od początku

sobota, 3 maja 2014

Majowo.

Majowo bo majowo, ale i Majowo.
W Ogrodzie Zet, pokazywanym na blogu kilka razy- klik, klik, klik- nagraliśmy kolejny odcinek Mai w ogrodzie.
Zobaczymy go w niedzielę 4 maja:-) czyli jutro. chyba.
Większość materiału została zarejestrowana w lipcu zeszłego roku, a tej wiosny czekaliśmy na wiśnie... wymieniając maile, dzieląc się zdjęciami, konsultując z dendrologiem (to w Wawie oczywiście mają takie pomysły). I trafiliśmy w punkt.
To są wiśnie piłkowane 'Kanzan', romantyczne, puszyste, delikatne. Piękne w alejach (wyrównany szczepieniem wzrost, korona w kształcie odwróconego stożka), idealne przy drogach i parkingach w mieście (nie owocują, nie trzeba ich ciąć). Jedyne, czego nie lubią, to zalewowa gleba. Bywa, że atakują je mszyce i monilioza, ale to do pominięcia- na ponad setkę posadzonych przez nas w ciągu wielu lat dopiero w tym roku zanotowałam jedno chore.
Wiśnie piłkowane 'Amanogawa' kwitną równocześnie z 'Kanzanami'.
(a na ich tle kwitnie złotlin japoński)
Lubię je może trochę mniej, bo niby kolumny, a takie rozwichrzone. Ale tutaj, gdzie potrzebowałam czegoś wąskiego do podkreślenia łuku ścieżki, a jednocześnie naturalnego, o czereśniowych liściach, bardzo się sprawdziły.
Jeżeli dodamy do puli (eee, TP paczy na snookera dżast nał) wiśnię wonną- antypkę, całą w roju pszczół i zapachu miodu,
przekwitające już wiśnie przedziwne 'Umbraculifera'
i wiśnie domowe;-)
to dostaniemy pełen obraz OGRODU KWITNĄCEJ WIŚNI, tego hanami, na które czekaliśmy.
Kolejne przyciągające uwagę punkty (snooker;-p) to SEZONOWE PIĘKNOŚCI:
porzeczka złota
porzeczka krwista
śnieguliczka Chenaulta 'Hancock'- prezentuje się pięknie w świeżej zieleni. Moja ulubiona roślina okrywowa, sprawdzająca się w najtrudniejszych warunkach. Okrywa, że hej- w suchym cieniu, w pełnym słońcu, na skarpie, pod sumakami... wszędzie na 100%
serduszka okazała, pierwsza na rabacie bylinowej,
i brzoza białochińska.
Ogród jest napakowany "programem", z czego właściwie nie zdawałam sobie sprawy, takie oczywiste wydawały mi się pewne rozwiązania- dopóki nie zaczęłam o tym opowiadać.
POŻYCZENIE KRAJOBRAZU narzucało się w tak pięknej okolicy, przecież tuje grzeszne byłyby.
Przy dużej połaci TRAWNIK W PAGÓRKI jest ciekawszy od płaskiego.
pascha pani Ani:-)
A jaki wygodny:-))

Po prostu piknik, z Bimbą na pierwszym planie;-)
Pagórki trawnikowe muszą być odpowiednio niskie i płaskie, nieutrudnające koszenia, nieprzesychające.
OGRODOWY STAW (fakultatywnie kąpielowy) wygląda rajsko w świeżej zieleni.
Rośnie nad nim m. in. tawlina jarzębolistna (wiem, inwazor),
świdośliwa, kalina koralowa,
klon Ginnala,
brzoza karłowata, miskant chiński, kosaćce syberyjskie, dereń jadalny...
Towarzyszą mu dwa POLDERY- suche zbiorniki, służące do pomieszczenia wody wypompowywanej ze stawu podczas jego czyszczenia (rzadko się to zdarza) i obniżające lustro wody gruntowej (staw jest betonową niecką wyścieloną membraną EPDM, a woda gruntowa dość wysoko). W jednym z suchych stawów rośnie dwukośna łąka
na której oprócz pierwiosnków wyniosłych zakwitają już rdesty wężowniki.
