dawno nie było
i jakoś tak
wciąż mi nie po drodze z tym, co ludzie tofią
(czuję się wyalienowana)
nie potrafię wpisać komcia bez ale
zapostuję zatem niekontrowersyjnie.
***
Wiosna, prawdaż. U was jak?Bo w UK;-) i na zachodzie Szwecji podobno bardziej.
Kalina wonna. |
Pigwowiec. |
Przemrożone kwiatki jaśminu wybielały. |
Kaningamia straciła dolne piętra. |
Karmnik mam w tym roku w takim miejscu- |
- wygodnym dla ptaków, a nie dla zdjęć. |
Pozostałe kwiatki miały miejsce na warsztatach u Florentyny.
Robiłyśmy biżu z żywych kwiatów
zaczęło się hardo.
wtf. |
Ostatnio szydełko widziałam- w niciaku- gdzieś w latach 70tych.
Co nie znaczy, że je TRZYMAŁAM.
Nie muszę, tak samo jak skakać na bungee.
Za to dredowanie poszło nieźle.
Z kuli drucika powstał podkład pod broszkę lub wisior.
Z miękkiego drutu, perełek i "kryształków"- szkielet bransoletki, pierścionka i naszyjnika.
Efekt końcowy zaskoczył mnie tym, że takie coś w ogóle się ROBI.
Takie jednorazowe, kapryśne i luksusowe.
Zatęskniłam za balem.
Użyłyśmy trwałych, mięsistych kwiatów- śniedka arabskiego, hiacynta, zatrwianu, małych złocieni (w mojej biżu ich nie ma), owoców dziurawca i chamelaucium.
To prace Basi- florysztuki |
a to kogoś innego. |
podobnie jak pomarańczowe miseczki od Ady.
Gdyby ktoś chciał się wybrać na warsztaty jeszcze w lutym, to polecą takie fajne tematy:
25 lutego: Wianki i dekoracje łazienkowe w morskich klimatach
28 lutego: Wianki do dekoracji wnętrz
(ja akurat wyjeżdżam).
***
Wiosna w kocim świecie objawia się tym, że Chłopaki bardzo chętnie wychodzą na zewnątrz.Puszkin<3 |
Foss wiecznie oszołomiony. |
Kropek, kto by pomyślał, że ma prawie dwa lata. |
A w samo południe...
Wykastrowane Chłopaki mają to do siebie, że zachowują się jak małe kociaki, są interaktywne i tulaśne.
W przeciwieństwie do tych napędzanych testosteronem.
Rossskoszny Fossilek! |
Słitaśny Puszeczkin! |
Niby zwykła torba na pranie... |
... a w środku uroczy Kropsonik! |
Ponura Nora. |
Zwieszona Punia. |
Zanim jednak zaczniecie lajkować i zachwycać sie, ostrzegam- Sąsiad miał rację, koty są wredne i złe.
Bilans tygodnia Puszka: jedna wizyta u weta (na pozostałe dwie się nie stawił, leczenie od początku), błotniste ślady na kuchence.
Bilans tygodnia Ineski: kupa koło kuwety, raz dziennie, codziennie. Białe futro zawsze i wszędzie.
Bilans tygodnia Puni: raz rzyg z lodówki w dół (na blat kuchenny, cytrynkę do herby), dwa razy z krzesła (Punia lubi siedzieć wysoko i jeść łapczywie), kupa na tarasie.
Bilans tygodnia Fossa: niezliczone rzeczy, które same spadły ze stołu, duszenie Kropka.
Bilans tygodnia Kropsona: jeden zabity rudzik (!!! nawet nie wiedziałam, że są tu rudziki:-(), jeden stłuczony szklany motyl- okienna zawieszka, jeden zbity ptaszek ceramiczny (sklejony), trzy myszy przytargane do domu na żywo.
(Polar i Nora nie grzeszyły)
***
No i właśnie te MYSZY.
