(wiem, że mówiłam już wszystkim)
Niemożliwe, a jednak- laptop wykrzaczony, a ja zepsuam zewnętrzny dysk.
Pół roku życia i pracy, zapisane tylko tam. Miesiąc kopania się ze złomem.
Praktyka kwiatu lotosu na niezmąconej tafli jeziora, pocieszanie się, że inni mają gorzej, że wszyscy żyjemy i koty zdrowe niezupełnie pozwoliły się zdystansować, potrzebowałam wakacji od świata, który nazbyt wyraźnie dawał do zrozumienia, że powinnam odpocząć. Wakacje były skandynawskie, długie i świetliste.
No więc jestem, Agniecho. Na nowym lapku, dane też (chyba) wrócą- czyżby w nowym wspaniałym świecie nie zdarzały się rzeczy nieodwracalne?
🍀🍀🍀
Kolejny post z serii #klucz do ogrodu będzie o tym, że...
ale ale
nie odpowiedziałam na komentarze pod poprzednim postem (przepraszam, nie byłam w stanie tego ogarnąć).
ale że ja nie pokazuję pozytywnych przykładów? ja? cała jestem pozytywnym przykładem. To już folii, płotków, jałowców i żwirków raz wrzucić nie można, tylko dla zobrazowania, że o takie niespójności się rozchodzi?
Więcej nie będę.
Pokażę TAKI POZYTYWNY przykład, do którego NIGDY nie doskoczycie😆
M z W przeczytał w moich myślach i przywołał cytat z blogu Tamaryszka:
"W 1870 r. William Robinson wydał „Dziki ogród” („Wild Garden”) – książkę, która położyła podwaliny pod naturalizm w sztuce ogrodowej.
Robinson podporządkowywał sadzenie roślin wymaganiom siedliskowym – postulował postępowanie zgodne z naturą, a nie kierowanie się tylko względami estetycznymi. Rośliny były dobierane do warunków glebowych i klimatycznych, które umożliwiały im naturalną, zdrową wegetację, bez sztucznej ingerencji ogrodnika. Idee Robinsona wcieliła w życie zaprzyjaźniona z nim GERTRUDE JEKYLL."
Właśnie o Robinsonie myślałam, pisząc o spójności. Jak bardzo jego idea była wynikiem kompromisu z samym sobą- a może bał się jej rewolucyjności? a może, żyjąc wśród już oswojonej angielskiej przyrody, miał świadomość, że jest ona rodzajem ogrodu, jest już mocno przekształcona przez człowieka? a może właśnie tej świadomości nie miał?
W każdym razie ani on, ani liczni następcy nie potrafili rozegrać tego, co w naturze jest najpiękniejsze i co stawia ją ponad każdym ogrodem- spontaniczności, skutkującej finezyjną lekkością, malarskością, zwiewnością. Spontaniczności, która czyni ją niedościgłym wzorem.
🍀🍀🍀
Wiecie, że ogrody naturalne to moja fiksacja. Pisałam już o zbawiennej dla kondycji świata i ogrodu bioróżnorodności, o tym, że w przekształconym krajobrazie każdy jego fragment jest ogrodem, o roli roślin w ogrodzie, o czerpaniu z natury.I tak sobie pisząc i myśląc zyskałam pewność, że czego byśmy nie wymyślili innowacyjnego i po modzie, zawsze będziemy wracać do idei ogrodu naśladującego naturę, a nowatorskie pomysły będą w krótkim czasie stawać się śmiesznymi rupieciami (a nie o to chodzi w ogrodach, które mają opierać się upływowi czasu i szlachetnie dojrzewać). I tylko od naszych umiejętności obserwacji przyrody będzie zależało, czy będziemy dobrymi projektantami.
Powoli ta myśl, trend, przebija się do mainstreamu- i wielu osobom wydaje się, że są jej autorami. Ale tak nie jest, nie w świecie sieci i spreading ideas. To raczej duch czasu, w przyczynowo- skutkowym związku z... czymś, o czym kiedyś napiszę.
🍀🍀🍀
Nie teraz. Teraz zapraszam was na najpiękniejszą murawę świata, opisaną już tu i tam.Rezerwat przydrożny odwiedzamy co roku, a poniższe zdjęcia (TP i moje) pochodzą z lipca i sierpnia 2016.
Taki to letni krajobraz,
malowany świetlnymi plamkami, subtelnymi kolorami. Znacie kogoś, kto w to umie w ogrodach?
Kruszczyk błotny- kärrknipprot. |
Gółka długoostrogowa- brudsporre. |
Gółka długoostrogowa odm. gęstokwiatowa. |
Kraśnik na driakiewniku. |
Dzwonek brzoskwiniolistny. |
Wełnianka szerokolistna. |
Trwając w zachwycie (za Wilka nie mówię, ona woli lobelie jeziorne).
