Nie pisząc u siebie, nie pisząc komentarzy, czasem czytam, co u was, jednakowoż.
I nie wiem, czy to jesień nostalgiczna, czy co, ale wiele o szczęśliwych dzieciństwach czytam, w parkach, na polach, łąkach i w ogrodach spędzonych.
Żeby ludności nie narażać na bieganie za linkami, a do biegania takowego zachęcić, kopiujwklej czynię:
Kalina: ...chyba żadne dziecko nie miało tak wolnego i pozbawionego ograniczeń dzieciństwa. Mogłam chodzić gdzie chciałam i chodziłam. Zwiedziłam wzdłuż i wszerz całą puszczańską okolicę na dziesięcioletnich, poobijanych nogach, znałam wszystkie dróżki, parowy, łąki i zagajniki, przyjaźniłam się z hamadriadami i śpiewałam strumieniom. Mogłam czytać co chciałam i czytałam- odkąd w wieku pięciu lat nauczyłam się czytać, pochłaniałam wszystko...
grazyna: ...W tym pokoju pod łożkami hodowaliśmy wszelakie zwierzaki, małe rybki ze stawu, kijanki, które zmieniały sie w żabki i wracały do bajora, karmilismy małe wrony, które wypadły z gniazd, chrabąszcze majowe...
naszapolana: ... Te frankfurckie pola przenoszą mnie momentalnie w czasie i przestrzeni. Słyszę jeszcze młody głos mojej babci, słyszę bzyczenie letnich much latających upierdliwie po pokoju i kuchni, widzę babcię machającą ścierką w celu unicestwienia ww. owadów, czuję zapach świeżo pokrojonego ogórka na bułce wrocławskiej z masłem, przypominają mi się zapachy perfum i kremów mojej cioci, która mieszkała wtedy z babcią, pamiętam smak makaronu własnej roboty, który pływał w rosole i nawet zapach benzyny z naszego malucha wcina się również między nozdrza...
Gwenaelle:... Wkraczając do ogrodu za domem siadała na schodkach i po udanej kampanii wojennej z pokrzywą delektowała się widokiem wyrastających ze szczelin schodków fiołków.
To ona zaszczepiła we mnie miłość do kwiatów i ogrodu. Widziała go nawet wtedy, kiedy nikt po za nią, go nie widział i nie potrzebował.
Dziękuję jej za to wszystko co mi dała i czego mnie nauczyła i za to że zaszczepiła we mnie miłość do ogrodu i roślin. To dzięki niej dziś zamiast zastanawiać się na jaki kolor pomalować paznokcie, zastanawiam się co zrobić by było pięknie wokoło mnie, by nie zmarnować tego co dostałam od losu...
Taaak, tyle przeczytałam, i zapamiętałam, i zapisałam, żeby się podzielić i wracać, a jeżeli czegoś nie przeczytałam, to... przeczytam, i podam dalej.
I myślę sobie, jak uprzywilejowani jesteśmy przez swoje wspomnienia my, z tajemniczego ogrodu. Ja, Megi z Łąki, i mój TP, który miał bazę w kępie lilaka, i strugał strzały z czarnego bzu.
I zawsze to sobie uświadamiam z siłą wodospadu poznając kogoś, kto spędził dzieciństwo na blokowisku. Trudno winić osobę za przeszłość blokersa, ale... jak wtedy znać Józefa?
Nieprawda, na blokowiskach też rosły kępy lilaków, a moje koleżanki robiły sekrety pod szkiełkami, i kradły płatki piwonii i kalin, żeby je sypać pod nogi Boga w Boże Ciało. Znaczy można, ale pewnej wrażliwości to wymaga, bo jednak przyroda tak nie napiera.
Jako że ostatnio mieszkam poniekąd w Tralfamadorii (tak tak, M. i Marcinie), jestem jednocześnie Małą Megi i Panią Łąki, i to, co było, jest tym, co jest.
A w legnickim ogrodzie mojego dzieciństwa (osobny temat na... kiedyś... ) ważne były róże. Bo takie wyczekane, rzadkie wśród pospolitych astrów i nagietek, szlachetne.
Sadźmy, przyjacielu, róże!
Długo jeszcze, długo światu
Szumieć będą śnieżne burze,
Sadźmy je przyszłemu latu!
Nieprawda, na blokowiskach też rosły kępy lilaków, a moje koleżanki robiły sekrety pod szkiełkami, i kradły płatki piwonii i kalin, żeby je sypać pod nogi Boga w Boże Ciało. Znaczy można, ale pewnej wrażliwości to wymaga, bo jednak przyroda tak nie napiera.
Jako że ostatnio mieszkam poniekąd w Tralfamadorii (tak tak, M. i Marcinie), jestem jednocześnie Małą Megi i Panią Łąki, i to, co było, jest tym, co jest.
A w legnickim ogrodzie mojego dzieciństwa (osobny temat na... kiedyś... ) ważne były róże. Bo takie wyczekane, rzadkie wśród pospolitych astrów i nagietek, szlachetne.
Sadźmy, przyjacielu, róże!
Długo jeszcze, długo światu
Szumieć będą śnieżne burze,
Sadźmy je przyszłemu latu!
- Autor: Seweryn Goszczyński, Przy sadzeniu róż, 1831
Sadźmy róże...
