zanim dotarliśmy na wschodni brzeg, ziemia się obróciła i widoki były jeszcze piękniejsze.
Ostrożne, ale niebojące, u siebie przecież, spoglądają uważnie.
Ta mgiełka, ten złoty pył to owady, miliony jakichś nienapastliwych stworzeń, oświetlonych tak, że płonie całe powietrze.
W takich wilgotnych miejscach rośnie raptem kilka gatunków zwyczajnych roślin, tworzących ekspresyjne, pasiaste układy. W masie siła.
Niektórym robię zdjęcia co roku.
Zachód słońca nastąpił.
Dlaczego miałby nie nastąpić, prawdaż.
Dlatego, że mam ciągłe przeczucie, że kiedyś nie nastąpi. Że całe piękno tego świata spadnie mi na głowę i wszystko się zawali.
Pewnie to nieprawda, albo prawda zupełnie subiektywna, ale cóż, dlatego tak sobie tu utrwalam.
Wciąż z poczuciem nieadekwatności, alienacji i świadomością outsiderstwa.
Pewnie jesteście ciekawi, jak tam na Gardenii, jak spotkanie blogerów itede.
To poczytajcie inne blogi;-)
O Gardenii napiszę, w swoim czasie.
A blogery? bo nikt o nich nie wspomina?
Magdalena wiadomo nie od wczoraj- poukładana poznanianka, ambitna, pracowita, pełna energii. Zupełnie inaczej niż ja, ale lubię ją nie od wczoraj.
Ankha pierwszy raz spotkana- z takim młodym ciepłym dystansem.
Łukasz- pełen wdzięku, błyskotliwy jak jego blog.
Wojciech- pistolet. Chciałoby się napisać "na wodę", bo taki dobry chłopak.
Każdy, już nieoficjalnie, opowiadał o sobie, planach i marzeniach.
Jakoś i w tym czuję się nieadekwatnie.
Kasia założyła kolejny agregator blogów ogrodniczych, zapiszcie się może.
Opis, który tam sobie zażyczyłam, odbiega od większości tekstów, no cóż, ja raczej nie zionę entuzjastycznie oceniającymi przymiotnikami na własny temat ani nie mam poczucia, że tworzę wiekopomne dzieła dla kogoś.
Nie bierze się to ze skromności czy tam czegoś, tylko znów- z poczucia nieadekwatności tych wielkich słów do codziennych czynów.
Tak, to też jest moja kreacja.
Na kogoś, kto tak jak w reklamie, nie musi.
Nie muszę?
Owszem, MUSZĘ zarobić na emeryturę.
POWINNAM zarobić na mały, energooszczędny domek.
CHCĘ zarobić na kilka podróży i na butki.
Ale NIE MUSZĘ:
wygrać przetarg w systemie "zaprojektuj i wybuduj", którego warunki przewidują posadzenie kilku drzew i tylu samo krzewów na kilku tysiącach mkw zieleni urządzonej
oddzwaniać do osoby, która rzuca słuchawkę na wiadomość, że nie mogę się spotkać tego samego dnia o wybranej przez nią godzinie
wyceniać "projektu" w postaci odręcznego rysunku bez skali z opisem: żywopłot, rośliny, domek gospodarczy
rysować projektu, za który nikt nie ma zamiaru zapłacić, ale może będziemy go realizować... jak wygramy konkurs, a "inwestor" dostanie dofinansowanie
projektować ogrodu dla osoby z ograniczeniami, której bliscy uważają, że trawnik i wąski pas zieleni naokoło dużej działki jest najlepszym rozwiązaniem
No nie muszę, fakt.
Wciąż mam nadzieję, że da się to zrobić inaczej, robiąc swoje.
Inna sprawa, że po dwudziestu latach w tej fabryce jestem w innej sytuacji niż ci, co napierają.
Często faktycznie nie muszę, czyli nie ma o czym gadać.
A żurawie?
W tym czasie pasły się na polach, nie omieszkały, skórkowane.
Samotność, spokój, bezruch i bezczas.
Znów tylko my i ptaki.Ostrożne, ale niebojące, u siebie przecież, spoglądają uważnie.
(pałka szerokolistna) |
(krwawnica pospolita, uczep zwisły) |
(tej wciąż większej jabłonce) |
(i tej flagowej sośnie) |
Dlatego, że mam ciągłe przeczucie, że kiedyś nie nastąpi. Że całe piękno tego świata spadnie mi na głowę i wszystko się zawali.
Pewnie to nieprawda, albo prawda zupełnie subiektywna, ale cóż, dlatego tak sobie tu utrwalam.
Wciąż z poczuciem nieadekwatności, alienacji i świadomością outsiderstwa.
Pewnie jesteście ciekawi, jak tam na Gardenii, jak spotkanie blogerów itede.
To poczytajcie inne blogi;-)
O Gardenii napiszę, w swoim czasie.
A blogery? bo nikt o nich nie wspomina?
Magdalena wiadomo nie od wczoraj- poukładana poznanianka, ambitna, pracowita, pełna energii. Zupełnie inaczej niż ja, ale lubię ją nie od wczoraj.
Ankha pierwszy raz spotkana- z takim młodym ciepłym dystansem.
Łukasz- pełen wdzięku, błyskotliwy jak jego blog.
Wojciech- pistolet. Chciałoby się napisać "na wodę", bo taki dobry chłopak.
Każdy, już nieoficjalnie, opowiadał o sobie, planach i marzeniach.
Jakoś i w tym czuję się nieadekwatnie.
Kasia założyła kolejny agregator blogów ogrodniczych, zapiszcie się może.