Kukułka Fuchsa- skogsnycklar. Chyba. |
Innymi słowy carpe diem.
Powinniśy zrobić to w dużej skali. Duża skala zawsze robi wrażenie.
Dużo wszystkiego. Dużo przestrzeni, światła, roślin.
Niech będą homogeniczne, o drobnych kwiatach, nienachalnej urodzie, nieprzesadnej liczbie gatunków, matrixowo wymieszane.
Warto rozegrać efekty zmiany i przemijania.
Pełniki w odwrocie na tle dziewięciorników błotnych. |
Owocujące kruszczyki. |
Na tle żółknących traw... |
Dojrzałe barwy. |
Przekwitła lebiodka. |
Selerowate są modne nie bez powodu- dodają tyle powietrznej lekkości.
Dzięgiel leśny. |
Owocostan pasternaku. |
Wciąż jednak pamiętamy, że ten wzór jest... no właśnie, niedościgły.
Zwykle nie mamy takiego terenu- dużego i zróżnicowanego pod względem ukształtowania powierzchni i wilgotności.
W linkowanych postach pisałam, że murawa powstała na wapiennym podłożu, które warunkuje bogactwo roślin i występowanie rzadkich gatunków.
Mozaika siedlisk- pagórki, dolinki, strumyki, zadrzewienia. |
I nawet taki pozornie niezmienny ekosystem nie jest bezobsługowy- powstał na skutek działalności człowieka i wymaga np. wykaszania co pewien czas.
Zarastanie. Sukcesja. |
Irga zwyczajna. |
Berberys pospolity. |
Szakłak pospolity. |
Powyższe gatuny krzewów są rodzime także i u nas, lubieją wapń i można je posadzić (ale w murawie trzeba będzie kosić).
Przedstawię jeszcze kilka gatunów zielnych oraz ich przydatność w ogrodach. Jakby ktoś coś.
Wilżyna bezbronna. Bardzo fajna krzewinka na stanowiska słoneczne, gleby świeże i raczej zasobne, niekwaśne. Kwitnie długo, powtarza po koszeniu do jesieni.
|
Pszeniec gajowy. Nie mam doświadczeń z tym dzikusem. Niby pospolity, a w ogrodach nie występuje- może dlatego, że roczny, może dlatego, że borowy.
|
Kwiatostan dzięgla leśnego. Bezproblemowy, ale dwuletni. |
Kłos zarodnionośny skrzypu bagiennego. Do ogródka nie bardzo, bo bagienny, ale podobny pokrojowo skrzyp zimowy, zwłaszcza w odmianie 'Robustum', bardzo po modzie.
|
Gółka długoostrogowa. |
Kukułka (stoplamek) Fuchsa. |
Listera jajowata. |
Szelężnik większy. Ma supermoce, bo jest półpasożytem. Wprowadzony w murawę osłabi wzrost traw, robiąc miejsce na dwuliścienne byliny. |
Pasternak. Będzie bardzo modny niebawem, tak jak krwiściąg obecnie. Limonkowa zieleń kwiatostanów i owocostanów dodaje wiele uroku murawom. Bezobsługowy, dwulatek, wysiewa się. |
Wygląda na dziewięćsił pospolity. |
Ostrożeń krótkołodygowy. |
Dziewięciornik błotny, przecudowne cudo z niskich torfowisk. |
Dziurawiec zwyczajny. Dla każdego. |
Chaber driakiewnik. Łąkowy już w tym roku kupowałam, driakiewnika jeszcze nie robio. |
Paluszki traganka szerokolistnego😉 |
Żmijowiec zwyczajny. Na suche, a nawet rumoszowate. |
Czyścica storzyszek. |
Mięta nadwodna. |
Świerzbnica polna- chyba dobra alternatywa dla niepewnej driakwii kaukaskiej. |
Dzwonek szerokolistny, przykoszony. U nas rzadki, wart rozpowszechnienia w ogrodach. |
No i owocostan pełnika😜 |
Może w ogrodach wcale nie naśladujemy natury, nie jest ona dla nas wzorem?
Może tak było, ale obecnie to anachronizm?
A może jednak nie? Pośród ogrodów powstałych w ciągu ostatniego wieku widziałam wiele naśladujących naturę lepiej lub gorzej, w całości czy we fragmentach- i ani jednego NIE naśladującego, konceptualnego, który oparłby się próbie czasu.
A wy- co widzieliście?
