W drodze potrzebowaliśmy kwatery.
Kyja i ewa wysłały mi linki do sprawdzonych miejscówek, jeszcze raz im dziękuję:-)
Byli wśród nich sąsiedzi kyji i Przydębie w Wolimierzu (ale tam NIE MOGLIŚMY spać, bo w sąsiednim domu mieszka ciotka TP i byłby zonk), i inne.
Okazało się jednak, że raczej głównie nie ma miejsc (!DOBRY ZNAK dla przyszłych i obecnych właścicieli pensjonatów i agroturystyk!), nie ma też jedzonka.
Aga znalazła coś fajnego- domnumer10 w Pokrzywniku (czyli daleko od Izerbejdżanu, bo w Parku Krajobrazowym Doliny Bobru)- i nowego, bo działa od sierpnia.
(piękna stronka, właściciele są warszawiakami, ale to nic, zostaną waszymi dobrymi sąsiadami;-p)
Wygląda bardzo dobrze, dom i otoczenie nieagresywne, konsekwentne, proste i przejrzyste, w moim stylu (to znaczy: tak bym mogła mieszkać, tylko dorzuciłabym gadżety;-))
podwórko. Nie żwirowałabym tak, ale. |
portal^^ |
przed wejściem płyta z wydeptanego piaskowca |
nie ma drzew, jest żagiel |
ławka z kościoła? |
dom był oryginalnie szaroniebieski, ma być. |
hortensje, bukszpany, bluszcz, bergenia i już. |
ażurowa stodoła |
krowa pod żaglami |
ściany jak obrazy |
sprytne zasłonki |
detale szafy |
i inne detale |
betonowa posadzka |
szybki<3 |
woda z miętą, sok malinowy |
kozłek w roli kwiatka |
że Aga i Radi NIE ZNAJĄ okolic
(wtf? DACIE WIARĘ???)
no i przyszło mi do głowy- chociaż to niemożliwe i nieprawdopodobne!!!- że może ktoś jeszcze nie zna, tutaj z czytaczy.
Wobec czego zapodam coś jak przewodniczek po atrakcjach, bo na nich się skupialiśmy w ciągu półtorej deszczowego dnia.
Tuż obok jest, oczywiście, Pokrzywnik 11.
Również dom gościnny, podobno wegetariańskie jedzonko (ALE nie ma tego na stronie!!!), no i akuratnie nikogo nie było.
Za to ładnie.
retencja;-) |
dziupla w stuletniej lipie, tunel do wnętrza ziemi |
przepiękny, współrzędny warzywnik. W ogóle warzywnik na dolnośląskiej wsi to powtarzający się i znowu popularny motyw. |
no, tu akurat nostalgiczne ruiny;-/ |
trzmielina zwyczajna to jeden z moich ulubionych krzaków:-) |
która robi wrażenie swoją skalą i tym, że ukończono ją sto lat temu po czterech latach budowy o_O (prace przygotowawcze rozpoczęto sześć lat wcześniej).
Blisko jest także do Maciejowca, gdzie znajduje się renesansowy dwór i klasycystyczny pałac z parkiem (lata 30te XIX wieku, ciekawa i burzliwa historia, smutna teraźniejszość i parku, i pałacu. Polskie kuriozum- kontrolę pełnią nie służby konserwatorskie, tylko stowarzyszenie.)
Tu klasyka- wszystko się malowniczo wali.
I.
Ja wiem, że to trudne, nie ma kasy, czasy są inne niż te, w których się to stawiało.
Ale ten cały ANR i innych "posiadaczy nieruchomości", "decydentów" oraz "konserwatorów" z dwudziestopięciolecia naszej odzyskanej niepodległości to bym spuściła z zapory, popłukała Bobrem i zapomniała o nich, a pałace i parki oddała bym Niemcom i warszawiakom, którzy potrafiliby się nim zająć
(tak, mieszkałabym w Niemczech, trudno)
(nie, w Warszawie jednak nie)
no ale cóż poradzisz, dla mnie to już nawet nie jest wkurwiające ani smutne, może tak musi być, że przyroda odzyskuje swoje tereny.
