Nic nie doszczęśliwia tak, jak wycieczka w kierunku przyrody. Chociaż na godzinę. Ostatnią godzinę dnia.
Popatrzcie, zdjęcia zrobione wczoraj w przypałacowym parku w Borzygniewie i nad Bystrzycą koło Kamionnej.
W Borzygniewie jeszcze pełnia słońca, przekwitające kokorycze prawie purpurowe, czosnki niedźwiedzie na ciepłym wzgórzu prawie już kwitną, parkowość w tym laboratorium sukcesji widoczna tylko dzięki kasztanowcowi, platanowi i czerwonolistnej leszczynie...
... a w Kamionnej zawilce gajowe i żółte, kokorycze i miodunki, i ziarnopłony pchają się na pobocza.
Prawdziwy to grąd, grabowodębowy, z klonem, grabem i trzmieliną w podszycie.
Po słonecznej stronie drogi różowobiałe łany ciągną się w hektary.
Taaak...
A TP twierdzi, że wśród kokorycz jestem... jaka? rozanielona? promienna?
jakaś taka.
Buuu!
Zdecydowanie taki las doszczęśliwia. Potrzebuję własnego lasu, w którym mogłabym codziennie głaskać kokorycze.
Lasy nigdy, nigdy nas nie zawiodą... prawda.
A kwiatowe widoki w naszych okolicznych grądach dostępne tylko do weekendu.
Pozdrówka, Megi.
Masz rację, najlepszym sposobem na wszelkie stresy i problemy jest przyroda. Jak się zobaczy tak cudownie ukwiecone miejsca, to chce się żyć. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJej, czuję się w pełni doszczęśliwiona. Cuda po prostu ta natura wyczynia.Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńKocham kokorycze i wśród takich łanów, czuła bym się jak w niebie.
OdpowiedzUsuńW moim rejonie też rosną w naturze, ale nie w takich ilościach.
Ja wczoraj tez troche sie powloczylam wsrod drzew z moja prawie stuletnia mama na wozku, bylo piekne popoludnie, i podziwialam wlasnie zolte zawilce, po raz pierwszy chyba w zyciu, napstrykalam mnostwo zdjec...byly tez fiolki, biale zawilce , no i ptaszki za ktorymi sie uganiam.
OdpowiedzUsuńOgladajac Twoj wpis widze,ze jestem analfabetka botaniczna,kokorycze...nie znam, nie widzialam czosnku niedzwiedziego, miodunki tez nie...usprawiedliwieniem na moja niewiedze bedzie to,ze wyjechalam bardzo wczesnie z kraju, a w parku wiekszyckim nie bylo tych roslin.
A Twoje lasy sa niesamowite, bardzo ukwiecone, wcale sie nie dziwie,ze maja taki zbawienny wplyw na zbolale dusze. Piekne zdjecia, baardzo mi sie podobaja. Aaaaaa! zapomnialabym..wczoraj na spacerze poznalam szyszeczki modrzewiowe, sliczny mocny rozowy kolor, ale sa malutkie a na Twoim zdjeciu byly w powiekszeniu, dzieki Tobie za to odkrycie!!!Pozdrawiam serdecznie bardzo!
cieszę się, że przyczyniam się do twoich odkryć:-) i czekam na zdjęcia zawilców!
UsuńI znów grądy wymiatają! Nie widziałam nigdy kokoryczy w takich ilościach i kolorach.
OdpowiedzUsuńNie zawiodły i niech tak już zawsze będzie ...
Kokorycz jest naprawdę niezła w doszczęśliwianiu. Przez oczy potrafi, a i nalewka z ziela i cebulek znosi niepokój i stany depresyjne. Tyle, że w dawkowaniu trudna.
Szczęśliwości spokojnej i mocnej!
ciekawam naleweczki...;-)
UsuńDroga Megi, dobrze że wiesz doskonale jak zrobić sobie dobrze. Zmartwiłam się poprzednim postem ale czuję, że już jest lepiej i życzę aby tak właśnie trwało. Nie daj się złym duchom, które starają się nam zawsze jakoś zakłócić bytowanie. Jedne łatwiej odpędzić a inne, wiem.... nawet szczotą trudno przegonić. Ale walczyć zawsze należy.
OdpowiedzUsuńZ tego uśmiechu na twarzy widzę, że najgorsze już za Tobą. Oby mnie to nie zmyliło. :-) pozdrowienia
A przy okazji doszczęśliwiłaś na odległość parę osób ;-)) Cudowne, aż dech zapiera!
OdpowiedzUsuńW sprawie wież (i nie tylko) zadzwonię.
Ściskam Cię czule
Piękne łany kokoryczowe...U nas juz pewnie też kwitną. A ja "kwitnę" w domu...Bu. Chyba przyszłej wiosny dopiero dane mi będzie oglądać ich piękno...
OdpowiedzUsuńWitaj Megi,
OdpowiedzUsuńczęsto do Ciebie zaglądam, bo mam pewność, że jak zamieszczasz posta to czeka mnie prawdziwa uczta.
Nie zawiodłam się i tym razem. U was jednak cieplej niż na Mazurach, lasy tu jeszcze śpią zimowym snem.
Ostatnie zdjęcie jednak najbardziej mnie zachwyciło.
Serdeczności ślę
jolanda
oj, Megi, jak zwykle pięknie i piękne jest to,że doszczęśliwiasz też innych dzieląc się tymi widokami! Zdjęcie ostatnie - the best :D
OdpowiedzUsuńWypiłabym toast na okoliczność skutecznego, trwałego Twojego doszczęśliwienia, ale obawiam się,że wpędziłabym się w niezły pasztet;) (piję już toasty za szybką papierologię u ZiŁ ;)). Zatem pozostaje czarowanie - oby czarna dziura już nie wróciła!
czytałam;-) papierologia wymaga wielu toastów, powinnam się dołaczyć;-p
UsuńOglądając Twoje zdjęcia miałam wrażenie, że śnię.Oglądałam je wiele razy...
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona Twoim blogiem, zdjęciami. Rozmarzyłam się patrząc na wspaniałą zieleń. U mnie do prawdziwej wiosny jeszcze bardzo daleko...
Serdecznie pozdrawiam
Baaardzo się cieszę, że "podzieleniem" się(szerowaniem;-p?)doszczęśliwiłam również Was. I macie rację- to jest bajka. Inna bajka, piękna bajka. Pewnie i gdzie indziej piszą się podobne bajki, ostatnio zachwycałam się łanami żonkilów i przylaszczek... na innych blogach. U mnie tego nie ma:-/
OdpowiedzUsuńTak, zdecydowanie się rozanielasz w kokoryczach, zdecydowanie. Znasz stara piosenkę Sławy Przybylskiej o większości roślin, jakie wymieniłaś w poście? cudna jest, taka jak ten spacer.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc lasów u mnie w bród, ale takich widoków niestety brak. Masz wielkie szczęście móc obcować z tak pięknym krajobrazem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam