Jak sobie w zeszłym tygodniu, w nagrodę po tygodniu, usiadłam do posta, to laptop się wykrzaczył.
Dzisiaj, 24 godziny po spodziewanym terminie kontaktu (chyba nie umiem rozmawiać z komputerowcami), pan z serwisu powiedział, że chyba już, może we wtorek, będzie naprawione...
I tak sobie piszę na złomie zastępczym- nie działa scroll, lewy klawisz ani spacja (spację to sobie możesz zrobić kopiuj- wklej. Mogłabym, ale lewy klawisz... no to mam mysz do scrollowania i kopiowania, co to jest mysz? to sprzęt, z którym dotąd nie miałam styku, więc pozostałych funkcji używam na touchpadzie.)
Windows 7, co to takiego? System, który daje nadzieję, że te prostokąciki objawią się w publikacji jako ikonki, a ja dokonam wpisu w miesiącznicę poprzedniego. Trochę po.
Sorry za te żale, ale ja NIE MOGĘ. Tydzień utrudnień w pracy i w życiu, gorzej niż brak profesjonalnych palików.
Revenons à nos moutons, czyli do brzegu.
***
Nie jestem pewna, czy zostałam dobrze zrozumiana😊
być może jestem po prostu niekomunikatywna i rozmawiam sama ze sobą, jak twierdzą moje dwie koleżanki czytelniczki (jak jestem, to nie komentują, więc wiem, że jestem👭)Tworząc skromny tutorial projektowania przestrzeni, nazwany kluczem do ogrodu, staram się nie mieszać tematów, wy też tego nie róbcie, bo komentarzy zabraknie😏 a moje pisanie okaże się nudne.
Zatem: tezą poprzedniego posta było twierdzenie, że (chyba?) najważniejszym kluczem do ogrodu jest kontekst miejsca.
Najbardziej "miejscowe", "osadzone w miejscu" ogrody wyglądają najbardziej naturalnie, nie śmieszą i nie przestraszają, jak przytoczone żwirowe rabaty pod drzewami, nie budzą wewnętrznego sprzeciwu, jak "dworki" z podwójnym garażem i kolumnami kapitelem w dół, nie bywają aroganckie, jak żwirówki przed budynkami gospodarskiego pochodzenia.
Na ten naturalny (nie naturalistyczny, ale oczywisty w danym miejscu) wygląd ogrodu składają się różne rzeczy, ale bardzo ważna jest spójność, która bierze się z pomysłu na ogród.
Takim pomysłem, kluczem do ogrodu bywa hasło, które pojawia się, kiedy zaczynamy o nim myśleć/mówić. W przypadku Moherii jest to słowo grąd (zaproszenie do małego, cienistego ogrodu gatunków roślinności potencjalnej, przedłużenie w bardziej ozdobnej i egzotycznej formie tego, co za płotem. To klucz widoczny i oczywisty, Maria Szkocka nazwała mój ogród woodland garden, a jego cienstość- leafy shadow czy jakoś tak.), u Agniechy słyszę: mozaika (poszukiwanie w sobie i wokół siebie kawałków, z których składam mój świat, w ogrodzie- składanie go z funkcjonalnych części, przydatnych i pięknych roślin. Chociaż ona sama przewrotnie pisze o dzikości ;-)), u Tupai- przepływ (doświadczania, pór roku, dorastania Absorberów, wrastania w wieś, w ogrodzie- trochę partyzantki i opozycji w osobach ziół i czarnych bzów, trochę "prawdziwej wsi" w osobach Kurowskich), u Gai- zmaganie (z otaczającą "przyrodą", ale i z samą sobą, przekraczanie wyobrażeń i oczekiwań wobec siebie i świata, własnych i innych osób, w ogrodzie- przycinanie, ale i radość z wzrastania) , u Tabazy- mimo wszystko, u Jolandy- otwarcie, u Ani Kujawy- zgoda. Ewa wprost wypowiedziała słowo- klucz: dostosowanie (swoją drogą to piękny pomysł, to wirtualne otwarcie ogrodu. I dlaczego jestem anonimem w komentowaniu? nie ogarniam tej niechęci wordpressa do bloggera.)
