od początku

czwartek, 9 sierpnia 2012

Bogate życie zewnętrzne.

W Moherii.
(piszę, żeby nie sprzątać, nie zajmować się pracą i nie stresować pakowaniem. uf.)
Zatem.
Moherii przybył Siódmy Element.



Cześć.
Poznajcie Kropka.
Kropek pochodzi z adopcji od Fundacji EBRA Koci Zakątek. Ma tak na imię, bo tak miał. Miau. A właściwie purrrpurrrpurrr, bo Kropek jest...




... przesłodki. Proludzki, prokoci, pełen entuzjazmu, a przy tym gapowaty. I bardzo, bardzo przypomina Kminka (Anula wytłumaczyła to w ten sposób, że czarnobiałe koty są takie brzydkie, aż muszą nadrabiać charakterem;-p)
Kropek jest także szalony.




Ach, te muszki, motylki, a co się dzieje wieczorem, te ciemki wirujące wokół lamp... a jeże! te to dopiero są! Strzelają kotu takiego ignora, że warto biegać za nimi przez kilka godzin! może w końcu zwrócą na kota uwagę!
Na szczęście Mały ma Wujka Puszka, który chroni go przed Złem. Pilnuje, a jak gówniarz oddali się zbytnio, miauczy dramatycznie i alarmuje pańciów.






Pozwala sobie wjeżdżać pod podwozie i obgryzać ogon.
Bawią się myszką. Razem polują.


A jak niedobry Wujek Foss zagryza Małego i Mały się drze, to wystarczy, że Puszkin spojrzy.
I już Moherowy Foss wybywa balkonem.
 Fossil wyrósł na kocurka demonicznego.



 Cudnej urody i mocno wyautowanego. Wciąż uparcie dąży ku samozagładzie, jak w dzieciństwie. Już dwa razy był umówiony na sterylizację. Za pierwszym razem zachorował na nerki (zdaje się, że to będzie jego problem), za drugim ktoś mu zrobił w plecach dziurę, która się zakaziła.
A to jest najlepsza poza i miejscówka na upały.

Niedzielny poranek w Moherii...
 (taaak, w ostatnich czasach wypiłam MNÓSTWO wina)
 (jeszcze dwa kotki, jeden z nich strzeli focha za to zdjęcie, ale to mój ulubiony:-))



I Polar. Najpiękniejsza na świecie w kategorii czarnych panter. Zawsze się tak pięknie eksponuje na jakimś postumencie. Trochę pozuje, trochę czuje dyskomfort z powodu zdjęć.
Żeby nie było, że w niedzielne poranki u nas tak lajfstajlowo- na działce gospodarczej całkiem swojskie klimaty.

Na zdjęciach nie ma:
- kota Puncji- bo się ostatnio trwale obraziła, ale nie wiemy, o co. Przychodzi zjeść i spać.
- kota Nory- bo odkąd postanowiła zostać kotem domowym, nie opuszcza kanapy lub fotela. Nawet kuwetę ogarnęła.
- kota Aguti, bo... nie widziałam jej od tygodnia. Nie wytrzymała psychicznie kocurów i nowego elementa. Bardzo się nie martwię, bo jest niezależna i nie do końca domowa. Ale... może siedem to nie jest szczęśliwa liczba. Nigdy się nie udało na długo. Będę szukać.
Niewiele o tej porze kwiatów w ogrodzie, a runo grądowe już całkiem zmolestowane przez upały i ulewy.



I w domku.

 (wianek oczywiście od Basi)

 :-)))))
 (niegdysiejsza wegańska tarta czekoladowa z malinami, dzieło Weganki)


I bardzo, bardzo niestety.

Henryk Gołąb po amputacji nóżki i leczeniu opuścił swój pokój, zwany odtąd Gołębnikiem, i znalazł się w wolierze dla uszkodzonych gołębi (mieszka ich tam 17) u wolontariuszki Ekostraży.
Niestety po pewnym czasie został uśpiony, bo podobno nie rokował, że kiedykolwiek będzie chodził i latał.
Mieszane mam uczucia, bo jednak u nas podlatywał, no i tyle wysiłku i czasu włożonego w różne zabiegi... i taki był kochany.
no i chlip.
Swoją drogą, to Gołębnik walił kurnikiem na cały dom... w ten upał;-p
Teraz Anula adoptowała dwa zaniedbane szczury.
A wet powiedział, że jak następnym razem będzie miał chorego jenota, to będzie o nas pamiętał.
I byliśmy na łapance dzikich kotów. Wet strzelał do nich usypiającymi strzałkami, żeby dało się je zawieźć na leczenie. Było hardo, bo jakoś tak nie zasypiały na miejscu.
Jak ktoś się wkręci... to się wkręci.
Tęsknię za Agutką i trochę się jednak martwię.
Dobranoc.



Pozdrówka, Megi.
Puszkin to prawdziwy MIŁOŚNIK sztuki, n'est ce- pas?



12 komentarzy:

  1. Uuu, ale kocurów..
    Czy ten rudy nie jest krewniakiem rudzielca z "Werandy Country" wklejanego gdzie się da? Podobny jakiś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jopa pistit kovan sarjan...
    Aivan hengästyin katsellessa mainioita kuvia.
    Tämä pienin 'Nörtti-Kissa' on mainio.
    Hän osaa poseraamisen taidon...!
    Terveisin Eko

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne kociusie. I zdjęcia piękne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sielsko/anielsko/koci post :)
    Cudnie! Fajna mieszanka. No i uwielbiam Twój język!
    Strzeli focha zapamiętuję skrzętnie i pozdrawiam serdecznie ze słonecznej dzisiaj (pssst, żeby nie zapeszyć) Hallandii :)
    Halina

    OdpowiedzUsuń
  5. Allle długi post :-)))
    Ale za to fantastyczny , tyle kotów to rzadkość w jednym miejscu.
    Cudowne koty i cudowna uczta wegańska. :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Miło się oglądało Twoje kotki na w plenerze i w domu. Kropek, jako najmłodszy jest pewno nie tylko pod ścisłą obserwacją starszego kota, ale i Waszą. Niestety upały i deszcze zniszczyły trochę kwiatów w ogrodzie. U mnie rośnie taki sam clematis. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. hihihih..to samo chciałam powiedzieć o Puszkinie:))))Megi a mi sie marzy taki wet co to by stzreliła do mojego koksa czymś usypiającym...od roku nie moge go złapać ,na amputacje ogona:((..zreszta i tak nie dło by to chyba skutku...bo on po tabletkach usypiających tylko pijany....Kropek cudny!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kropek super!
    Puszkin yes yes!
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ależ masz wybór kotów ;-)) Cu-do-wne! Siódmy element jako brakujący element układanki? Tak powinno być ;-)
    A moheriowy busz zza okna jak... busz ;-)
    Ściskam!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Koty to wdzięczny temat do zdjęć. Cudowna kocia rodzinka i jak chętnie pozują. Fajna gra światła i cienia. Gdyby mój wiercipięt choć na chwilę przystanął, niestety nie ma czasu i znika a ja oglądam zdjęcia innych kotów. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. What cute kitties, and it looks like they are having lots of fun in the garden.

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja poproszę o posta jak oswoić dzikie kocięta bo chetnie bym je zamamlała ale się nie dają złapać. Zjedzą i myk już ich nie ma. Pieć mam takich cudów. Oczywiście mamuśka też dzikuska.

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)