4 lata blogowania
400 lajków na fejsbuniu dla ledum.pl
400k wyświetleń bloga
(ciszkiem, bo nie zdążyłam nawet wspomnieć).
Jakaś to okazja do refleksji, skojarzona z pytaniami, co w swoim czasie padły ze strony Rzeźbiarzy Złomiarzy: po co pisze się bloga i skąd się ma na to tyle czasu.
Po co się pisze?
Z kilku powodów:
To jest blog sprzedażowy.
Tak o nim myślałam na początku. Wspomożenie firmowej strony i stronki na fb, gdzie się za bardzo nie można wypisać, a tu, tu można jawić się jako ekspert, budować pozycję, może drogie reklamy zamieścić?
Realizować misję niesienia kaganka oświaty, nakarmić małe ambicje.
To są bardzo czytelne i oczywiste motywacje, obecne na wielu mniej więcej "zawodowych" blogach, chociaż często ich autorzy się do nich nie przyznają, a jeszcze częściej- robią to źle.
Mnie tam wystarczyło parę miesięcy pisarstwa, żeby podryfować w rejony osobiste i pozostać wśród kotków, gadżetów i banalnych zapewne refleksji (jakbym wróciła do starych postów, to... pewnie bym skasowała. Ania M. kiedyś napisała o tym.)
To wciąż JEST blog sprzedażowy.
Sprzedaję na nim siebie jako określoną osobę, z którą można mieć chemię i zrobić jakiś ogródek. Zdarza się, co bardzo sobie cenię i doceniam.
Mogę też zamieścić tu kilka fachowości i skorzystać z nich w różny sposób.
Żeby być w kontakcie, intaczu.
Bardzo trudno mi się pisze maile, no nie lubie;-) a dzwonić to już oesu. Blog jest w dużej mierze dla znajomych i rodziny, żeby mieli ogląd, co u mnie (zakładam, że lubią wiedzieć, mnie zależy, żeby wiedzieli).
Osobisty pamiętniczek i trening uważności.
Od kiedy piszę bloga, wiem dokładnie, co i kiedy.
Ania M. wspomniała kiedyś także o tym- pierwszy rok jej bloga to był eksperyment codziennych notek i, jak napisała, rok, który przeżyła najbardziej świadomie w życiu.
Te wszystkie Godziny Na Ziemi, robienie zdjęć na bloga, układanie sobie w głowie kolejnej wersji posta- mocują mnie w życiu, tym tzw. prawdziwym.
Pamiętniczek to także miejsce na podsumowania i porządki.
I mały inkubator planów.
Osobisty pamiętniczek ekshibicjonistki.
Pisze bo lubie sie wypisać.
Jakaś terapia czy co.
Oraz gratyfikacja, natychmiastowa, w postaci miłych komentarzy.
Spotkania.
Najważniejsze. Zupełnie się tego nie spodziewałam na początku, w głowie by mi nie postało.
Wirtualne i realne, na kawę i do łóżka, na kolację ze śniadaniem, na kije, "związane z wykonywanym zawodem", setki kilometrów stąd, na chwilę i na długo, ojej.
Są czymś niesamowitym w życiu, niezależnie od tego, z jakim "odczarowaniem" się wiążą.
Są zawsze piękną niespodzianką, nawet, jeżeli nie są niespodziewane.
W Kromnowie. |
W Srebrnej Górze. |
W Radkowie. |
W Rębiszowie. |
W Mlądzu. |
W Płóczkach. |
A skąd mam tyle czasu?
Na pisanie czy na życie jak w Madrycie?
Cóż, u sąsiada trawa bardziej zielona i wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.
Moje "podróże" to często jakieś przydroże i przypłocie, przy okazji drogi do roboty, z roboty lub w robocie.
Jakaś wycelebrowana piętnastominutowa przerwa.
Kilka dni wyrwanych rzeczywistości.
Dzięki treningowi uważności da się z tego zrobić wyprawę życia;-)
Magia dzieje się przy okazji.
Pisanie zabiera mnóstwo czasu. Bezproduktywnie zmarnowanego, bo co to takie tam. Nawet nie tyle pisanie, co wybranie i obróbka zdjęć.
Jednakowoż podobno czas poświęcony sobie i "pielęgnowaniu kontaktów" nigdy nie jest zmarnowany. Joanna Karolina zapewne potwierdzi.
