Tamaryszek powiedziała wtedy, że "dla mnie ogród musi być wydzielony z otoczenia, krajobrazu. Granica może być w różnej formie – np. muru czy doboru roślinności czy choćby mentalna."
Podważaj oczywistości- podpowiada mi przekorna dzikość serca. Nie musiałam długo szukać, pierwsza podróż zaprowadziła mnie do ogrodów bez granic.
Po poprzedniej wycieczce do najbliższego nam założenia krajobrazowego z prawdziwego zdarzenia zamieściłam tu analizę kompozycyjną Muskauer Park (czy też Parku Mużakowskiego, ale jego serce i źródła są w Niemczech, więc).
Tym razem wypatrywałam granic.
I wiecie- trudno je znaleźć. Można to sprawdzić na mapie.
Park leży na łuku moreny czołowej. Z polskiej strony las. Przez środek Nysa, na południu miasteczko. Od zachodu morenowe wzgórza i hałdy po eksploatacji rud metali, zagospodarowane parkowo przez samego twórcę, mimo że dziś poza parkiem. Na północy parkowe założenie rozcieńcza się w dolinie rzeki.
W centrum parku, koło zamku, jest tak.
Jest połowa października, wciąż kwitnie prusznik (Ceanothus sp.) |
Barwi się świdośliwa. |
Deszczowe popołudnie. |
Jesień podkreśla malowniczą różnorodność drzew i krzewów. |
Już po deszczu. Pod magnolią drzewiastą. |
Cała jej uroda. |
Poszukiwaczki- Roślinomaniaczki. |
Mam na tę okazję sukienkę w dżewa. A wiecie przecież, że np. lans na ornito wymaga koszuli w ptaki, no i kupiłam kilka rzeczy w łąkę. Inwestycje blogera. |
Posadzony ortodoksyjnie w korzeniach poprzednika buczuś coraz większy. |
Puszysty cypryśnik błotny. |
Papuzia parocja. |
Rewelacyjne zestawienie hortensji krzewiastej z zawilcami. Do podziwiania właśnie w październiku- żółte liście, zbordowiałe kwiatostany, białe kwiaty. |
Koźlątko liściojedzątko. |
W złotej godzinie oglądamy go w wersji reżyserskiej.
Jest taki, jak na rysunkach Pücklera- złotozamglony, z poszarzałym werniksem.
Czujemy się zaczarowani.
W takich chwilach żałuję, że po nas nic, bo podoba mi się myśl o grafie Pücklerze majtającym nogami na chmurce i patrzącym na swoje duże, duże drzewa...
Jednakowoż wszystko ma drugą stronę, czyż nie?
Czas jakiś temu Anonimowa Ania podsunęła mi post Noela Kingsbury'ego o Lancelocie Brownie i stworzonym przez niego stylu landscape. Autor pisze, że rewolucja Browna odniosła tak wielki sukces (powielony w setkach "rewitalizowanych" w XVIII wieku ogrodów, często ze szkodą dla dziedzictwa sztuki ogrodowej), ponieważ trafiła w proste potrzeby: łatwo było takie parki zrobić na bazie lasów z wyjedzonym przez bydło i trzodę runem i podszytem, można było w nich nadal prowadzić wypas. Jednocześnie taki rodzaj zagospodarowania przestrzeni, równie daleki od naturalnego krajobrazu, jak geometryczne wzory z bukszpanów, odpowiadał na inne potrzeby- ładu ("ogród to nie Puszcza Białowieska"), wyznaczenia granic bez grodzenia (a jednak!).
Krajobrazowy park (drzewa, kępy krzewów, murawa, woda o "czystej" linii brzegowej) nie jest wzorem bioróżnorodności, a ja miałam już okazję się przekonać, jak można racjonalizować potrzebę (podobno zewnętrzny przymus) utrzymywania tego stanu. I jak bardzo chcemy przesuwać granice między "koszonym" a "niekoszonym", ingerować w "dzikość", ach, bez eufemizmów- wpierdalać się w porządek świata.
(Przyjęcie noelowego punktu widzenia implikuje pytanie- na jakie potrzeby odpowiadają współczesne mody? Czy rosnąca popularność naturalistycznych rabat bylinowych to już trend? Czy ma związek z potrzebą?)
Kolejne drzewo, tym razem lipa, posadzona w odziomku dawnej. Poza tym- pokos zmulczowany, łąki zabronowane, drzewa nad wodą osłonięte metalowymi siatkami, coby bobry nie pojadły. Ordnung. |
Piękna sosna czarna i świerk serbski. |
Noel pisze, że spacerując po parku o złotej godzinie (no nie tłumaczę, wkładam mu moje słowa, które już nawet gdzieś tam, czyli tu, pisałam), należy zadać sobie pytanie- skąd się wzięły pieniądze?
To pytanie słyszałam nieraz od pragmatycznego TP.
W Brytanii wiadomo- z niewolnictwa.
Na Śląsku wiadomo- z feudalizmu.
No to tak.
Okaz kasztanowca drobnokwiatowego. Poszukajcie go na mapie, świetnie tam wygląda 💚 |
Następnego dnia odwiedziliśmy inny park, nówka sztuka z początku milenium.
Taki inny, a taki podobny w założeniach i idei.
O czym później, a wracając- zahaczyliśmy jeszcze, trochę niechcący, o park podworski w Reuthen. Niechcący, bo zależało nam na torfowisku, na którym mogliśmy znaleźć mityczną (u nas nie widziałam od hoho, a nie jest jakaś rzadka), a pożądaną wąkrotę zwyczajną (wg Różańskiego zewnętrznie działa antyseptycznie, przeciwzapalnie i pojędrniająco, stymuluje fibroblasty do syntezy kolagenu i elastyny, przyśpiesza gojenie ran, zmienia strukturę blizn, doustnie- działa psychotonicznie, usuwa objawy znużenia i zmęczenia psychicznego, poprawia pamięć i kojarzenie).
Klon czerwony. |
Pneumatofory cypryśnika błotnego. |
Płynnie przechodzi w las.
Pomyślcie czasem, co wyrzucacie do lasu i jakie rośliny uciekają z waszych ogrodów.
Wąkrota?
Jak ktoś potrzebuje, to i w parku znajdzie.
Tylko jedna sadzoneczka :-) |
Na jednym blogu przeczytałam, że Mużakowski to taki ogród bez granic, bo transgraniczny. Chwytliwe, nośne, ale karkołomne- co książę Pückler wiedział o granicy na Nysie...
Pozdrówka, Megi.
PS. takie te mamy teraz na bloggerze:⛄😸😉 😕🐁🌳🌲✨🔯tylko że już tak nie nadużywam, jak kilka lat temu, to po co mi...
no ale:😗😘😚