W czarnej dziurze.
Panika sięgnęła takich wyżyn, że postanowiłam wrócić do leczenia jej lekarstwami, a nie tylko sprzątaniem pod czaszką. Traktując to jako porażkę zresztą.
Jednakowoż okazało się, że serotoninę da się przedawkować. Przedświąteczny tydzień podział się nie wiadomo gdzie.
Czuję pewną niestosowność w pisaniu o tym TUTAJ, ale...
... ale.
To moje życie, skądinąd.
Lęk/panika objawia się tak, że kilka razy dziennie jestem w sytuacji zagrożenia życia.
Oczywiście subiektywnej.
Sytuacją śmiertelnego zagrożenia, powodującą niemożność oddychania, wzmożoną dzikość serca i wrastanie w asfalt jest wyjście do Żabki, zakupy w Biedronce, przejście z punktu A do punktu B (niemożliwe), korek uliczny (pamiętacie ten film z M. Douglasem? bardzo rozsądnie się zachował z mojego punktu widzenia;-p), jazda autostradą (nie można wysiąść), prowadzenie zajęć (bardzo przecież lubię), przeniesienie torby z praniem z pralni na balkon, umycie jednego okna, bycie samej w domu... i 1 500 innych sytuacji.
Ja nawet nic nie robię w ogrodach, w tym roku nie przycięłam ani jednej gałązki, ja, Edzia Nożycoręka.
Nie daję rady.
Sami rozumiecie, że w tej sytuacji niedokładnie nawieziony trawnik, niepotrzebnie prześwietlony jałowiec czy inne codzienne nieporozumienia są jakby mniej ważne.
A ponieważ nawet w najbardziej komfortowej sytuacji od siedmiu lat wspomnienie lęku nie daje mi o sobie zapomnieć, to naprawdę są one mniej ważne.
Co leży w istocie u podstaw tego bloga.
I może dlatego pisanie o tym TUTAJ nie jest tak do końca niestosowne.
Dobra. Wiosna mi ucieka. Trochę zdjęć uratowanych z ucieczki.
Święta.
Więcej Świąt.
W stadzie.
Świąteczny poranek.
Wegańskie superbabeczki autorstwa Weganki.
Nie daję rady- nie znaczy, że nie staram się dawać.
Jakiś czas temu panika kończyła się na ostrym dyżurze, teraz bywa przetłumaczalna na język zdrowego rozsądku.
W moim ogrodzie.
I w innych ogrodach.
Tak wogle wogle to dziękuję za pamięć i przepraszam za nieodzywanie:-)
W końcu to ogarnę, taki mam zamiar.
Trzymam się słów Joanny: nie ma takiej możliwości, żebyś nie doszła... kiedy tylko wydaje mi się, że nie dojdę;-)
Moi Rodzice, piękni i młodzi, odwiedzają mnie we śnie. Mogę na nich liczyć.
I nie tylko na nich:-)
Pozdrówka, Megi.
:))
OdpowiedzUsuńM :))
lubię tu zaglądać . Tak czułam ,że uciekałaś ale .... światełko znalazłaś . Ważne aby Wrócić :)) .
Takie małe wojny wojenki porażki Zwycięstwa - kto mówił ,że życie jest łatwe ?
ale jest piękne jeśli potrafimy patrzeć widzieć :)) czuć :))
baba konna
ja koń i nie tylko przygoda
Witaj :) Narodzona :))
Wiosna przyszła :)) niech i w sercu i głowie zagości :))
babo konna, tęsknię za tobą:-)i za takim miejscem niewzruszonym, jak dla ciebie siodło.
Usuńbabo ogrodowa :)) pakuj piernaty i w drogę :)) przecież zapraszałam :)))
Usuń.... w życiu trzeba probować różnych smaków :))) i tak znajdujemy te ulubione :)) TP sprzedamy panu T:))....:))
odwagi :))) ...wczoraj zasadziłam dwa drzewa w ogrodzie i jeden krzaczek :))) ihahaaaa :)) ... mam dziki ogródek dzikiego konia i zapraszam w nie-dzikie klimaty :))
baba konna j:))
Piękne kotki, śliczne sztachetki;) Dłuuugo Cię nie było. Jak to mówią Kwiecień- Wiosna- Stryczek. Znam to dobrze. Bądź dzielna -zaraz przejdzie- czekam;) Fajny wieczór spędziliśmy dziś w Lesie Mira:)
OdpowiedzUsuńkwiecień, wiosna, stryczek? nie znałam. To jak o halnym? Też bym chciała do Lasu Mira:-) myślałam o tym.