Kolejny punkt programu to GRĄD.
W cienistym, leśnym zakątku ogrodu runo wygląda o tej porze tak.
Kwitą groszki wiosenne, gajowce
omc marzanka wonna,
przed chwilą miodunka, za moment czerniec gronkowy, kokoryczka wonna i bodziszki.
No i kosmatka leśna, zimozielona i godna polecenia,
Podobnie jak porzeczka alpejska, jeden z niewielu krzewów do głębokiego cienia.
Z programem ogrodowym to jest tak: fachowiec go widzi, ale użytkownik odbiera przestrzeń po prostu jako miłe i przyjazne miejsce. W każdym razie tak powinno być w dobrze zrobionym ogrodzie;-)
I tak jest, sądząc po słowach właścicieli.
Ten ogród jest poza jego pięknością i zmysłowością user friendly, co jest jedynym wyjściem  na ponad 2 tys. mkw, które obrabiają (na których z satysfakcją pracują) tylko dwie osoby, w porywach trzy, sporadycznie my wpadamy zrobić ostre cięcia (co dwa lata mniej więcej). Właściciele nie są ogrodowymi freakami, mają rodzinę, pracę, podróże i sprawy ciekawsze od plewnienia.
Moim zadaniem było zaprojektowanie kolejnych stref "intensywności obsługi" (trawnik wymaga koszenia raz w tygodniu i intensywnej pielęgnacji, żeby dobrze wyglądał i stanowił piękne tło, łąkę kosimy dwa razy w roku, do grądu wpadamy na wiosenne porządki i wyrwanie większych chwastów) i dobranie roślin, które będą "same rosły" (tzn. odpowiednich do siedliska) oraz zaplanowanie takiego ich zagęszczenia, żeby pokryły powierzchnię w ciągu 2- 3 lat. Mimo to znalazły się tam liczne ciekawe gatunki, jakich "nikt na świecie nie ma";-)- np. nellia chińska, robinia nowomeksykańska, głogi 'Paul's Scarlet' (głogi ktoś ma, ale nikt ich nie sadzi, więc już niedługo.)
Ogród ma 12 lat i w tym czasie zmieniły się w nim warunki świetlne, lokalnie wilgotność powietrza i gleby, wpływ wiatru, co wymusza zmiany, dosadzenia, cięcia. Np. bez koralowy chciał rosnąć w słońcu tylko pod warunkiem, że koło zraszacza, dereń kousa zaskakująco marnie się miewa...
Znaczy już w krajobrazie, czytając się jako kępa drzew. Odpowiedzialne projektowanie polega także na tym, aby w tym krajobrazie nie krzyczał, nie odcinał się od niego.
Zawsze tak robię:-)))
Zadanie właścicieli było być może trudniejsze. Odpuszczenie sobie doskonałości, zaniechanie kontroli, Z.A.U.F.A.N.I.E mi mogło być trudne, bo nie wszystko szło jak po maśle, wiadomo, ale i nie wiadomo.
Ale wyszło, bo miało wyjść. Taki był plan.
***
Punkt programu pt. PODJAZD podobał się Mai.
Dom został wybudowany w miejscu dawnego budynku, między nim a równolegle położoną stodołą (dzisiaj garażem) rosła kępa śliw i jabłoni.
Wykorzystałam ją do zaaranżowania klasycznego żwirowego podjazdu z klombem pośrodku (tu niezupełnie pośrodku, a klomb jest owalny, a nie okrągły). Kępę drzew uzupełniłam kaliną Burkwooda (akurat kwitła i od jutra wszyscy będą jej pożądać;-p), laurowiśniami, mahonią, bluszczem, pojedynczą stewartią. Przy okazji dom nabrał charakteru wiejskiego dworku (znaczy kolumny niepoczebne), położonego entre court et jardin.
