Wszystko się zgrało i udało idealnie, przyjazd Naszej Polany i ONego jak raz na obiad (w barze kibicowskim;-p), stawienie się kyji z Jagodą, florysztuki z Natalią i Kacprem oraz Inkwizycji z Padre.
Czyli, proszpaństwa, spotkaniem pięciu Blogiń i licznych Bezblogowców.
Było hucznie, dziękuję wam!
(Bloginie znam pozablogowo, nie mam więc pierwszych wrażeń. Ale jednakowoż- chce się nam spotykać, czyli.)
(TP robił zdjęcia)
kyja i flo z Natalką i Kacprem |
kyja nasza śliczna |
mama flo i córka Natalka, takie różne i takie podobne |
Polanka i ON, co za monidło |
Polanka z Jagódką;-) |
i- uwaga, uwaga, premiera!!!- Inkwi!!! |
O czym rozmawialiśmy?
O tym, o czym nie piszemy na blogach;-)
takie ładne cosie dostałam |
i takie- wyrobu Ady:-))) |
No nie mogę tam być, nie mogę.
Koty miały być miziane, ale szybko zrezygnowały.
Ledwo wypoczęły po imprezie
widzicie? brak nalewy. |
A CO się wydarzyło między sobotą a wtorkiem?
Między innymi odwiedziliśmy basika, co też można zaliczyć do atrakcji Festiwalu.
Bo ogród ogrodem, ale spotkanie inspirujące indid, a znajomość cenna i rozwojowa, w kierunku rowerów, Baryczy, Łużyc, kijków i odkłaczania;-)))
Zaplanowawszy (Polanka, ON, VegAnka, ja) wycieczkę w kierunku Rogatej Owczarni, nie mogliśmy pominąć naszej polany, czyli Łąki, blisko Owczarni położonej.
Może ja nawet nie powinnam pisać, GDZIE, bo...
bo!
no!!!
A poza tym:resztki wierzby stały się domem owadów i jaszczurek |
Marlena opowiadała o Naszej Polanie |
i patrzyli w tę samą stronę:-))) |
Nie zebraliśmy wszystkich grzybów |
ani jabłek. |
Ale wypiliśmy kawę. |
wystąpić o status pomnika?
Zainspirowani przelotem białych czapli, wpadliśmy nad Staw Grabownica.
No i były, były, były.
Razem z czaplami siwymi, mewami pospolitymi, kaczkami krzyżówkami, łyskami i jakimiś siewkowcami.
są jak dinozaury:-))) |
siwa, biała, siwa, siwa... |
Jeden zerwał się, budząc poruszenie wśród wszystkich ptaków.
Ale kiedy usiadł między nimi, poczuły się bezpieczne.
Bielik, bielik, uwierzycie?
musicie;-)
za to na pewno nie uwierzycie w zimorodka, metaliczną kulkę nad kanałem.
Bo nie ma zdjęcia, za szybki i za nagły.
***
Zgodnie z przewidywaniami Pacjan z Barcelony mieszka sobie pięknie.rytualna wymiana darów;-) |
bardzo mi się podobają te podkasane laski (dżefka znaczy;-p) |
oraz grafiki te mi się podobają, i widoki z okien |
a takoż dynia ceramiczna i konfitura z cebuli |
Z gęśmi!!! (i zielononóżkami).
Z Tymkiem the psem!!! (i komodorami, też psami)
I ovisy rogate z nią mieszkają!!!
Prawie wegańskie ovisy, które mleko mają dla swych dzieci jedynie, żyją swoim życiem w podskubanych laskach, w zimie hodują wełnę, w lecie są strzyżone i więcej nikt nic od nich nie wymaga.
(jeżeli nie wiecie, co, a nie czytacie jej bloga, to łatwo wyguglać, i dużo tego jest).
No.
