiczne!HA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przyroda zna takie rozwiązania :-) niektóre siedliska pozostają bezleśne dzięki częstym pożarom.

      Usuń
    2. Tak,ale póki co nie jesteśmy Australią! U nas należałoby ręce obcinać wypalaczom! HA.

      Usuń
    3. no wiem, wiem ;-) oraz inne takie, obcinać.

      Usuń
    4. Ostatnio w Przemkowskim Parku wypalono sporo wrzosowisk. Eksperymentalnie.

      Usuń
  5. Bez koszenia jakoś mi się podoba bardzo :)) taki klimat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety trawa położona po zimie już tak pięknie nie wygląda.

      Usuń
  6. Megi, jeśli to alibi to do mnie, to paniatno, a zresztą i tak tak mam....ale co nieco mi podsunęłaś szczegółowo/terminowo. Tylko wiesz, np u mi, to zaczyna być problem z tymi co są ekspansywne a truć nie chcę a kopanie mnie wykończy. A to: żywokost - lubię, śliczny jest, ale bez wykopywania za chwilę byłby tylko on - a może nie? a ja nie wiem? Pokrzywa - idem. Krzan. I coś, co nie nie mogę dojść jak się fachowo nazywa, u nas mówią na to maślerz, podobne do chrzanu , korzeń ma też palowy ale raczej równy i taki pomarańczowawy, kwiatostany jak szarłat szorstki? cóś tak. Jeżyna . Co robić? Moge nic nie robić :), chętnie nawet. Reszta jak dotąd żyje w jakiejtakiej równowadze :). Ogólnie kosimy dwa , niektóre miejsca trzy razy w roku, jeden (jedyny równy kawałek) koszę częściej no ale tam właśnie te maślerze. Aaa - i wlazły mi pomiędzy azalie i częściowo zdusiły bodziszki (wrrrr).
    Barbara.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trochę tak- nie zabylinisz hektarów, część masz obsianie i to jest dobry sposób nawet na ekspansywne. Np. kostrzewą czerwoną i owczą można zadarniać, ona jest bardzo skuteczna, nawet nawłoci daje radę.
      No i żeby nie wykaszać wszystkiego, a na pewno nie wszystko naraz... to takie ścieżki. Oczywiście pomysł w ogóle nieprzydatny dla alergików.
      Żywokost raczej by się trzymał wilgotnych miejsc. On jest bardzo pożyteczny, trzeba mu pozwolić wyrosnąć, a później przykopać- wzbogaca glebę w potas. Pokrzywa- trzeba jej zabrać azot (wygrabiać pozimowe pędy, zgromadzone liście). Chrzan i jeżyna- można je zacienić krzakami.
      Maślerz jest bardzo tajemniczy :-) aż zapytam Poszukiwaczy Roślin.

      Usuń
    2. No to u mnie chyba wszystko wilgotne ;() , żywokost zbierałam na kompost ale przykopywanie super! biere! dzięki! tak,tak - nie wykaszamy naraz, obserwuję owady i te miejsca, gdzie bardziej im coś akurat kwitnie zostają na następny raz.O, no widzisz - z pokrzywą tak prosto a nie wiedziałam. Chrzan rozdaję dwa razy w roku ;)) ale i tak go duuużo. Lubię jego miodowy zapach jak kwitnie i takie ma delikatne te kwiatki :). Owady też go lubią. Otóż, otóż - tych krzaków mi brak :).
      Barbara

      Usuń
    3. A co do meritum, czyli twojego posta, to najbardziej mi się podobają te falujące trawy wokół czerwonych ławeczek. Co to za roślinki i czy mogę je tak po prostu sobie dosiać ?
      Barbara

      Usuń
    4. a to chyba rajgras wyniosły, kostrzewa łąkowa i mietlica pospolita, przekwitnięte.

      Usuń
  7. Wykaszałam sobie taką ścieżkę w sadzie, żeby wyprowadzać pieski.
    W tym roku nie wykosiłam i nastąpiła gwałtowna sukcesja wszelkiej zieleniny.
    Mimo upałów i suszy gąszcz się zrobił taki, że psy nie chcą wychodzić!
    Nie widzą drogi...
    Zielony mur!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aż sprawdzilam, gdzie jest Kidów :-) nie mieliście takiej suszy, jak u nas, byłam niedawno niedaleko. A ciepło było tak, że wszystkie rośliny wykorzystały do maksimum możliwości wzrostu.

