od początku

czwartek, 14 czerwca 2012

Ogród zrównoważony, ekstensywny, naturalny... intro.


Jakbyśmy go nie nazwali, marzymy o nim. O ogrodzie bezobsługowym i pięknym. Pasywnym, tak też można.
Zacznijmy od indoktrynacji.
Ogród jest ekosystemem.
Zawiera- powinien zawierać- wszystkie poziomy troficzne, których nazwy pamiętamy ze szkoły. Producentów materii organicznej, wytwarzanej z wody i dwutlenku węgla- czyli rośliny.



Konsumentów pierwszego i kolejnych rzędów, czyli roślinożerców i drapieżców.

 (kruszczyca złotawka- dorosłe chrząszcze jedzą KWIATY. mniam.)

Destruentów (reducentów), czyli bakterie i grzyby, które rozkładając martwe ciała przedstawicieli dwóch pierwszych grup zamykają obieg materii, przekształcając związki organiczne w dwutlenek węgla, wodę i sole mineralne.
 (martwa materia w ekosystemie;-p)
 (śluzowiec)


Przez ekosystem przepływa energia słoneczna, magazynowana w wiązaniach związków organicznych i uwalniana w postaci ciepła podczas ich rozkładu.
I taki domykający się bilans jest sytuacją idealną. Potrzebujemy więc w zrównoważonym ogrodzie konsumentów i destruentów, aby zapewnić obieg materii i przepływ energii. Nie możemy poprzestać na wyselekcjonowanej grupie roślin.
Dygresja: obieg materii zamknie się tylko wtedy, kiedy wyprodukowana biomasa zostanie przetworzona. Możliwości konsumentów i reducentów w tym zakresie są dostosowane do jej produkcji, a "dorzucanie" materii, jak np. wyrzucanie do lasu pokosu trawy czy ściętych gałęzi, skutkuje zaburzeniem równowagi ekosystemu, który nie jest w stanie sobie poradzić z nadmiarem. W najlepszym wypadku dojdzie do eutrofizacji środowiska, manifestującej się np. bujnym rozwojem gatunków azotolubnych, chociażby pokrzyw i dzikiego bzu czarnego.



(tak poza, to czarny bez to jedna z moich ukochanych roślin ever)
Czujemy instynktownie, i słusznie, że im bardziej system jest skomplikowany, tym jest stabilniejszy, brak jednego z wielu ogniw mniej zakłóca jego pracę niż brak poważnej części. Im bogatszy w gatunki jest ekosystem, tym ma większe zdolności do samoregulacji, zastępowania utraconych ogniw, kontroli populacji szkodników i patogenów.
Potrzebujemy więc w zrównoważonym ogrodzie bioróżnorodności i bogactwa form życia.

Dygresja: ta różnorodność manifestuje się rozmaicie, np. taki wygląd liści o tej porze roku jest czymś normalnym w przyrodzie. Egzotyczne rośliny w naszych ogrodach nie mają aż tylu naturalnych wrogów.



Ale nam, pechowo, zależy głównie na roślinach ozdobnych.  A te mają określony zakres tolerancji ekologicznej, czyli spektrum danego czynnika, w którego zakresie są w stanie przeżyć. I niekoniecznie ich optimum ekologiczne pokrywa się z warunkami, jakie im zapewniamy.
Mimo  że czasem wydaje nam się, że rośliny ozdobne istnieją po to, żeby nas cieszyć, one kierują się własną strategią przetrwania. Dostosowują ją do zmian środowiskowych (na przykład uwzględniają cykliczną i przewidywalną zimę, którą trzeba jakoś przeżyć) i stosują taktyki przetrwania trudnych do przewidzenia zmian (na przykład przy „dobrej” pogodzie i optymalnym nawożeniu inwestują we wzrost wegetatywny, a po pogorszeniu warunków wchodzą w fazę kwitnienia i owocowania, aby zwiększyć liczbę potomstwa, jego zmienność i przejść przez niekorzystny okres w formie przetrwalników).
Oczywiście nie robią tego świadomie i chytrze, tylko w zależności od warunków uruchamiają korzystne dla przetrwania mechanizmy;-)
Efekt tych strategii roślin często rozmija się z naszymi oczekiwaniami. Nie rosną tak bujnie, jakbyśmy chcieli, nie kwitną, zamierają, dają się atakować szkodnikom, przegrywają konkurencję z roślinami spontanicznymi…