Po raz, mam poczucie, że robię sobie dobrze.
Po dwa, mam poczucie, że daję coś od siebie.
Po czy, nadaję sens zmaganiom codziennym, zapalam światło w tunelu.
Po cztery, konstruuję sobie takie wizje przyszłości. Gdybym miała więcej czasu na te internety...
Tyle.
Czym byłby pościk bez zdjęć izerskiej zimy?
Było tak.
No nie, ja jednak wiosnę poproszę. Może być taka, jak w Nowy Rok.
(czerrrwona ziemia Płóczek Górnych) |
(te olchowe kotki tylko czekają) |
(popaczcie tylko na to wypełnienie cegłą) |
(na falujące dachy) |
(na linie wiodące do zbiegów) |
(na zapowiedź czegoś za pagórkiem i zakrętem) |
(na kolor ziemi) |
(na gwiazdę) |
(na astrocyt) |
(na księżyc) |
(na wstążkę drogi, która prowadzi do śliwowego sadu) |
(na kolor drewna olch, co wyrosły z czerwonej ziemi. Chociaż one zawsze są takie.) |
(na słoje przyrostu lodu) |
(na proste wskazówki, zwane chemtrailami) |
(na zielonkawe dęby, na tle czerwieni i księżyca) |
(na świerki, co je ktoś kiedyś.) |
(na światło popołudnia, kładące cienie pagórków) |
(malujące ściany i wnętrza) |
(na swojski bałagan opłotków) |
(na piaskowiec) |
Ale przecież to jest wyprawa życia i magia.
Także ślad, jak po raz kolejny zmienia się krajobraz- niegdyś realna wieś, w której kresowiacy mniej lub bardziej kontynuowali gospodarkę niemieckich przodków, zarośnięta brzeziną i olchą przez ostatnie 25 lat, staje się wsią starych ludzi, wsią hipsterów z Izerów otoczoną sztafażem już wielkoobszarowych pól.
Pozdrówka, Megi,
wasza na kolejne 1, 100, 200 i tak dalej
(chyba żeby nie).
A jak tam wasze motywacje i blogi sprzedażowe, co?
Bardzo dziękuję za cudowne i liczne życzenia z okazji uro! pozostaję w ich cieple^^
Tyle myśli mam, że nie wiem co napisać :):) Chyba po trosze każdy, kto wypisuje się na swoim blogu ma podobnie. Chyba ;)
OdpowiedzUsuńMój Brat, którego cenię i kocham bardzo powiedział mi, że nie ogarnia ludzi, którzy piszą u siebie : "a dziś skopałam ziemie pod trzy grządki ogórków". Bo on - jakby pisał, to pisałby o konkretach. A siostra...pisze, że kupę kurom wygarnęła i z psami po raz setny do znudzenia na spacer poszła...I co? I to, że to mój blog i dobrze mi z tym. :)
Pozdrówy i jeszcze więcej wejść i czytaczy!
Tupajo dla mnie to jest MEGAkonkret o tej kupie :-) no proszę Cię, co może być bardziej konkretnego? :-) ściski
Usuńno nie?
Usuńpoza tym ona Tupaja MYŚLI na tych spacerach, obczaja owady i śpiewa piosenki!
Pościk bezcenny. trafny. Prawdziwy. Blog to albo reklama (prawie-darmowa), albo chęć zarobienia na nim pierwszego miliona, albo terapia własna. Czasami pamiętnik, ale to też forma terapii. No cóż. Niektórych prawda w oczy kole, niewygodna jest, zawiść się pojawia i tak dalej. Ale to prawda - czy się do tego przyznajemy czy nie. Ja cenię sobie też znajomości dzięki blogowaniu zawarte. W realu śmiem twierdzić - na 120 % bym tak wielu ludzi nie poznała. No bo jak? Megi raz jeszcze 100 lat albo i więcej. I gratki za lajki w jakby nie było imponującej ilości:)
OdpowiedzUsuńzawsze mnie to bawi, jak ktoś ukrywa tę reklamową stronę. Lubię sobie tam wpisać komentarz i sprawdzić, czy zostanie. Raczej nie;-)
UsuńZnajomości blogowe są super, teraz myślę o tej Kopenhadze. Tak jeszcze przed Gardenią.