I tak dalej, chyba każdy "mój" ogród ma taki krótki opis (labirynt, park wiejski, laski w paski, skraj lasu, rzeka płynąca ze wzgórza....). Każdy, nawet ten "chusteczkowy", jest w jakimś sensie i w pewnej mierze otwarty na krajobraz.
Bo tego pomysłu, klucza- najlepiej poszukać w danym miejscu.
🌱🌱🌱
Kolejnym ważnym krokiem w szukaniu odpowiedzi na pytanie- jak zacząć tworzyć ogród, co jest ważne?- jest wymyślenie, z jakich roślin będzie się składał nasz ogród. Bo kompozycja kompozycją, funkcjonalność funkcjonalnością, ale odbiór ogrodu, panujący w nim nastrój, nakłady na pielęgnację w największym stopniu zależą od materiału, z jakiego jest zrobiony. Wyobraźmy sobie np. prosty plan ogrodu na bazie koła, w środku trawnik, na zewnątrz rabaty. I te rabaty: z róż i bylin na tle muru, z różnorakich iglaków, irg i berberysów na tle tuj, z trawiastych bylin na tle żywopłotu z czerwonolistnego buka. I co? no i właśnie.O doborze roślin możemy przeczytać w bardzo wielu miejscach w sieci- głównie przydługie teksty, w których nie występuje odpowiedź, jak to robić, ilustrowane zdjęciami od rzeczy, ewentualnie irytująco naiwne porady typu: sadź rośliny zgodnie z siedliskiem, tzn. na skraju lasu iglastego posadź kosodrzewinę, zastosuj to, co dobrze rośnie w miejscowej szkółce roślin (!), a jeżeli masz działkę leśną, to nie wycinaj drzew.
Nie będę więc oryginalna pisząc, że należy wziąć pod uwagę wymagania roślin i sadzić je zgodnie z siedliskiem. Ale to właśnie banalne stwierdzenie jest kluczem do dobrego wyglądu roślin i ogrodu, do oszczędzenia sobie frustracji, pieniędzy i czasu na pielęgnację, zmiany i dosadzenia.
I, cóż, nie ma drogi na skróty. Trzeba lat obserwacji roślin w różnych warunkach, żeby z grubsza ogarnąć i przewidzieć, że rośliny nie będą rosły zgodnie z naszymi oczekiwaniami, tylko z własną strategią ewolucyjną, którą mamy szansę w pewnej mierze poznać. A i tak niejednokrotnie nas zaskoczą.
Nie mam dobrego zdania o większości blogów ogro. Polecam raczej czytanie źródeł opisujących własne, wieloletnie doświadczenia uprawowe oraz lektur przyrodniczych, niż tekstów pisanych na szybko przy użyciu copy-paste. Fora ogrodnicze mają pewną wadę: opisują jednostkowe doświadczenia z roślinami w jakimś tu i teraz, niekoniecznie przekładającym się na tam i wtedy. Może nam się wydawać, że teksty przyrodnicze niekoniecznie przystają do ogrodów, ale nawet tak słabe, jak "Sekretne życie drzew" zawierają prawdziwe stwierdzenia- jak np. to, że rośliny rosnące w dostosowanych do swoich potrzeb warunkach potrafią bronić się przed szkodnikami i chorobami, ergo- dobrze wyglądają i nie sprawiają problemów.
(potrafią się bronić, ponieważ wystarcza im składników chemicznych i energii na produkcję związków odstraszających szkodniki lub zwiększających odporność na choroby, a nie tylko na utrzymanie się przy życiu. Potwierdzony fakt, jak to mówią.)
Prawdy te są jednak trudnoprzyswajalne, co widać na pierwszy rzut oka na dowolnej grupie ogrodniczej. Podstawowym błędem popełnianym tak przez amatorów, jak i profesjonalistów, jest moim zdaniem życzeniowe i przedmiotowe traktowanie roślin.
Traktowanie roślin jak meble, które NIGDY NIE UROSNĄ.
Traktowanie roślin jako mało istotnego dodatku do bruków i altanek.