Warto zadać sobie pytanie, skąd się biorą te oczekiwania, tak nierealistyczne wobec reguł przyrody. Mam hipotezy;-p
Po pierwsze- wynikają one z samej definicji ogrodu jako „czegoś ogrodzonego”, sztucznego tworu, wyciętego z przyrody.
Po drugie- z biblijnego nakazania „idźcie i czyńcie Ziemię sobie poddaną”, z idei walki z przyrodą, ujarzmiania jej, a tak naprawdę- z czasów pierwszych, gdy Natura była groźna, osaczająca, nieprzewidywalna… i wracamy do punktu pierwszego, do ogrodu jako miejsca bezpiecznego, archetypu Raju. I dziś czujemy się bezpiecznie, mogąc KONTROLOWAĆ siły natury. Dzięki takiemu myśleniu powstają ogrody wycięte z kontekstu i nienawiązujące dokrajobrazu, których główną zasadą wydaje się przesłanie, żeby były jak najbardziej różne od otoczenia.
Po trzecie- z feudalnych korzeni. Ogród to coś, co możemy pokazać ludziom, których niekoniecznie zaprosimy do domu. Od zawsze pełnił funkcję reprezentacyjną, miał zadziwiać, oszałamiać bogactwem i świadczyć o materialnej potędze swojego właściciela, którego stać było na jego założenie, sprowadzenie drogich roślin i wysokonakładową obsługę.  Na skutek takiego myślenia inwestorów powstają np. takie nieogarnięte potworki. Widać przeinwestowanie, nadmierne bogactwo treści i form, śmietnik pomysłów. Nawiasem mówiąc, ktoś ma odwagę  takie pomysły realizować i się nimi chwalić.
Poprawcie mnie, jeżeli się mylę;-)
I… coś z tego zostało i funkcjonuje do dzisiaj. I gdyby właściciele i zarządcy ogrodów uświadomili sobie chociaż w części swoje pierwotne motywacje, prawdopodobnie dostrzegliby także ich anachroniczność i śmieszność w naszych czasach, a ja nie musiałabym odpowiadać na przykładowe pytania oraz prowadzić edukacji w polu i zagrodzie:

„w tej ziemi ogrodniczej nie ma torfu???” (pracownik parku narodowego, z oburzeniem, nt. zastosowanego substratu. Znów nawiasem, dziwne, że torf, surowiec nieodnawialny, znalazł się w specyfikacji warunków zamówienia w projekcie przyrodniczym.)
„kiedy ten buk zakwitnie?” (pytanie byłoby nie od rzeczy, ale chodziło o kwiaty mniej więcej takie, jakie mają magnolie;-)
„proszę posadzić to drzewo niżej, bo jest za wysokie” (i 1 500 innych pytań świadczących o tym, że traktujemy rośliny jak meble, które nigdy się nie zmienią, nie zachorują, nie urosną, nie trzeba ich podlewać, za to można dowolnie przestawiać)
„czy te drzewa będą miały w tym roku liście?” (o drzewach liściastych posadzonych w marcu. Te akurat mają liście;-p)
„ mają 10 dni na przyjęcie się, bo później wyjeżdżam na urlop i nie będzie miał ich kto podlewać” (takie ultimatum)
„trzeba było wykopać te bluszcze, zanim posadziliście drzewo, i posadzić je z powrotem, bo się pogniotły!” (*)