🍀🍀🍀
Tak czy inaczej- to jest moja droga.Coraz trudniejsza, muszę wam powiedzieć. Po raz pierwszy w ciągu dwudziestukilku lat przygotowane przez nas koncepcje ogrodu NIE spodobały się po całości (i nie zmienia tego fakt, że stopięćdziesiątapierwsza też by się nie spodobała, bo nie), coraz częściej muszę dobierać niskie drzewa, ograniczać dobór bylin do "estetycznych". Nie zmienia tego fakt, że być może tujoza staje się niemodna.
Naturze coraz bardziej z nami nie po drodze, a nam z nią. Zarządzanie strachem sięga i tutaj- w nagonce na zwierzęta łowne i przydrożne drzewa, w szczuciu kleszczami i groźną pogodą, w odwoływaniu się do mentalności perfekcyjnej pani domu w argumentacji dotyczącej konieczności sprzątania w Puszczy, w negacji prawdziwych zagrożeń, jak globalne ocieplenie.
Ponieważ sadzenie berberysów w rządkach nie jest moją pasją, podobnie jak praca z ludźmi- rasistami, milenialsami trzaskającymi szufladą w okolicach czternastej ewentualnie prezesami, którym krzyżują się rośliny- marzę o ogródku położonym w pobliżu rezerwatu przydrożnego. I o spokoju. I o czym innym.
Nic dziwnego, że dożył 90 lat.
No nic. Wrócę tu. Despacito.
Pozdrówka, Megi.
ha, ha, ha - a miałam właśnie wspomnieć prezesa, ze by się mu nie podobało :D
OdpowiedzUsuńżeby było radośniej to jego ogród został pomyślany jako nienachalny ogród wiejski, z roślinami, którym bardziej po drodze z "chwastem" zza płota niż z wersalsko rabato. dlatego nie ingerowałam za mocno i się okazało, ze krzyżuje się i zasłania widok, i ze tak zapuszczonego ogrodu nie widział jeszcze, ale zapłacił :P wyślę Ci na priva plany i opis w języku. już sposób wykonania dokumentacji pokazuje, ze nie miało być pod linijkę i sznurek.
dziękuję i obejrzę z przyjemnościom :-)
UsuńChcesz powiedzieć, że ktoś mu ogarniał lepiej wcześniej, na mniej zapuszczony czy po prostu rośliny urosły i zaczęły się krzyżować? (krzyżować pędy znaczy)
I czy ogarniasz dalej, regularnie? bo jesienią to dopiero będzie pokrzyżowany :-(
on jest w tym ogrodzie 2x w roku po dwa tygodnie, następnym razem, MOOOŻE, na BN, wicie, rozumicie to prezes jest ;) do tego czasu zdążę przyciąć to co się pokrzyżuje.
Usuńogród niby był pielęgnowany, ale nie przez autorkę, która wyjechała za mężem do Anglii, tylko przez pracowite dziewczę, które potrafiło w 35stopniowym upale plewić grzędy 8 godzin z rzędu i przycinać żywopłoty z laurowiśni. nic poza tym, zero własnej inicjatywy. wiele roślin wypadło z tego co w planach, niektóre rozrosły się na potęgę i trzeba je będzie utemperować, ale nie w środku lata. próbowałam trochę przyciąć, ale przez te czerwcowo-lipcowe upały nic nie odrastało, jak prezes przyjechał to stały kikuty z malutkimi odrostami, wyglądało to jeszcze gorzej.
wiesz to taki niemiecki Niemiec, Ordnung und Disziplin, ma być jak na zdjęciu z katalogu.
Wiesz jak kocham, spontony roślinne w ogrodzie... ;) Cały post Twój przeczytałam doszczętnie. Murawska - Ty wiesz...Chyba byłam w którymś wcieleniu mieszkanką muraw.
OdpowiedzUsuńTupajowy ogródek jest taki, jak zawsze. Ostatnio znajoma mi mówi, ze fajnie, ale ciagle u mnie jakieś suche badyle, a ona tak nie lubi. A taka natura jest; tu suche, tu żywe, tu coś pogryzione. Ino tuje i bukszpany wiecznie zielone....
pozdrówki :)
wiem wiem :-) coraz bardziej, w miarę, jak stajesz się czarownicą, prawda? Czarownice są wolne. A natura jest naturalna, stara, pomarszczona, nie jak w reklamie jakiegoś soku.
UsuńJuż nawet za bukszpany się wzięła ta śliczna fioletowa ćma.