Nieliczenie się z ich potrzebami, nieuwzględnianie wymagań siedliskowych.
Tworzenie kolekcji według nieracjonalnych kluczy (same piękne, różne iglaki, kolekcja traw/funkii/żurawek, znacie to).
A wystarczyłoby- pozwolić wzrastać. Brzmi to nieco "biblijnie", jak ktoś powiedział, ale oznacza obserwację, podążanie za, zaniechanie kontroli.
(bierzemy oddech i ładujemy fotki z dysku zewnętrznego)
Chyba że są rodkami 'Cunningham's White'. Te i chyba tylko te radzą sobie świetnie. Maj 2017. |
Rhododendron impeditum? zapomnijcie. To nie Alpy, to nie Himalaje. To Wojsławice. |
(na poniższych zdjęciach niemal nie widać rodków, ale chciałam się pochwalić, jaki mamy ładny park. Kwiecień 2017.)
Najlepiej te górskie rośliny czują się... pod górami. Zima długa i sroga, a one proszę, śpią pod śniegową kołderką, otulone mgłą. W Karpaczu Górnym, koło kościółka Wang, maj 2017.
Koło Wangu znalazło się więcej ilustracji do tematu posta.
Oto cudowna roślinność potencjalna na skarpie powyżej kościoła.
Borówczyska przetykane kostrzewą... |
które wystarczy w najbardziej szalonej opcji uzupełnić kosodrzewiną i bergenią... |
ale nie, bo uznano w ogrodniczym zadufaniu, że czarna szmata przytrzaśnięta regularnie rozłożonymi kamieniami, irga Dammera, wystrzyżenie siewek buków na kulki jest lepsze... |
i wygląda to jak wygląda. Nie widać, że paskudnie? i że nie będzie lepiej? |
A mogło być przepięknie. Po pierwsze- nie szkodzić. |
TP zawsze zadaje to samo pytanie- ale o co chodzi?
Zwykle dochodzimy do wniosku, że o pieniądze- zawsze to trochę wydane na czarną szmatę oraz irgi. Ale o co chodzi w prywatnych ogródkach, gdzie pleni się ta sama antyestetyka?
Wrzoścowe wrzosowisko bardzo ładne...
ale na chuj ten płotek?
Powiecie- żeby nie podeptali.Tylko że...
no tylko że...
nie ma on sensu.
Płotki wszędzie, przewaga artefaktów nas istotą rzeczy. Wrzoścom nie zaszkodzi, jak ktoś się na chwilę w nie zapędzi, trawnik i rodek też są bezpieczne.
I jeszcze te buki na kulki.
I jałowiec na każdym nagrobku, po co?
I modrzew przycięty bez sensu, tworzący niebezpieczne, bo łatwo wyłamujące się "bocianie gniazdo".
Odbiegłam nieco od tematu, ale to się zazębia- niezgodny z siedliskiem, zgrzytliwy dobór roślin wymusza stosowanie wspomagaczy (irga w szmacie ma się źle, ale bez szmaty przerosłyby ją te okropne borówki), nie gra wizualnie (jałowce na mogiłach), a potrzeba kontroli pcha ludzi do nieuzasadnionych działań (przycinanie), które pociągają za sobą kolejne działania...
Zaś najgorsze jest to, że podobne widoki są tak powszednie, że nikt wydaje się nie dostrzegać ich niestosowności.
Z drugiej strony- podobnie jak w wystroju wnętrz, w dekoracjach coraz częściej dzieje się dobrze:
Przykład przyjemnego, spójnego z miejscem zagospodarowania roślinami- Łomnica, maj 2017. |
Zabawne i niesiedliskowe zestawienie wielosiła z rozchodnikiem. W donicy można :-) |
***
Mam taki postulat-tam, gdzie możemy, pozwólmy wzrastać. Odpuśćmy kontrolę, dajmy szansę mechanizmom natury.W końcu Ziemia jest nasza na chwilę ;-)
Budujący przykład pochodzi z ogródka, którego właściciel wbrew moim dobrym radom popartym licznymi linkami o szkodliwości glifosatu (klik, klik, klik, klik; o randapie pisał też niedawno Noel Kingsbury, ale go nie linkujemy, bo używa i udaje, że nic to;-)) stracił cały sezon na polewanie gleby tym zajzajerem, a nagle wtem.