W ogóle wygląda, jakby jej się podobało:-)
Co jeszcze.
Obsadziliśmy piękne donice (nie mam ich zdjęcia, a to wyjątkowe donice Kasi Nowak) używając podłoża xxx
oraz- wcześniej- przygotowaliśmy warzywnik pod uprawy i zastosowanie nawozu yyy.
Nigdzie nie użyliśmy herbicydów totalnych zawierających glifosat. Nie stosujemy ich w ogrodach, pod przyszłe trawniki, na nawierzchniach (żwir w tym ogrodzie jest gracowany, co niszczy małe chwasty, większe są w miarę możliwości i chęci usuwane ręcznie), a tym bardziej na przypłociach, w rowach i na nieużytkach.
Ponieważ z Roundupu (niech się gugla) się przygotowałam, to teraz będzie
ZIELONA PROPAGANDA
Roundup:
- nie jest biodegradowalny (do niedawna tak pisano na opakowaniu, teraz stan wiedzy na to nie pozwala),
- przenika do wody (ale ja nie piję surowej wody- najlepszy tekst, jaki ostatnio słyszałam w odpowiedzi na ten argument przeciw stosowaniu. Autor- człowiek z wyższym wykształceniem humanistycznym.),
- znajduje się w żywności (głównie za sprawą mięsa zwierząt jedzących paszę z roślin Roundup Ready),
- jest szkodliwy dla organizmów wodnych (bezkręgowców, ryb, płazów),
- uszkadza komórki (m. in. płody, kom. rozrodcze),
- niszczy bakterie (glebowe, jelitowe),
- może mieć wpływ na gospodarkę hormonalną organizmów (co za tym idzie, może być rakotwórczy).
Wg wiki: Roundup- herbicyd nieselektywny, którego substancją czynną jest glifosat – organiczny związek chemiczny z grupy fosfonianów. Hamuje on działanie bardzo ważnego dla roślin enzymu syntazy EPSPS, (...) który jest kluczowym enzymem na szlaku metabolicznym związanym z biosyntezą aromatycznych aminokwasów (fenyloalaniny, tyrozyny i tryptofanu). (...)
Glifosat wszedł na rynek w 1974 roku jako składnik herbicydu Roundup (oprócz glifosatu zawiera substancje ułatwiające jego przenikanie przez błony komórkowe). (...)
Glifosat uzyskał szczególne znaczenie po opracowaniu roślin uprawnych modyfikowanych genetycznie, które zawierają gen kodujący syntazę EPSPS odporną na działanie glifosatu (pochodzi on od bakterii). Umożliwia to opryski upraw tym środkiem w celu selektywnego niszczenia chwastów. Znane są jednak rośliny, które wykształciły odporność na glifosat (dzięki powieleniu genów kodujących EPSPS lub zabezpieczeniu merystemu wierzchołkowego pędu).
Implikuje to dwie rzeczy: glifosat zjadamy w tych opornych (Roundup Ready) roślinach (nie bezpośrednio, ale w mięsie), które jednocześnie mogą stać się tzw. superchwastami.
Znalazłam dwa atykuły autorstwa Łukasza Łuczaja w Dzikim Życiu- z czerwca 2010 i maja 2011 roku. Ten drugi, bardzo wyważony, warto przeczytać w całości, z pierwszego cytuję bliskie mi fragmenty:
Fascynacja trawnikiem jest fascynacją światem uproszczonym, ugładzonym, wyjałowionym, zuniformizowanym i łatwym w obsłudze. Ale człowiek idzie jeszcze dalej niż zamienianie swojej przestrzeni życiowej w trawniki – zupełnie pozbawia ją roślinności, pokrywając betonem, asfaltem, kamieniami, płytkami, tłuczniem i innymi rodzajami nieożywionego pokrycia. To zupełnie pozbawia taką powierzchnię możliwości produkcji tlenu. I nie mówię tu o powierzchni wiejskiej drogi utwardzonej kamieniami, ani o ścieżce w ogrodzie. Mówię o całej powierzchni ogrodu pokrytej geowłókniną zamaskowaną kamieniami.”
