od początku

poniedziałek, 27 lutego 2012

ostatnia zimowa wycieczka...

...bo wszędzie już wiosna, ranniki, przebiśniegi, oczary i wcale nie będziecie chcieli na zimowe wycieczki jechać.
Zdarzyła się w styczniu, na Wielkopolskę.
Do Turwi m. in. A Turew Chłapowskiego to samo serce parku krajobrazowego jego imienia.
Dlaczego tak go upamiętniono? Bo ta część Wielkopolski znacznie różni się od całej reszty, płaskiej, czasem wklęsłej od nieco zatartej rzeźby polodowcowych jezior i cieków, polnej i bezdrzewnej.
Różni się ZADRZEWIENIAMI ŚRÓDPOLNYMI.



A zadrzewienia to po prostu gałęziownia mnoga, już na zawsze będzie ze mną to określenie M. O ich znaczeniu w krajobrazie napisano tomy, o ich pozytywnej roli nie trzeba już nikogo przekonywać (może tylko podam linkę, jak te doświadczenia przenieść w skalę ogrodu przydomowego). Dezydery Ch. był prawdziwym architektem krajobrazu, większym nawet niż twórcy krajobrazowych angielskich parków, bo działał w skali, którą dzisiaj nazywamy land art. Miał świadomość wartości krajobrazu, traktował go jako ZASÓB, który może się wyczerpać, ale można też go up- ować, podwyższać tę wartość. Jako i my powinniśmy myśleć. Na miedzach i wzdłuż dróg sadził drzewa, dęby, lipy, jabłonie i czereśnie, a przede wszystkim ulubione robinie akacjowe (pomyślcie o maju...). Wszystko to nieco zarosło głogami, tarniną i podobnymi krzewami tworzącymi czyżnie (inne określenie na gałęziownię;-)), a we współczesności D. Ch. znalazł kontynuatorów. Sadzą oni rodzime drzewa zgodnie z siedliskiem, ale czasem ponosi ich fantazja...

Czyż nie? Mają tak po 30- 40 lat...
Poza tym w Wielkopolsce po staremu.



Kochana, niezłomna Wielkopolska.
Park przypałacowy w Turwi również godny uwagi. Chociaż niekoniecznie wg autorów linków cytowanych tu dziś w wielkiej obfitości, a to chyba dlatego...








... że takie oto parki, nie tylko ze starodrzewiem, ale i martwym i rozkładającym się drewnem, obfitym podrostem młodych drzew, ewoluujące mimochodem w kierunku lasu, uważa się za ZANIEDBANE.
I bardzo źle się uważa. Młode drzewa kiedyś godnie zastąpią te stare, dzięki dziuplastym i próchniejącym pniom możemy cieszyć się bioróżnorodnością




a barokowo- neogotycki pałac fantastycznie rysuje się między drzewami...




Ma też park kilka innych niezaprzeczalnych zalet: brak wyraźnej granicy z otaczającymi polami, a dzięki temu możliwość korzystania z otaczającego światła i zapożyczonego krajobrazu. Wszystko dzięki zwykłej siatce użytej jako ogrodzenie.


Prawda, że prawie- niewidoczna?
Za to ogrodzenie frontowe jest historyczne, klasyczne i wypasione:


W parkowym wnętrzu kilka ciekawostek.


Kalina sztywnolistna, Viburnum rhytidophyllum. Tym razem nie zagadka, bo się niezwykle zapętliłam w rzeczywistość i nie wywiązałam wobec Gwenaelle. Ale zaraz się poprawię:-) i nadrobię.