Bo w czym zagraża nam dziś przyroda? To my jesteśmy dla niej zagrożeniem. Dlaczego kontrolując czujemy się bezpiecznie? Tak naprawdę najważniejszych w życiu rzeczy nie jesteśmy  w stanie kontrolować, a te, które kontrolować dajemy radę, to tylko tematy zastępcze, których ogarnianie daje złudne poczucie bezpieczeństwa. Jaką władzę i siłę daje nam zaspokajanie swoich ogrodowych kaprysów? Hmmmm…
Dzisiaj powinniśmy- mamy obowiązek- kierowania się innymi zasadami.
Po pierwsze- kosztem naszego oddziaływania na biosferę.
Po drugie- potrzebą ochrony naturalnych siedlisk i ich elementów.
Po trzecie- zasadą zrównoważonego tempa rozwoju i poszukiwania harmonii.
Aby ogród stał się miejscem naszego spotkania z przyrodą… Można na przykład podejść do jego projektowania w taki, miękki sposób.
Czyli: NIE KONTROLUJ, KORYGUJ. A jak do tego dążyć- o tym w następnych odcinkach… i dla wytchnienia od indoktrynacji kilka zdjęć z niewątpliwie zrównoważonego moherowego ogrodu:






oraz z jednego z "naszych" ogrodów. Dlaczego jest zrównoważony? Bo panuje w nim duża bioróżnorodność:-)














ach, te bodziszki i szałwie, ta niebieskość... nie do ogarnięcia;-)

( a dlaczego ja z tym do was, Drodzy Czytelnicy, tacy świadomi i wrażliwi? Bo nie mam do kogo;-ppp, nie do wszystkich docierają proste prawdy;-P a tak naprawdę po to, żeby dać wam ARGUMENTY uzasadniające różne mało popularne działania, jak niekoszenie trawnika czy nieużywanie herbicydów. Trzymajcie się, trzymam za was!)
Pozdrówka, Megi.

43 komentarze:

  1. To nie post blogowy Megi, to traktat filozoficzny! Idąc dalej tym tropem, albo raczej się nim cofając , zakazane powinno być ludzkości zakładanie jakichkolwiek ogrodów, a ogrodów francuskich przede wszystkim.Jeszcze krok wstecz; zakaz wydzierania pól lasom i tak dalej do końca, a raczej do początku, do puszcz pierwotnych nieprzebytych. Ale cywilizacja poooszła i nie zawrócisz Wisły kijem, więc do puszczański ostępów nie powrócimy.
    Byłyby też skutki uboczne-rzesze bezrobotnych ogrodników, rolników, zootechników i leśników, bo po cholerę puszczy taki leśnik na przykład. Czyli nie miałybyśmy pracy. Ale praca byłaby nam nie potrzebna, bo korzonków i runa leśnego miałybyśmy pod dostatkiem.
    Pofilozofowałam sobie o świcie, a poza filozofią, to oczywiście masz wiele racji i już cieszę się na czytanie gromów jakie spadną na Ciebie od właścicieli TAKICH ogrodów i jeszcze "ładniejszych", z plastikowymi kaskadami chociażby, jako i mnie się dostało za pokazanie pewnego dzieła sztuki ogrodniczej z fontanną,dzbanem i wigwamem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak Gaju, masz wiele racji, chodziło mi o to, że wobec tego, jak poooszło, należałoby się ogarnąć i ograniczyć konsumpcję przynajmniej w tych zakresach, w których nas to dużo nie kosztuje, w końcu "plastikowe" ogrody nie są nikomu niezbędne do życia. Ja wiedziałam, że gromy nie spadną, w końcu czytają mnie ci, którym to pasuje, zgodnie z zasadą "lubimy to, co znamy", ale i tak się cieszę, jeżeli ktoś coś sobie dzięki tym oczywistościom poukładał:-)
      A leśnik Puszczy szkodzi, Białowieskiej to na pewno;-)

      Usuń
  2. A ja się z zgadzam z każdym słowem Twojego wpisu. Ogród, w którym nie ma równowagi biologicznej choruje jako cały organizm. Paradoksalnie w ogrodach francuskich też może panować równowaga biologiczna. One też stanowią ekosystem i wszystko zależy od roślin wybranych do nasadzeń i stosowanych środków ochrony roślin. Jeśli stosujemy agresywną chemię równowaga zostanie zaburzona. Czekam na dalszy ciąg rozważań:-)))
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu, masz rację. Bardzo dużo zależy od doboru rośli zgodnego z siedliskiem, bo wtedy nie ma potrzeby zbytniej ingerencji.

