Szukamy drogi przez miasto, nie tędy, tam jest upał, chodźmy przez park.
(Ogród Staromiejski jest malutki i piękny, jeden z ładniejszych we Wrocławiu. Dęby, platany, liczne wiązowce i hortensje, hortensje, hortensje. I historyczne róże.)
(w kierunku pary zmierza Amor na Pegazie) |
(nawet one słabną z gorąca) |
Lubimy Vegę.
Frida, ta od Franeczka i Szalomki, wpadła na chwilę, podobało się jej.
Trafiliśmy na "Książeczkę dla koteczka". Do tej pory nie odebrałam kartonu zakupionej makulatury.
(pusto, bo po godzinach) |
Frida nie byłaby oną, gdyby nie chciała odwiedzić Dzielnicy Czterech Świątyń. Z racji Synagogi, na którą można patrzeć z ogródka Mleczarni, bo Wrocław wieczorem jest taki, że ach.
Buzuje życiem, śmiechem, muzyką, drży w upale, 26 stopni o północy, jak w Madrycie.
Lubię tu mieszkać.
Jednak:-)
W taki czas także Langenbielau lepiej oglądać wieczorem.
Lubię, bardzo lubię ten czas, kiedy kwitną białe baldachy (nie świerząbki tym razem;-))
Syf na obiektywie można nazwać znakiem wodnym. Ludzie sobie takie robią na fotkach.
Nieco wcześniej w miejscu zwanym Bielawą
jest kolorowo.
Ładna, spontaniczna grupa.
Obok jeszcze bardziej spontaniczne rośliny.
I spektakularny warzywnik mamy TP.
Coś tam zabieram do domu:-)
Skasowałam zdjęcia, cały folder, któż tego nie zrobił i kto wie jak to się dzieje, no jak.(pewnie koty??)
Na klatkach, w pamięci
Rude mchy na skałach w Świeradowie, ciemna rusałka pawik na rozświetlonych ostach, tamże.
Przykościelny mur w Gierczynie, porośnięty dzwonkami, malinami i rozchodnikiem, idę i wracam, TP mruga do mnie światłami.
Wieczór w Rębiszowie, świerszcze świerszcze świerszcze.
Inkwi o poranku na hamaku, pod białym pledem.
Pierwsza Kózka w kuchni pod witrynką, koło niej lizawka, Owca z mądrą miną na wersalce.
Koza wspina się na śliwę, jak gazela ona jest.
Kot biały, gryka jak śnieg w Wolimierzu, u rodziny TP.
Owca, wciąż Jagnię, bryka na Kota, patrzą Psy, przebiega Pliszka.
Wieczór po deszczu w Bielawie, VegAnka na ławeczce pod jabłonią, z fajką, piękny sztafaż, ruda sukienka do brązowiejących już hortensji.
Ciepły wieczór w Obornikach, znowu hortensje, ćmy jak kolibry uwieszone tojeści, zapach floksów i jabłek.
Koty w pudle, cierpliwie znoszące upał, zmieniające konfiguracje towarzyskie. Dwa. Trzy. Jeden.
Sękacz, przywieziony przez z Suwałk przez Synka.
VegAnka zrywa zioła w tarasowym ogródku donicowym, jej łapka z owocami kolendry.
To się nazywa KARTA PAMIĘCI.
Nic to.
Mur jest, ja jestem, koty są, pudło jest. Nie ma tylko zdjęć, nic to.
Za chwilę będą nowe- wynajęłam niebieski domek nad Morzem Północnym na kilka dni. A później pobawię się w dom w Mariestad.
Jedziemy rano:-)
Pozdrówka, Megi.
Jedź. Odpoczywaj. Napawaj się. A jeśli przy okazji porobisz zdjęcia, to się podziel :)
OdpowiedzUsuńNapawam się Twoją Kartą Pamięci - upał, hortensje, ludzie i zwierzęta
OdpowiedzUsuńBierz to morze północne, bierz i nacieszaj się po brzegi
Warzywnik mamy TP to moje marzenie tzn. stop nie marzenie... plan! na najbliższą wiosnę/lato.... ciekawe czy się uda.
OdpowiedzUsuńBuziaki
Jakie "było"? JEST. Za oknem skwar, nawet pół obłoczka. LATO JEST NA MAXA.
OdpowiedzUsuńDomek nad północnym??? Super, jedźcie, odpoczywajcie, cieszcie się Skandynawią, wracajcie pełni sił i wigoru :)
OdpowiedzUsuńUrokliwie wszędzie...
OdpowiedzUsuńDobrego wypoczynku, dobrego pod każdym względem...
serdeczności,
m.
Uwielbiam niebieskie domki. Odpoczywajcie!
OdpowiedzUsuńMegi, no dziś to dałaś poetycki popis:)
OdpowiedzUsuńOgród bielawski u r z e k a j ą c y.
Czyli i Dania się Was doczekała:)
Pozdrawiam
Pięknie, będziemy tęsknić..
OdpowiedzUsuńKarta pamięci kiedyś zżarła moje zdjęcia i to nie raz..szkoda.
Miłego poczynku :)
OdpowiedzUsuńPięknie!
OdpowiedzUsuńI jak miło zobaczyć znajome terytoria!
I wegebar!!!
Pozdrawiam!
No ale że skasować musiałaś akurat te foty, który by mnie tak bardzo zainteresowały?! Pech. Normalnie pech.
OdpowiedzUsuń