Świetne zdjęcia, a już w szczególności dziewięciorniki! Perfekcyjnie się ogląda i czyta post :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOj, Megi, jak bardzo różni się mój ogród od tych pięknych miejsc pokazanych powyżej... Są dwa zasadnicze powody - błądzenie w działaniach oraz wybór innej drogi.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że, mimo zachwytu nad takimi krajobrazami, mój wymarzony ogród wyglądać ma jednak inaczej. Bliżej mi raczej do domniemanego kompromisu W.Robinsona i jego naśladowców, czyli czerpania wzorów z natury, ale godzenie ich z własnymi pragnieniami, wynikającymi z wzorców kultury.
Wiesz, co się rzuca w oczy, gdy patrzy się na takie zdjęcia? Spokój. I zdecydowana przewaga zieleni. I w tym kierunku chcę iść.
Szukam jednak swojej drogi, wierząc, że nie przekreśli to bioróżnorodności. Wypisałam sobie z Twojego artykułu, żeby sadzić rośliny "homogeniczne, o drobnych kwiatach, nienachalnej urodzie, nieprzesadnej liczbie gatunków, matrixowo wymieszane." To ma być moją wytyczną.
Z konkretów zapisałam żmijowiec zwyczajny, świerzbnicę i odętki. A dzwonki szerokolistne trudno u nas kupić.
Swoja drogą, ciekawe dlaczego tak trudno nam wybierać te rośliny o mało spektakularnej urodzie?
Póki co, naśladowanie natury wychodzi mi dość nieudolnie, ale pracuję nad tym. Mimo, że unosi się gdzieś nade mną duch perfekcyjnej pani domu, trudno ją odegnać.
Czy sztuka ogrodowa zawsze wraca do naturalistycznych rozwiązań..? Bywało i bywa, że ogrody powstają w całkowitej opozycji do natury. I mimo to zachowują trwałe miejsce w historii cywilizacji, np. francuskie ogrody barokowe. Są też przecież naszym stałym punktem odniesienia, a nie tylko przykurzonym "obiektem muzealnym".
Naszła mnie taka refleksja - czy w naszym świecie jest miejsce dla ogrodów, które oprą się upływowi czasu i mają szansę szlachetnie dojrzewać..? Wszystko musi być na już i na teraz, wszystko zmienia się tak szybko, nie mamy świadomości tworzenia rzeczy trwałych, na lata. Czy tworząc ogrody myślimy, że będą się nimi cieszyć nasi potomkowie?
A lekceważenie prawdziwych zagrożeń natury jest dla mnie przerażające.
Sorry, że tak dużo, ale skłaniasz do refleksji!
bardzo się cieszę, że tak dużo, skłanianie do refleksji i prowokowanie interakcji jest moim zamiarem, tym bardziej się cieszę, że ci się chce odpowiedzieć.
UsuńWiem wiem, ogród to ogród, już kiedyś o tym rozmawiałyśmy. Dopuszczam całe spektrum możliwych w tej dziedzinie rozwiązań- więc i takie, że ogrodu nie ma, inaczej mówiąc- cały krajobraz jest ogrodem. Szukam takich sygnałów w rzeczywistości, znalazłam np. w postaci książki o ogrodzie Astrid Lindgren- zdjęcia z niej są np. tu: http://www.astridlindgrensnas.se/sv/hem
Spokój i zieleń, to, czego nam potrzeba w ogrodach.
Żmijowiec potrzebuje bardzo dużo światła, pełne słońce, jeżeli chcesz go mieć. Nie ma dla niego zbyt ubogiej i suchej gleby. Odętki jakoś najlepiej rosną jako biała odmiana, zawsze i wszędzie, gdzie widywałam, ale białe są bardzo piękne i mają śliczne, zdrowe, błyszczące i ciemne liście. Dzwonki można wyhodować z nasion. Tak tak, mają piękne ogródkowe odmiany :-D
No tak, napisałam- w ciągu ostatnich 100 lat, bo ten barok to rzeczywiście. Chyba jednak był naprzeciw naturze, co nie zmienia faktu, że jest imponujący konsekwencją, skalą (nawet w małym ogrodzie), kontrastem i tak dalej.
Pewnie nie mamy świadomości tworzenia na lata, podobnie jak tworzenia w kontekście historycznym. Znów- nie dalej jak wczoraj życie zmusiło mnie do zastanowienia się nad tą przykrością, dla mnie to smutne i słabe, ale przyda się do prozy ;-)
Aż się szeroko uśmiechnęłam do monitora! Bo ja zaraz po przeczytaniu posta wpisałam sobie na listę życzeń - dokładnie tak jak Tamaryszek - żmijowiec, świerzbnicę, odętkę i ten dzwonek :)) I też przeczytałam uważnie dwa razy, że "homogeniczne, o drobnych kwiatach, nienachalnej urodzie, nieprzesadnej liczbie gatunków, matrixowo wymieszane" Masz Megi duży wpływ na moje wybory ogrodowe - w tym roku to krwawniki, epimedium, rozplenica i gaura - pewnie nie przyszłyby mi do głowy gdyby nie Twoje posty.
