Po powrocie zdarzyło się mnóstwo rzeczy wymagających opisania- w Moherii pojawił się Siódmy Element, byłam w Oławie na kawie, w Lubawce na ławce, w Lwówku na Agatówku, u Inkwizycji na... policji? nie, na kociołku i winku:-) moja kanadyjska best friend ever przyniosła mi bukiet lilii na czterdziestą rocznicę znajomości... i tak dalej, jak to u mnie.
Ale niech trwa ta chwila... duński serial rozpisany na wiele odcinków, dłuższy niż sam pobyt. Białozielononiebieski, wakacyjny.
***
Na ptakach to ja się nie znam, mimo że mnie fascynują, w razie wpadki i faux pas może Fallar mnie skoryguje. Ale jak tu nie napisać, skoro
Mewy. Siodłate, najprawdopodobniej. Pojedynczo
podwójnie i stadnie.
(tu w galaretkach martwych meduz)
Mewie pisklaki, zabawne w swoim zaaferowaniu, podążające we własnych sprawach.
Mewy w porcie.
Zasiedziałe i wyczekujące, dopóki rybacy nie zrzucą przyłowu do rury pochylonej nad wodą, i
(bardzo zimne spojrzenie pożeracza flądry. Przypomina mi świdrujący, baczny wzrok kury.)
(produkcja wypluwki z niestrawionych części)
i dopóki nie pojawi się konkurencja.
Mewy śmieszki.
I inne mewy.
Oraz kaczki
i OSTRYGOJAD. Ach, jak się ucieszyłam:-)))
Oprócz tego widziane: taki ptak
pisklę siewki, niezliczone skowronki, czajki, RYCYK i BEKAS KSZYK.
Ale to już gdzie indziej... tam, gdzie rosną wełnianki jak ptasie pióra.
Idę sobie.
Pozdrówka, Megi.
Z pewnością miło było w Danii. Przy okazji pospacerowałaś po plaży i świetne zdjęcia zrobiłaś mewom i nie tylko. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńIdziesz sobie ... a jakie ślady zostawiasz! :DDDDDDDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńnie dziwię się, że lubisz ptaki :DDDDDDDDDDDD
całuski
no tak sobie podreptałam:-DDD
UsuńMyślisz, że było aż tak niegrzecznie, że groził nam najazd policji? ;-) Nieee... kociołek (wraz z winkiem) wciąż wspominamy życzliwie ;-)
OdpowiedzUsuńA ślady faktycznie, też mnie rozbawiły (czyżby nowy model butków?) ;-)
Tak to właśnie przedłuża się krótkie pobyty, żyją sobie te chwile w zdjęciach i wspomnieniach, tydzień rozciąga się w nieskończoność... I niech trwa...
Ściskam czule
fantastycznie było, aż do następnego dnia... winko jakieś takie migrenogenne okazało się. Albo kociołek. Albo lilie. Albo dym.
OdpowiedzUsuńO, butki takie należałoby sprawić sobie. Na deszcz.
A jakie fajne ślady zostawiasz jak tak sobie idziesz...
OdpowiedzUsuńSprawiłaś, że się głośno roześmiałam... i kot się zdziwił, bo tak cicho było, dziś nie wieje, a komputer mruczy sennie.
Ostrygojad wspaniały, czyż nie?
Och, Megi, kocham mewy... mewy to dom... nie umiem bez nich żyć...
Uwielbiam ich krzyki i właśnie zauważyłam, że niewiele mam ich zdjęć. Trzeba to nadrobić ;)
Pozdrawiam serdecznie
Halina
Znam te mewy i klimaty nadmorskie, fajnie było , ale się skończyło...
OdpowiedzUsuńA Ty zostawiasz ślady jak stópki mew :-)))
Z morza wypłynęła, ptakiem odleciała ... Nie zgubiła pantofelka ... Megi!
OdpowiedzUsuńBogactwo świata jest wspaniałe, każdy zakątek mokry, czy suchy - zamieszkany!
Zimne spojrzenie kury :) yes yes!
Uwielbiam krzyk mew i gęsi.
Ściskam serdecznie!
Przeniosłam się kilka chwil na mewią plażę i chyba nawet udało mi się usłyszeć ich wrzaski. Piękny czas
OdpowiedzUsuńJak u Hitchcocka, aż strach. Od obejrzenia tego filmu boję się stad - ptaków, os, pszczół, ludzi też. Takie piranie; jedna nic, stado to koniec. Stado potrafi!
OdpowiedzUsuńDobrze, że wróciłaś.
o, ja też miałam skojarzenie z Hitchcockiem :)Widać,że wyjazd był udany, a te tropy na piasku...:)
OdpowiedzUsuńzimne spojrzenie kury to trochę spojrzenie prehistorycznego T-Rexa,albo chociaż krzywe spojrzenie gołębia (i może dodo tak patrzył?):)
Dopiero przeczytałem, na blogspot nie wchodziłem od jakiegoś czasu ;) Mieszkam gdzie mieszkam, dlatego mogę z ręką na sercu powiedzieć, że o ptakach morskich nie mam zielonego pojęcia ;)
OdpowiedzUsuń