      Usuń
  3. A ja lubię mieć skoszony "trawnik"( trawy jest najmniej, króluje koniczyna, rdest i mleczyk) i jak chwast nie wali po oczach w ogródku. Tak przy domu dla kontrastu, bo za płotem panuje samowola i króluje dzicz.
    Nie stosuję herbicydów i nawozów sztucznych (właśnie robi się gnojówka z pokrzywy w beczce) Wszelkie robactwo zjadają żaby, ptaki i nietoperze. W ostateczności używam kur.
    Pozdrawiam;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie że tak, w końcu ogród to ogród, w swoim dążeniu do entropii całkowicie "odpuszczony" rozpuściłby się w otaczającej przyrodzie... chodzi o to, żeby pozwolić też żyć mleczykowi, i żeby było miejsce dla żab, nietoperzy, ptaków, w tym kur:-)

      Usuń
  4. słuszne słowa.... nie lubię ogrodów wymuskanych, wyżwirowanych i okraszonych durnostojkami, lubię dzikie - ale takie trochę ucywilizowane, bo chaszczowisko mi nie odpowiada, choć w tym roku mamy właśnie taki ogród.... nie robimy nic poza koszeniem bo planujemy przeprowadzkę.....
    ale napatrzeć się na twoje fotki mogę do woli.... i nasycić zmysł piękna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciekawe, jakie to piękne miejsce do życia znajdziecie, trzymam, oby szybko!

      Usuń
  5. ee, raju nie było ;)
    To prawda, równowaga musi być zachowana. Hmm, zastanawiam się właśnie jak można określić nasz ruderyjny kawałek zieloności(i czy zachowujemy równowagę...): mieszamy tam wściekle rośliny i ciągle coś nowego chcemy tam wsadzić (ale areał mizerny...). Czekam na dalsze rozważania i wskazówki:)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. eee, no nie było, ale wszyscy myślą, że jednak był i będzie... to się wpisałam w konwencję... oczywiście równowagę łatwiej zachować na dużej połaci, ale mieszanie gatunków temu nie przeszkadza, byle były dopasowane do siedliska i nie było wśród nich inwazorów.

      Usuń
  6. Zgadzam się z Tobą w każdym calu,kocham takie ogrody jak moherowy,uwielbiam boziszki,szałwie ,maki.Mamy dopiero połowe czerwca aja mam dość tłumaczenia klientom ,że oprócz iglaków istnieją byliny ,kwiaty ,zioła,drzewa liściaste.Nawet wiem kto zadał to ostatnie pytanie,obśmiałam się jak norka,ponieważ przy mnie również odbyła się dysputa na temat pogniecionego bluszczu.Dzięki za rozsypanie kory! Pozdrawiam Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przez jedną straszną chwilę pomyślałam, że prowadzisz podwójne życie, bo pytanie zadała pewna D... i nie przypominam sobie, gdzie to jeszcze ostatnio sypaliśmy korę;-) tym bardziej jestem zaintrygowana, kim jesteś?

      Usuń
    2. Też tak pomyślałam po napisaniu posta ale to właśnie ta D zadała mi to samo pytanie,reszta na meila,pozdrawiam Dorota

      Usuń
    3. to już wszystko wiem, mam nadzieję, że się spotkamy:-) ale historia:-)))

      Usuń
  7. Największą bolączką jest tak jak napisałaś myślenie "na teraz", oraz zakładanie, że nie trzeba nic robić a wszystko samo wyrośnie. I zawsze się ludzie dziwią, co robi u mnie na trawniku zbutwiała kłoda, przecież to takie brzydkie. Ale kiedy popukam w nią, wychodzą wije, a za nimi ich pasterz padalec - nie mają więcej pytań.