Twoje wpisy robią mi wielobarwne eksplozje w głowie i .... chyba tyle z komentarza :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje patrzenie i pisanie! I tony cudownych zdjęć i szperanie w życiu. Entuzjazm i wieczne rozkwitnięcie. I zajebisty stosunek do własnej zajebistości.
Czemu ja piszę? (też cztery latka:)) Chyba przede wszystkim dlatego, że nie umiem się spotykać.
A czyj to pies taki podobny do Klausa Mittwocha?
Wszystkiego dobrego!
Piesek to starutki Kajtek Agi i Ewy z Płóczek. Chyba specjalna rasa, krótkonóg pokresowy.
UsuńMagdo, a czym jest twoja obecność i komentarze pod każdym postem- nawet, jak cię nic a nic nie interesuje- jak nie spotkaniem, przecież?
Pamiętam, te wszystkie blogi- równolatki czterolatki są mi szczególnie bliskie.
Entuzjazm, wieczne rozkwitnięcie, powiadasz. Muszę to sobie zapamiętać.
Gratulacje statystyk :) i wspaniałych przeżyć związanych z blogosferą.
OdpowiedzUsuńZaglądam tu i podczytuję od niedawna. Jestem pod wrażeniem pięknych ogrodów i przestrzeni. Życzę wspaniałego rozwoju firmy i dalszej samorealizacji :)
Do zobaczenia :)
dziękuję, no i DO ZOBACZENIA!
UsuńTen wpis poprawił mi nastrój. Gratuluję poczucia humoru i dystansu do siebie. No, i tego zabawnego stylu...
OdpowiedzUsuńcieszę się, że ci się podoba:-)
UsuńNo to jak wezwani do tablicy to się odzywamy. :-) Po pierwsze zapomniałaś dodać, że pisze się bloga też po to aby można było komuś prztyczka w nos strzelić bez żadnych konsekwencji bo poddany prztyknięciu jest odpowiednio daleko.Po drugie Niektórzy może i są mało dyskretni ale uczą się od MegaMistrzów, którzy mają więcej doświadczenia, więcej wejść na bloga i piszą znacznie dłuższe posty zamieszczając przy tym Mega niedyskretne ujęcia :-) http://megimoher.blogspot.de/2013_09_01_archive.html no chyba, że po tej publikacji nauczyłaś się tej dyskrecji :-) jeśli tak to i ja potraktuję to jako blogową naukę od Doświadczonej Koleżanki. Ściskam Cię mocno Megi i zawsze czekam na Twoje wpisy i dyskretne fociszcza.
OdpowiedzUsuńoch och.
UsuńPrzecież wiesz, że chciałam, żeby sobie wszyscy obejrzeli zdjęcia przez świeczki, a żeby nie było na mnie;-)
No i tak, wiedziałam, że o czymś zapomniałam. Że jestem pospolitą niedobrą jędzą, co sobie lubi pohejtować (mówię o sobie, tylko o sobie!).
Wydaje mi się, że na Festiwalu Blogerów wszystkich pytałam o upublicznienie wizerunku i tylko Inkwi protestowała:-)
Och Megi wiem wiem...dzięki za promo a no i lubię Twój hejcik :-)
Usuńwy nie potrzebujecie promo z waszą historią.
UsuńA jakbyście potrzebowali, to wiecie- mały hejcik, jakaś kontrowersja robi czytalność;-p
Cóż, ja już w pierwszym poście napisałam, że rozpoczynam tę niepewną przygodę (bo ogromnie wątpiłam czy po dwóch miesiącach tego nie rzucę w diabły) z potrzeby zaspokojenia swojego ekshibicjonizmu emocjonalnego i twórczego. Nie wstydzę się tego, w życiu realnym jestem samotnicą, bo to co robię wielu nudzi a jeszcze więcej nie rozumie. Malowanie, pisanie, czytanie i wyszywanie to dla wielu nudne sprawy, efekt obejrzeć można ale proces twórczy jest nieciekawy. A długotrwały. I wymaga skupienia często. To samo fotografia. Bo ok, można iść na spacer razem ze znajomymi ale po jakimś czasie mają dość czekania na mnie bo się zawiesiłam na ładnych listkach czy trawkach a o foceniu zwierzyny w towarzystwie to nie ma mowy. A możliwość pokazania tego na blogu i zobaczenia że ktoś skomentował daje mi poczucie że to nie jest bez sensu. Bo często mi wcześniej mówiono że to co robię, moje paske są bez większego sensu bo nie dają wymiernych korzyści. Cóż w takim otoczeniu wyrastałam, gdzie nikt nie miał żadnych pasji i nie rozumiano tego. Więc tak, blog jest dla mnie, dla mojego ego i mojej duszy. I nie wstydzę się tego bo Sienkiewicz też pisała dla czytelników a nie do szuflady a Nobla mu dali i każą go czytać w szkole. Ściskam. Piękne to Góry Izerskie.