W przeciwieństwie do tych, którym VegAnka szuka domu, śmierdzącym i dzikim samcom myszy domowej- Pollyanny, czyli Apodemusy, czyli myszy polne, są niezwykle urocze.
Wyrwane kotu zamieszkują w terrariach, są odkarmiane i stają się przedmiotem dyskusji na forach ("czy uszczęśliwiać je tą wolnością, skoro są oswojone?", "czy można dzikie Apodemusy przeznaczyć do adopcji, czy może spowoduje to popyt na ten gatunek i modę na pozyskiwanie z natury?"), ogarniają się, rosną i są wypuszczane.
Bo jak dorastają, to nabierają nieco zdrowych odruchów i zaczynają się trochę bać ludzi i kotów. Póki co jednak bardzo sobie chwalą kuchnię i towarzystwo.
Pollyanna, który jest samcem. |
Widzicie wzrok Polara?:-DDD |
On w ogóle nie ogarnia.
Pollyanna już z nami nie mieszka, ale Dżuma ofszę.
A czemu tak?
Bo tak.
I tak kocham te wredne koty, a one kochają siebie nawzajem. Spontanicznie, przelotnie i w różnych konfiguracjach.
Inka i Foss<3 |
Jeżyki to trudny temat.
Od kiedy Berry zmógł atak świerzbowca (z gorączką, wydzieliną z nosa i zaropiałymi oczami trafiła na rehabilitację do Ekostraży), Georgiana żyje swoim życiem.
Wieczorem opuszcza prom kosmiczny, je, pije, spaceruje, fuka. Trochę smutna i samotna.
Ponieważ wieczorem jestem przykuta do kanapy;-p prawie jej nie widuję.
Wraca na pokład i otwierając w dzień luk zastaję taki widok.
Ach, może jeszcze kiedyś trafią się fajne fotki.
***
A co u ludzi?Dają radę.
VegAnka pracuje w Warzywniaczku i nikt jej nie chce uwierzyć, że realizuje marzenie z dzieciństwa (TO marzenie o szuflowaniu ziemniaczków), i wciąż słyszy "nie martw się, jeszcze znajdzisz dobrą pracę".
:-DDD
Ja szufluję kolejne etapy kolejnych projektów, pilnie przygotowując się do tych wszystkich cięć, ogarnień, wyjazdów, nasadzeń, spotkań... żeby zrobić teraz jak najwięcej, żeby dać radę.
Hm.
Niewiele tu przyspieszę.
Porównuję apki z badziewną grafiką i ubogą biblioteką, za pomocą których ludzie w dobrej wierze robią "projekty" z moim aktualnym zadaniem- w ogrodzie, w którym "na swoich miejscach" pozostaje ponad 90 sztuk roślin, rozmieszczam na planie rabat około 200 przesadzonych, dopasowuję do nich kolejne kilkaset... i tysiące bylin... (no, tyle wyjdzie...) i mam to zrobić tak, żeby właściciele potrafili to sami ogarnąć i nie posłali mnie do piekieł.
Pozdrawiam Inwestorów:-)
A dla Wszystkich- WALENTYNKA NA DZIEŃ KOTA:-)
Pozdrówka, Megi.
Dementuję pogłoski jako by w UK też. Chociaż szczypiorek doniczkowy-ogrodowy już gotowy do jedzenia ;] Będą jakies njusy ze starych śmieci? Ave wiosna! Ewe.
OdpowiedzUsuńp.s. mam KOTA!!! Tak, tak. Czy to znaczy, że jak go pozbawimy testosteronu to będzie miluśny, i nie będzie darł w drobny mak moich DIY papierowych produkcji??? Pozdrawiam. :D
Z jednej strony wiem, jaka tam u was pogoda, z drugiej- oglądam te zdjęcia kwitnących polan...
UsuńNjusy stopniowo będą się pojawiać:-) Miło cię czytać, Ewe.