UsuńEh, ja marzę! o pracy takiej jak Twoja, a Ty że o czym innym ...
może nie marzę o pracy, tak to ujmijmy ;-) pourlopowa przypadłość. Poza tym wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma, a trawa u sąsiada zawsze bardziej zielona.
UsuńBardzo się cieszę, że was inspiruję, postaram się iść w tę stronę :-)
Patrzę , patrzę i oczom nie wierzę - ta Skandynawia jakoś tak do moich łąk za płotem podobna - nawet parę roślin rozpoznałam....Już nieraz o tym podobieństwie słyszałam ale było - nie dotarło. Nie ułatwia mi to jednak zadania albo raczej wyzwania jak wkomponować ten hektar na gród wydzielony w otoczenie by było spójne i tchnęło spokojem...
UsuńPani teksty dają mi zawsze do myślenia. Dziękuję.
Kiedy patrzę na ogrody moich sąsiadów, razi mnie nie tyle widok gipsowych jeleni co totalny brak szacunku do roślin - brak cierpliwości przy tworzeniu ogrodu i ślepe podążanie za nowinkami - absolutnie bez zrozumienia kontekstu miejsca. Rośliny nie dostają czasu by się zadomowić, urosnąć - są traktowane jak celebrytki , gwizdy jednego sezonu - prowincja( w sensie ogrodowym )jest na etapie żurawek, elita trąbi o rabatach preriowych, modne były koktajle i jarmuż ( w tym sezonie o koktajlach cichutko - czyżby przestały być zdrowe ?)- gwiazdą następnego sezonu ma być podobno pasternak.. Mody ,trendy , style istnieją od zawsze ale nigdy dotąd nie rozprzestrzeniały się tak szybko i nie były aż tak zmienne -jak w takiej sytuacji mają pozostać po nas dojrzałe ogrody? Jestem daleka od czarnowidztwa - tylko roślin żal.....
?
Dzwonek szerokolistny kupywałam klientom wraz z innymi bylinami-dzikusami u Dąbrowskich z Wipsowa k. Olsztyna. Mają też chyba sklep internetowy. Polecam ich szkółkę, jakoś się nigdy nie zawiodłam.
UsuńPozdrawiam
Beata z Mazur
zwróciłam uwagę na tę szkółkę przeglądając zdjęcia stoisk z ZtŻ. Zajrzę, dziękuję.
UsuńDoniu, bądźmy na ty, jak to w internetach- bo to taka pozornie zwykła łąka wzbogacona w niezwykłe gatunki dzięki wapniowi i wodzie. Fizjonomicznie bardzo bliska naszym murawom, klimat południowej Szwecji jest bardzo podobny, wyższa wilgotność powietrza wyrównuje fenologię.
Tak, mnie też to razi, z wiekiem coraz bardziej- brak szacunku, wycinanie, wyrzucanie, wymienianie. Jakoś się z tymi roślinami identyfikuję widocznie ;-) mam całe hospicjum zdechlaków, czas szukać im domów.
Pieniądz nakręca te mody, przekładają się na klikalność, na programowane starzenie, na pogardę dla tego, co zeszłosezonowe- mówisz, że zielone koktajle nietrendy, a co jest zamiast?- chociaż wydaje się, że w ogrodach, uwzględniających przecież zmienność i nieprzewidywalność roślin, na coś takiego nie powinno być miejsca. Sami ogrodnicy dają się wkręcić w ten wir, marketing działa, bo odwołuje się do ludzkiej natury, do ciekawości (kto by nie kliknął, żeby dowiedzieć się, co jest na topie? kto nie chciałby mieć nowego wielkiego czosnku, nowej żurawki do kolekcji?)
Ja nie chcę żurawki - ale pewnie będę ją miała -moja mama zbiera wszystkie - dosłownie wszystkie modne rośliny, a że żaden ogród tego nie pomieści to ja przyjmuje potem te staruszki już wzgardzone...Czosnki u mnie nie rosną - bo ziemia za słaba , a że podoba mi się bardzo forma czosnków to odkryłam w tym roku porę , a raczej kwiatostany pory , są prześliczne i tak w przyszłym roku posadzę pory ( te , które przezimują ) wśród kwiatów; ale to tak na marginesie - masz absolutną racje , że trudno się czasem oprzeć...Miło mi jednak , "że w ogóle" podzielasz moją opinię , pozdrawiam serdecznie i wracam do moich siewek wiązów i laurowiśni...