OdpowiedzUsuńno tak, czytałam:-)
UsuńRzeczywiście blogosfera ma to do siebie, że można znaleźć wyznawców każdego tematu- mam działkę za miastem, robię skrapki, czytam książkę tygodniowo i tak dalej. Zyskujesz podziw, aprobatę i masz poczucie, że ktoś cię rozumie, wreszcie.
Bezcenne dopieszczenie.
Kolejnych długich lat blogowania życzę, i spotkań.
OdpowiedzUsuńI sobie życzę spotkania z Tobą:)
no to ten, w każdej chwili, a najlepiej, jak już coś zakwitnie:-)
Usuńi dobrej podróży:-)
Gratulacje i satysfakcji z tego co robicie !!!!
OdpowiedzUsuńdzięki:-)
UsuńGratulacje, wiosennie tam u Was na zachodzie, całkiem wiosennie!
OdpowiedzUsuńSerdeczności,
m.
ach, dzisiaj już biało!
UsuńMy też gratulujemy efektów pięknej i wartościowej pracy !
OdpowiedzUsuńPS: U mnie kiedyś miała być... reklama ? a wyszła terapia a jak zaczęła się terapia to mam mało energii na pisanie ;-) Pozdrawiamy serdecznie !
to może terapia pisaniem:-)
Usuńna reklamę przyjdzie czas. I tak naprawdę nie będzie wam potrzebna.
po Twoich postach, to mnie tak coś zawsze gilgocze w brzuchu! :)
OdpowiedzUsuńze śmiechu!
UsuńTo jeszcze większej liczby "czytaczy" życzę :)
OdpowiedzUsuńdzięki i muszę się w końcu zapisać do ciebie na nowo.
UsuńGratuluję rekordów. Tyle poruszasz zawsze tematów, że aż nie wiadomo co komentować!
OdpowiedzUsuńU mnie miało byś pisanie pamiętniczka, a wyszedł blog z kocią misją. A miał być wszechstronny. Czasem jestem na to zła, ale częściej spokojnie się na to godzę.
Lubię Twój blog. Dalszego miłego pisania!
no bo zanim obrobię te zdjęcia, to mi się nazbiera;-) wiem, że mogłabym pisać krótsze posty częsciaj, ale jakoś nie wychodzi.
UsuńBlog z kocią misją jest super, ale brakuje mi komiksów o zwierzątkach!
Megi, gratulacje i życzenia z okazji tych wszystkich rocznic!!!
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo lubię Twój blog, piękne zdjęcia ludzi, krajobrazów, ogrodów, domów, ruin, fachwerków rozpadających się, wrót i drzwi wiszących na jednym zawiasie, mgły i zwierząt. Lubię też Twoje pisanie of kors i cieszę się, że się i realnie poznałyśmy, a nawet spędziłyśmy noc w jednym łóżku. Pamiętam, jak mnie namawiałaś na tamtą wycieczkę. "Pojedź, będziemy razem spać w jednym łóżku...". Tak zawsze zapraszała mnie moja przyjaciółka z lat dziecięcych na odwiedziny z noclegiem.
Niech sprzedaż rośnie! Liczba czytaczy i lajków niech rośnie! Podróżuj i pisz!
Ach, zapomniałam napisać, że Lulu się znalazła jakieś 2 godziny po naszej rozmowie. Wszystko z nią ok i już jej nie wypuszczam na zewnątrz. Buziaki!
OdpowiedzUsuńach, jakże się cieszę, że Lulu się znalazła! w ogóle już jej nie wypuszczasz?