Usuńzdjęcia jak zawsze urokliwe..... dobrze że wróciłaś..... każdy z nas ma swoje małe Westerplatte....
OdpowiedzUsuńczekam z nadzieja że wkrótce zaświeci Ci słonko
Tez czekalam na Ciebie, gdzies sie zapodzialas ale juz jestes...i wszystko widac wraca do normy, szesc kotow ( tyle sie doliczylam chociaz mowilas, ze jest ich siedem), wiec szesc kotow wywoluje u Ciebie usmiech, bardzo zreszta piekny usmiech, wiec juz jest dobrze, a zdjecia..a zdjecia przepiekne wyjatkowo, i szyszki fioletowe...nigdy takich pieknych szyszek nie widzialam. Juz jestes i sie usmiechasz wiec jest dobrze.
OdpowiedzUsuńsiedem było z Kminkiem. Szyszki modrzewiowe, na pewno widziałaś:-) dziękuję.
UsuńZastanawiałam się czy gdzieś nie wyjechałaś na święta.Wszystko z czasem minie, zobaczysz :))Dobrze, że jesteś :)
OdpowiedzUsuńAch,ale u Ciebie jest piękna wiosna! byłaś w okolicach Ślęży?
świąteczna niedziela w Strzegomianach- rodzice bratowej mają tam domek. Poniedziałek w Bielawie pod lasem, u rodziców TP. Zaprawdę pięknie, ta słoneczna mgła...
Usuńżycie to wojna podjazdowa...jedna przegrana bitwa nie czyni przegranej wojny,na całe szczęście:) codziennie sprawdzałam ,czy już coś napisałaś i się doczekałam,dobrze widzieć uśmiech u Ciebie!! buziaki
OdpowiedzUsuńa lokal hm...no już nieaktualne:(szukam dalej...
OdpowiedzUsuńdzielna jesteś:-)
UsuńMegi, myślałam dziś rano o Tobie. Lęk - ochydna sprawa. Trzymam kciuki. Wrazie czego jestem dobra w pocieszaniu i słuchaniu...
OdpowiedzUsuńdobrze wiedzieć:-))) bardzo dziękuję.
UsuńWidać że ogrody to Twoja pasja i kotki też ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKaunis ja 'maistuvainen' on kuvasarjasi Keväästä...
OdpowiedzUsuńHienoa kuvausta kokonaan.
Katselin mielenkiinnolla.
Kevät Terveisin Eko
Suomi/Lapland/Kuusamo
Kociska fajne, a te pisanki- bardzo mi się podobały :)
OdpowiedzUsuńNie było Cie trochę...no cóż, czasem każde z nas gdzieś się zapada. I to niekoniecznie przez natłok obowiązków...pozdrawiam i słonka życzę :)
Małgosiu Małgosiu! Zawracasz z przedsionka piekła i witam Cię, mocno przytulając. Byłam w tych krainach kilka razy, jako młódka. Myślałam wtedy, że to "wróg zewnętrzny", ale już teraz wiem, że najgorsze rzeczy robimy sami sobie. I zawsze jest tego przyczyna. Rozsądek nie ma TAM żadnego dostępu i nie może w niczym pomóc ...
OdpowiedzUsuńJedynie na zewnątrz może jakoś zadziałać i Ty to już umiesz robić! Podziwiam Cię!
W piekle zawsze jesteś sama, ale jak już wychyniesz, to korzystaj z ludzi, bo bez nich nie da się.
Uściski!
Magdo, zawsze wiedziałam, że WIESZ. Dzięki.
UsuńPrzepędź, Megi, te harpie szarpiące duszę, widzę, że koty w tym bardzo pomagają, i słońce, i puchate trzmiele; modrzewiowe "szyszeczki" najpiękniejsze; może skorzystaj z pomocy, nie męcz się tak, czasami człowiek sam nie da rady; słońca w duszy życzę, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńwasze wpisy są tą pomocą, na którą liczyłam i się nie zawiodłam:-) pomoc tzw. profesjonalna jest hmhmhm tak sobie pomocna.