Chodzę między nimi i żegnam się, robiąc im zdjęcia. Mamy tu zrobić trawnik, ale żegnam się bez żalu, bo na chwilę. Wrócą, wieczne jak trawa, doskonale przystosowane, uparte. Pora się przyzwyczajać, ogrodnicy.
Udało się, udało :-)
może nawet jakiś wpis jeszcze zrobię w lipcu albo dwa dla wyrównania i skoro nie wyjechałam na wakacje...
Następny będzie o tej cudownej bioróżnorodności, znów :-)
Ale przecież ja piszędlawaswciąż, zupełnie jak Kanionek. A Kanionek opisała ten stan takgenialnie, że nie mam nic do dodania :-)
Pozdrówka, Megi.
PS. Frustracja spowodowana brakiem czasu i atłasu na pisanie bloga skutkuje częstszymi postami na fb, zapraszam tam po aktualności. Na pasku po lewej, nie linkuję, bo i tak trzeba się zalogować, hrehre, taka nowa polityka.
Mam refleksję ogólno życiową, pozwolić wzrastać się sprawdza zawsze lepiej i w ogrodzie i w relacjach i w różnych naszych aktywnościach. Wygrywa to co własne i naturalne a nie na siłę wymuszone i wy-kontrolowane. Ale to się nie sprawdza w instant ogrodach, trzeba dorosnąć, co mówię też w oparciu o swoje błędy zachłannosci młodego ogrodnika ;) Magda Barwy Ogrodu (coś się popsuło)
OdpowiedzUsuńJaka ładna refleksja, w odniesieniu do nas samych, do wychowywania dzieci, i wychowywania ogrodu :-) I jeszcze: tylko pozwalając wzrastać, obserwując i ucząc się możesz zrozumieć, a tylko kiedy zrozumiesz, możesz kształtować. Inaczej to będzie walka bez końca, i bez szans powodzenia. Pozdrawiam, kanga_roo.
Usuńcały czas to mówię, teraz tylko powtarzam- pozwól wzrastać. W wielu przypadkach chyba mi się udaje również ten model stosować ;-)
UsuńZeżarło mi komentarz. Magdalena. Napiszę jak wejdę na kompa. Nie cierpię smartfonów. Kropka
OdpowiedzUsuńnie cierpię wszystkiego, co nie działa. Co stoi w rażącej sprzeczności z wywodami powyżej. Więc się ogarniam i zaczynam sposobów. Nie cierpię szukania sposobów, to co powinno działać, powinno działać. Znowu pułapka.
UsuńCzytam, zgadzam się, ale jak chcę napisać, to myślę, że co ja tam - przecież nie mam ogrodu...
OdpowiedzUsuńAle tak chociaż dam znać, że jestem :)
cieszę się, że jesteś. No i co, że nie masz ogrodu. Refleksja jest ogólna, a ogrody masz w sobie, we wspomnieniach, przeszłości i przyszłości.
UsuńMegi, zanspirowałaś mnie, by przeanalizować, co ui gdzie u mnie rośnie.
OdpowiedzUsuńDoradź mi, co posadzić na takim strasznie suchym i nagrzanym? Wrzos, wrzośce? Nic tam nie chce rosnąć za bardzo:)
będzie rosła (o ile w słońcu) taka piękna łączka, jak pokazywała Aneta: https://nietylkomeble.wordpress.com/2017/06/23/bez-koloryzowania/
UsuńAlbo inna, nawet bogatsza murawka :-)
Wrzosy i wrzośce są wymagające, bo potrzebują: przepuszczalnej, ale wilgotnej i kwaśnej gleby, wysokiej wilgotności powietrza, małej rocznej amplitudy temperatur.
Uwielbiam przestrzeń :) Mój idealny ogród to park.