Z kotem tak się stanie, ale połowicznie- nikt nie zagawarantuje, że nie będzie darł;-)
Puszek, wykastrowanyw w wieku lat trzech, z ponurego i nakręconego Samca zmienił się w zabawowego i pogodnego Kociaczka, miłośnie kąsającego swoich pańciów w łydki<3
U Was wszystko szybciej, u nas przebiśniegi jeszcze mają stulone pyszczki.
OdpowiedzUsuńZa to ciemierniki w Łazienkach, mrozem z lekka zwarzone, puściły nowe pączki.
Oraz nazbierałam dziś listków bluszczyku kurdybanku do twarożku. Są już, młode odbiły.
Szydełko jest spoko, łatwiejsze od drutów. Nie jestem robótkowa, ale czasem mam napad szydełkowy i robię dywaniki ze szmat, pociętych w paski. Z nerw, pani, z nerw.
Polar - ten wzrok, ten wzrok, ten wzrok! Wyślij na fejsbukowe Animalia :)
A Puszkin - czy jest tak ogromny, jak się wydaje?
A w Dojczlandii mają krokusy!
OdpowiedzUsuńKurdybanek do twarożku? Kurdybanek, jako roślina wskaźnikowa dla wysokiego poziomu fosforu, kojarzył mi się do tej pory tylko z miejscem ukrycia zwłok.
(poza tym jest piękny i go lubię)
Jeżeli szydełko jest łatwiejsze od drutów, to jestem naprawdę ChPD.
Polar, ten WZROK;-)
Puszkin nie jest jakiś przesadnie duży, ale bardzo utył przez zimę i na sterydach. Waży może z 6 kg. Musi się odchudzić.
Teraz kurdybanek będzie mi się kojarzył z miejscem ukrycia zwłok. Wszystko przez Ciebie :) A jest równie piękny, jak pyszny, do twarożku, do krupniku, do grochówki i do fasolówki oraz do fasoli w ogóle i do duszonych żeberek (a propos tych zwłok, zresztą żeberka i tak mi się kojarzą z ukryciem zwłok, wszystko przez "Smażone zielone pomidory"). Poza tym jest genialny do hortopity czyli placka z fetą i wszelkimi zielskami w cieście filo.
Usuńa mnie żeberka... bo mi przypomniałaś:-)
UsuńNo i oczywiście spróbuję, jutro fasolówka, ale kurdybanek jakoś u mnie wymarł. Wyplewiony albo zwłoki się rozłożyły.
O, jeżu! To u mnie same trupy w częścibyćmożekiedyśogródkowej....
UsuńWygląda na to, że mieszkam na jakiejś trupiarni. Że na śmietnisku lokalnym, to już wiedziałam. Ale że i cmenrarzysko tu było... Ho, ho. Wczoraj znalazłam główkę od glinianej fajki.
Usuńmoże jednak jakaś pryzma nawozu, a nie trupiarnia:-) u Tupai też zapewne dużo resztek organicznych. Cmentarzysko to jest u mnie, wszystkich tych szczurków, ale ciii...
UsuńKurdybanek wymarł, bo potrzebuje także dużo słońca.
Cudne te zwierzaczki...
OdpowiedzUsuńGosiu wysłałam wiadomość na maila.
Pozdrowionka
dzięki, odpowiem, a i na blogasku nie omieszkam w swoim czasie:-)
UsuńAleż słitaśnie u Ciebie dzisiaj, no ;) Ja też nie umiem szydełkować, za to sztrykuję biegle ;) Takie biżu, też bym nie pomyślała, że można ;-) Niby te pourywane kwiaty trwałe? hiacynty znaczy? jakoś wolę na łodyżce, wygląda tak krucho...
OdpowiedzUsuńMój faworyt to Foss (ale to wiesz), taki nieogarnięty i nietomny, i tulaśny jak mój Matrix. Rzyg-rzyg z lodówki to my też znamy (ale to też wiesz) i w ogóle kocice to zuo ;-)
Wygląda na to, że nic odkrywczego nie napisałam, zupełnie, a ten komentarz był sponsorowany przez wyraz "też" ;-).