Usuńa tak, pory cudnie wyglądają :-)
UsuńPiękne zdjęcia , krajobrazy i kwiaty.
OdpowiedzUsuńTakie łąki i krajobrazy to ja widziałam w dzieciństwie, bo teraz to wszystko wykoszą na amen...
Ma być gładko i trawnik, na wsi...
A na łące tez wykoszone.Porządnie...Ech...
o koszeniu, nieco poza tematem cyklu, napiszę post następny... bo też mnie to boli.
UsuńZazdroszczę takiego wyjazdu. Zdjęcia piękne.
OdpowiedzUsuńRE-WE-LA-CJA ! :)
OdpowiedzUsuńM z W
WSPA- NIA- ŁA!
UsuńDżizuu, co to jest bylina estetyczna?!!! Czyżbym była nieuświadomiona. O świerzbnicy kiedyś myślałam ale żal mi ją było wyciągać z łąki ( to nie był "tyrawniczek" przy Ikei tylko prawdziwa łąka nad Nerem ) a w handlu jej nie spotkałam. O chabrze driakiewniku też niestety nic handlowego mi nie wiadomo. A co do trupków roślin to owocki i tam inne nasionka osłabiają roślinę ( co w przypadku bardzo mocno cywilizowanych roślin ogrodowych bywa prawdą ) i najlepiej w związku ze związkiem łobcinać te ohydne mumie ( co jeszcze nie tak dawno uprawiającym rośliny z uporem zalecano ). Oczywiście że dla większości bylin wydanie nasion jest naturalnym procesem a jeżeli coś nie rozsiewa się jak ta nawłoć to tylko wystarczy nie ciąć nasienników by cud miód jesienny zmumifikowany ogród oglądać ( uwielbiam fazę ze szronem ale i wcześniej "zdechłe kikutki" są urodne ). No ale, ludziska nie lubio jak kupiona za pieniędze bylina sie bierze i osłabia. Ona sie nie ma osłabiać tylko kwitnąć nieustająco ku podziwnieniu ( podkreślam nieustająco ). I w ogóle dlaczego zimo też nie kwitnie, powinna choć lampkami bożonarodzeniowymi się pokryć. A w ogóle o czym Ty piszesz - w ogrodzie ma być czysto a nasiona brudzo!;-)
OdpowiedzUsuńI czego narzekasz?! - zdrowi wszyscy, wakacje były, każdego prezesa kiedyś tam czeka dymisja, ciesz się! :-)
Chaber driakiewnik jest w składzie "Kwietnej murawy" Łukasza Łuczaja :-)
Usuńa więc siłą rzeczy na mojej łące też chyba jest. Razem z łąkowym, więc przyznaję, nie rozróżniam. Jest też w w/w mieszance żmijowiec, i świerzbnica... i wiele innych: po ośmiu latach od wysiania niektóre gatunki są praktycznie niewidoczne, za to inne się rozszalały. Owady je kochają, a ja nie mam serca kosić przez całe lato - niech korzystają. I niech się rośliny rozsiewają. Nienachalną urodę doceniają (poza owadami, ptakami, jeżami i sarnami) nieliczni, niestety. Większość uważa, że strasznie mam ten ogród "zapuszczony". A trawnik "do zrobienia od nowa", bo też kwitnie, koszony dopiero na koniec czerwca. No cóż, ja sama czasem podziwiam porządne, solenne, nawiezione i wyplewione, kwitnące "nachalnie" wielkopolskie ogrody sąsiadów. Ale to nie moja bajka. Moje są łąki umajone :-) Pozdrawiam, kanga_roo
bylina estetyczna jest stabilna i trwała, to wymagania minimium. Od klientów słyszę: "nie taka łąkowa", "żeby nie wyglądała jak chwast", "nie lubię drobnych kwiatków", "nie wiejska"/
UsuńCzyli szałwie, bodziszki i drobne astry zwykle odpadają, ale piwonie, kosaćce i floksy też. Żurawki, funkie (niepogryzione przez ślimaki), sztywne zimozielone turzyce, jeżówki są bardzo estetyczne.
To już wiesz, niedzisiejsza kobieto.
Driakiewnik jednak kupowałam, u Świerka. Zapomniawszy.
Kanga_roo, bardzo się z tobą solidaryzuję. Z tą kwietną murawą jest taki problem, że mało kto doczyta, jak ją wysiewać (a wszystko w opisie jest ważne), mało kto ma do niej cierpliwość, mało kto wytrzyma jej ewolucję i spontaniczność. No i nie każda trafi na odpowiednią glebę, no i to areał trzeba mieć, żeby wyglądała.