I modny środowiskowy "ogródek chwastów" z domkami dla owadów.
Zagadka: co jest źle?
Rozwiązanie zagadki: nie chwasty, tylko ROŚLINY SPONTANICZNE;-) Określenie "chwasty" brzmi tak pejoratywnie...
I nie takie obrzeża rabatek... wszystkie, tylko nie takie...a najlepiej takie jak tu.
W turewskim pałacu mieszkają nasi Przyjaciele, znają się na ptakach, grzybach i wiatrakach, i fotografują śnieżyce nad kanałem i hohoho. Będę tam wracać... oby szybko, bo nad park i pałac nadchodzi wiatr zmian...
I dalej w Wielkopolskę.
Nazwa Dakowy Mokre zatrzymała mnie, a chwilę później ożyła w pamięci. W Dakowach urodziła się moja babcia i jej rodzeństwo.
Pradziadek Franciszek był leśniczym, prababcia Katarzyna w leśniczówce na rzeką wychowywała ośmioro (chyba??) dzieci. Musiała być marzycielką, musiała być stanowcza, bo wszystkie panny zostały wyemancypowanymi nauczycielkami, a wszyscy chłopcy leśnikami. A działo się to w międzywojniu.
Musiałam to zobaczyć.
We dworze, do którego Franciszek przychodził zapewne zdawać panu Mielżyńskiemu sprawozdania, jest hotel, w którym nocowaliśmy (schiza- w gorącym pokoiku na mansardowym poddaszu, z netem).



Taki kantorek do przyjmowania pracowników był na parterze, po lewej stronie schodów. Czy to JUŻ były TE schody? Te są pewnie z lat 20- tych XX wieku, tak?
Teraz jest jadalnia, zresztą z dość okropnym wystrojem, a wtedy?


A park? Zaledwie kilka drzew z tamtych czasów, żadnego podszytu ani podrostu, przygnębiające tło (tu akurat, w obliczu braku pożyczonego krajobrazu, prosiłby się jakiś szpaler leszczynowy czy co...)
I tak jest w całej wsi. Pałac i kościół z XVIII wieku



ale poza tym nic, nic, nic. Najstarsze budynki z lat 30- tych XX wieku, no może kilka gospodarczych z XIX wieku. Żadnych starych drzew, żadnych śladów na cmentarzu, tam, gdzie prawdopodobnie była leśniczówka, jest domek z lat 70- tych, po drugiej stronie drogi, w miejscu budynków gospodarczych- domek z lat 30- tych. Tylko rzeka niezmienna i dzika, wylewna w stronę dębowego lasu.
Pouczające spojrzenie na krajobraz. Nawet w tej skali przemija.



Nie zrobiłam zdjęcia rzeki. Znaczy muszę wrócić. I pomyśleć.
O ile dworkowo- hotelowe wnętrza takie sobie, to sklep z antykami w starej kuźni owszem owszem, kojarzy mi się ze szwedzkimi muzeami.






 Starocie nie bardzo. Albo repliki, albo bardzo drogie.

I jeszcze mam pytanie- dlaczego wielkopolskie miasteczka są takie ogarnięte przestrzennie, skromne i schludne? Ktoś wie? Czego potrzeba do stworzenia ładu przestrzennego? Do tej pory miałam odpowiedź, że pieniędzy (np. Poznań i Wrocław miały kasę, Częstochowa nie). Ale w Częstochowie nadal panuje wrzask przestrzeni, chaos architektoniczny, brud i zaśmiecenie reklamami, a w Poznaniu, Opalenicy czy Zaniemyślu wręcz przeciwnie. Więc?


A na koniec... aktualności, żeby nie zaginęły w codzienności.
Zajrzyjcie do Sielskiego, tam wyczerpujący (wyczerpujący temat;-p) post o kładzionych żywopłotach. Też dobry sposób na ogrodzenie nieinwazyjne w krajobrazie. Właściwie sposób idealny, bo równoważny zadrzewieniom w zwiększaniu bioróżnorodności.
Zajrzyjcie do Moczarowiska i zbierając siły do walki z przyrodą w nowym sezonie zainspirujcie się peace & love prezentowanym przez Gwenaelle.
Zajrzyjcie do Wirtualnego i podziwiajcie labirynty i historyczną wiedzę Ewy. Przy okazji, Ewo, dziękuję za linkowanie na Ogrodowisku:-) zaglądanie w statystyki bywa ciekawe.
I zajrzyjcie do Ostrygojada, co wesołego mu tam zakwitło:-)))
A ja tu jeszcze... zakańczam, być może, dyskusję o gustach i niegustach. To nie jest tak, że nie szanuję swoich clients (pod warunkiem, że vv;-p). Ale z mocą autozacytuję, powtarzając sie:


"...Wydawać by się mogło, że wciąż, niekoniecznie świadomie, kopiujemy XIX i modernistyczne wzorce- a może twórczo je przekształcamy? Jakkolwiek by nie było, warto mieć świadomość, z czego czerpiemy. Ma to znaczenie zwłaszcza w czasach, gdy nawarstwień historycznych jest tak wiele, postmodernizm i eklektyzm wydaje się być dominującą tendencją, a twórczość wizualna rozwarstwiła się na nieprzystające do siebie poziomy. Artystowscy i ekscentryczni wizjonerzy są poza zasięgiem percepcji przeciętnego człowieka, inni, jak np. Christo, puszczają oko do odbiorcy bądź starają się mu przypodobać. Zawodowi ogrodnicy, architekci i architekci krajobrazu bywają oderwani od rzeczywistości, niedokształceni w rzemiośle, niedoświadczeni w praktyce, nieświadomi ideowej i historycznej bazy i nadbudowy, ograniczeni materialnie. Trudno jednak wymagać wiedzy i świadomości od ich klientów lub ogrodników- amatorów , dlatego to na nich- na nas- spoczywa ciężar czy misja, czy zwykłe zadanie lub obowiązek, wykonywania dobrze rzemiosła, jakim jest budowa założeń krajobrazowych."
No i ejmen. Chyba żeby nie?
Pozdrówka, Megi.

56 komentarzy:

  1. Mnie akurat takie "zaniedbane" się podobają, no ale ja mam takie skrzywienie, że najbardziej lubię, jak nie widać ingerencji człowieka, chociaż ona gdzieś tam dyskretnie jest. Nie przepadam za uporządkowanymi parkami, z wygolonym podszyciem i rabatkami. No i zawsze, jak czytam Twoje wpisy ogarnia mnie zaduma, jak wiele można spieprzyć z niewiedzy i niefrasobliwości, jak wielka na nas ciąży odpowiedzialność za to "dobro wspólne" jakim jest krajobraz. I dotyczy to w tej samej mierze architektów "zwykłych", architektów krajobrazu i ogrodników-amatorów także...
    A poza tym nieodmiennie zdumiewasz mnie swoją wiedzą ;-) Szczerze mówiąc liczyłam, że będziesz coś wiedziała o TAMTEJ wieży ;-))
    Ściskam czule!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. muszę trochę styl zmienić, bo wszystkich wyłącznie zaduma i nostalgia ogarnia... na temat wieży owszem, szukałam i zadziwiło mnie, że tak bardzo nic nie ma. Ale jako że w Damsdorf był pałac, park, w ogóle wypasiona wieś, to może to po prostu wieża widokowa, będąca częścią założenia krajobrazowego? Na to wygląda (wzgórze, XIX wiek, niewielkie rozmiary, ozdobna inskrypcja). Trzebaby zapytać historyka jakiegoś. A w ogóle widzisz to? Nie rozkminiam teraz tego bloggera. Przeniosę się do ciebie z pisaniem.

      Usuń
    2. Widzę, widzę... ;-)
      Ale wiesz, ta wieża stoi zupełnie sama, w lesie; tak sobie myślałam, że może to był punkt obserwacyjny np. dla przyrodników albo leśników, ciekawe bardzo. Teraz już ją drzewa zupełnie zasłoniły. Szkoda, że tą tablicę ktoś rozwalił, ech, zawsze się znajdzie jakiś...***
      A znasz historyka jakiegoś?

      Usuń
    3. a tu z naszych blogerów- Przemek z Neustechowa i Mateus może pomogą. Właśnie ta inskrypcja taka ozdobna, że nasuwa myśl, że wieża to kaprys jakiś;-)

      Usuń
    4. Tam jest chyba Dr. XXX... domniemywam sobie, że to nazwisko fundatora, a może i użytkownika?

      Usuń
    5. Tak "na szybko" znaleźliśmy analogie w postaci niemal identycznych w formie (czyli z tego samego okresu) i nadal czynnych wież widokowych na Bazaltowej Górze koło Paszowic i Radogoście koło Kłonic. Podobno podobnych wież było w okolicy pięć ale nie wiem czy ta "Wasza" jest zaliczana do tych trzech ,które nie ocalały (bo jest w ruinie) czy jest jeszcze dodatkową- szóstą. W każdym razie prawie na pewno jest częścią szerszego programu budowy większej liczby punktów widokowych wokół (?) Jawora w jednym okresie- pod koniec XIXw. (na to właśnie może wskazywać ich podobieństwo)

      Usuń
    6. o, dziękuję bardzo:-) coś się powoli klaruje!