      Usuń
    2. Megi, nie wiem w sumie jak to jest gdzie indziej, lecz u mnie co prawda w sadzie rośliny se poradziły lecz na gumnie chwasty nawet wysychały, taka susza była.
      Duży orzech tak podciągnął wodę, że pęcherznica wyschła i nie wiem czy odbije?
      Owoce aronii uschły zanim dojrzały :(
      Ptaki będą mieć chociaż na zimę wypas :)

      Byłaś niedaleko?
      Szkoda, że się nie zgadałyśmy...
      pozdrawiam!

      Usuń
    3. u nas, a zwłaszcza pod górami, taka susza, że w sierpniu brzozy, topolei kukurydza wyglądaly jak w październiku.
      Stosunkowo niedaleko ;-) i jeszcze nic straconego.

      Usuń
  8. Lubię niekoszone, ale mam zbyt dużo kosiarek. A teraz to i tak mam Gobi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co zrobisz...
      ale jak pada i kosiarek nie wpuścisz, to masz niekoszone :-) pamiętam, jak się dorwały do tego :-)

      Usuń
    2. Tak. Wtedy mam. Przez jakiś czas.

      Usuń
    3. Niestety nie, bo ono nie zostało skoszone, tylko potraktowane takim rębakiem, nie kosiarką. Czyli dla zwierząt nic.
      A ten maślerz, to nie jest czasem taki storczyk nasz? Malaxis paludosa czy cuś?

      Usuń
    4. tak, też :-) tak mi się wyguglało w każdym razie. Ale nie sądzę, żeby to on pożarł bodziszki :-) jest bardzo rzadki i wątły.

      Usuń
    5. Nie, to rośnie dość wysokie, kolor kwiatków drobnych nijakozielonkawy, żreć go raczej nic nie chce (miałam kiedyś owce wrzosówki i kozy - nie chwyciły się za to), nasiona brunatne, w łuskach (jak miesięcznica tylko wielkości...hm, ziarnka gryki, nawet ciut,ciut mniejsze), liście wielkie, podobne do chrzanowych, ciemniejsze.
      Barbara

      Usuń
    6. Megi, mogę ci posłać fotkie ale na telefon. Może być? Bo on mię dręczy od lat, maślerz ten.
      Barbara

      Usuń
    7. ślij. Ogarnęłam, że to może być szczaw- kobyli?

      Usuń
    8. No ja! ja! - wygląda że on ci jest to ! Tylko liście tak mało kędzierzawe jak w opisie, ale może ja to żle oceniam. Fotkłam, śle.
      Barbara

      Usuń
    9. No on ci jest jako żywy! Na ostatni zdjęciu widać ile go a to nie cały teren......}:-[ jak to un to co robić? bo biegunek raczej nie miewam..... tu okoliczni traktują go randupem co ja do tych pór nie używałam na nic, uparcie wykopuję ale toto wyrasta z najnajmaciupciuniego kawałka co zostanie, a przy azaliach to już nie wiem jak kopać żeby ich nie wykopać ...
      Barbara

      Usuń
    10. Ale wiesz co - poszłam zapytać wujka G i ze zdjęć wygląda na szczaw tępolistny. To przy anemii ale też nie mam....
      Barbara

      Usuń
    11. szczaw tępolistny, uściśliła Dani na grupie. On ma wiele podgatunków.
      Hmmm, nie wiem, jak go wygubić :-) chyba nic go skutecznie nie żre, wykopać trudno, bo jak mały kawałek tego kłącza zostanie, to się odrodzi, randap też mu nie daje rady, bo to kłącze takie napakowane... wykopywać i wykopywać, na zmęczenie. No i jeszcze- w cieniu nie rośnie. Z pokrzywą to też nie tak prosto, ale stopniowo sobie pójdzie, jak nie będzie miała co jeść :-)

      Usuń
    12. Krótko mówięcy, niech mi rośnie las ... a, co tam.......;D
      Barbara

      Usuń
    13. Bo z Hydrą nie wygram....
      B.

