Było tak. Rozkosznie gawędziłam sobie na czacie z Arboretum Lądek Zdrój, gdy o okno pierdzielnął ptak, Weganka wyskoczyła na śnieg i przyniosła grubodzioba.
Grubodziób został zaklatkowany w poszczurzej klatce i poddany pięciominutowej obserwacji. Był cudownie śliczny, ale nie zrobiłam mu dobrego zdjęcia, ponieważ okazał się nieuszkodzony, żywotny i musiał natychmiast zostać wypuszczony.
Foss zjadł kilka piórek.
ommmnomnom.
Arboretum zapytało, czy mogłabym na jego stronę napisać kilka artykułów. Jakich? Podało tematy: "jakie rośliny uwielbiasz, jak opiekujesz się rododendronami, jak pielęgnować ogród".
O. Bardzo chętnie napiszę, także tutaj, jak pielęgnować ogród. Niebawem... bo dzisiaj chciałam odpocząć od ogrodowych tematów i napisać wpis jak list, którego nie napisałam. Jak rysunki, których nie narysowałam.
Trawowy konkurs się zakończył, prace można obejrzeć tutaj, a wkrótce- przeczytać moje omówienie.
Zakończył się także konkurs na blog roku. Śledziłam go dość umiarkowanie, i teraz żałuję. Bo zniknęły mi gdzieś w czeluściach blogosfery cudowne, niepowtarzalne blogi, które się nie załapały. A wygrały... te co zwykle. Czyli niejako nijakie, bardzo bezpieczne i wcale nie dobrze napisane.
Oczywiście Zorka jest poza wszelkim podejrzeniem. Zorka jest zasłużenie doceniona, jest idealna- tematyka, wrażliwość, literackość. Przeczytałam całego jej bloga i ani jedno słowo mnie nie zawiodło.
Ale gdybym miała wybierać, tylko spośród nominowanych, między Panią Niteczką a Rudomi... to wybrałabym Rudomi, i nie dlatego, że jest o kotach. To po prostu ładny, empatyczny, sprawnie pisany blog. Chociaż należałoby chyba stworzyć kategorię blogów o kotach... bo tyle jest fantastycznych blogów o kotach;-)
Żałuję, że nie nominowano Ori... bo bloguje w tak słusznej sprawie.
I, żeby nie zanudzać, to, co wyłowiłam, co mi zostało w ulubionych, co czytam i co może wam się spodoba: Światło z Północy- Szwedzi mogliby się wiele o sobie dowiedzieć; Frustratka i, tropem Frustratki: Dziwka, Ratunku Co Robić, koszmary architektury.
Serdecznie polecam, chociaż bywa hardo. Ale ja tak lubię, tak naprawdę. Nawiązując do moich problemów z linkowaniem badziewia, koszmary a. bardzo ładnie je rozwiązały:
"Autorzy tego dzieła są z niego dumni, żeby nie powiedzieć, że się chwalą ( skoro opublikowali go w internecie) - więc bez żadnych skrupułów podaję ich nazwiska do publicznej wiadomości. "
I ok. To ja też następnym razem bez skrupułów.
A jury bloga roku zawiodło mnie ostatecznie, przyznając wyróżnienie Kasi Tusk z uzasadnieniem:
"za pokazanie, że nie trzeba wydawać wiele, by prezentować się elegancko i z klasą" (o fak. Byłam i widziałam, ile ta lasia wydaje na ciuchy).
Oraz: "za otwartość i partnerskie relacje z czytelnikami pomimo bycia osobą publiczną" (o szit fak. OSOBOM PUBLICZNOM.)
No, to ja już nie wiem.
Czytam blogi, nie mam potrzeby czytać czego innego.
Ejjj... co nam zabrałaś???
Przedwiosenny spokój panuje w Moherii. Na dworze grubodzioby i mazurki pożerają tony pożywienia, sierpówki gruchają wiosennie, sikorki tak samo, a w domu...
No ooobudź się!
I Puszek po całodobowym rwaniu kocic:
Brudny, ale w adekwatnej kolorystycznie obróżce z adresatką jak talizman.
J... niutki Prezes spacyfikowany na miazgę za pomocą rzecznika TOZ, prawniczki karmicielki i groźby telewizorni na łosiedlu.
Ekostraż zapytała, czy nie chciałabym być DT dla kyciów. Oj, jak bym chciała. Ale: TP powiedział, że wobec tego nie będzie mieszkał; nie ogarnę niewychodzenia małych kotów; moje futra nie są szczepione; kocury nie kochają małych kyciów, a nawet panicznie się ich boją (feromony???) i kiedyś tak nasz kochany Zyzio poooszedł i nie wrócił, jak w domu były kotki... to są wymówki czy problemy do rozwiązania?