***
W środę też zjedliśmy śniadanie;-)))a później pojechaliśmy do Inkwizycji
gdzie
chodziliśmy po lesie, zgubiłyśmy tam ONego
jedliśmy różne dobre rzeczy
a Festiwal Blogerów zakończył się równie hucznie, jak się zaczął.
Nie pokażę wam, jak, bo ZAPOMNIAŁAM APARATU. BMI.
(JA! ZAPOMNIAŁAM APARATU! musiałam być zajarana)
ale może to i dobrze;-)))
***
a to dopiero środa była.Wszyscy rozeszli się do swych prac, skończyły się wakacje.
Ale tydzień trwa, jutro wyjazd, o którym napiszę. Też.
Teraz sobie wspominam, kota tulam, śpię.
Pozdrówka, Megi.
PS. tylko mi się nie urażać za zdjęcia, hę? piękne z nas Bloginie, co się będziemy krygować.
Alesz....fajnie...:)
OdpowiedzUsuńA mnie nie stało..BU.
Może "następną razą"...?
buziaki!
będziesz na pewno, już cię żadne choróbsko twoje ani Absorberów nie usprawiedliwi.
Usuń300letmi dąb, pachnica i kozioróg- pomnik jak nic, prawdaż?
Nooo.....to mnie zaczarowałaś....:)
UsuńChoćby z glutami po pas, a pojadę :)
Jak wam fajnie :)
OdpowiedzUsuńA co do bielików, to przyjaciółka mojej mamy musiała pogonić jednego miotłą.
Zastanawiała się, czy to nie była zniewaga godła...
o? ciekawam, gdzie to było i jak.
UsuńDobrze, że nie krzyżem, to by było antypaństwowe.
Na Mazurach, w małej wioseczce nieopodal wsi moich rodziców... Dokładnych szczegółów nie znam, ale wiem, że był uparty....
UsuńMuszę dopytać:)
Tez tak uwazam, ale Wam fajnie....a pacjan z Barcelony mieszka przecudnie..
OdpowiedzUsuńno fajnie nam...
UsuńDomek Pacjana to krzyżówka muzeum z domkiem dla lalek. I mały jak lubię:-)
Nie wiedziałam, że takie spotkania są możliwe i mię zatkało ...
OdpowiedzUsuńŁowiecki mają bardzo poważne miny, kozy jakby ciut mniej.
Uściskowywuję wszystkich!
dziękują i zapraszają na przyszłoroczny zjazd blogerów!
UsuńWszyscy chcą cię poznać, wszyscy czytają, żebyś wiedziała, ile dobrych słów o tobie padło!
Musiały cią grzać:-)
a łowiecki to tak. Miały delegację ze stada w postaci Franka i Eli (wszystkie mają imiona? jest ich z 60), a reszta tuptuptup... my w ich kierunku, a one znów tuptuptup.. byle dalej.
UsuńMiód wrzosowy lejesz na me serducho! Dobrze mi od tego bardzo.
UsuńMatko, 60! Ja, w porywach ok. 20 tylko. Na podkasaną jodłę przy domu, mówię, że to typ norweski i jest to przyjmowane ze zrozumieniem. Gorzej ze zdewastowanym orzechem, nie wiem jak go nazwać. Aronii, drzew brzoskwiniowych , 30 świerczków, 20 sosenek, już nie muszę nazywać :):)
Buziaki!
jesteś naszą gwiazdą przewodnią;-)
Usuńtyp norweski;-))))
Orzech włoski, przeca w Italii takie niskopienne rosną makiowe rośliny.
Reszta odejszła do krainy aroniowych łowów...
Ależ się działo i jaki smaczny wpis! Same smakołyki, nawet koty "do schrupania" :-)
OdpowiedzUsuńno jedzonko to już było, mówię ci. Każdy wymyślił, co mógł najprostszego i najpyszniejszego- makaron z dobrymi rzeczami, kannebulle ze Szwecji odmrożone, wegańskie pasty na pikniku, sałatka ziemniaczana TP, smażone kanie, pasztet z selera i sałatka z kalafiora u Inkwi, sery u Pacjana...