A ta niedziela jakaś ponura...
Ściskam czule ;-)))
nono:-)
Usuńraz nie zawsze;-) jeszcze wam dam popalić.
Sztrykujesz biegle? nie znałam cię z tej strony!
Dosyć trwałe, tydzień w lodówce;-) miałam opory przed psuciem hiacynta, dlatego te inne.
Nie- tomny;-DDD
Dzisiaj też było rzygrzyg. Do koszyczka z kiwi... może coś jej jest?
U nas TEŻ ponuro było, ale rozgoniłam na kijkach:-)
U nasz żadnych wiosnów na ziemi nie ma. Są za to na niebiesiech trąby żurawie, czyli irsiso windan się zrobiło!
OdpowiedzUsuńWczoraj mieliśmy ogólne odpasożytowianie zwierzów. Dziesięć kóz, dwa psy i kotula. To jeszcze my i już. O kurna, jeszcze kury!
Rozumiem z tym szydełkiem. Od zpt w podstawówce, też nie miałam w ręce :)
Widziałam niemieckie krokusy i czekam na belgijskie leśne żonkile.
W sumie i tak, cały czas myślę o ogrodzeniu pastwiska (najbardziej w nocy) I liczymy te tysiące, liczymy i coś jakoś ...
Ściskam!
ps - ja też chcę w sklepie!
Cudaśny jednorożec z rozgrzanym słońcem zadkiem!
OdpowiedzUsuńNo kochany ten Słodkorożec!
UsuńW sklepie, powiadasz? Dla mnie ciekawa praca (zastanawiałabym się ciągle, co oni ugotują z tego, co kupują- Anulka wciąż to robi), ale zbyt stacjonarnie i codziennie trzeba być...
Och, irsiso windan! ten dźwięk! Gdzieś bym pojechała, do Rogatej, u niej słychać... ale pojadę gdzie indziej...
A ja nawet na zpt nie miałam, uczyli nas papieroplastyki, robienia młotków i ruskich pierogów.
Też sie odpasożytowujesz??? I kurom się to robi???
Tzn. jak ogrodzisz pastwisko, to co? nie będziesz palikować czy nie będą kozy lazły do sąsiada?
no nigdy nie styka na wszystkie ważne rzeczy, jakoś.
No nie wiem . Czuję się tu nieswojo tzn. nietwojo ale fajnie. Kociska jak to kociska. u mnie każdy ma inny charaktererek. Nie wiem czy to zasługa sterylizacji ,że są jakie są. przedwczoraj zostałam zgwałcona szydełkiem tzn. musiałam siedzieć i robić kwiatka bo pewna młoda osóbka postawiła sobie za punkt honoru ,że ciotkę nauczy. Niestety wyszedł mi czteropłatkowiec zamiast pięcio i myslałam że mi szyja przy tym pęknie tak byłam spięta a oczy wylezą na zewnątrz. Co u mnie wiosennego ? - dereń rozkwitł i ptaki ćwiergolą i pachnie ziemia.
OdpowiedzUsuńnieswojo, nietwojo? ciekawe:-)))
UsuńTo znaczy jeżeli chodzi o Chłopaków vs Kocice, to mają cechy genderowe, Bo oczywiście każdy jest inny, a Puszek był późno kastrowany, to mam porównanie przed i po.
Zgwałcona szydełkiem. O_O.
Tak, ptaki. Kos i sikorki, i cukrówki. I ziemia. Dereń jadalny? u nas jeszcze nie. A może w wazonie?