Ja już nawet nie czytam śląskich zabytków (ale wam polecam- na każdy temat wpisany do blogowej wyszukiwarki pojawia się co najmniej kilka artykułów), bo nie.
No dobra.
Dwór od 1999 jest częściowo remontowany.
ha. hahahahaha. Posadzono tulipanowca. |
ale zabudowania gospodarcze niestety nie |
tak, ofszę, wymieniono dach, ale CO JEST NIE TAK na tym obrazku? |
W parku znajduje się kaplica- mauzoleum |
otoczona pierścieniem niesamowitych różaneczników, |
tak wygląda ich wnętrze. |
Rosną tu okazałe drzewa- grupa lip, choina |
lipa drobnolistna |
żywotnik |
cały LAS żywotników |
o niesamowitych, zbieżystych strzałach i rdzawej, strukturalnej korze |
egzotycznych niebywale |
no takie TUJE to ja lubię:-))) |
tu i ówdzie kwitnie jeszcze smotrawa |
a buki i lipy są potężne. W parku znajdziemy też tulipanowiec i magnolię. |
Informuję, iż:
- w sobotę padało,
- pod wieczór wypogodziło się i wysłoneczniło,
- później zaległy mgły,
- niedziele była przekropna,
- a część zdjęć pochodzi z października 2012 (uff, jeszcze nie jest tak jesiennie;-)))
To tyle tej wycieczki, jutro pojedziemy dalej, zdjęcia przygotowane, ale chyba pora na lanczyk.
Następnym razem miejscówki optymistyczne:-)
***
wiecie co?chyba pierwszy raz W ŻYCIU nie miałam ochoty wyjeżdżać na wycieczkę, gnębił mnie lęk i złe przeczucia.
To prawda, że człowiek jest/powinien być skonstruowany tak, żeby nie lubić wyjazdów- siedzenie na dupsku jest ewolucyjnie uzasadnione, bo bezpieczne.
Ale żeby ja?
W sumie to mam tak, że nie lubię wyjeżdżać z żadnego miejsca, w którym aktualnie jestem.
***
A jak ktoś przyjeżdża, to bardzo lubię.Cieszę się na sobotnie spotkanie z Naszą Polaną i Inkwizycją.
Hasłem przewodnim jest MIZIANIE SIERŚCIUCHÓW, CYNAMON I WINO.
Kto się przyłączy?
Sobota po południu, w Moherii.
Wywołuję przede wszystkim kyję i florysztukę, które się z Polanką znają.
Ale jak ktoś chce poznać...
zapraszam:-)))
Pozdrówka, Megi.
PS. Jakby się nam nudziło, to we wro jest taka nocna impreza. Poszłabym:-)
Klimaty przednie...Mam nadzieję, że pałac się nie zmarnuje...Jak już się trochę postarzeją te moje Absorbery to może bym i ja na herbatnię sie wprosiła...;)
OdpowiedzUsuńpozdrówki
a przyjedź, byłoby genialnie!
UsuńA wiesz Megi? chętnie wpadnę z winem, tylko miziania sierściuchów nie wybaczyła by mi moja mała Jagoda. Czy mogę przytargać 3,5-latkę przepadającą za kotami?
UsuńTupajko, fajnie byłoby się spotkać w realu!
a zdjęcia jak zwykle piękne! i idzie chyba nowe, bo wiele osób w fajny sposób remontuje świeżo nabyte stare domy. To mnie cieszy!(chociaż niekoniecznie okna dachowe w pałacu...:()
bardzo się cieszę, jutro zadzwonię do ciebie:-) i oczywiście Jagodę też będziemy miziać.
Usuńa do Tupajki nie mam telefonu, chyba. Na fejsie ją złapiemy.
Chyba idzie nowe i lepsze:-)
Tak, OKNA POŁACIOWE, prawdziwy kszyk mody w XIX wieku...
A ja w sobotę w Poznaniu na Światowym Dniu Przędzenia w miejscach publicznych, ale Polanką spotykamy się u Owcy R. we wtorek. Może ktoś chce się załapać?
UsuńPiękna wycieczka do moich ulubionych zakątków. Jadę tam w październiku. Buziaki ślę
jaaa!