      Usuń
    7. Mateus ma rację. Gdzie dokładniej znajduje się ta wieża?

      Usuń
    8. dokładniej to Inkwizycja wie, ale na jakimś wzgórzu koło Damianowa (Damsdorf), niezwiązana z parkiem podworskim.

      Usuń
    9. Dokładnie na południe od Damianowa, na wzgórzu, w lesie ale nie głęboko (natknęliśmy się na nią po jakimś kwadransie, zresztą ten lasek nie jest duży). Zdjęcia wieży TU:
      http://czule-inkwizytorium.blogspot.com/2012/02/u-schyku-zimy.html
      Mury ma całkiem w dobrym stanie, oczywiście z elementów drewnianych nie zostało nic.

      Usuń
    10. Rzeczywiście, SGTS 19 wspomina o wieży na Damianku / Domsberg (285 m). Lakonicznie dość: wieża widokowa, kon. XIX wieku, 12 m. wys. 4 m. średn, ruina, okna ostrołukowe. Na tym terenie, jak już wspominano, było ich więcej. Czasem budowano je z inicjatywy towarzystw turystycznych, czasem miejscowych właścicieli gruntów i pałacu. Jak było w tym przypadku trudno mi w tym momencie powiedzieć.

      Usuń
    11. O! To "nasza" wieża ;-))
      Teraz już niewiele byłoby z niej widać, drzewa przez 100 lat urosły. Ale urok pozostał...

      Usuń
    12. znalazła się! dziękujemy bardzo, teraz MUSZĘ ją zobaczyć, bo ma dodaną nową historię!

      Usuń
    13. No i koniecznie trzeba zobaczyć te na Bazaltowej Górze i w Radogoście ;-))

      Usuń
    14. Pierwsza (o ile pamiętam) zarośnięta, druga jak najbardziej warta polecenia: po remoncie, choć już zasprayowana, to w widoku to nie wadzi.

      Usuń
    15. Znalazłam tą w Radogoście:
      http://www.paszowice.pl/index.php?option=com_content&view=section&layout=blog&id=10&Itemid=64
      Piękna, normalnie nówka sztuka ;-))
      Ale 'nasza' bardziej romantyczna ;-)))

      Usuń
  2. Dziękuję za piękny i pouczający tekst mam nadzieje skorzystać z twoich rad.Twój wpis spowodował ,że bardziej się zmobilizuje ipojadę z mężem w okolice Kościana w celu poszukiwań jego korzeni!

    Pozdrawiam Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jedź jedź! W maju, jak kwitną robinie... druga strona mojej rodziny jest z okolic Leszna i mieszka tam od początku świata... a w sumie to temat na inny blog:-)

      Usuń
  3. dziękuję za miłe słowa:-) i cieszę się, że kompania rośnie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudna wycieczka! A mnie się marzy album - przewodnik po najpiękniejszych, polskich ogrodach. Z podziałem na te dostępne dla zwiedzających, na klasztorne i na prywatne. Może kiedyś zrobię:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu, ja też ciągle mam taki pomysł. W razie czego dołaczm do propozycj Megi.

      Usuń
    2. w kupie siła;-p to znaczy już możemy zaczynać?

      Usuń
  5. o, to ja się zgłaszam na opisywacza- współautora;-)...

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiecie co - możemy zacząć od stworzenia listy ogrodów ( z podziałem na kategorie ) Podaję maila:-)))
    tess8@op.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, to robimy:-) super. Tylko, Asiu musisz nam później nakreślić ramy...

      Usuń
    2. Asiu i Megi, muszę zebrać myśli i stworzyć listę. Zaczynam wieczorem!!!

      Usuń
    3. Myślałam o maksymalnie 30 ogrodach z całej Polski. Moi absolutni faworyci to ogród w Klekotkach i Nakomiady.

      Usuń
    4. 30, to się trzeba niezwykle streścić! albo będziemy robić liczne suplementy;-) Nakomiady, Eichmedien? koło Kostrzyna? znam i podziwiam. A w Klekotkach kojarzę tylko młyn- hotel... jeżeli to Klekotki w pow. bartoszyckim.

