Ważne słowa są krótkie, w każdym języku.
Jezioro po szwedzku to sjö, wyspa- ö. (po duńsku jeszcze
dziwniej: sø, ø;-). Nazwy rzek mają końcówkę –an, czy an to rzeka? Tidan- Rzeka
Czasu?
Jeziora i rzeki są szczególnie ważne w krainie, gdzie
lodowiec zdarł glebę ze szkieletu skał, od tej pory lekko tylko okrytego
porostami, mchami i wrzosami. Owszem, lasów jest dużo, ale drzewa rzadko dorastają
do słusznych rozmiarów. Deszcze rozmiękczają płytką glebę, a zimowe wiatry
odrywają korzenie od podłoża.
Nawet dom lepiej wybudować na skale nad żyzną rzeczną
doliną, żeby nie tracić cennej roli i pastwisk. Dno jeziora jest rezerwuarem gleby, wystarczy je osuszyć.
Tak było w przeszłości. Dalekiej i niedalekiej. Na początku XIX wieku, gdy w Szwecji zapanował głód (!), warto było się
skusić, żeby spuścić wodę średniowiecznym sposobem.
Jeszcze w 1905 roku, a było to już po trzech obniżkach poziomu wody, Horborgasjön wyglądało tak:
Wkrótce potem tak.
Na pobagiennej glebie zaczęto uprawiać zboża, ziemniaki i
założono pastwiska.
Teren niezwykle spodobał się ptakom, zwłaszcza żurawiom,
które zatrzymywały się tu w wielotysięcznych stadach podczas jesiennych
przelotów, żeby najeść się pouprawowych resztek.
Wracając na miejsca lęgów w marcu i kwietniu zatrzymywały
się ponownie, żeby przeżyć swoje taneczne gody. I tak zostało do dzisiaj.
A co się zmieniło?
Nie wiadomo, czy więcej jest ptakoobsewatorów, czy żurawi. W
tym roku żurawie pobiły rekord- licznik pokazał 26 500 sztuk naraz:-)
Natomiast w XX wieku dwóch filozofów, ekologów i ornitologów (co widocznie się nie wyklucza)- Rudolf Soderberg w latach 50tych i Per Olof Swanberg w 80tych- dało się ponieść wizji przywrócenia jeziora. Nie wiem, jak tego dokonali, ale powstał
narodowy projekt, uwieńczony częściowym powodzeniem.
Częściowym, bo w międzyczasie zagospodarowano nieckę
jeziora, i nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody… a wydanie ogromnej kasy można uzasadnić faktem, że projekt osuszenia powiódł się tak sobie, duża część byłego jeziora, zalewana wiosną, zarastała wierzbą, turzycowiskiem i łosiami, nie będąc wykorzystana rolniczo.
W każdym razie ptakom nadal podoba się to miejsce, płytkie,
rozlane i nastrojowe.
Nie jestem pewna, czy nastrój ma dla ptaków jakieś znaczenie, dla
mnie ma. Wszystko jest tam „jak nad Biebrzą” i „jak na
Suwalszczyźnie”. Łany trzcinnika prostego między groblami, rozlewiska,
światło, pola i pastwiska, fale chłodnego i ciepłego, pachnącego zbożem i
obornikiem powietrza nad zakurzoną
rowerową drogą… światło światło światło, krystaliczne z wysoka po południu,
skośne i pomarańczowe wieczorem.
(toż to właśnie trzcinnik prosty, Calamagrostis neglecta... m- mm, jak na Grobli Honczarowskiej...)
(Dlaczego zatem nie korzystam z oryginału?
Bo nie byłam od paru lat i się boję. Konfrontacji z tłumem
ludzi, bo powyżej wymienione polskie miejscówki stały się modne, i konfrontacji
z nowomodnym budownictwem, które mój Północny Wschód zarasta, spychając to
tradycyjne do roli skansenu.)
No. A na Horborga podoba mi się jeszcze coś. Wystawiennictwo
i edukacja.
Jak ktoś nie ma ochoty włóczyć się po zapylonych polnych
drogach, to może po prostu zakotwiczyć się w Naturum, zjeść dagens lub fikę, obejrzeć film o renaturalizacji (nam nie było dane, bo
dochodziła 17, w piątek, święty czas weekendu dla obsługi!), pobrać darmowe
mapy, kupić pamiątki i książki, poczytać, poobserwować ptaki z daleka, bliska, wysoka
i niska. I przyjrzeć się życiu jeziora od zewnątrz, od środka i od spodu;-)
(od zewnątrz...)
(w środku... nie ucierpiał żaden ptak. Krowa tak.)
(od spodu.)
(i pamiątki...)
Kładki prowadzą w kierunku niedalekich miejsc obserwacji ptaków...
Dodatkowa satysfakcja- zobaczyliśmy naraz chyba wszystkie
ptaki, jakie o tej porze są dostępne na jeziorze...
(trzciniak i szpak;-))(kaczka krzyżówka)
(łyska)
(łabędź niemy)
(gęsi, ale jakie?)(czajki i mewa śmieszka, z oddaaaaliiii...)
(żurawie ^_^)
No i betande kreatur.
Paście się spokojnie. Na pastwiskach snu.
A tak w ogóle- udała się ta reaktywacja, hę? Wciąż trwa...