      Usuń
    14. To jeszcze zagadka dla etymologów - z czego maślerz ? Muszę popytać po wsi co z tym dawniej robiono.W guglu cuś wyczytałam, że na rany - może od tego? a - i to jak sie urywa młode to takie ślizgie jest, albo co?
      Barbara

      Usuń
    15. Też go mam, tego szczawia. Podobno suszone owocki jego są dobre w leczeniu biegunek u owiec i kóz.

      Usuń
    16. Jakby ci brakło, moge podesłać :D ! Też wyczytałam o tej biegunce ale ciekawam, jak to im w razie co podawać, bo ja przed laaaty miałam (patrz wyżej ) wrzosówki i kozy i żadne tego żryć nie chciały. A wiesz co one potrafią ;). Kury (też miałam) też omijały. Fakt, biegunek nie miały ;)).
      Barbara

      Usuń
  9. Teraz na Bugę??? A dokąd tym razem? A takie niekoszone z wykoszonymi były wiosną w Cecilienhof :) to takie typowe we Francji ale jakoś słabo pasuje do ordgnungu niemieckiego a jednak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no połowa września jest, czas na ostatnią letnią wycieczkę :-) do Brandenburga itd. Aha, w Cecilienhof rzeczywiście takie były, rok temu też widoczne.

      Usuń
  10. Jestem zachwycona wykoszonymi drogami i ścieżkami! Ja, nie kosząca od 10 lat, jestem zachwycona!
    Ale kosiarki nijakiej nie mamy, więc pozostaną mi zachwyty teoretyczne :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Je też jestem zachwycona! Wyhoduję sobie łąkę w przyszłym roku i wykoszę takie ścieżki ;) Taki przynajmniej mam zamiar...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja jestem zachwycona waszymi zachwytami!
      Magdo, a nie zarastasz drzewami?

      Usuń
    2. Małe drzewka i krzewy kozy zjadły. Sosenki, świerczki, brzoskwinie, wierzby, porzeczki, róże, buczki, gigantyczną aronię. Zostały tylko stare drzewa i jaśminowy czubek.

      Usuń
  12. no, ze tez tępa dzida nie pomyślałam, ze te moja kamelie mogę w drzewo przerobić, denerwuje mnie ona okrutnie ale przecież nie wyrwę. z tym niedokaszaniem miedzy jabłonkami to jest jeden problem, ze trzeba się nauczyć robić koso, traktorek nie udźwignie po sezonie trawy 1.20 a uczynny somsiad nie wjedzie swoim bo te nowoczesne jabłonki takie karlawe so.
    chata nad morzem znów się zwolniła, wbijaj na kwadrat ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ach, maja tam moje ukochane fotele udające terakotę, kiedyś sobie kupie ;)

      Usuń
    2. jaką kamelię, gdzie ty masz kamelię w tym gąszczu?
      Faktycznie, u ciebie to należałoby kosić co rano chyba, bo w nocy urośnie.
      Oj, wbiłabym :-)
      (a te fotele z jakiegoś tworzywa. Ja bym sobie wymurowała takie z mozaiką.)

      Usuń
    3. no mam ale się nie chwale bo nie lubię gada podobnie jak rododendronów, tzn toleruje je w założeniach parkowych gdzie są na swoim miejscu moim skromnym zdaniem ale nie kolo chałupy. zarówno jedne jak i drugie mam po poprzednikach, wiec co zrobisz, nic nie zrobisz panie Piotrusiu kochany.
      fotele są syntetyczne (żywica jakowaś) ale w wersji kolor gęsiej kupy bardzo udanie udają, ze są zrobione z gliny. w moich okolicznościach materiał idealny, nie trzeba latać i co chwile chować przed deszczem. wypatrzyłam je już wieki temu w moim ulubionym programie o ogrodach, który chyba się niestety nieco skiepscil :}
      tu możesz zobaczyć "glinianny" http://www.piscinelle-accessoires.com/produits/offre/Fauteuil+Olga+terre+cuite/705