    Osobiście uważam, że nie jest możliwym zapewnienie jakiejkolwiek równowagi bez odpowiedniego areału. Z ogródka nie jest możliwe wyżywienie nawet jednej pary ptaków, jednego ula itp. Moje 8ha, które posiada każdy rodzaj lasu (suchego, bagnistego, liściastego, mieszanego, iglastego, cieki wodne, woda stojąca) jest za małe. Gdbym miał następne 16ha, mógłbym mówić o kształtowaniu oazy dla dzikości która odziaływałaby na okolice. Aby zajmować się prawdziwą inżynierią ekosystemu z mimalnymi populacjami potrzebne by było jakieś 100-300ha. A ja już na takim małym terenie jakim mam muszę mysleć tonami i setkami (drzew). Nawet teraz korzystając z pogody zasiewam... grzyby. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i jeszcze myślenie "ja chcę i już". Pasterz padalec, łał.
      Oczywiście im większy areał, tym łatwiej i lepiej, ale już moderniści zauważyli, że po przeminięciu ery wielkich latyfundiów i parków krajobrazowych każdy, najmniejszy ogród w mieście, także ogród działkowy, ma znaczenie, bo razem składają się na działający ekosystem. Powinny się składać, i powinien działać. Bo w praktyce ogrody miejskie i działkowe są po prostu pustynią ekologiczną.
      8 ha to faktycznie ekoton, choć kiedyś myślałam, że nie. Życzę stworzenia oazy dzikości. Chociaż z drugiej strony- czymże innym jest ten pień...

      Usuń
  8. Wczoraj usłyszałam takie zdanie: Ależ ci tu porosło, ja wycięłabym wszystko!
    Zima narobiła mi szkód, wymarzła glicynia, winobluszcz japoński, jakaś różyczka wspinająca się po pergoli, ale już inne przykrywają wolne miejsca, a zwłaszcza dławisz i kokornak; a ściana z leszczyny, grabów i brzóz doskonale wyłapuje zachodnie wiatry .... i nikt mnie nie widzi; serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, i jeszcze: ale tu będzie busz, jak to wszystko urośnie, ja sobie z tym nie poradzę! tak jakby łatwiej było utrzymać ogród z posadzonymi obok siebie pojedynczo bardzo różnymi roślinami, ze żwirkiem lub kolorową korą w roli ściółki! Ludzie nie dopuszczają zmienności, boją się jej, boją się, że to, co "porosło" ich pochłonie.

      Usuń
  9. Kocham Twój post! Jakbym czytała o moim "zachwaszczonym" niezapomionajkami, paprociami, ostami, stokrotkami i całym mnóstwem innego ziela, które lubią chrząszcze, bąki, motyle, ważki itd itp... Poza tym osty są fascynujace jako modele do fotografowania... A w krzaczorach i drzewach mieszka mnóstwo ptaków, które teraz wydziarają się radośnie... pliszka, szpaki, kosy, mazurki... czasem nawet muszę się schować, bo tałatajstwu się nie podobam ;)
    Pozdrawiam serdecznie
    Halina

    OdpowiedzUsuń
  10. Podziwiam Twój blog, ileż w nim piękna i fantastycznych zdjęć.
    A co do mojego ogrodu ? No cóż preferuję ład i porządek, chociaż mam rosnące w wielu miejscach niezapominajki ( teraz oczywiście już przekwitły)zaraz za ogrodem mam dziką łąkę z niewielkim stawem w którym rosną nenufary...
    Łąka kończy się niewielkim laskiem w którym rosną: czarny bez, kalina, jaśminowce, świerk koreański, czeremcha...
    A co najważniejsze takie miejsca przyciągają stada ptaków...Wiem, że nie powinnam tego robić ale ciągle dokarmiam słonecznikiem młode pisklaki.
    Od dwóch tygodni ciągle pada, trudno im coś uzbierać...
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja uważam, że empatia jest bardzo ważna w naszym obcowaniu z przyrodą, choćby w tym sensie dokarmianie zmokłych pisklaczków ma sens... kocham kaliny, czarny bez (ju noł) i jaśminowce!