UsuńTeż mi sie bardzo marzy takie spotkanie wielu bliskich dusz z blogów, gdzieś na cudnym łonie natury. Może kiedys doczekam sie tego. A póki co cieszę oczy i serce Waszą radoscia, bliskoscią i swobodą!:-))
OdpowiedzUsuńw przyszłym roku u Inkwi, zapraszam w jej imieniu! za rok!
UsuńOj pięknie Wam było, pięknie!!!!! No i czekam na rozwój kijowo - rowerowo - Baryczowo - odkłaczający ;)
OdpowiedzUsuńno to ja na to: kolejny etap Drogi Św. Jakuba w najbliższą sobotęęęę!
UsuńNo tak wkręcić się nie udało- było już za późno.
OdpowiedzUsuńTo ci dopiero impreza blogowa na pełnych obrotach i na wysokim poziomie poznawczym.
W okolicach Wrocławia sporo blogowych znajomych masz to szczęściarą jesteś.
Poza tym piękna wycieczka- sporo ptasich wrażeń i udane grzybobranie. Orzeł !
Link do bloga Owcy zamieściłam i dołączam się do osób podziwiających jej pracę, wymagającą wielu wyrzeczeń.
Łączę pozdrówka.
hm.
UsuńChciałabym, żebyś była, następną razą, może jakoś to wcześniej zaplanuję. To prawda, że dużo nas tutaj, aż dziwne, że nie znam np. AnkiW!
O matko... Jaka zazdrość mną zaszarpała, aż wstyd.
OdpowiedzUsuńa pacz, czytałam u kogoś w komentarzu (chyba u Olgi, albo Zofijanny), że ty tak niekoniecznie byś się ujawniała. Natomiast ja bardzo chcę cię poznać realnie, następnym razem na Wielkopolsce.
UsuńAle macie fajnie... zazdroszcze... :)
OdpowiedzUsuńI pozdrawiam serdecznie z piknie jesiennej Szwecji...
Kramar ;)
Halina
uściski:-)
UsuńPiknie jesienna Szwecja, może nawet więcej słońca, niż u nas...
my też będziemy miały swój wspólny czas!
I ja tam byłam, ser jadłam i w piecu paliłam - prawie chleba nie spaliłam;)))
OdpowiedzUsuńOwca jest wspaniała, a jej domek cieplutki i śliczny, choć mój i tak mniejszy;)
Zazdroszczę spotkania i wyjazdu, wszystkim uczestnikom życzę wiele zdrowia i sił do pisania blogów.
Bloginie to słowo świetne i bardzo odpowiednie, bardzo;)
wiem, Kretowato, wtedy ja wam zazdraszczałam. I nie wierzę, że masz mniejszy domek, chyba że to kopiec Kreta;-)))
UsuńBloginie ukradłam Inkwi:-)
oj, fajnie było u Ciebie Megi! Jagoda każe co wieczór sobie opowiadać, gdzie ją zabrałam i z kim się bawiła (rządzi Stefan i Pan Paweł :))książkę chyba Ci podrzucę do tajemniczego ogrodu :)
OdpowiedzUsuńReszta festiwalu super!!Owca, grzyby i orły!! gdyby nie blogi, to tego by nie było:)!
Pan Paweł jest odpowiednim Chłopakiem dla Jagody:-) zapraszam, oczywiście z nią, może Kropek się oswoi;-)
UsuńMegi, Megi! książka już w Twojej skrzynce spoczywa:)w tej drewnianej z kotami.Mój osobisty posłaniec, niczym Hermes (posłaniec bogów, wszak my bloginie) właśnie był podrzucił przesyłkę. (za Hermesa robił Uczestnik, sandałków ze skrzydełkami co prawda nie ma, ale za to ma rzutkie trampki do biegania).