      Usuń
  13. Na osiedlu koszą trawę (ale również moje kwiatki, które wsadzam między trawkę) co miesiąc. W parku po drugiej stronie ulicy - raz na sezon - i to całkiem wystarcza, murawa ładna, a nie jak na osiedlu - powypalana.
    Znowuż na wsi, z której pochodzę, tradycyjne sianokosy odbywały się pod koniec czerwca, potem były żniwa, czasem trawa urosła na drugie koszenie w sierpniu, a czasem słońce wypaliło. Ale to było niezdrowe - zajączki i żaby bywały uszkodzone przez kosę. Więc na mój chłopsko-babski rozum jedno koszenie w roku mogłoby się odbywać pod koniec lipca, bo trawa wyrośnięta, a młode odchowane i zbiór jeszcze jakiś z tego jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co miesiąc to... trochę często, ale jak na osiedle czy park może być. Oczywiście należałoby to dostosować do pogody, bo koszona krótko w czasie suszy trawa bardzo się demotywuje. Ale co zrobisz, w niektórych przetargach "trawniki" miejskie kosi się 10 razy w sezonie, to wychodzi co 2 tygodnie.
      Tradycyjnie na wsi tak jest, w czerwcu trawa soczysta, siano dobre, no i do sierpnia urośnie. Ale jak nie ma potrzeby produkować super siana, to lepiej poczekać do końca lipca.

      Usuń
  14. Pikne te dróżki przez łączki...ech :)
    A niech mi pani mądra powie co ja mam z rdestem ptasim robić co mi się rzucił i zagłuszać chce wszystko?
    Wyrywać? Wiem...wyrywać....
    Do tego taszniki i stulisz lekarski, no i lebioda...wrrr... oszaleję! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie deptaj ;-) bo to roślina zadeptywanych muraw, pewnie reaguje orgazmicznie i się rozprzestrzenia za każdym zdeptaniem.
      Lebiodę jadłaś, powinnaś kontynuować. Taszniki daj dzieciom (chlebki), to się nie rozsieją. Stulisz chyba kury żrom?
      TP zawsze powtarza, że najlepszym sposobem na inwazora jest zjadanie go.
      Ale faktycznie masz gąszcz na tym podwórcu :-)

      Usuń
    2. Wieszszsz, nie jem miecha to może i pozjadam, a jak sobie jeszcze żwacz jaki wyhoduje to ja im pokażę!
      Nasuszę i poślę Wam do pogryzania :D
      Te moje kury ambarasu narobiły. Wygrzebały nasiona sprzed lat. To samo z dziewanną. Teraz w wielu miejscach się pojawiły. Swoją drogą bardzo mnie to zajmuje to obserwowanie wymiany gatunków za sprawą różnorakich czynników; to kurzęcych, to pogodowych.

      Usuń
    3. może zatem wyniki badań spiszesz i rozprawę naukową uczynisz?

      Usuń
  15. Cos tu się upisałem, ale dotarło do mnie, że doradzasz Panom i Paniom, co sobie parczek planują pod Wloclaviem, nie chłopom na górskiech nieużytkach (jako jam)... bo jak u mnie zostawić niewykoszone na 2 lata .... to można powoli na las przekwalifikować. Ale wiadomo, od tego mam górskie płacone: traktorkiem nei wjedziesz, dzikami zryte i las odbiera co swoje. Moje pokrzywy wykoszone wcześnie odrosły wszystkie pięknie. Śladu nie ma. Inne, niewykoszone w czas - zostały, bo nie dało się już niczym zabić, taki twardy badyl się zrobił. Jasne jasne mam karczownicę, ale nie wjadziesz, bo dziki zryły. Zostaje chyba żyłka z metalowym wkładem, ale to mi się jakieś takie.. nieludzkie wydaje... no nie wiem, nie wiem... jak te owce, ale.. krowy to sorry, ale taki syf zostawiają, że z pewnością nie wygląda malowniczo. Raczej rozpaczliwie :) no to pozdrówki. P.S. Agencja mi wynajęła nie to co chciałem, więc cały nowy koncept padł. Kompletnie nie wiemy co robić, a czego nie. To robimy podłogi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trochę tak, że parczek na płaskim.
      Chodzi mi też o to, że nie wszędzie można wszystko zaplanować i wykonać, możesz zapomnieć o swoim ogródku przydomowym, bo to nie ta skala.
      Pokrzywy odrosły, ale już nie dwumetrowe. Jeszcze sto koszeń, kompostowanie pokosu i bedzie. Dziki- no cóż, część trzeba będzie ogrodzić, bo jak nie dziki, to sarenki zeżro wszystko posadzone. Owce i krowy syf zostawiają, no tak, ale też- jak jest ich dużo, jak u Rogatej, to ładnie wygryzają wszystko. Jak mniej, to wybrzydzają i zostawiają rozpaczliwe kępy. A krowy udepczą racicami, i błoto, i syf... no wszystko kwestia standardów.
      Tak czy inaczej, muszę to zobaczyć :-)