Bo:
róża jest różą jest różą jest różą...
róża jest królową kwiatów...
róża nie wymaga od nas nic a nic, z wyjątkiem przepuszczalnej gleby i cięcia, a odwdzięcza się pięknością...
róża potrafi kwitnąć od maja do grudnia...
róża pachnie...
róża jest różą jest różą jest różą...
... o czym można się przekonać odwiedzając Szkółkę Róż Rosarium.
I sadźmy róże, bo teraz jest na to dobry czas. Można je sadzić z gołym korzeniem. Rosarium prowadzi sprzedaż przez internet, a wysyłka bez doniczek jest tańsza. Właściciele, państwo Chodunowie, to prawdziwi fachowcy, którzy po latach doszli do wiedzy, które odmiany najlepiej się sprawdzają, mało chorują, ładnie i długo kwitną... A historia ich szkółki jest ilustracją realizacji marzenia o życiu wśród róż...
Róże uprawiane są w gruncie, jesienią wyorywane i przechowywane w takim oto klimatycznym, w każdym tego słowa znaczeniu, miejscu:
A później zostaną zadoniczkowane, zadołowane lub wysłane...
Szkółka sprzedawała w tym sezonie 300 odmian, spośród parkowych, angielskich, historycznych, nostalgicznych, okrywowych... zresztą sprawdźcie ofertę... a w przyszłym sezonie będzie ich 360.
(dla jasności- to nie jest tekst promocyjny, ja nic z tego nie mam. Po prostu, tak jak linkuję i cytuję ulubione blogi, tak staram się wzbogacić świat w róże. Podobnie jak w byliny. Róże wysyła się łatwiej niż byliny. Gdybym potrafiła zapewnić szybkie dostawy, i wymyśliła sposób, jak bezpiecznie wysyłać byliny w doniczkach, to bym wstawiła odpowiedni link po lewej. Na razie wchodzi w grę zamawianie przez maila i odbiór osobisty lub dostawa we Wrocławiu i okolicach. No, anecie zawiozę, jak będę do niej jechała na rower;-) to tak w nawiązaniu do poprzedniego posta i zamiast maila, na razie).
I zawsze poznam jakieś nowe piękności. W tym roku spodobała mi się Rhapsody in Blue:
i Parole:
Przypomniałam też sobie, jak urocza jest Nostalgie:
oraz podobne do siebie First Lady i History:
Nie bez znaczenia jest, że jadąc do Rosarium mogłam odwiedzić WIELKOPOLSKĘ...
... a Wielkopolska to moje KORZENIE.
O ile Dolny Śląsk to mój hajmat, Skandynawia to moja utopia, to Wielkopolska= roots. Trzy czwarte moich dziadków pochodzi z Wielkopolski. Rodzina mojego Taty mieszka w tych samych miejscach od XVI wieku, co jest pisemnie udokumentowane.
Wiecie, jakie to przyjemne? Pojechać do siebie? Być u siebie? Po latach niemyślenia na temat... kilka lat temu na jakimś rodzinnym pogrzebie oryginalna uroda mojego brata okazała się urodą wielkopolskiego chłopa, a jego średni wzrost wydał się raczej okazały pośród podobnego mu plemienia niziołków (ja, niestety, nie przystaję urodą do moich czarnookich i ciemnowłosych kuzynek;-). Jak miło przejść się po cmentarzu, na którym powtarza się moje rodowe nazwisko...
I oczywiście na co dzień o tym nie myślę. Ale jak już się wybiorę... te morenowe pagórki okryte oziminą. Sosnowo- robiniowe zagajniki (a ten sadził mój Dziadek...). Białe i skromne pałace, gospodarstwa w kępach starodrzewiu. Śródpolne oczka wodne, aleje drzew. Słodkie i miniaturowe ryneczki, brukowane uliczki udające miasto. Twarda wymowa końcówek słów. Niebieskie i przejrzyste oczy starszej pani w kawiarni w Poznaniu, pod siwą prostą grzywką, jakbym zajrzała w oczy mojej Mamy... Tak zwany porządek w obejściu. To, czego nie nazywam. Ech...
Fajnie mieć korzenie:-)))
A jeden z piękniejszych, zapewne, zakątków Wielkopolski, to Radliniec właśnie:
Znacie określenie: zydląg?;-))) (a, pójdziecie tą drogą w lewo, a tam bedom takie dwa zydlągi...)
Z niemieckiego Siedlung- osiedle, osada. Siedlisko.
No to Radliniec składa się z ceglanych zydlągów, połączonych lipowymi alejami, a wśród pól- liniami drzew owocowych (obecnie w zaniku;-/). Został wybudowany w całości, po pożarze w 1939 roku jako modelowa niemiecka wieś- tu więcej informacji. Jeszcze jeden powód, żeby odwiedzić Rosarium:-)
Tyle dzisiaj, bo się dłuży. Mam się czym pochwalić, i zrobię to w kolejnym poście, niebawem. Dzisiaj tylko się pochwalę wypasionymi i ZDROWYMI kotami (ciągle te dwa, ale kocice z racji zmiany klimatu się odfochowały, zaczęły bywać w domku, to i na zdjęciach się znajdą).
Kminecki i Moherowy. Jaki mam kropiaty brzuszek!
Jestem duży i oczka mam bystre!
Śpieeeemmmm....
Pozdrówka, Megi.