      Usuń
    5. To właśnie tam. Wokół hotelu jest fantastyczny ogród. Jeździmy tam praktycznie co roku:-))) No i koniecznie ogród botaniczny w Gołubiu na Kaszubach. Więcej niż 30 to by wyszła cegła, nie album. Bo przy założeniu, że na ogród ze zdjęciami poświęcamy 6 stron plus wstępniak przed każdym działem - wychodzi nam i tak 200 stron. Tylko wiecie dziewczyny, że na takiej publikacji to się człowiek nie wzbogaci?:-))). Co najwyżej się koszty "robocizny" zwrócą:-)))

      Usuń
    6. Właśnie przeglądałam album podobny w treści "Najpiękniejsze parki i ogrody Polski" (aut. M Majorowski). 18 obiektów ponad 250 s. (przede wszystkim W-wa). Głównie historyczne. Widzę Asiu i się właściwie z tym zgadzam, że współczesne "produkcje" wchodzą w grę.

      Usuń
    7. czyli muszą być to inne, godne wypromowania obiekty... też robię listę. Kasa ojtam, sława nam wystarczy...;-ppp

      Usuń
    8. Też mam ten album, o którym piszesz. Ale jak dla mnie to niedokładnie to. Tam są przede wszystkim założenia parkowe. Ja bym wolała pokazać ogrody. Takie prawdziwe:-))) Takie jak np. Moczarowy ogród.

      Usuń
    9. tak, to chyba lepszy pomysł. Właśnie- Moczarowy. Bo myślałam... ale takie Wojsławice np. i tak są rozreklamowane i opisane, a z kolei wiele parków jest po prostu zrujnowanych. Temat: "prawdziwy ogród", żyjący ogród, ogród z czyimś osobistym zaangażowaniem.

      Usuń
    10. Megi - dokładnie tak!

      Usuń
    11. Czyli ogrody z duszą :) albo zaangażowane. A kasa? Liczy się radość tworzenia!

      Usuń
  7. Meg muszę ci podziękować za tą przepiekną wycieszke a zwłaszcza za Turew..... do książki - pamiętnika Dezyderego Chłapowskiego wracam co jakis czas, wędruję wtedy po pałacu, po pokojach razem z nim, wyobrażam sobie jak wyglądał pałac przed wojną, jadę palcem po mapie do Jerki...Rydzyny....
    nie wiem dlaczego ale pałac i otoczenie jest mi bardzo bliskie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo to fajny facet był:-) a pałac wygląda od lat tak samo, ale chyba już niedługo. W ogóle Wielkopolska zawiera wiele miejsc bliskich tak jakoś... historycznie- literacko. Jerka to miejscówka Wańkowicza na wygnaniu z Litwy np., Rydzyna królewska...

      Usuń
  8. a mi, rzecz jasna prócz całego spaceru z Megi, spodobała się bardzo tablica Pozwólmy Chwastom Żyć Obok Nas. Taka wiele z nich można spotkać na łąkach, na których odpoczywam najlepiej i energii moc z nich czerpię. Nie mogę się już doczekać takiej czerwcowej łąki z makami i chabrami. Jedna z najpiękniejszych jaką widziałam /ale z pewnością widziałam jeszcze mało/ znajduje się na trasie Radom - Kraków w Tokarni obok Skansenu w Tokarni.
    pozdrowienia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a rzeczywiście, to piękne hasło:-) jakoś go nie doceniłam;-p Łąka makowobławatkowa, o tak. Ja też zawsze łąkę wizualizuję, w razie co...

      Usuń
  9. te schody...marzenie jakieś...te kryształki...cuda pokazujesz...buziaki

    OdpowiedzUsuń
  10. Ta schludność wielkopolskich miasteczek jest niewątpliwie pozytywnym aspektem zaborowej przeszłości, która niewątpliwie wpłynęła na mentalność mieszkańców. To samo dotyczy przecież także rolnictwa (co obecnie jest juz mniej widoczne ,ale w PRL-u było wręcz szokująco wyraźne na tle reszty Polski. Nie bez powodu Wielkopolska po I wojnie światowej dość niechętnie łączyła się z resztą Rzeczypospolitej, a wręcz domagała się szerokiej autonomii.
    Balustrada trąci mi eklektyzmem zwróconym w stronę neobaroku (czyli początek XX wieku -jakieś 20 lat wcześniej,niż spytałaś.
    Dobra-koniec wymądrzania;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a nie nie, proszę się mądrzyć do woli...;-] a mnie naszło jeszcze pytanie- a KTO te wieże stawiał, jakieś Towarzystwo Wspierania Wież? no tak, zabory zabory.... a ciekawe, czy w ogóle można sięgnąć do początków lokacji, a może typ zabudowy- że murowana od dość dawna? Balustrada- pewnie tak to jest, jak piszesz.

