Daleko jeszcze?
Tak z kilometr.
Taaa, skrzynka, skrzynka, tobół, grill i lekko pod górkę. I szit, węgiel zapomniany, Padre wraca do sklepu.
Ale jest. Taka piękna, jak tutaj, chociaż mniej niespodziewana.
To na szczycie to sosna, i jest to bardzo urocze i dziwne. Jak nad morzem albo na szwedzkich skałach.
Piknik pod wiszącą sosną zdarzył się spontanicznie, ścichapęk i improwizowanie.
I było STRASZNIE PRZYJEMNIE, zapomniałam, że może być tak przyjemnie.
[Chyba założymy Towarzystwo Wspierania Upadłych Wież. W swoim czasie dowiedziałyśmy się o niej tego:
Mateus napisał:
Tak "na szybko" znaleźliśmy analogie w postaci niemal identycznych w formie (czyli z tego samego okresu) i nadal czynnych wież widokowych na Bazaltowej Górze koło Paszowic i Radogoście koło Kłonic. Podobno podobnych wież było w okolicy pięć ale nie wiem czy ta "Wasza" jest zaliczana do tych trzech ,które nie ocalały (bo jest w ruinie) czy jest jeszcze dodatkową- szóstą. W każdym razie prawie na pewno jest częścią szerszego programu budowy większej liczby punktów widokowych wokół (?) Jawora w jednym okresie - pod koniec XIXw. (na to właśnie może wskazywać ich podobieństwo).
A Przemek - Neustechow:
"...SGTS 19 wspomina o wieży na Damianku / Domsberg (285 m). Lakonicznie dość: wieża widokowa, kon. XIX wieku, 12 m. wys. 4 m. średn, ruina, okna ostrołukowe..."] (cytuję z komentarzy).
Wszystko, jak widać, niezwykle akuratnie. Ąębułkęprzezbibułkę. Z serwetkamy;-p, obrusem i talerzykamy. A więcej zdjęć u Inkwi.
Wiedzieliście, że owczarki szwajcarskie bywają dwukolorowe?
I co one paczą?
Na las pewnie paczą i napaczyć się nie mogą. Bo las, proszpaństwa, jak bajka. Każde niemal drzewo widoczne osobno, limonkowy klon, szarosrebrny buk, szmaragdowy modrzew, ciemne, wyrysowane świerki i sosny, a na okrajkach- czytelne w bieli sylwetki grusz, tarnin i czereśni ptasich.
W TYM lesie zauważyłam... wiciokrzew pomorski. Nieco płożący (wymarza?), ale na znacznej powierzchni. Stanowisko czy jakiś poniemiecki kaprys?
Ale naprawdę naprawdę naprawdę zachwyciło mnie Damianowo, wioska jak wyjęta z XIX wieku (tzn. tylko jeden dom w tępej syntetycznej zieleni, i jeden popegeerowski bloczek). W krajobrazie mojego serca:
Zielone i rzepakowe pola na łagodnych pagórkach, czyżnie, czerwone dachy, ogłowione wierzby...
Żuraw czy czapla?
Czapla;-)
Duży majątek otoczony cudownymi murami z łupka szarogłazowego. Obecnie łupek wydobywa się w pobliskim Jenkowie, i bardzo go lubię w ogrodowych zastosowaniach, jest taki neutralny i naturalny. Ale łupek użyty na stare mury i budowle pochodzi z płytkich, zwietrzałych warstw i jest jeszcze piękniejszy.
Z majątku nie ostał się pałac, który wyglądał tak:
(zdjęcie pochodzi stąd).
Ostały się budynki gospodarcze.
Te, które tak podkręciły Padre.
No bo... AAAAA!!!
Po pierwsze, za doprowadzenie niezniszczalnego budynku do takiego stanu powinno się... no co tam co tam... wieszać za jaja i gotować w oliwie, co niezmordowanie proponują śląskie zabytki, choć w nieco bardziej beznamiętny i zawoalowany sposób. Prawdopodobnie obcując nieustannie z takimi sytuacjami przyzwyczaiły się.
Po drugie, chętnie bym taką ruinkę nabyła, choć podejrzewam, że jest trochę droższa niż drewniany dom anety.
Po czecie, Agi, Inkwi, Padre, weźcie sobie tę ruinę. Zróbcie w niej salon z podłogą odporną na psy, pracownię, warsztat, warsztaty, skujcie tynki i bawcie się dobrze.
My z Radi weźmiemy sobie park. Cudowny park z układem wodnym, z żywą wodą płynącą u stóp wzgórza, na którym stał pałac, z niezwykłymi, nawet jak na Śląsk, drzewami- ogromnymi platanami, dębami, cypryśnikami błotnymi, jesionem wyniosłym 'Pendula', kasztanem jadalnym, topolami białymi... może i kolorowe buki są, ale tego jeszcze nie widać...
Będę w nim lekko stąpać... w przenośni, delikatnie formując dzikie czarne bzy... i w realu, lekko stąpać wśród stokrotek, kokoryczy, zawilców, przytulonych w ciepłych zakątkach pod murem fiołków, żankieli, kokoryczek wonnych i miodunek miodunek miodunek... nigdy nie widziałam naraz tylu miodunek.