Usuńja chcę się załapać. Może dam radę, Polanka i Owca, nonono.
A w środę u Inkwi;-p chyba.
To się umówmy na październik:-)
Megi byłaś na wyciągnięcie ręki od nas, a w Pokrzywniku bylismy tydzień temu, na zaporze także, a zdjęcia gór robione z drogi do Pokrzywnika sa prawie identyczne, nawet te czerwone [ nie wiem jak się nazywają ] krzewy....
OdpowiedzUsuńnie wiem czy w Maciejowcu byliście w mauzoleum..... pisałam o tym u siebie...
http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=4401911221694484673#editor/target=post;postID=8251002111726204446;onPublishedMenu=posts;onClosedMenu=posts;postNum=2;src=postname
http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=4401911221694484673#editor/target=post;postID=8355308004829152875;onPublishedMenu=posts;onClosedMenu=posts;postNum=0;src=postname
a kiedy zajedziecie do Pławnej ?
pozdrawiam serdecznie
lineczki nie działają, chyba trzeba być na twoim koncie:-)
Usuńale czytałam, owszem, tak, o Mauzoleum Renate von Kramsta.
Czerwone krzewy to trzmieliny zwyczajne.
A zajedziemy, zajedziemy. Tak w połowie października? Musimy w końcu dojechać do tego Izerbejdżanu, a Pławna jest bardzo urokliwa. Aż tak sobie myśleliśmy, czy by jakiej ziemi nie nabyć;-)
Z mną 10ha czeka na nabywcę. Tylko bez domu, sama ziemia. Jest tez kawał ziemi, który oglądała Inkwizycja na Górnej, wysoko, chyba dawne siedlisko. A może mały domek na średniej? Brać... wybierać ;) Ile tej ziemi potrzeba?
UsuńHAAA!
UsuńWIEDZIAŁAM.
Mówiłam TP, że wystarczy się odezwać, a zaraz ktoś coś.
10 ha bez zabudowań jest ok;-)
zara się TP bedzie jarać:-)
A na co Wam ta ziemia... bez domu tak? ;)
UsuńNA ZAŚ;-)
Usuńdom zaś mam, drugi do sprzątania mi niepoczebny.
A na zaś.. na co?
Usuńnie wiem:-)))
Usuńchciałabym tam mieszkać, ale nie będę tam miała pracy, w każdym razie przez jakiś czas.
Może będę mieszkać kiedyś, i nie będę musiała pracować.
Dom by się psuł, a ziemia nie.
Poza tym nie wiem, czy chcę się budować albo remontować.
Strata czasu wg mnie, a w moim wieku;-ppp muszę wybierać.
Ale może zmienię zdanie.
Takie tam.
Wolałabym być rentierką, miałabym mniej dylematów, kogoś do sprzątania, dom w Szwecji, w Izerbejdżanie i Dolinie Baryczy.
I wtedy bym pojechała do Nowej Zelandii.
Nie ma tu nikogo do sprzątania. Nie ma do roboty. Tradycji takiej nie ma.
UsuńA na ziemi trzeba robić. Siać, zbierać, kosić. Płacić za to wszystko trzeba. Nawet jak nie jesteś z Warszawy. Umowy pisać, dzierżawy. A tu ziemia słaba.
Ale jak mi wydzierżawisz, to dam Ci numer do gościa, co ma numer do tych, co ich ziemia jest.
A jak mi wydzierżawisz dobrze, to Ci dam numer do tych, co ich ziemia jest.
I tak się tam nie pobudujesz, bo zimą nie wjedziesz. To na co Ci ta ziemia...?
Tu jest Nowa Zelandia. Też mi... dolina.. tu wszystko jest.
może po to, żeby była. Łąka np., z roślinami.
UsuńW Dolinie mamy taką Łąkę i miło mi o niej myśleć.
Wcale nie muszę tam często bywać, ważne, że jest.
Tu wszystko jest i tam wszystko jest, dobrze mieć różne miejsca na ziemi, niekoniecznie na własność.
Pewnie, że wydzierżawię;-)
Wszędzie wszystko nie jest. Trzeba się dobrze zastanowić, co mieć (na własność).