      Usuń
    2. W naszej okolicy zajmowało się tym RGV (Towarzystwo Karkonoskie)- nawet jest fajna odnośna wyliczanka na Wiki. Oczywiście dochodzą wieże-pomniki (np.liczne wieże Bismarcka) czy wieże- pamiątki (np. ta w Dobromierzu), oraz wieże parkowe, zazwyczaj prywatne (ale w tym orientujesz się pewnie lepiej)- ta ,o której rozmawiamy też może oczywiście należeć do tych ostatnich. A druga część pytania- no pewnie- przecież jest archeologia -wszystko można;)

      Usuń
    3. Masz 100% racji w tym, co napisałeś. Na terenach opisywanych przez Megi kwitły w PRL-uwysokodochodowe i wysokowydajne przedsiębiorstwa rolne, a ich dyrektorzy raczej czerpali z Dezyderego Chłapowskiego, niż z dyrektyw ówczesnych władz. Poza tym remontowali pałace i dwory, które teraz często powtórnie zamieniają się w ruiny.

      Usuń
    4. Ciekawostka: urodziłem się niemal na dawnej (przedwojennej) granicy DE/PL. To znaczy my mieszkaliśmy już na terenach, które były dawniej w Niemczech, ale trzy kilometry dalej była granica, tam już była przedwojenna Polska (Wielkopolska dodajmy). U nas byli głównie przesiedleńcy, tam - "miejscowi". Różnice za PRL widoczne były gołym okiem, przede wszystkim w podejściu do otoczenia, ale też np. w ogólnie pojętej przedsiębiorczości. Tam można było wszystko załatwić, kupić, chodniki były równe, latarnie świeciły, powstawały różne społeczne inicjatywy. Oni na swoim byli.

      Co ciekawe, po "naszej" stronie przed wojną było sporo miejscowości, zamieszkanych przez Polaków. Oni po wojnie zostali (przez napływowych uznawani byli oczywiście za Niemców). Tu było podobnie. Wsie z ludnością "autochtoniczną" do dziś się wyróżniają. Choć różnice były widoczne przede wszystkim za PRL i w latach 90. Teraz gminy inwestują ogromną kasę w infrastrukturę, głównie przy współudziale EU.

      To znaczy naturalnie, że reszta dogania Wielkopolskę, a nie Wielkopolska opuszcza poziom :).

      Usuń
    5. GAJU, ty to oglądałaś na co dzień, i tak rzeczywiście było, a w latach 90- tych Wielkopolska też szybciej "wystartowała", rolnicy dokupywali ziemię i rozwijali hodowlę (jak mój kuzyn), podczas gdy w wielu innych miejscach ziemia była tania...
      Ale, Przemku z kolei, mnie się jakoś WIERZYĆ NIE CHCE, że to wynika li i jedynie z bycia u siebie. Co prawda wiem, że tak jest, drugi mój pradziadek to Tomasz Skorupka, autor pamiętników "Kto przy Obrze, temu dobrze", i czyta się to jak bajkę o żelaznym wilku- te działy, szacunek do ziemi, planowanie w skali pokoleń, pamięć o wszystkich małżeństwach i koligacjach 100 lat wstecz... ale na przykład na Suwalszczyźnie, gdzie ludzie też zawsze byli u siebie, nie ma nic z takiej pamięci i poważnego stosunku do własności jak u rdzennych Wielkopolan.

      Usuń
    6. No pewnie, bo Wielkopolska bliżej Berlina jest :).

