zapodaję: podobnież- a wiem to tylko z sms- dzisiaj o 17.45 w Telewizji Wrocław (pasmo regionalne, info czy jak tam zwał)
program Zielone Światło
a w nim kompostowanie. Oraz Kropek i Fossek zapewne.
Znalazłam Białą Kurę w Tajemniczym Ogrodzie Moherii
ale chyba muszę się postarać o żywą.
Pozdrówka, Megi.
O, już jest po szóstej, zbieram się do roboty, brrrgrrr.
***
Edit:
napiszę tutaj, zamiast pod komentami.Rzeczewiście, to powtórka była. Nawet nie nagrałam, może wymodzę coś od tivi.
Niestety, program nie ma odsłony internetowej (lokalne ośrodki TVP są ponoć nazywane w Wawie BIEDASZYBAMI O_O- ale czyja to wina?)
Mało było Kropka, Fosska wcale, nas też mało, ale za to jawię się za wdzięcznie zbiegającą po schodach z wiaderkiem obierek łanię o młodym głosie (a jak się słucham, to zawsze mam wrażenie, że marudzę;-))), a TP jako expert od kompostu.
To teraz o kurach.
Sophie- Anna mnie jeszcze nie zna i nie wie, jaką gadżeciarą jestem;-p
A miłośniczką kur- od zarania.
Jako pięciolatka nakarmiłam kury na letnisku kamyczkami (razem ze współsprawcą Rafałkiem- jak to się stało, że pamiętam imię?). Pamiętam też dojmujące poczucie krzywdy, kiedy pani gospodyni odtransportowała nas za uszy do mam- przecież kury muszą jeść kamyczki?
Kolejne upojne chwile spędzałam w ciociowym kurniku, układając kury spać. Stąd wiem, Magdo, jak rozkosznie mruczą, gwarzą i kokoszą się przed snem.
Z każdych wsiowych wakacji wracałam z parką najpiękniejszych kurczaków, które ofiarowała mi wzruszona moimi wyznaniami (ja kocham kury najbardziej na świecie!) gospodyni. Na ich zgubę, bo albo je coś zjadło w nocy, mimo zdawałoby się solidnego zamknięcia pod siatką w piaskownicy (;-p), albo... hmmm... nie wiem, co się z nimi stało.
Tak jak nie wiedziała (Przyszła) Weganka, jedząc u babci rosołek i dopytując, gdzie jest jej biały kogut. Babcia coś kręciła, że zmienił kolor;-] po pierzeniu.
A czasy były takie, że tu, gdzie dziś jest prawie centrum miasta, budziły nas koguty sąsiadów.
(dzisiaj ci sami sąsiedzi kręcą nosem na kompostownik. Wtedy szeptało się, że niektórzy trzymają świnię w wannie.)
Dzisiaj kur w mieście- chyba- hodować nie wolno, chociaż jedna moja Zakręcona i Ulubiona J. (la cliente) ma taki zamiar, w swoim wystylizowanym na angielski ogrodzie. A w Austrii np. wprowadza się program, o którym wspomina Inkwi- kura choćby w najmniejszym ogródku, a nawet w mieszkaniu! gdzie zjada wiele resztek, wspomagając recykling.
W każdym razie wczoraj o mało nie wróciłam z Bielawy z kurą. Mama TP, Babcia Od Rosołku, tym razem rosołku nie podała, tylko powiedziała, że jej syn podczas poprzedniej wizyty tak ją skonfundował opowieścią o holokauście przemysłowego chowu zwierząt, że nie mogła tej kury zabić.
- no i CO ja z nią zrobię?! to stara kura, zapasła się, nie niesie się, nie mogę jej trzymać!
- to może weźmiemy?
przypomniało mnie się jednakowoż, że mam kunę i nie mam kurnika.
***
nienajgorzej dzisiaj było w robocie, chociaż zimno jak szlag.Mam jeszcze zadanie domowe, polegające na hejtowaniu pewnego opracowania, co uczynię z radością i satysfakcją! i będzie z tego wpis:-DDD
Pozdrówka, Megi.
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńJakaż gruba ta kura! Kuro-ryba. Cała wypełniona białymi jajkami.
Kuna udusiła moją ulubioną czarną kurkę. Szary Pies Piątek, złapał kunę. Zostały pochowane razem, kuna i kura. Już się nie muszą bać.
A w necie będzie może jakiś ślad tego programu?
Pozdrawiam pięknie!
A to chyba jakaś powtórka będzie, bo ja już w sobotę program widziałam :)
OdpowiedzUsuńMałgoniu, a właśnie niedawno w radiu moim ulubionym zachęcali do hodowania kurek w miastach, w przydomowych ogródkach. Mało miejsca potrzebują i mają niewielkie wymagania. Więc do dzieła! ;)
OdpowiedzUsuńŚciskam czule ;)
Brrr...
OdpowiedzUsuńNo nie, sztuczna kura u Ciebie Megi, u Ciebie????
Wygląda jak pomniki za czasów radzieckich.
Lubię Kury. Nie wiedziałam, że w mieście można hodować.
OdpowiedzUsuńOo, to już znam netowo pięć kobiet lubiących kury. W realu nie znam nikogo takiego (oprócz Wer.)
UsuńJa też lubię kurki i nawet hoduję:)))
UsuńJeżeli znosi złote jajka to ją zostaw :-)))
OdpowiedzUsuńSkradłam Ci obrazek. Ale to z zachwytu.
OdpowiedzUsuńTen z prześwietlonym słońcem tulipanem. Taki piękny.
Megi, spójrz jak o Ogrodzie (Jedenaste Tajemniczy Ogród - waracje na temat ciąg dalszy) napisała Schronienie!
OdpowiedzUsuńhttp://schronienie.wordpress.com/2012/12/05/rajskie/
Twoje pytanie przynosi całkiem niezłe żniwo:)
Kury muszą być .Ja widziałam w słynnym cebulowym ogrodzie w Keukenhof spacerujące między tulipanami wypasione koguty i nikomu to nie przeszkadzało. Podejrzewam ,ze nawet ktoś biegał za nimi z szufelką bo śladów na ziemi nie uswiadczyłam a na prąd to one raczej nie były.A ja jako dzieciak wraz z koleżanka ganiałysmy kurry sąsiadki po to by te gubiły piórka a te piórka zbierałyśmy i woskiem chciałysmy sobie do skóry na rekach pokleić aby mieć skrzydła i polecieć za rzekę na orzechy ,bo nie wolno nam było przechodzić przez mostek o przefruwaniu nic rodzice nie wspominali.Niestety pomysł nie wypalił bo sąsiadka nas pogoniła.
OdpowiedzUsuńMam aktualnie 9 kur ale żadna do Twojej niepodobna!
OdpowiedzUsuńNo toś mnie rozbroiła swoimi opowieściami o kuricach, tzw. zwierzach grzebiących
OdpowiedzUsuńA w TV Poznań nie wystąpisz? Dla czemu?
OdpowiedzUsuń