UsuńNie byłam pewna, czy fachwerk to właściwe słowo, to nie użyłam;-)
To może powtórzymy? Spanko? mnie się podobało, szczególnie twój ałtfit lniano- richelieu;-))) pełna stylówa na Anię z ZW.
Same czwórki :-)))
OdpowiedzUsuńGratuluję , trzeba jednak wytrwałości ,żeby tyle lat wytrzymać :-)
ty podobnie:-)
UsuńKochana Megi. To dobrze, że zrobiłaś zdjęcie całej jedenastce moich owiec, bo uciekły i plączą się gdzieś po Mlądzu. Latamy za nimi już trzeci dzień, więc wybacz ale nie mam głowy ani siły pisać fajnego inteligentnego komcia... Na razie mamy 6. Agniecha mi powiedziała, że napisałaś post, to zaglądam w przerwie na suszenie ciuchów i ciepłe kanapki. Zresztą przecież i tak wszystko wiesz... Całuję.
OdpowiedzUsuńno tak, przynajmniej na zdjęciu będziesz je miała.
UsuńTo straszne, czy one miały jakiś konkretny powód? biłaś je i chciałaś je zjeść? nie wiedziałam, że owce uciekają! dzwoniłaś do Rogatej, żeby ci podała zaklęcia?? nie idą do żółtej miski? co robią w Mlądzu, przecież tam chyba nawet sklepu nie ma, a biblioteki na pewno?
nie, no nie mieści mi się to. Wydawały się miłe. I bezobsługowe.
Inkwi, one zawsze wracają, Ja już za nimi nie ganiam, bo nie mam sił, "całkiem spokojnie wypijam trzecią kawę", a jak wracają, to je opierniczam, że są niewdzięczne małpy. Potem jakiś czas nie uciekają. Trzymam kciuki za powrót owiec.
UsuńCzy Twój/mój Zygfryd też jest na gigancie, czy już w domu?
a jak, którędy one wychodzą?
Usuńi stadność mają za nic?
No to było tak: poszły za końmi i chyba się zgubiły. Konie dały się przyprowadzić, a owce... szkoda gadać. Spieprzają przed nami aż miło. W dodatku się rozdzieliły i błąkają się tak pojedynczo, tylko z Zygfrydem są dwie. Co robią w Mlądzu? Otóż straszą klacze Agnieszki. Bo okopały się w lasku na wzgórzu nad pastwiskiem.
UsuńUdało nam się złapać cztery przy pomocy Zoriona, dwie wróciły same. Jedną Ada wyciągnęła z rzeki. Jesteśmy już krańcowo zmęczeni i tak bardzo się o nie martwię...
No i widzisz, Twój blog kolejny raz spełnił swoją funkcję nr 2 - kontakt czyli informacja co u nas. Działa w obie strony ;)
to jest jeszcze jedna funkcja- blog jako portal społecznościowy;-)
UsuńTakie blogi mają po 235 komciów pod postem.
W innych oknach piszę teraz z Basikiem i komentuję to: https://www.facebook.com/megi.moher/posts/842351855821192?comment_id=842376605818717¬if_t=share_comment- to jest straszne i brrr, muszę o tym napisać.
Znaczy konie zepsuły ogrodzenie?
Mogła sama z tej rzeki wyjść?
Wrócą, skoro Rogata tak mówi.
Sama by z rzeki raczej nie wyszła z tak ciężkim runem, gdyby nasiąkło wodą. Też się martwię o nie, bo moje się nigdy nie rozdzielały i na noc wracały, co prawda do lasu, ale już w obręb pastwiska. Zawsze były wszystkie razem. Całe stado. Z głodu nie umrą, bo i trawę sobie wygrzebią i wody napiją. Zygfryd jest zaprawiony w wędrówkach, spędził całe lato w górach jak prawdziwe owce wędrujące. Trzymam kciuki bardzo mocno.
Usuńmoże czują się jak dwa małe stada. Może nie nasiąkła, jest lanolinowa.
UsuńZygfryd był w górach??
Boziu, co się tam dzieje!
UsuńUcieczki koni to był dla mnie koszmar. Nigdy same nie wracały.
Za to kozy zawsze wracają, nawet z wielokilometrowych, leśnych wypraw.
Inkwi trzymam kciuki z całej siły i przytulam mocno!