„Inny, ostatnio szybko narastający problem, to fascynacja glifosfatem – herbicydem znanym najbardziej pod firmową nazwą Roundup. Produkt ten jest reklamowany jako relatywnie niegroźny związek, którego można używać do zwalczania niechcianego zielska – przed przygotowaniem rabaty, na skarpie, przy ogrodzeniu czy między kamieniami. Abstrahując od nieznanego nam do końca długoterminowego oddziaływania obecności glifosfatu na przyrodę (w tym podejrzeń o niekorzystne działanie na płazy), widać efekt krótkoterminowy (…).
Co ciekawe, są rośliny, które korzystają z popularności Roundupu, zapełniając miejsca zniszczone przez niego. Oprócz wspomnianych już mchów i skrzypów (w tym uwielbiającego Roundup chronionego skrzypu olbrzymiego), czasem na miejscach opryskiwanych spotykamy też rośliny późno się rozwijające na wiosnę. Jako że większość oprysków Roundupem robi się na początku maja, rośliny, które wychodzą z ziemi dopiero w maju – jak czyściec błotny i tojeść pospolita – mogą wtedy w takim miejscu pojawić się w dużych ilościach. Oczywiście już dwukrotny oprysk w roku nie daje im szans. Z kolei pewne gatunki łąkowe, jak firletka poszarpana, dzwonek rozpierzchły i złocień zwyczajny, lubią miejsca opryskane tym herbicydem w lecie, kiedy wydały już one nasiona. I pomimo, że giną dorosłe osobniki, po oprysku późnym latem kiełkują nowe, kwitnące wiosną następnego roku.
Z używaniem Roundupu wiążą się dwa problemy. Po pierwsze, każdy środek chemiczny może mieć jakieś nierozpoznane do końca właściwości. Producenci tego herbicydu zarzekają się, że szybko rozkłada się w glebie i nie stanowi zagrożenia dla ludzi. Nie dają jednak gwarancji… Jesteśmy wielkim eksperymentem, szczególnie, że na przykład w Anglii spotkałem się z masowym opryskiwaniem chodników w miastach. Giną ostatnie enklawy dzikości miejskiej. Uważam, że w przestrzeni miejskiej nie powinno być herbicydów. Prawem człowieka powinna być możliwość korzystania z przestrzeni publicznej nie nasyconej chemią! A przestrogą powinna być historia DDT – pestycydu, fascynacja którym przyniosła później tragiczne straty dla przyrody i człowieka.
Drugi problem to nadużywanie Roundupu. Nawet jeśli założymy, że jest on mało szkodliwy, to skala jego użytkowania jest przerażająca. (...) na polskiej wsi zauważyłem, że glifosfat wkracza pod hasłem „czegoś na pokrzywy”. Dlaczego ta biedna roślina jest tak nienawidzona? Nienawiść do pokrzywy jest kwintesencją relacji człowieka i chwastu. Pokrzywa jest żywicielką wielu gatunków owadów, choćby gąsienic tak pięknych motyli, jak rusałka pokrzywnik, admirał i pawik. Jest rośliną jadalną i leczniczą oraz szybko rosnącą rośliną produkującą dużo tlenu. A jednocześnie jest rośliną traktowaną ze wstydem. Ogród z pokrzywami to ogród zaniedbany. Nie umiemy korzystać z „chwastów” (…)”
***
Piękne, piękne.
Zostawiam was z tym tekstem i jutrzejszą Mają (mam nadzieję, że jakoś się obronię, mogłam prosić o duble;-p), wrócę dopowiedzieć, co o programie ogrodu mówiłam w lecie- bo, jak już wspomniałam, sama byłam zaskoczona, ile go tam jest i jak o ogrodzie opowiada pani Ania:-)
Pogoda dzisiaj klasycznie- majówkowo- tujowa, pada i leje, dobrze, że nie śnieg.
Nadal bez propozycji.
Pozdrówka, Megi.