Tabasia zwróciła uwagę na ważny problem- nasion. Otóż niezależnie od tego, że osłabiają rośliny, na łące nasienniki zostawać, a nasiona wysiewać się muszą, bo dylemat nietrwałości roślin w dłuższym czasie da się rozwiązać tylko idąc na żywioł (z niewielką korektą, ale zawsze jest to podążanie za, a nie planowanie). Czyli słabnięcie i śmierć osobników jest wpisana w życie całości. Hm, chyba wiem, dlaczego tak trudno to przyjąć.
Ewolucja murawy jest, że tak ujmę, i moją ewolucją. Czego już nie robiłam, i podlewałam, i dosiewałam, i dosadzałam, i przesadzałam, i kosiłam sierpem po całości (areał, no właśnie), i nie kosiłam, i wygrabiałam i nie wygrabiałam. I zgadzałam się, by rosło, gdzie wyrosło (dziewanny, cykorie piękne, szczawie). I zgadzałam się, by nie rosło (żmijowiec nie chce za nic). I planowałam kampanie na lata (macierzanka). Teraz jestem na etapie okazjonalnego wejścia z sekatorem, częściowego wykaszania raz do roku i wygrabiania po zimie (dęby zza płotu mają dużą siłę rażenia liśćmi). Co mi w łące odpowiada, to jej samowystarczalność, mam świadomość, że ona mnie nie potrzebuje. Czy sobie trochę pokoszę, pokopię czy dosieję, czy podleję czy przesuszę, ona będzie żyć i ewoluować. Mogę ją zniszczyć, mogę zmienić, mogę dbać. Ale nie muszę, i to "nie muszenie" nie oznacza zaniedbania i zmarnowania, jak w klasycznym, ogrodowym ogrodzie :-) choć i tam lepiej rośnie, co rośnie, niż to, co bym chciała. Pozdrawiam, kanga_roo
Usuńbardzo dobre słowo- samowystarczalność. Przyroda właśnie taka jest.
UsuńQrde, Megi, dołujesz mnie. Z każdy Twoim wpisem większy dół. Bo te łąki umajone, góry doliny..., a tu trawniki koszone i w ogóle dno dna. Co mam zrobić? Rozwieść się i kupić se łąkę? Postawić qrną chatkę i nie przejmować się nieprzyciętym, nieskoszonym, ino leżeć, paczeć i czytać? Żadnej nazwy nie zapamiętałam, a nazachwycać się nie mogę tymi kładeczkami, płotkami we fragmentach i każdą stara deseczką.
OdpowiedzUsuńa masz taką potrzebę, potrzebę łąki?
Usuńbo może nie, a może masz potrzebę lasu?
Jakakolwiek by była- idź za nią, a później siądź i patrz.
Stareszaredrewno jest piękne.
Dostałam prztyczek w nos, alem z niego ucieszona. Więcej takich prztyczków.
OdpowiedzUsuńZ tymi ogrodami... Wydaje mi się, że zawsze balansujemy na cienkiej granicy, stojąc jedną nogą po kolana w kulturze, a drugą brodząc w naturze. Czy coś zachwyca bardziej, niż spontaniczne piękno - takie, którego nie planowano, nie projektowano, ale urosło i zapiera dech? Z drugiej jednak strony, za dużo w nas egoizmu, żeby pozwolić komuś myśleć, że to piękno się stało tak ZUPEŁNIE SAMO, bez naszego udziału i wysiłku.
Moim ulubionym wcieleniem tej idei są angielskie ogrody krajobrazowe - niezwykłe widoki, dzikie, nietknięte jakby ręką człowieka... Stworzone tylko po to, by krzyczeć w twarz obserwatorowi "patrz na moje piniendze i mój prestiż, tu żem wyburzył cztery wioski żeby usypać te sztuczne pagórki i wykopać staw".
I ja widzę to wszystko naraz, piękno natury i próżność człowieka, zamknięte razem w idei ogrodu.
Czy nie tak się zmagamy z materią naszych ogrodów? Zapraszamy naturę po to, żeby móc wysprejować na niej wielkie TU BYŁEM, CZŁOWIEK.
Zupełne rozdwojenie jaźni.
Hanako
o, bardzo to słuszne, Hanako, nic dodać, nic ująć, tylko sobie zapisać na przyszłość.
UsuńPiękno natury i próżność człowieka, zamknięte razem w idei ogrodu.
Różnie nam to wychodzi, bardziej lub mniej kulawo, prawie idealnie albo zupełnie wbrew. Najczęściej zupełnie bezwiednie, w tym kryje się niebezpieczeństwo- podążając za swoją naturą zmieniliśmy świat. Niewinnie, tworząc ogrodowe raje i brzemiennie w piekło huraganów.