      Usuń
  11. Taki ogród to moje marzenie... kawałek natury, mały wycinek świata przyrody i - ja w nim, jego mały element ;-)
    A Twoje pisanie, tak cudownie zaangażowane i jeszcze cudniej zilustrowane wchłaniam i z rozkoszą daję się indoktrynować ;-)) Bo ta filozofia jest tak bliska mojej, ale nie potarfię jej zwerbalizować, ująć tak trafnie. Dzięki Ci, kochana Megi, za Twój trud próby naprawy świata!
    Ściskam Cię

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja myślę ,że równowaga i harmonia musi istnieć w każdej 'żywej pasji '
    moim ogrodem jest .... KOŃ .
    ... koń moim przyjacielem ..... ileż to serca cierpliwości i Harmonii z Równowagą :)) potrzeba ... :))
    pa Małgosia :))
    lubię zaglądać do Ciebie
    :)) J - baba konna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja myślę, J, że czasem brak ci równowagi, tylko kobyła i kobyła... ale pewnie się mylę... spotkamy się? lubię cię:-)

      Usuń
  13. Droga Megi, melduję żem odmóżdżona po wakacjach i nie ogarniam jeszcze wielu rzeczy, m.in mojego bloga i Twoich postów, które są do nadrobienia ale w tym stanie umysłu się nie da... informuję jedynie, że ... Kota brak, przyjdzie na niego pora ale... przyszła pora na Wojsławice i ja wiem, że ju noł łot I min :-). Piknie TAM!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciekawam wrażeń:-) ja też nie ogarniam, nawet odpowiedzi na te tu komentarze!

      Usuń
  14. Pokaż mi swój ogród, a powiem ci kim jesteś ... :)
    Ja nie pokażę :):):)
    Jak Cię czytam, to mam wrażenie, że wszystko układa mi się na miejscach, dawno już przygotowanych. Nie musi się oswajać. Jest też od razu "uswojone".
    Kontrola i władza, to największe pokusy świata ludzkiego... W każdym wymiarze życia i wyobrażenia o życiu.
    Serdeczne uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. coś w tym jest, chociaż ogrody świadczą o wielu ludziach gorzej, niż powinny... to przez niedobre wzorce, brak ogrodniczej kultury i przekonanie większości właścicieli ogrodów, że znają się na nich najlepiej, jak na wszystkim zresztą.
      Ty nie pokażesz, bo pokazujesz zdecydowanie to i tyle, ile chcesz, ukrywasz się trochę... prawda?
      Dobrze sobie uświadamiać swoje grzechy i pokusy, rozrachować sumienie...

      Usuń
  15. Ogromnie mnie ucieszyła Twoja wizyta. To Twój post sprawił, że zachciało mi się kolorów:). Jako że bawiłaś się w zgadywankę, wyjasniam, iż na pierwszym i ostatnim zdjęciu mojego posta jest skalniak z kolorowymi kępkami różnych małych pełzających kwiatków fotografowany przez skrzyp przytkniety do objektywu... Drugi to mak, pełny, wielki i "śmiecący" (ja uwielbiam maki), a na trzecim ta pomarańczowa kulka to Aksamitka (te kwitną na kilku rabatkach)pomiędzy krwistoczerwoną Łobodą ogrodową (Atriplex hortensis), fotografowane "pod światło"...
    Lubię kolory :)
    Pozdrawiam serdecznie i kolorowo :)
    Halina

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale wiesz co? Z tym śluzowcem, to nieco przesadziłaś ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. śluzowce zostały wyłączone z taksonu grzybów, bo potrafią się poruszać. To straszne. Wyobrażam sobie dużego śluzowca, w postaci przelewającej się kolorowej galaretki.

      Usuń
  17. Fantastyczne rośliny, fantastyczne kolory. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Megi, podpisuję się pod tym co napisałaś, rękami i nogami:) I kolejny raz podziwiam Twoją fantastyczną wiedzę. Poleciłam cię na swoim blogu:) Pozdrowienia!!