UsuńChcesz tą łąkę szybko, czy jak?
Czas się liczy. Ludzie wiedzą, chcą sprzedać. Pytali jednego. Na razie powiedział: - Mi ziemia nie potrzebna.
Znaczy, za drogo chcieli.
Ale on może kupić.
Do łąki droga przez moje podwórko. Będziesz musiała moją kawę pić. Trzeba się dobrze zastanowić...
;-)
Dobrej nocy.
To miała być moja łąka Sąsiedzie, ale kasy brak. A już się na niej widziałam oczami wyobraźni. Byłam niedawno w tamtych okolicach i będę w połowie października. Nie ma chętnych na kupno w dobrej cenie mojego gospodarstwa, a bez tego jestem tu uziemiona. Pozdrawiam
UsuńPacjan!
UsuńTY byś sprzedała swoją miejscówkę?
Jak ty chcesz tę łąkę, to ja pas.
Ja tak jak Ty, tu dom, tam dom, jeszcze gdzie indziej łąka, a ja w Czarnogórze lub w Nowej Zelandii. Kasy nie mam, póki co i się nie zanosi na razie, ale był taki plan jesienią.
UsuńPacjanie, Ty też!
UsuńNo ja też. Łąkę mam także bez domu, w pewnej puszczy. I chciałabym jeszcze jakiś dom bez łąki i z łąką dom. To jest jakiś głód straszliwie trawiący. Nie do opanowania. Dobrze, że kasy nie ma, bo kiedy ja bym te moje wszystkie domy i łąki odwiedzała.
UsuńJa nie mam takiej gorącej niwy, jako Ty masz.
UsuńBym mogła ponomadzić trochę i robić sezonowy przepęd kóz z pastwisk letnich, na zimowe, irlandzkie oczywiście:)
Czy Weronika chciałaby mieć przepęd ze szkoły do szkoły, wątpię bardzo. To chyba nauczanie domowe, tzn. łąkowe.
Paweł marzył kiedyś o wędrowaniu wozem taborowym, ale chyba mu zupełnie przeszło.
Nu, pomarzylim, idziem prasować. Ser oczywista.
Pozdrawiam Cię serdecznie!
To komu ja mam dać numer do tej łąki? .. bo się zgubiłem :)
Usuńdaj wszystkim i umów nas na ten sam dzień i godzinę, to może się pobijemy. Odpiszę ci w wolnej chwili, czyli jutro.
UsuńMiejscówki przednie, trochę w stylu Terra Sudety w Goworowie. Dwór bardzo mi się podoba i mam nadzieję, że nie rozleci się do końca
OdpowiedzUsuńhu nołs. Ma szansę się rozlecieć jednakowoż.
UsuńGoworów sobie sprawdzę:-)
Po kolei:
OdpowiedzUsuńJuż się cieszę na Ciebie, cynamon i wino! I na bloginie nasze ulubione ;)
Pokrzywnik nr 10 ładny. Już zazdraszczamy stanu. Jednakowoż ja bym też nie żwirowała, za to żagle świetne. I jeszcze parę innych detali ;)
Ale nr 11 podoba mi się bardziej. Uroczy ;)
A wiesz, że byłam w Maciejowcu, w 1983 albo 84, zimą... wtedy był tam akademicki ośrodek leczniczo-wypoczynkowy, a ja miałam "załamanie nerwowe"... byłam tam zupełnie sama i było bosko. Park pamiętam doskonale, bo sobie go szkicowałam, te tuje monumentalne i tulipanowce, i mauzoleum... pamiętam jak dziś.
I wiedziałam, że się przyczepisz do tych okien połaciowych, ale. Jak ma na siebie zarabiać (a teraz wszystko musi, w dodatku na dalszy remont trzeba dutków) to niestety. Kompromis. Z dołu nie widać(no chyba, ze ktoś chce pomarudzić i odejdzie dalej) ;-)
Wyczekuję soboty, tymczasem ściskam ;)
mnie te okna połaciowe przeszkadzają i już. Mogą sobie być w Dużej Ruderze, w Małym Białym, ale nie w pałacu. Pałac zobowiązuje.