Za wcześnie, żeby napisać coś sensownego, zwłaszcza gdy czas goni i czeba lecieć.
OdpowiedzUsuńO Mistrzynimałgorzato, żeby zrobić odwrotnie posiałam baaardzo dużo krwiściągu na swoich pastwiskach. Ciekawe, czy się zadomowi?
ale to było w zeszłym roku, jak tam z nim?
UsuńW zeszłym to było raczej symbolicznie i głupawo - na suchej górce. No to jakoś chyba nie jego otoczenie więc się nie zadomowił. Tego roku pomyślałam jakby trochę więcej, i posiałam też trochę więcej ( znalazłam całe łany krwiściągu w Gryfowie i zrobiłam sobie żniwa )- w bardziej właściwym środowisku. Zobaczymy.
UsuńWspaniała inspiracja. Zaskoczeniem dla mnie jest "swojskość" większości roślin.
OdpowiedzUsuńMimo, że mój ogród jest przeważająco zorganizowany, to mam przez przypadek taki kawałek, ok 10a łąki. Dokupiona część działki miała poczekać na fundusze i czas i została dosiana byle jaką trawą. Kosilismy 1x w roki i natura sama zaczęła ją zagospodarowywać. Była coraz ciekawsza a ja ze spacerów po okolicy przynosiłam nasiona i rzucalam byle gdzie. Rzucałam tez nasiona swoich roślin ogrodowych, które wydawały mi się komponować. I natura przyjmuje, to co jej pasuje! Pojawiły się liatry, krwawnik ogrodowy, Mikołajek i rubekia triloba. Wyglądają świetnie, bo są jakby zdziczałe, marniejsze, konkurują z trawą. Szczególnie zachwyciła mnie rudbekia triloba, która nie rośnie w kopie jak na rabacie ale po jednym kwiatku, rzadko między trawami. Wyglada rewelacyjnie i bardzo naturalniena na tle złotych traw i baldaszków dzikiej marchwi. Łąka stała się jednym z mocniejszych punktów mojego ogrodu i nie wyobrażam sobie jej "zagospodarowania". Koszę tylko na koniec IX albo nawet w X. Graniczy z resztą ogrodu poprzez pielęgnowany trawnik, modne obecnie ale widowiskowe połączenie. A za nią pola pszenicy....
Totaka moja autorska wariacja na temat łąki.
Dziękuję, ze popularyzuje pani naturę w ogrodach. Mam nadzieje, ze gusta Polaków będą się powoli zmieniać i będziemy mieć piękniej wokół siebie.
Magda
dziękuję, że podzieliłaś się tą opowieścią :-) wyobraziłam sobie tę cudowną łąkę, między trawnikiem a polem. Chyba widziałam kiedyś podobną- pagórek na Suwalszczyźnie, porośnięty, jak to tam, driakiewnikiem, dziką marchwią i ślazem, pewnie i kartuzek był, jasieniec i przytulia- a do tego właśnie rudbekia, lśniąca tym razem, rzadko i równomiernie rozsiana. I pasące się na tej prerii sarny. Właśnie, prerii, bo tak to wygląda, zwłaszcza z liatrą. Może astry nowoangielskie dorzucić w postaci nasion?
UsuńO! Tego jeszcze nie próbowałam. Dobry pomysł:)
UsuńBardzo dużo pięknych roślin. Muszę podpatrzeć do by się dało do własnego ogrodu zaimplementować :)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością czytam te posty. Ile roślin mogę poznać (ze wstydem przyznaję, że zawsze bardziej interesował mnie ogród niż rośliny). W jakimś artykule p. Beaty Gawryszewskiej spotkałam określenie ogrodu typu "free vegetation" - to co pokazujesz pasuje do tego określeniam
OdpowiedzUsuńmiło mi :-)
UsuńW nowym wpisie nowa porcja roślin. Uważam, że ważne są ich imiona, bo to pierwszy krok, żeby się czegoś o nich dowiedzieć. Zawsze fascynowały mnie jako istoty, osobny świat na tej samej planecie. Po drugie krajobraz. Po trzecie ogrody- jako taki specyficzny wycinek, ekoton między naturą a kulturą. Lubię ekotony, są bogatymi zbiorowiskami ;-)
Panta rhei - i natura sama z siebie i ogrody ręką ludzką uczynione się zmieniają. Przeobrażają, niezależnie od tego czy ktoś nad tym panuje przesadnie czy nie panuje wcale. Wszystko co trwa niezmiennie jest sztuczne. Są tacy, co potrzebują tej sztuczności i tacy co myślą, że zbliżają się do natury. Gdzie ja jestem, nie wiem. Pszcz.
OdpowiedzUsuń