Ha! Wieści z placu boju! Inkwi złapała dziś jeszcze jedną owcę! Zygfryd się nie ujawnia. Inna owca tresowała mi dziś stado koni. Wyobraźcie to sobie: biegnie jedna mała owca, a przed nią ucieka z paniką w oczach dziesiątka dorosłych koni. Ziemia dudni. Konie dyszą, owca rozpacza, że jej nie lubią. Tragedia niezrozumienia w świecie zwierząt.
UsuńWięcej pisać nie będę bo to Inkwi prawo stworzyć powieść na temat.
czyli brakuje jednej łowcy i Zygfryda, to już wiem. Konie mają enrichment, to chyba dobrze dla nich;-)
UsuńWyobraziłam sobie:-DDDDD
Dzisiaj udało się złapać jeszcze jedną, razem mamy 7. Niestety Zygfryd zniknął.
UsuńOwcy w rzece runo rozłożyło się na boki i płynęła jak tratwa. Zorion ją złapał za wełnę i przytrzymał. Fakt, nasiąknęła mocno, długo ociekała wodą.
Tą dzisiejszą też złapaliśmy w rzece, ale na płytszej wodzie. Ale wystarczyło, by Adzie wlała się górą woda do butów.
miałam na myśli: brakuje 4, z czego 2 zlokalizowane (ganiają konie), 2 zaginione.
UsuńPłynęła??? co wy tam macie za rzekę? nie wyglądała na taką do pływania. Może Holendrzy spiętrzyli?
Wyjrzałam przez okno, a tam, o Q! Owca!
UsuńDrużyna powiadomiona. Będzie akcja.
przytrzymaj ją, dopóki nie przyjadą! puść jej film, podaj drinka!
UsuńUciekła...:-(
UsuńAle wracając do domu złapali następną.
A wracając do Twoich sugestii zabawiania TEJ owcy, to umilałam jej życie przemową o sensie życia, i nawet stała i słuchała, i od czasu do czasu mówiła "beeee". Ale potem przybiegł prostacki radosny psi byt, i zamiast ją zauważyć i złapać to pobiegł sobie w lewo, potem w prawo a potem się przywitać z Agniechą, a wtedy po owcy nie było już śladu....
UsuńOesu, co tam się wyprawia. Czyli teraz jak rozumiem jest 8:2 dla Inkwi. Ale gdzie Zygfryd mój kochany?
UsuńOwce lubią też słuchać śpiewów. Przynajmniej moje. To je uspokaja.
Wydaje mi się, że widziałam dziś przez chwilę Zygfryda, przemknął jak duch po drugiej stronie rzeki. I znikł, jak to owca Inkwizycji.
UsuńMam nadzieję, że się znajdą. A tak z drugiej strony, czy to nie są superowe owce. Tyle atrakcji, zwrotów akcji, za rzeką, w rzece, na górce. Zygfryd znika, przemyka jak duch...Fabuła na thriller a może nawet jaki kryminał. Kto wie, czego te owce były świadkami.
UsuńRogata, ty hardkorze;-DDD
UsuńAgniecha, no nie śpiewałaś. I dlatego to tak. A pies prawdziwie owczarkowaty;-)
Padłam... dopiero się podniosłam. To prawie na pewno Zygfryd był tam za rzeczką koło Agniechy. Jutro od rana polowanie. Agniecho, śpiewaj!
UsuńNie, to NIE SĄ superowe owce. Nienawidzę ich.
Jak teraz nie napiszesz o tym posta, to... musisz napisać o tym posta.
UsuńNie sądzę żeby mnie usłyszał. Wiatr tak huczy...
UsuńTrzeba powieść napisać. Z dreszczykiem. W odcinkach. Kciuki trzymam! Trzeba się z hucułem wybrać po nie, bo one z końmi są w jednym stadzie i do koni lgną. Tyle, że to akurat nie te konie u Agniechy.
UsuńU nas wiosna. słońce, po śniegu nie został nawet ślad.
O kurczaki, ale napięcie! :) Dajcie znać, jak już wszystkie będą. Trzymam kciuki.
UsuńA tak w ogóle Megi, mam nadzieję, że będziesz pisać, pisać i pisać, albo i nie pisać, ale zdjęcia zamieszczać :)
Jakoś tak się poczułam, jak wywołana do tablicy, haha.