      Usuń
  11. Chłapowskiego do tej pory "poznałam" na zajęciach z rekultywacji i ochrony środowiska. Dzięki za przybliżenie tematu w zdecydowanie bardziej przyjemny sposób! :)

    Kiedy widzę bluszcz wspinający się na drzewa zawsze ogarnia mnie zazdrość.. w moich syberyjskich klimatach niestety niemożliwe :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do każdego tematu można podejść tak... i odwrotnie. Oglądałam dzisiaj SIWZ do przetargu na pielęgnację parku... gdzieś w Wielkopolsce. Naukowcy z miasta na P zalecają usunięcie CAŁEGO podrostu. To ja wolę to "odwrotnie". Bezbluszczowe drzewa... ściana wschodnia? północny wschód? Tam to nawet robinii nie ma...

      Usuń
  12. Bardzo mi się podobają renowacje gdańskich parków. Zdewastowany jeszcze kilka lat temu niewielki park Kuźniczki dostał śliczną, kutą altankę, kamienne alejki i...podszyt z bluszczu hadera helix. Nie mam zdjęć niestety, ale jak będę w Gdańsku wiosną to cyknę i pokażę:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, dawno nie byłam w Trójmieście, ale podobno pozytywnie się wyróżnia.

      Usuń
  13. O matko sałatko, ale historia... Już Turew mnie wciągnęła, bo to prawie miejsce moich praktyk studenckich i pierwszej pracy. Odwiedź przy okazji Manieczki, zobacz dworek Wybickiego. Szkoda, że nie ma w nim już muzeum twórcy hymnu, mam nadzieje, że park się ostał.
    A przy Dakowach Mokrych oniemiałam. Dobrych kilka lat tam mieszkałam w przypałacowej oficynie. Wtedy park był jeszcze "po Twojemu"-dziki, zarośnięty, skrywający w zieleni pałac nie przerobiony jeszcze na hotel. Znasz dramat, z historią miłosną w tle, jaki w tym pałacu się rozegrał? Wiesz, że w Dakowach M. urodził się wielki polski ornitolog, prof. J. Sokołowski, z którego albumem latam podpatrując ptaki, a u którego miałam przyjemność studiować?
    Oj, mogłabym jeszcze tak nadawać...
    A co do Wielkopolski; dla mnie to ewidentny wpływ zaborów, głównie ordnungu wpajanego przez lata, co jak widać wyszło nam Wielkopolanom na dobre.

    OdpowiedzUsuń
  14. GAJU, no Turew... teraz to taka "naukowa oaza", ale znam ją mniej więcej od 25 lat, niezmiennie pozytywna, no i właśnie- niezmienna. Park zarasta (chociaż oczywiście są w nim i koszone łąki, a staw jest oczyszczany), pałac się patynuje... lubię bardzo.
    Manieczki kojarzą mi się z tą dużą techno- disco;-)))
    Do Dakowych trafiłam spontanicznie i przypadkiem, i gdyby nie próba sentymentalnego spojrzenia, to bardzo by mi się ta wieś nie podobała. Oficyna od pałacu wydzielona betonowym płotem (inny właściciel), zaraz za parkiem, gdzie kiedyś były pola, tłoczy się chaotyczna zabudowa. Nie znam TEJ historii, opowiedz. Prof. Sokołowski to oczywiście i moja ikona, ale nie wiedziałam, że tam się urodził. Opowiedz więcej:-)))
    Ordnung przydaje się wszystkim i zawsze. Niemcy i Francuzi niby tacy zawsze wolni, ale do ordnungu w architekturze się przyzwyczaili, uwewnętrznili i mają miasta i wsie ogarnięte.

    OdpowiedzUsuń
  15. Przeczytalam Twoj pouczajacy wpis jak zawsze z zainteresowaniem i podziwem dla Ciebie..masz duza wiedze i potrafisz ocenic obiekty, jak mi sie wydaje bardzo trafnie..tylko duza znajomosc rzeczy pozwala na taka ewaluacje...a jezeli chodzi o ten ordnung to przydalby sie on bardzo tutaj w Wenezueli, Polska na tle tej drugiej mojej ojczyzny wyglada jak "raj architektoniczny"....bardzo spodobalo mi sie ze wywolalas taka dyskusje wsrod Twoich czytaczy! i robcie ten album, ja pierwsza sie ustawiam w kolejce po jego zakup. Cieple bardzo pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)