OdpowiedzUsuńDołączę do narzekania zepsuła się klawiatura w lapku i mi kursor przeskakuje w różne miejsca tekstu i coś mnie trafia przy dłuższy...m pisaniu :P
Ja, podobnie jak Ania M. Co tam taki Izydor bez ogrodu może powiedzieć albo owca. Owca to wiadomo od razu, że ogrodu mieć nie może, bo zje z korzeniami. No i się na ogrodach nie zna. Tak więc bezogrodowo zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś. Bezogrodowo, ale nie bezroślinnie. U mnie wzrasta co chce. Wiesiołki wyższe ode mnie, piołuny szersze, panny dziewanny w gromadach ogromne, przegorzany wielkości Zagłoby, świerzopy i dzięcielina, krwawników całe łany i miety różne, veronica i bławatki, rugozy i caniny...i...i...i A przede wszystkim drzewa. Z rachunków wychodzi, że kupilismy 10.000 sadzonek. A wszystko na dawnym polu żyta i śmietniskach. Ogrodu nie ma, ale pieknie jest i tak. A Ty nie widzisz. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńIzydorze, a u mnie posiany piołun nie wzeszedł. Chyba jeszcze nie zasłużyłam ;)
UsuńJa byłam cwańsza. Nic nie siałam. Wykopałam kilkanascie dużych kęp i wsadziłam. Się się zadomowił, sieje się sam. Dobrze, że owce go lubia bo bym mieszkała w piołunie. Dam Ci sadzonki wiosną.
UsuńHa! Będę wsiewać krwiściąg w łąkę. Ciekawe czy wzejdzie?
UsuńU mnie w ogrodzie bylica jako i wrotycz oraz nawłoć, funkcjonuje jako roślina ozdobna, jeno staram się, żeby się nie rozsiewały, ucinając kwiatostany po kwitnieniu.
Będę częściej tu zaglądać, bo znalazłam upust dla moich refleksji o bzdurności niektórych ludzkich działań w ogrodach. Jak tylko znajdę chwilę to coś dorzucę od siebie. Pozdrawiam, pisz dalej.
OdpowiedzUsuńMegi, tęskniłam. Lubię cię czytać, bo mądrze piszesz. Podoba mi się stwierdzenie, że żwirowiska pod zabudowaniami gospodarskimi są "aroganckie" - zawsze brakowało możliwa, żeby jakoś to wrażenie niesmacznego dysonansu określić, a teraz już wiem.
OdpowiedzUsuńAle chciałbym tylko poprosić, żeby mniej było o tym, jak nie robić, a więcej o tym, jak robić. Bo o tym, jak nie robić, to wiemy wszyscy - kolejni blogerzy i profesjonaliści z lubością przejeżdżają się walcem po szmacie, tujozie i żwirku "Biała Marianna". Łatwo zawsze pokazać palcem i włączyć szyderę. O ile trudniej jest znaleźć rady jak robić. Nie puste zdania pt. "jeśli robić, to robić dobrze", tylko żywy konkret, samo mięso. Pozytywny przykład, że można inaczej.
Dla mnie zawsze jesteś takim właśnie miejscem. Pokazujesz piękno, inspirujesz, uczysz. Nie mówisz tylko "szmata be", wstawiasz zdjęcie runianki wykładającej się na ścieżkę i nagle wszyscy chcą runiankę u siebie, pal już licho tę szmatę.
Moim zdaniem tego brakuje w ogrodniczym grajdołku, w kraju, gdzie edukacja estetyczna leży, gdzie kultura ogrodu upadła i szczytem finezji, jaki przeciętny obywatel może zaobserwować u sąsiada to tuje na pniu i kolorowa kora. Potrzeba pozytywnego przykładu, pozytywnej zazdrości, pobudzenia wyobraźni.
Więc ja chętniej od koncertu "Jak oni to spartolili" wysłuchałabym koncertu "Jak to pięknie urosło". Bo głodna jestem przykładów, co może zdziałać natura pozostawiona sama sobie i jak można oprzeć o to ogród.