Z moimi przyszłymi psami.
JA CHCEM TAKI PARK. Tupu tupu tup tup tup.
A w domku... martwa natura. Może nie całkiem martwa, ale nie- ożywiona.
To ja też tak samo. I pomyślałam, że w ciągu dnia tylko dwa razy pomyślałam, czy ktoś z obecnych umie przeprowadzić resuscytację krążeniowo- oddechową.
Czyżby Moc do mnie wracała?
Pozdrówka, Megi.
Paczę paczę i napaczeć się nie mogę.
OdpowiedzUsuńAle wycieczka! juz ja podziwialam u Inkwizycji, ruina piekna i szkoda,ze dalej sie rujnuje, sala kolumnowa niesamowita a zdjecie z zaba w tej sali znakomite. LAsy i wszystkie kwiaty wiosenne..no cudne..najbardziej jednak przypadly mi do gustu stokrotki!!!I slinka mi leci na widok tych specjalow, a po takim pikniku na pewno resuscytacja nie jest potrzebna.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpiękna wycieczka! a ten żab lub ropuch to ewidentnie prosił o całusa;) pilnuje pozostałości majątku i pewnie wie, gdzie skarby ukryte są :))
OdpowiedzUsuńWieże widokowe to chyba ogólnośląska akcja XIX wieczna (chociaż i chyba na Łużycach też), dobrze,że trochę ich zostało. Megi, a wiesz,że na Osobowicach (Szwedzkie Szańce) też była wieża widokowa? i był w niej oddział muzeum archeologicznego, gdzie wystawione były zabytki pochodzące z wykopalisk właśnie z tzw. Szwedzkiego Szańca.
Fotony piękne, nie wiedziałam ze te owczarki dwubarwne są :)
nie wiedziałam, a powinnam była wiedzieć!
Usuńwróci, mówiłam :)
OdpowiedzUsuńach te żaby
Przeprowadzam się , najchętniej do tej ruderki . Cudnie po prostu .Ten słój ogórków mnie powalił .
OdpowiedzUsuńach, no i zapomniałam napisać, że oprócz tego słoja były też słynne Ogóreczki Inkwizycyjne;-)
UsuńJak widzę takie ruiny popadam w ruinę wewnętrzną. Szkoda ich tak bardzo....
OdpowiedzUsuńA park z tym podszytem i ze stokrotkami....ach!
Piknik rewelacyjny! I towarzystwo doborowe! Z netu - hop - w real:)
OdpowiedzUsuńA ja patrzę i co? Od szaleństwa - do ukojenia. Megi, niezłą huśtawkę proponujesz! Jestem całkowicie, perwersyjnie zboczona w kwestii takich obiektów. I jestem bezbronna wobec emocji ocznych.
Na szczęście Damianowo uspokaja oddech i porządkuje myśli.
Te Wasze kwietne kobierce są niesamowite!
A najbardziej się cieszę z ostatniego zdania! Tak, właśnie tak. Wszystko będzie dobrze i już się to zaczęło.
Fantastyczna wycieczka :) a sala z kolumnami- prawdziwa perełka, pięknie tam musiało być...
OdpowiedzUsuńPiękna okolica i fantastyczne zdjęcia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiesamowita wyprawa, fantastyczne zdjęcia!! Budynki nieziemskie i tak, też bym powiesiła za jaja za to że doprowadzone je do takiej ruiny!!! Park - marzenie!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzyli ucztowaliście duchowo i cieleśnie. Oj, poucztowałabym i ja. Wieszanie i gotowanie w oleju, to jeszcze nie ta perwersja i perfidia za TAKIE rzeczy. Chcesz park, OK, ale dasz radę sama? Ogarniesz? Jesteś pewna?
OdpowiedzUsuńPewnie, że ogarnę:-) Po ras- jestem najlepsiejsza w ogarnianiu, o czym się przekonuję codziennie i od święta;-p Po dwa- nie będę za bardzo ingerować w podszyt, kosić trawników itp. Tylko lekko korygować będę. Usiądę i będę obserwować sukcesję ekologiczną. I posadzę trochę dziwnych drzew, żeby mnie kochali tacy jak ja, za 100 lat.
UsuńMałgosiu, to może kolejna wycieczka, hę?
OdpowiedzUsuńJak cudnie Ty to potrafisz opisać... i pokazać... fajnie tak zobaczyć wszystko innym okiem ;-))
NO to my bierzemy owczarnię (bo to właśnie owczarnia była, Padre się dogrzebał), a Ty -park. Podział sprawiedliwy i wedle kompetencji. Jeszcze tylko jakaś rzetelna dotacja by się przydała i - już!
Niech MOC będzie z Tobą! Ściskam najczulej ;-)
o tak, kolejna wycieczka:-) dzisiaj, jutro, w poniedziałek pracuję ciężko, a potem się odezwę. Wszyscy nam zazdroszczą i niedługo będziemy na wycieczki wynajmować autokar;-p
UsuńRewelacyjny piknik...Zdjęcia cudowne...Ciągle wracam do Twoich zdjęć i postów są fantastyczne.
OdpowiedzUsuńserdecznie pozdrawiam