OdpowiedzUsuńPod wszystkim mogę się podpisać, oprócz tej terapii. To chyba przesada. Pisanie pomaga tylko w niewielkim stopniu. Gdyby tak było, wielcy pisarze nie byli by alkoholikami, narkomanami i ludźmi czasem bardzo emocjonalnie przegranymi. Można sprawdzić, jak kto nie wierzy. Na większe deficyty lepszy jest specjalista.
A reklamowo? Pewnie działa, ale jak wszystko, co ma przynosić efekty, musi być prowadzone wytrwale i konsekwentnie. I uczciwie.
Mnie wystarczy, żeby blog miał jakiś ludzki, nadrzędny cel. Choćby podzielenie się wiedzą dla ogólnego dobra:) Generalnie blog jest tworem dość egoistycznym ale z możliwością dawania:)
I świetnie porządkuje zdjęcia oraz oszczędza czas w odpowiadaniu ''jak tam było''!
Pozdrówka dla Ciebie Megi:) e.
haha.
UsuńPomyśl, gdzie by byli, gdyby nie pisali.
Ja tam piszę terapeutycznie, bywa.
Cel nadrzędny, jak "misja" dzielenia się wiedzą- u ciebie widać, wielu natomiast chyba myśli, że widać, ale widać tylko reklamę i ew. braki wiedzy.
Poza tym rzeczywiście oszczędza czas. Zdanie "przeczytaj sobie na blogu" (rzucone do tzw. teżeta) stało się przysłowiowe w pewnych kręgach.
Pozdrówka!
Gdyby nie pisali?... Czy by w ogóle pisali ... temat rzeka...
UsuńGawrony na drzewach wykrakały, że się wybierasz do Pszczelarni, kiedyś tam. Może i o nasz Biały Ogród w Międzygórzu zahaczysz.... i o urokliwy cmentarzyk w Kamieńczyku? Miłe miejsce i piękny widok, jeśli nie znasz, choć można podwozie zostawić na drodze! Coś tam mamy polepszyć. Oby:)
:) e.
a tak, kiedyś tam:-) czas kwitnących jabłoni byłby najlepszy, ale nie da się pojechać wszędzie w czasie kwitnących jabłoni. Chętnie zajrzę tu i tam.
UsuńGratuluję i dziękuję. Terapeutyczny dla Ciebie i dla innych też (jestem w gronie tych innych). Ciekawy, kształcący, pogodny, sympatyczny, potrzebny. Dla mnie Twoja wiedza łąkowa i torfowa - bezcenna.
OdpowiedzUsuńMegi, mam amnezję, pisałaś kiedyś (ale wiesz, jak to jest jak się jednym tchem czyta 3 lata pamiętnika) o jakimś gatunku ostrokrzewu, że odporny i da radę naszym zimom w śniegu - jaki to mógłby być? Pzdr. Pszczelarnia.
powinnam pojechać na jakieś torfowisko koniecznie, pominęłam je tego lata i nie mam o czym pisać;-)
UsuńOstrokrzew kolczasty, po prostu. U mnie rośnie po północnej stronie domu, w przeciągu od zachodu. Ma już 8 m wys. W Ogrodzie Bot. są też takie duże. A polecane ostrokrzewy Meservy nijak się nie sprawdzają we Wrocławiu. Może gleby za ciężkie, u nas przedwiośnia są trudne dla zimozielonych.
Ten blog, z jakichkolwiek przyczyn prowadzony, bardzo mi przypadł do serca. Czytam zawsze, chociaż nie wszystkie zdjęcia jestem w stanie obejrzeć świadomie. Podziwiam sobie obrazki, korzystam z Twojej wiedzy, uczę się o roślinach, itp. inspiruję się czasem czymś.
OdpowiedzUsuńHowg. Ciężko mi jakoś ująć w słowach pozytywne myśli. Ale one są.
nie jestem w stanie obejrzeć świadomie??
Usuńznaczy musisz wypić?
Bardzo sobie cenię twą obecność;-)
(Mrysław wybudza się po obcięciu jajek, muszę tu siedzieć z nim na kolanach i temu tak na bieżąco)
Za dużo ładnych zdjęć. Można je oglądać jako przepływający strumień obrazów, odbierać całość. Albo skupiać się na każdym osobno. To ostatnie mi często nie wychodzi.
UsuńBiedny bez-jajeczny Mrysław.