BOSKO!!!! Tyle:)
OdpowiedzUsuńNo dobra, będzie więcej...:) Koty fantastyczne, mój kastrat gburowaty jak cholera. Łazi swoimi ścieżkami, znosi myszy, roznosi czarną sierść, fuka, łasi się jak ON chce, poluje na moje nogi, w ogrodzie co rusz znajduję truchła ptasie...masakra. Ale to MÓJ kot, więc kurka wybaczam...
Warzywniaczek fajna rzecz, zawsze powtarzam, że praca z ludźmi niekoniecznie musi być w korpo:):):) Handel (oprócz PH, bo to nerwowa sprawa) dawał mi zawsze mnóstwo satysfakcji. Kiedyś otworzę własną knajpę - też jest fajnie:)
Myszy....miałam kiedyś trzy: Walentynka, Celestynka i Balbinka - każda inna. Po jakimś czasie okazało się, że Balbinka zaciążyła... Nikt nie rozpoznał samca w pozostałych dwóch, więc uznano, że mysza była w ciąży ZANIM do mnie trafiła...Urodziły się młode. Za chwilę Celestyna dziwnie przytyła w talii... Q! Walenty!!!! Zanim go odseparowałam zdążył znowu bzyknąć Balbinę...W krótkim czasie dorobiłam się trzydziestki złośliwych myszy, które przeniesione do dużego akwarium nie wiadomo jak nauczyły się z niego wiać...ganiałam po chałupie z siatką na ryby, bo skubane cięły ostrymi ząbkami po rękach... Jak podrosły, wczesnym latem wypuściłam towarzystwo w okolicy stadniny na poznańskiej Woli. Dlaczego??? W sklepie chciano z nich od razu zrobić pokarm dla gadów, zoo również nie kryło zamiarów co do dalszego lodu zwierzątek. Stadnina to zawsze trochę ziarna, ciepło sianka...kotów trzeba unikać, ale to i tak lepsze niż zoo, można się schować w mysią dziurę, a w terrarium wężowym już nie ma gdzie wiać... Ściskam wiosennie!
Piękna opowieść, cieszyłyśmy się nią z Anulą!
UsuńMiałam kiedyś całą PIWNICĘ- uciekniętych z hodowli gryzoni, koty nie nadążyły ich łapać, nie dojadały, zostawiały połówki myszy domowych, afrykańskich i badylarek... o nie... teraz Anula trzyma je pojedynczo, też ze względu na agresję.
ten jednorożec mnie powalił-jest bosko baśniowy! kocisonów, nawet "rzygająco-nie trafiających do kuwet" szczerze i dziko zazdroszczę. też chcę koty! A kocice to nie zawsze zło-są łowne i czasem kocięta chcą powić w szafie;)))
OdpowiedzUsuńCoś w tym szuflowaniu ziemniaków jest- zawsze z fascynacją patrzę na tę czynność:)
Pozdrawki!
ps. widzę,że wskoczyłam w login małżonka-ale to ja kyja:)
Michał??? hm.
UsuńPojedyncze Kocice są kochane, każda ma swoje miłe cechy, właśnie Inez uroczo pcha mi się na lapka. Są okropne wobec Chłopaków i nie lubią zamieszania, dlatego hejtują TP.
Ja też się jaram szuflowaniem:-) jak praniem:-)
Sesja mysz-kot fajna, ale prom kosmiczny bije wszystko :)
OdpowiedzUsuńMegi, zabiłaś mnie promem, a poza tym to tyle tu dobra dzisiaj wszelakiego, że już nic innego nie oglądam, żeby nie spłoszyć miłych snów, jakie będę mieć po tym poście. Buziaki :)
OdpowiedzUsuńPS. Kocice to nie zuo. Mam teraz taką, że można ją na rany sypać i na chleb smarować. :)
Kocice pojedynczo kochane, jako gender to zuo!
UsuńSzydełko i wszelkie roboty z igłą i nitką- a fe! Dopisuję się do listy fanów Kotpromu!