Pozdrawiam,
Hanako
Rękami i nogami podpisuję:) Na szczęście coraz więcej właścicieli nowychdomów wcale nie chce trawnika idealnego a thuji to już żaden. Wolą te wielogatunkowe i przyjazne dla owadów trawniki rośliny rodzime. Naprawdę, choć możesz nie wierzyć. A post taki jak ten na pewno się do tego przyczynia. Tak więc z myszką czy bez: pisać, pisać, pisać. Coś się jednak w ludziach zmienia. Cytat z ostatniej rozmowy nad ugorem: " ja bym najchętniej kładki tylko zbudował i tak jak jest, zostawił wszystko, bo tak mi się najbardziej podoba" :) Gorzej znacznie z przestrzeniami publicznymi. Tu jest zacofanie ogromne w dużej większości tych projektów. Pozdrowienia Megi, ewa
OdpowiedzUsuńrodki w górach - dużo wilgoci, dużo deszczu to jest chyba przyczyna że są ok ? a co do gleby się nie mądrzę, ale chyba skoro na granitach to kwaśna?
OdpowiedzUsuńTeraz tak na chybcika przeczytałem, ale przy wolnej sobie poczytam na całego :)
ps. Rodki jak rodki, ale np. żywotniki w gorach oks, u mnie w południowej Wlkp. cinko, podobnie jak te nieszczęsne świerki.. sucho ... raz tylko widziałem boskie, nie pamiętam dokładnie, gdzieś w okolicach, las świerkowo brzozowy na terenie pociętym ciekami, strumykami i tam świerki wielkie i zdrowe hoho a ponieważ rozmawiałem z towarzyszką podróży o modzie z początków XIX w. poczułem się jak na mickiewiczowskiej Litwie ;))
M z W
"W 1870 r. William Robinson wydał „Dziki ogród” („Wild Garden”) – książkę, która położyła podwaliny pod naturalizm w sztuce ogrodowej.
OdpowiedzUsuńRobinson podporządkowywał sadzenie roślin wymaganiom siedliskowym – postulował postępowanie zgodne z naturą, a nie kierowanie się tylko względami estetycznymi. Rośliny były dobierane do warunków glebowych i klimatycznych, które umożliwiały im naturalną, zdrową wegetację, bez sztucznej ingerencji ogrodnika.
Idee Robinsona wcieliła w życie zaprzyjaźniona z nim GERTRUDE JEKYLL."
cytat z blogu ogród tamaryszka
http://ogrodtamaryszka.blogspot.com/2015/03/gertrude-jekyll-1843-1932-i-styl-arts_4.html
M z W
Hym... ilu ludzi tyle kluczy. Zastanawiam się czy do ogrodu istnieje klucz uniwersalny i szczerze pisząc to tak do końca nie jestem o tym przekonana. Po prostu pod słowem ogród ludzie i ludziska widzą różne rzeczy. Dla jednych obowiązkowym wyposażeniem ogrodu są rośliny dla innych wcale niekoniecznie. Ogród jako coś co wzrasta, dojrzewa i przede wszystkim żyje w powszechnej ogrodniczej świadomości nie istnieje, jest salon ogrodowy albo plac zabaw albo plac po budowie - wszystko kręci się wokół "urządzania ogrodu" a nie powoływania go do życia.
OdpowiedzUsuńCzy można podać przepis na ogród? W związku z moimi powyższymi dywagacjami cóś nie sądzę. Jak ktoś nie chce dostrzec uroku w dziczyźnie to go nie dostrzeże, jak się uprze co roku traktować byliny, krzewy a nawet drzewa jak rośliny jednoroczne to dopóki będzie w stanie ponosić koszty to będzie je ponosił i jeszcze będzie z tego powodu szczęśliwy bo z naturą obcuje. Przepis uniwersalny na ogród byłby przepisem na człowieka a uprawiać człowieka jako takiego ( znaczy sztuk jeden a nie stado ) prosto nie jest.
Zalatana Tabaazella
Cóż ja tu będę. Z wszystkim się zgadzam. A moje tupajowe chaszcze..."dziwnie córeczko prowadzisz ten ogród, ale każdy ma swój sposób". Tak usłyszałam od Matrixa. Cóż (znów), mierznica czarna (na nerwice sic!) pośród pomidorów...Amen.