OdpowiedzUsuńNr 10 też wolę od 11, mam przesyt, chciałabym umieć utrzymać wnętrzarską dyscyplinę i umieć upraszczać:-)
Ach, ach, jak cudnie, spokojnie, nierealnie musiało być w tym Maciejowcu, zimą... wyobrażam sobie. I BARDZO się cieszę.
Piękna okolica i tyle do ratowania.
OdpowiedzUsuńAle żwir lubi włazić do butów:)
chrzęści i zachowuje się jak pustynia, nie lubię:-)
Usuńbym cię chciała zabrać na wycieczkę tam.
Nic tam w pokrzywniku do ratowania. Wszystko wykupione. :)
UsuńA żwir jest bogaty, taki pałacowy jest. Też sobie nasypię.
Do ucha sobie nasyp.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMegi, chętnie się kiedyś z Tobą wybiorę :)
Usuńczymam za słówko;-)
UsuńJak już Ci się uda dojechać do Izerbejdżanu, to proszę wpadnij i do nas w Mlądzu.:-) Koniki lubią być głaskane.:-)
OdpowiedzUsuńo, to wpadnę, tak około połowy października:-)
Usuńmasz chyba takie małe koniki, to się nie będę bała;-)
One są większe niż koniki polne. Troszeczkę. Około połowy takiej po 14.10. poproszę, żebyś nie pocałowała klamki.:-)
Usuńpolne. polskie.
UsuńKoniki polskie:-)
chyba wystarczająco małe.
Megi, ale tam pięknie! Dom 10, taki nie udający, jest wspaniały. Pomysł z żaglami poraża genialnością prostoty, takoż zasłonki. Od detali szafy wymiękam. Przypieprzyłabym się może do tych szklanych drzwi, ale taki zgrzyt też czasami bardzo lubię. Zgrzytnie i od razu iskierka, nudy nie ma.
OdpowiedzUsuńNo to mamy dokładnie tak samo - mieć dom tu i tam i ziemię przy domu i bez domu ...Czasami się boję siebie takiej głodnej.
Fajne macie te spotkania, troszki zazdroszczę, choć przecież wiem, że jestem tu przyrośnięta i nigdzie nie jeżdżę.
Uściski!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuńpięknie, to prawda.
UsuńZawsze się zachwycam Szwecją i zawsze później dochodzę do wniosku, że chyba bym nie chciała mieszkać poza Dolnym.
No i ten nr 10, może i dobry standard, ale żeby tak chciało być.
Boisz się siebie takiej głodnej...
... ja myślę, że to nie zachłanność na rzeczy, tylko na życie i jego możliwości.
(ale Sąsiad powie, że wydziwiamy)
Poczekaj, my jeszcze wszyscy do ciebie wbijemy!
Tak jak mówisz, zachłanność na więcej życia i bycie rozległe.
UsuńNo i o co mi chodzi ? Prawdziwie jest mi dobrze w nieruchawości miejscowej. Nigdy nie kłamię, jak to mówię, więc prawd jest więcej.
Oo, patrz pani, i Pacjan ma to samo!
dobrze jest również w nieruchawości, czasem do tego stopnia, że tu sobie gniję na kanapie, a mogłabym to pisać w ogrodzie, bo słońce wróciło:-)
Usuńale mi się nie chce wstać.
No i jak pisałam- wyjeżdżanie jest niebezpieczne, wilcy mogą nas rozszarpać.
Noooo widzę, że sami swoi :), haha. Fajnie,że byłaś Megi. Różaneczniki w Maciejowcu cudne, nie? I takie wyczyszczone od spodu. Ponoć w okolicy wszyscy mają sadzonki stamtąd.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam , ewa
nooo, nie zawodzą;-)
Usuńbywałabym częściej, ale.
Cudne różaneczniki. Znaczy się sieją czy robią odkłady?
Megi - Sąsiad dobrze radzi.... łąka powyżej jego posiadłości cudna....widziałam
OdpowiedzUsuńno i kawę ma pyszną, ale uważaj na strych :))))
a CO JEST na strychu???
UsuńPECH ! ;)
Usuńlepiej nie pytaj.... ja jeszcze nie doszłam do siebie :(
OdpowiedzUsuń