    OdpowiedzUsuń
  19. nie chciałam, naprawdę, wpędzać kogokolwiek w poczucie winy, nienienie! Tak jak napisał Fallar, trudno o równowagę na małym skrawku przestrzeni, ale powinniśmy się o to starać. Koszenie trawnika nie jest samo w sobie ZŁE, w końcu trawnik to trawnik, większość ludzi chce mieć go w ogrodzie. Ważniejsze jest np. to, żeby: dopuszczać istnienie w nim innych roślin niż trawa (utrzymanie trawnika tylko z trawy wymaga często stosowania chemii), nie kosić go zbyt często (a więc i nie przesadzać z nawożeniem azotem), nie opryskiwać chemią w środku dnia, gdy aktywne są owady, uważać przy koszeniu np. na jeże... i kilka innych takich, o których jeszcze napiszę w poście o trawniku (pisałam już w postach w zakładce "murawy", ale dla większości ludzi trawnik to fetysz i trzeba się powtarzać). Dobrze jest ograniczyć trawnik w ogrodzie do miejsc, gdzie jest on niezbędny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  20. Nigdy za dużo takich wpisów. Sztuczność ogrodowa niestety przeważa, ale też jest chyba najłatwiejsza.
    Ogród naturalny wbrew pozorom chyba nie jest najłatwiejszy. To chyba najwyższy stopień ogrodniczego zaawansowania, i najpiękniejszy oczywiście.
    Warto się starać. Spójrzmy choćby na Anglię, tam większość ogródków dąży do takiego ideału.
    Chwała, że takie myślenie i działanie upowszechniasz:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Dziękuję za wspaniały "wykład" z którego treścią się całkowicie zgadzam. Nie mam zbędnych ozdóbek w ogródku, ale trawnik koszę :-). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie wiem Megi , jak to się stało ,że uciekł mi gdzieś ten Twój post a teraz weszłam na bloga ,żeby znaleźć maila do Ciebie i mnie poraziło. Do mnie to wszystko przemawia. Musiało trochę lat upłynąć , bo podejścia do ogródów miałam rozmaite ale Ty robisz wielką rzecz- utwierdzasz mnie w tym o co sama zabiegam wszem. Robisz to na dodatek bardzo profesjonalnie. Zapowiadam ,że będę powielać tego posta, nawet w ramkę oprawię . Dzięki wielkie

    OdpowiedzUsuń
  23. Witaj Megi. Dodam jeszcze, że
    1- "dobra gospodarka stwarza krajobraz harmonijny, zła dysharmonijny (szwajcarska doktryna - nie moja), ale jakże trafna.
    2- współcześnie (w mniej zacofanych krajach niż nasz - np. w Niemczech) stosuje się przeliczniki i np. za zajętą powierzchnię pod market, inwestor musi oddać określoną powierzchnię zieloną w innym miejscu (choćby na dachu i choćby miał ją kupić w innym miejscu).Dotyczy to też ogrodów.
    3- istnieją korytarze ekologiczne, tzn. łączy się tereny zielone tak aby mogły się przemieszczać nimi zwierzęta, owady i rośliny itd.
    Szkoda, że o tym uczy się ludzi na studiach, ale nie wykorzystuje w praktyce!!! Nie zmienia prawa. A jak już to bardzo opornie to idzie.
    Ale ja też w innej sprawie, która się jednak wiąże.
    Pilnie potrzebna Twoja rada na skrzyp polny. Prawdopodobnie problemem jest woda (?), bo rośnie on na dolnym tarasie ogrodu a w koło piękne funkie. Rzecz się dzieje w Kanadzie, w amatorskim ogródku.Przejrzałam "Szatę Roslinną Polski" ale niezbyt wiele tam znalazłam.
    Poradzisz coś na to?
    Ewa:)

    OdpowiedzUsuń
  24. o właśnie, dobra gospodarka zaczyna się od planowania i stanowienia prawa.U nas niby też istnieją normy środowiskowe, ale w prywatnym ogrodzie można sobie całość zabetonować. Natomiast korytarze ekologiczne w naszym np. mieście są systematycznie zabudowywane i grodzone, choć przecież istniały od zawsze.
    A skrzyp. On może rosnąć również w dość suchych miejscach, rzecz w tym, że na siedliskach ubogich, kwaśnych, podmokłych prawie nie ma konkurencji, jest również odporny na herbicydy (wysycone krzemionką ściany komórkowe). Należałoby polepszyć warunki bytowania innych roślin, aby były bardziej konkurencyjne (w miarę możliwości odwodnić, nawozić) i brać skrzypa "na zmęczenie", tzn. plewić, plewić, plewić...

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)