Usuńaa, o domku Owcy, jej pracy i owcach słyszałam od wspólnego znajomego:) (świat jest naprawdę mały:))
OdpowiedzUsuńtrudno, żebyście WY nie mieli wspólnych znajomych!
UsuńFestiwal był zorganizowany megiperfekcyjnie, co widać jasno w fotorelacji. Tyle atrakcji w 3 dni, że się człek obśmiał, nadziwował, wyedukował w tym i owym. Bloginie są CUDNE a ich partnerzy mają ironiczne poczucie humoru - co LUBIĘ i chyba z zazdrości powstanie kilka blogów w blogosferze ale śmiem mniemać, że się nam do tego nie przyznają. :-))))))
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dzięki WAM za WSZYSTKO... za WSZYYYYYSTKOOO :)
ja też jeszcze raz, też za fszystko:-) tyle radości konkretnie przedłuży nam życie.
UsuńZbowid.pl, kto by to czytał;-)))
Bardzo się cieszę, że dane mi było9 wziąć udział w tym niezwykłym festiwalu. Dziękuję za spotkanie i poznanie realne. Po raz kolejny okazało się, że świat nie jest taki znów duży. Bardzo mi się podoba słowo Bloginie. Było cudnie, mam nadzieję, że się jeszcze nie raz spotkamy. Kyja ma rację, gdyby nie blogi, to pewnie by tych spotkań nie było. Pozdrawiamy wszyscy
OdpowiedzUsuńdziękujemy za miłe przyjęcie!
Usuńpewnie, że się spotkamy, już knujemy z Inkwi wycieczkę do ciebie. To I. wymyśliła Bloginie:-)
Chyba pobiłaś rekord w długości posta :) Miło Was widzieć, sympatyczne spotkanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
pozdrawiamy wzajemnie i fcale nie, umię pisać dłuższe!
UsuńAle było miło! Koty cudowne a kanie jadalne?
OdpowiedzUsuńkanie okazały się jadalne, chociaż zastanawialiśmy się, kogo się kwalifikuje w pierwszej kolejności do przeszczepu wątroby (VegAnka- zbieraczka 2 x oblała grzyby), a jak nie było wieści z Polany do weekendu, to już miałam poważne wątpliwości.
UsuńTrza będzie zorganizować takie party w większym gronie:) Do Pacjana zaglądam, jego owieczki pokochałam już na odległość:) Sił wielkich życzę w dalszym blogowaniu wszystkim uczestnikom spotkania i tym, których nie było ciałem, a tylko wirtualnie, blogowo do Ciebie zaglądają!
OdpowiedzUsuńbędzie trza:-)
Usuńa jakbyś chciała na Wielkopolsce, to będę na pewno:-)
dziękujemy za życzenia, takie spotkania w realu naprawdę napędzają powera!
Taż Wy nie bloginie, a boginie, matko kochana, jakie Wy wszystkie jesteście śliczne dziewczyny, naturalne, uśmiechnięte, kolorowe ... o chłopakach się nie wypowiadam, bo oni "tylko" są tłem dla Was; co za spotkanie, tyle osób zobaczyłam przed sobą na ekranie, które mają twarze i imiona, a dotychczas znane były tylko z imienia;
OdpowiedzUsuńa mówią, że komputer niszczy więzi międzyludzkie, nie, on je spaja, bo gdyby nie blogi, kto wie, czy dane by było kiedyś spotkać się i poznać; strasznie to miłe i cieszy; pozdrawiam serdecznie.
Ach, Megi... jakżesz było cudnie... wspominam sobie i uśmiecham się ;-)) Ale - za rok?? Już??? (coś bąknęłam o dwóch latach, ale skoro za rok, to trza się starać... ;-))) Albo w rozpirzu zlot będzie ;) Bo być musi przecież.
OdpowiedzUsuńI obowiązkowo - zupa z dyni! Ściskam najczulej...