OdpowiedzUsuńKalambia;-))
OdpowiedzUsuńNie mogę napatrzeć się na biżuterię, przepiękna!!, a wiosny wypatruję tak samo niecierpliwie. Koty mimo, że bałaganiarze to przecudnej urody, pozdrawiam i zapraszam do mnie.
OdpowiedzUsuńprognozy mówią, że przez dwa tygodnie zimy nie będzie, a później to ona będzie non grata już. Dzięki za zaproszenie:-)
Usuńjak to 200 przesadzonych??? ....eeee niemożliwe.hm. tysiące bylin? yyy?
OdpowiedzUsuńfajne koty, przynajmniej nie marnujesz chodzenia:)
Pozdrawiam, Ania z P.
hehe:-)
Usuńjak to chodzenia?
Jak dajecie radę z tymi kotami.... nas jeden doprowadzał na zmiane do bezradnej furii i smiechu ( kupa na środku pierzyny, pliszka bez głowy na dywanie). Co nie znaczy, że nie lubię kotów - lecz póki co, realizuję się z królikami :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia wiosny, pączków i przebiśniegów sprawiają, że mam ochotę zawyć smętnie. U nas śnieg, nadal! Topi się, zamarza i trwa. Ani pączka, poza ogródkiem w kuchni.
A zabawy na warsztatach pozytywnie zazdroszcze.
no tak, nas doprowadza każdy z osobna:-) chociaż nauczyły nas ogarniać rzeczywistość- trzeba brać je pod uwagę, znam ten wzrok pt. "masz nasikane". TP ma nasikane;-) generalnie.
UsuńKróliki też są charakterne, prawda?
Wiosna przyjdzie, baronowo...
Witaj Megi,
OdpowiedzUsuńWidzę , że koci przybytek spory - przynajmniej jest wesoło.
Piękne te prace na warsztatach - zawsze podziwiam takich ludzi co mają w rękach spokój - mi jakoś nie wychodzi,
Dzisiaj robiłam lampę własnej konstrukcji pocięłam łapy i nic z tego nie było,
ale jestem uparta aby do celu.
Oznaki wiosny rewelacyjne i u nas niedługo tak będzie.
Ciepło pozdrawiam...
7 futer.
UsuńSpokój w rękach, pięknie powiedziałaś, przydałby się do szydełka:-)
Pokaż lampę:-)
Niedługo będę koło ciebie (chyba, może), to sprawdzę, co tam z wiosną:-)
Jednorożec też mi się spodobał- właśnie ten.
OdpowiedzUsuńSama nie wiem czy te kompozycje byłyby moją ślubną ozdobą - raczej nie, chociaż pomysł jest ciekawy.
Z przyjemnością wzięłabym udział w tych florystycznych zajęciach - stanowczo jednak za daleko....
Kotom- także i Twoim życzę w Dniu Kota :
- tym wolnym - wolności i obfitości
- tym udomowionym- dobrych opiekunów
Pozdrówka
prawda, że to jest właściwy jednorożec? właśnie ten. I dobrze, że nie jest różowy;-)
UsuńFajnne te warsztaty, było tak kameralnie, spokojnie i miło. Może jakby ta biżu była bardzoej dopracowana, to by ci się podobała:-)
Cudowne życzenia dla kotów, dziękują!
O jak dobrze, że gdzieś już robi się zielono :) Odjazdowa ta biżuteryja!
OdpowiedzUsuńTe pierwsze zdjęcia to naprawdę Twój ogród? Zazdroszczę! Co do biżuterii to wspaniała ;) Pozdrawiam i oby tak dalej ;)
OdpowiedzUsuńNiesamowite zdjęcia i zajęcia i dekoracje!
OdpowiedzUsuńTak trudno po ubiegłorocznej zimie uwierzyć, że zima odeszła, odpuściła...
Świetne zdjęcia i super robota. Biżuteria naprawdę piękna.
OdpowiedzUsuńPiękne bibeloty... ale kocurom i tak nic nie dorówna ;)
OdpowiedzUsuń