      Usuń
  16. No dobra, przekonałaś mnie, w przyszłym roku koszę tylko szlaki komunikacyjne.
    Chyba że znowu trawy zamiast stać na baczność, ordynarnie się zaczną na sobie pokładać, to nie zdzierżę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w każdym razie spróbuj :-) ale oczywiście różnie może być, mogą wybujać i położyć się od deszczu, i zgnić :-)

      Usuń
  17. Kilka lat temu zostawiliśmy w ogrodzie część sadu na niekoszenie, bo widziałam takie ogrody w Anglii i bardzo mi się spodobała koncepcja. Ścieżki koszone były tak, żeby dojść pod drzewa. Było cudnie do początku lipca,, potem gorzej, ale wytrzymaliśmy do połowy sierpnia. I nie dało się skosić, bo wszystkie krety i nornice w okolicy zbudowały sobie tam osiedle:). Miały tam po prostu ciszę i spokój, więc zrobiły takie kopce i dziury, żę hej.No i we wrześniu zaoraliśmy wszystko i wysialiśmy trawę od nowa i kosimy jak trawnik. Wygląda więc, że na razie nie dana mi łąka w ogrodzie, o której marzyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak.
      Właśnie- gdyby to wszystko było takie proste, jak o tym piszę. Gdyby trawnik z rolki nie przesychał, wykaszane ścieżki trzymały jakość, nornice grzecznie spędzały czas w norkach, pokrzywy dawały się okiełznać...
      zawsze jednak zdarzy się coś, co temu przeczy. Przyroda jest sumą indywiduwalnych przypadków i wielu zależności. W tym roku też nornice zjadły nam dużą część pewnego żywopłotu grabowego, bo dobrze się poczuły w ekologicznych zrębkach, którymi ten żywopłot był ściółkowany... pod folią chyba by im tak dobrze nie było.
      Trudno- nie kontroluj, koryguj. Także swoje postępowanie. Może kiedyś się uda mieć te wykaszane ścieżki.

      Usuń
  18. Ah, te niekoszone fale traw poprzeplatane skoszonymi ścieżkami i oprawione w żywopłotowe ramy (bukowy? grabowy?) - no bajka!

    OdpowiedzUsuń
  19. Ah, dopytam jeszcze, to cudo rosnące w grupie w tle, po prawej stronie (zdjęcie nr 16) i kwitnące obłędnie na fioletowo/różowo to...? I żeby ostudzić zapał, zapewne to coś nie zimuje na wschód od Wistula riwer ;) ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. grabowy. Kontrast zawsze na propsie :-)
      To hortensja ogrodowa. O hortensjach w Bretanii, wielkich jak dom, kwitnących jak popieprzone, w gamie kolorów, będzie osobny post. One tam rosną z gałązki wetkniętej do ziemi i zakwitają w następnym sezonie.

      Usuń
  20. Oglądałam ogrody połączone z użytkowymi łanami zbóż, trawami, które chętnie wyjadały owce, z rzędami rabarbaru, z falującą wikliną artystycznie wkomponowane w krajobraz. To było w Anglii. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  21. Mogłabym tak mieć. taką trawę niekoszoną i osiołka też..

    OdpowiedzUsuń
  22. No muszę przyznać że ciekawy temat bowiem skoszony trawnik kojarzy się z porządkiem i elegancją natomiast ten nie koszony jest naturalistyczny i bardziej swojski. Ja jestem zwolennikiem koszenia części trawników i pozostawienia skrawka nie skoszonego na przykład pod koroną małego lasku Brzozowego. Wygląda to i ładnie i jest dobre dla tych najmniejszych organizmów dla których trawa to przecież dom!

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)