UsuńOdwiedziłam Twój blog i zastanawiam się, jak osoba, która potrafi uchwycić aparatem fotograficznym tyle piękna, nie potrafi dostrzec piękna w sobie.
OdpowiedzUsuńPostaraj się, wiosna coraz piękniejsza.
Pozdrawiam
Ps. Dopiero teraz mi się oczęta otwarły na Twoje zdjęcia. Boziu, jak pięknie!
OdpowiedzUsuńJeżeli tak widzisz, to wszystko będzie dobrze!
Ten cień byka, z rogami wzniesionymi ku słońcu - to Ty z córką?
Przepiękne pisanki z pietruszką (z pietruszką?)!
Super płoty i ogrodzenia z żerdzi tam macie.
tak, to my! Pisanki z trybulą, zresztą były też z bodziszkiem, TUJĄ (z tują nie wyszły, za sztywna), z podagrycznikiem...
UsuńDo płotów i żerdzi mam stosunek ambiwalentny. Piękne, spłukane, szare, ale pamiętam, jak rozbierano całkiem dobre mury z kamienia, żeby takie płoty stawiać...
Sporo tej wiosny uratowałaś, nie cała Ci uciekła.
OdpowiedzUsuńA jak już będzie dobrze, pojedziemy do wież! Właściwie już w tamtą niedzielę chciałam, ale tak padało... polegiwałam i myślałam dużo o Tobie. Nie znikaj już, dobrze?
Ściskam czule
a może w niedzielę? nie zniknę;-)
UsuńŚwiat na Twoich fotografiach jest taki piękny . Przecież takim właśnie go widzisz , i takim go pokazujesz. Wszystko inne to jakieś zmyślenie niedobre. Uśmiechaj się tak jak na fotce i będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńLove your photos as usual! Wish the windflower would flower here to really soon!
OdpowiedzUsuńHanna C
Megi, takie lęki to pewnie cena za nadwrażliwość - widzenie więcej, doświadczanie mocniej. I tak sobie myślę, że dobrze jest o tym pisać, żeby ci, którzy się z tym borykają, nie czuli się osamotnieni, nie myśleli, że tylko im się to przydarza...
OdpowiedzUsuńPisanki wyszły przeboskie! Jak patrzę na twoje zdjęcia to marzy mi się nowy aparat... Głębia ostrości to jest to! ;-)
Twoje zdjęcie w kuchni rozjaśniło mi, z kim od dawna "wizerunkowo" mi się kojarzysz... http://softandslow.com/2012/04/01/harel/
Uściski!
taaa, w dobrych chwilach tak właśnie myślę...;-p
UsuńTwoje pisanki były ładniejsze, na moich wyszła taśma, którą w desperacji przyklejałam te oporne listki!
Harel... no cóż, podobny bałagan kuchenno- szafowy, chociaż u mnie to już rozpiździel...
Megi, nie daj się! :DDDD Niech moc będzie z Tobą! :DDDDD A jakby coś, to na na nas możesz liczyć :))))))
OdpowiedzUsuńKoty dobrze odżywione, puchate i wesołe, jak ich Pani :)))))))))
howk!
UsuńI ja tęskniłam, choć w utajeniu. Bo bardzo lubię do Ciebie zaglądać. Zdjęcia takie optymistyczne i piękne. Utulam, bo choć sama nie byłam w tych krainach, z których ty wychodzisz, dziecię moje ukochane bywa. Wiem i buziaki ślę
OdpowiedzUsuńPisz, to pomaga. Nie tylko Tobie.
OdpowiedzUsuńKiedyś też nie mogłam dojść, też do "Biedronki", a nawet do apteki...
Wiem, nie jesteś sama.
Oj Megi pasiaste moje niebo Ci dedykuję....
OdpowiedzUsuńWiem wiem wiosna wysysa soki z człowieka jak złowieszcza huba...zdarza się.
Ale "uszy do góry to i pupa musi" jak mawiają moje ciotki i w sumie mają rację ;) A to że czasem uszom trzeba pomóc to inna sprawa.
A co do kotów ja mam podobne stado tygrysków ;) tyle że psich.