W Moherii każdy dzień jest też światowym dniem weganizmu.
Dzień wegańskiego pączka był niezwykle pączkodajny i pączkożerny. Pączki vegan są zdecydowanie dietetyczne i można ich zjeść 15 np.
Dzień wegawalentego zaowocował tortem czekoladowym z wiśniami.
Dzień wegawalentego zaowocował tortem czekoladowym z wiśniami.
I był to najpyszniejszy tort, jaki jadłam... od lat. Słyszysz, Weganko? I mam nadzieję, że będzie on początkiem wegańskiego bloga.
A dzień świstaka, i owszem. Rok temu o tej porze też były w domku i na blogu pierwiosnki kubkowate i narcyzy 'Bridal Crown'. Tu jeszcze na tle IKEA.
I światło piękne jest.
...
Pozdrówka, Megi.
PS. link do torta, warto się nie bać weganizmu: http://puszka.pl/przepis/6460-weganski_tort_czekoladowy_z_wisniami.html
PS. link do torta, warto się nie bać weganizmu: http://puszka.pl/przepis/6460-weganski_tort_czekoladowy_z_wisniami.html
piękny ten grubodziób! faktycznie dziób ma niezły:)
OdpowiedzUsuńwidzę, że koty nabierają sił przez wiosną :) a na widok tortu ślina mi pociekła...mniam!
ech, konkursy...
Czekoladowy... z wiśniami i migdałami.... ooooch.... :)
OdpowiedzUsuńGrubodziób jest piękny, nigdy nie widziałam z bliska...u mnie pojawiają sie niezwykle rzadko...
Koty jak koty - wspaniałe. Moje frustrują się wredną deszczową pogodą.
Ciekawe linki, poczytam...
no i zazdroszcze witalności... u mnie szaro i czuję się wymięta ;)
Pozdrawiam serdecznie
Halina
A propo semli... jem, uwielbiam i chrzanię gadanie...
U mnie serwują przepyszne i cieszę sie nimi całą zimę!
ale ptaszyszko:))))ja musiałabym walczyc z kotami o jego przetrwanie...chyba nawet Koks by mi manto spuścił,aby tylko mi mieć bliskie spotkanie z ptasiorem.... a wiadomo do rudego pasuje zielony......elegancik w obróżce:)))
OdpowiedzUsuńWspaniały ptak, szkoda, że u mnie takie nie bywają. A w konkursie wstartowałam skromniutko. Nagrodzone prace bardzo ciekawe a podczytując Twój blog od jakiegoś czasu, z wielkim zainteresowaniem poczytam i omówienie zwłaszcza, że trawy bardzo lubię i chętnie zapraszam je do swojego ogrodu.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twój, chwilowo przymknięty grubodziób. To piękne ptaki i mają niesamowicie silne dzioby.
OdpowiedzUsuńno, grubodziób wymiata po prostu... u nas też rzadko bywa, tylko w zimie. To znaczy u nas w mieście, pewnie te zimujące z Pribaltyki zalatują, bo miejscowe siedzą na ogonach u siebie w chaszczach. Faktycznie chwilowo przymknięty;-] nawet dziób przymknął. Koty oczywiście też zamknięte zostały, bo zjadłyby z klatką. Puszkin w zielonym ma branie, jak sądzę. Chyba sobie semlę jakąś wykminię kiedyś...
OdpowiedzUsuńWitalność to skutek uboczny przedwiośnia, ale dzisiaj mniejsza, bo deszcz działa na mnie jak na koty;-/
Trawy wprowadzają do ogrodu dzikość, światło i powietrze... a konkursowe propozycje rzeczywiście były ciekawe, poziom moim zdaniem wysoki, chociaż trzeba było się przedrzeć przez dyskusyjną grafikę;-p
O! Grubodziób wprawił mnie w oszołomienie ;-)) U mnie tylko drobnica: wróble i sikorki. Też fajnie ;-)
OdpowiedzUsuńA w ogóle to taki długi wielowątkowy post, że nie wiadomo, do czego się odnieść ;-) Więc wybiórczo:
Też żałuję, że blog Ori się nie przebił. Ale mimo wszystko idzie do przodu.
Weganizmu się nie boję, nawet go nieco oswoiłam, a tort cz.-w. wygląda nieziemsko i nie potrzebuje reklamy ;-)
Fajny masz tynk na ścianie (też mam kawałek takiego ;-))
Ściskam czule!
wielowątkowy, bo chciałam szybko streścić rzeczywistość;-p no, TY się pewnie nie boisz, tak myślę;-) Tynek mam taki w wynajętym na szpeje garażu, ale chciałabym mieć w domku chociaż kawałek. Też czule:-)))
UsuńFioletowe tęczówki gróbodzioba - ale bajer :D
OdpowiedzUsuńno! fioletowe jak jego lusterka na skrzydłach i fioletowe jak u Jonssona!