OdpowiedzUsuń"u Gai- zmaganie (z otaczającą "przyrodą", ale i z samą sobą, przekraczanie wyobrażeń i oczekiwań wobec siebie i świata, własnych i innych osób, w ogrodzie- przycinanie, ale i radość z wzrastania" Masz 1005% racji z obserwacji. Ja się zmagam i zmagać będę. Nie chcem, ale muszem. Muszem, bo się uduszem. No taki los. Ale powiem Ci,że nie przycięłam jeszcze buksusów. Ja,ja mam nieprzycięte w lipcu I co? Nico, zdążę.
OdpowiedzUsuńMają rację komentensi - pisz więcej, jak trzeba, a nie jak nie trzeba. Albo nie, pisz tyle samo o tym i o tym.
Mimo, że wpis jest obszerny, dobrze się go czyta :) Co do komputerów, rozumiem Twój ból. Sama czekałam kiedyś 2 tyg. aż naprawią.. a jak laptop wrócił w moje ręce, po otwarciu go na ekranie zobaczyłam nalepkę "stary złom, kiedyś wymieniany był mostek". Ręce mi opadły..
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia,przyroda nigdy nie przestanie mnie zachwycać :) Kawka i można czytać twoje posty :)
OdpowiedzUsuńZainspirowałam się tym wpisem..
OdpowiedzUsuńBrak mi tego właśnie klucza, a właściwie u właściciela.
Ciągle chce mi robić parking na ogródku wrrr...
Rządzi tymczasowość, ech...
Napisze choc ja bezogrodowa (chyba, ze ten ogrod we mnie :) ) Ale ja jeszcze bede miala ogrod - a jaki klucz do niego, to sie okaze w praniu. No.
OdpowiedzUsuńPoki co czytam blogi, np szanownej autorki, tudziez chodze po polach, lakach i laskach, ktorych co nieco jest w okolicy i zbieram. I mam poczucie, ze rozpoznaje moze 10 % z tego co mnie otacza....
Haha śmieszne płotki, acz kol wiek fajne :) Zawsze zasypujesz nas dużą ilością zdjęć :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia, widać, że wykonała je osoba z podejściem do roślin :)
OdpowiedzUsuńPłotek to ochrona nie przed deptaniem, tylko przed psami, które ludzie wyprowadzają i pozwalają im wszystko obsikiwać.
OdpowiedzUsuńOla
Bardzo ładne i niezwykle inspirujące zdjęcia. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTak dużo zdjęć - dla mnie super, przyrodę można podziwiać w każdą porę roku i to jest piękne.
OdpowiedzUsuńOj, staram się i ja o tę spójność i naturalność, wielu wymienionych przez Ciebie grzechów uniknęłam, ale za to z innymi jest gorzej... Pozwolić wrastać - super, ale czemu? Jeśli ODPOWIEDNIO wybranym roślinom - zgadzam się całym sercem. Jeśli temu, co by samo wyrosło - nie! to w żaden sposób nie przystaje do mojej wizji wymarzonego ogrodu. Więc kompromis. Zastanawiam się, jakie hasło opisuje mój wymarzony ogród, a jakie moje ogrodowanie i wychodzi mi, że to wcale nie będzie to samo słowo. Więc się nie uda..?
OdpowiedzUsuńZ rodkami moimi już wiesz, jak jest. Mogę tylko dodać, że i Cunninghamy w suchym ogrodzie mogą wyglądać marnie.
Mam nadzieję, że znajdziesz czas na pisanie i ja też proszę o pozytywne przykłady ogrodowe.
Świetny post, przyjemnie się go czytało :) Czekam na kolejne! :)
OdpowiedzUsuńGdzie ona?
OdpowiedzUsuńŚwietnie się czytało, bardzo ciekawy wpis, a ogród i okolica wyglądają naprawdę niesamowicie, przyjemnie ogląda się te wszystkie zdjęcia i rzecz jasna wyobrażam sobie, ile jest przy tym pracy!
OdpowiedzUsuń