UsuńNawtykałaś mi od polonistek, więc się upoważniam i czepnę się formy "torta". Grubodzioba się nie czepiam, piękny jest. Z kotami nie zadzieram, mijamy się.
OdpowiedzUsuńachhhh... sama wiesz, jaka ja świadomie kolokwialna jestem. Język mnie bawi, a slang to już w ogóle. Grubodziób tak, koty nie, to wiem:-)))
UsuńGrubodziób piękny, fajna wizyta :) Chyba też zajrzę do pobliskiej kwiaciarni, żeby sobie wiosnę w domu zrobić :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Talibro, robimy co możemy, żeby tę wiosnę ściągnąć, prawda? ale dobrze nam idzie.
UsuńJuż na drugim blogu czytam o tym grubodziobie, który do nad w tym roku co prawda nie przyleciał, ale liczę że na Naszą Polanę kiedyś przybędzie.
OdpowiedzUsuńCo do Twego weganizmu to powiem Ci, że nie wiedziałam tego o Tobie, a teraz już wiem. :-) Kocury masz przecudne. Naszego można tylko sfotografować z lampą błyskową bo inaczej prawie go nie widać. Pozdrawiamy aaaaa no i ten tort - CUDO!
przybędzie na bank:-))) chociaż te zimowe grubodzioby, powtórzę się, jakieś takie miejskie są, pewnie dlatego, że to przybysze nieobeznane. Ja nie jestem weganką, to Weganie (córka i jej S.) są;-) ja nawet nie daję się przekonać do akcji "zostań wege na 30 dni", chociaż mięso do minimum ograniczam. Ale pączki i tort mnie samą zaskoczyły, bo ciasta bez jajek nigdy mi nie smakowały, a tu proszę- nawet lepsze. Dlatego tak do siebie napisałam, że nie powinnam się bać;-) Właśnie, Polar i Nora to też tylko oczy w czarnym, jak Kocurro. Pochłaniają całe światło. Ale z lampą tak ładnie błyszczą!
UsuńO blogach się nie wypowiem, bo nie śledziłam. Dobrze, że dla grubodzioba spotkanie z szybą się tak skończyło. W domu kotki królują i wiosna. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńwłaśnie. Nie zawsze tak dobrze się kończy, niestety, i nie zawsze zdążam przed kotami... i to nie jest tak, że mam do przesady czyste szyby, tylko drzewa rosną za blisko i się odbijają... muszę nakleić drapieżniki wreszcie:-)
UsuńTeż mam "osobistego" grubodzioba, huśta się teraz w zawieszonym karmniku, bo wicher ogromny duje; wygląda jak egzotyczny ptak; konkursy wyzwalają złe emocje, nie lubię rywalizacji, to tylko moje odczucie, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńoglądam, Mario, nawet, jak nie skomentuję... bo u ciebie taki "tłok" komentarzy. Ja w życiu nie brałam udziału w konkursach, zawodach itd., dopiero tu w blogosferze otworzyłam się na zabawę, jaka im towarzyszy, i staram się pomijać element rywalizacji.
UsuńNo to znam już grubodzioba podkarpackiego i dolnośląskiego. Na żywo nie widziałam nigdy.
OdpowiedzUsuńTwoje słodkości mnie rozwaliły ... Migdały mogłabym szamać kilogramami!
Nie przypuszczałam, że tak szybko zmiażdżycie prezesa. No no! Stworzonaś do walki!
Myślę, że w sprawie kociego D.T. pan T.P. ma świętą rację! To byłby mega problem! I nie mam tu na myśli ogarnięcia kłopotów związanych z opieką nad kociakami. Twoja rogata dusza i umiłowanie wolności, musiałyby dać się przywalić ciężarem praw i przepisów. A i przypiekania ogniem ideowym, jedynym słusznym, też by pewnie nie brakło. Po co Ci to? Ktoś już kiedyś powiedział, że się "nie nadajesz" i tak trzymać! :)
M., pogrążenie prezesa to nie moja zasługa... tym razem TOZ stanęło bardzo na wysokości zadania. Ale tak łatwo nie będzie, więc szykuję tajne bronie... i sprawdzam, czy domki stoją. To także kwestia mieszkańców, pod których balkonami stoją- rozumiem, że mogą mieć wiele przeciwko. I nie da się z nimi walczyć, to byłoby bez sensu, trzeba ich przekonać.
OdpowiedzUsuńJaki rozsądny i wspierający głos nt. DT, dziękuję! Ja też już to sobie jakoś rozkminiam na nie (na razie;)) Ale mam nowego pomysła- może by tak zostać DT dla JEŻY???