Opis, który tam sobie zażyczyłam, odbiega od większości tekstów, no cóż, ja raczej nie zionę entuzjastycznie oceniającymi przymiotnikami na własny temat ani nie mam poczucia, że tworzę wiekopomne dzieła dla kogoś.
Nie bierze się to ze skromności czy tam czegoś, tylko znów- z poczucia nieadekwatności tych wielkich słów do codziennych czynów.
Tak, to też jest moja kreacja.
Na kogoś, kto tak jak w reklamie, nie musi.
Nie muszę?
Owszem, MUSZĘ zarobić na emeryturę.
POWINNAM zarobić na mały, energooszczędny domek.
CHCĘ zarobić na kilka podróży i na butki.
Ale NIE MUSZĘ:
wygrać przetarg w systemie "zaprojektuj i wybuduj", którego warunki przewidują posadzenie kilku drzew i tylu samo krzewów na kilku tysiącach mkw zieleni urządzonej
oddzwaniać do osoby, która rzuca słuchawkę na wiadomość, że nie mogę się spotkać tego samego dnia o wybranej przez nią godzinie
wyceniać "projektu" w postaci odręcznego rysunku bez skali z opisem: żywopłot, rośliny, domek gospodarczy
rysować projektu, za który nikt nie ma zamiaru zapłacić, ale może będziemy go realizować... jak wygramy konkurs, a "inwestor" dostanie dofinansowanie
projektować ogrodu dla osoby z ograniczeniami, której bliscy uważają, że trawnik i wąski pas zieleni naokoło dużej działki jest najlepszym rozwiązaniem
No nie muszę, fakt.
Wciąż mam nadzieję, że da się to zrobić inaczej, robiąc swoje.
Inna sprawa, że po dwudziestu latach w tej fabryce jestem w innej sytuacji niż ci, co napierają.
Często faktycznie nie muszę, czyli nie ma o czym gadać.
A żurawie?
W tym czasie pasły się na polach, nie omieszkały, skórkowane.
Pozdrówka, Megi.
PS. zapomniałabym. Takie posłowie do bycia z boku.
A kiedy skini
A kiedy skini
A kiedy skini ćwiczą w Małkini
Kiedy widzę ich jak oni ćwiczą razem
Chciałbym być jednym z nich
(Kuba Sienkiewicz)
Pierwszy zuraw tej wiosny pojawil sie w Trandansen juz .... 26 lutego!!!
OdpowiedzUsuńW niedziele dolaczyly az 3 sztuki. Wiec wiosna juz do nas zawitala, albo???
Poniewaz zurawie to moje "ulubionki" bede je (z wielkim jak co roku zainteresowanniem) podgladac i kto wie, moze nawet wezme przyklad z Putina i pokaze im droge do Mojego Raju;-))
Pozdrowionka
tak, wiosna już nieodwracalna:-) u nas żurawie w lutym to norma, ale wydawało mi się, że w Trandansen najwcześniej od połowy marca (czasem sobie przeglądam te statystyki;-))
UsuńMyślałam też, że w Twoim Raju gniazdują?
NIe musieć - to komfortowa sytuacja. Jakiś czas temu także stwierdziłam, że nie muszę tego i tamtego, ale mogę robić to co chcę. Już nie odpowiadam ile kosztuje założenie trawnika. Komfort wieku średniego ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam EG
trochę tak:-) nie do końca nie muszę, wiadomo, ale dążę do tego.
UsuńDobrze Ci że "Nie musisz", zwłaszcza tych ograniczonych zakutych pał przekonywać, że trawnik to wcale nie jest najłatwiejszy element w ogrodzie. Nie cierpię trawników, nie cierpię żywopłotów ze szmaragda i kulek z bukszpanu. Owszem, doceniam urodę zadbanego trawniczka, jak jest niewielkim elementem ciekawej całości - podziwiam kolor i fakturę tuji kiedy jest ładnym soliterem lub w ciekawej aranżacji (ale nawet najlepsze danie jedzone codziennie brzydnie) a bukszpan mnie już tam zmęczył że nawet jego zapach mi przeszkadza. O ligustrze się nawet nie wypowiem.
OdpowiedzUsuńUwielbiam paprocie, dzikie kwiaty i trawy, korzenie, konary i głazy... dziko i "naturalnie" bez krawężników okalających białe ścieżki. Ta nasza sztanca mnie męczy i irytuje.
no tak to jest:-)
Usuńale też dlatego, że ludzie nie mają dobrych wzorców i nie znają swoich potrzeb, mało kto. Staram się docierać do sedna i proponować takie rozwiązania, które mi pasują.
Taki mały czerwony domek to bym przytuliła na miejsce ucieczkowe... Tak czasem, na chwilę. A z tym "młodym" posłodziłaś mi że hej :D Gymba mi się uśmiała. Że z dystansem to raczej - nie dość, że realnie łobcy, to jeszcze sami branżowcy i jakiś rzucony w to ludź (czyli ja). Alem, alem - do następnego raza się rozkręcę jak nic ;) No i może jakąś małą kawę się uda skręcić we Wro? Bo Młody coraz bardziej atakuje o nasz wyjazd...
OdpowiedzUsuńI ja ostatnio MUSZĘ - muszę tłumaczyć ojcu i innemu zapleczu, że trawnik to nie jest dla mnie kurna spełnienie marzeń. Tzn. niby nie muszę, ale muszę - wiadomo jak jest...
P.S. I żeby Wam posłodzić - to od Was na żywca bije taki spokój i zadowolenie z życia jak z Twoich postów "a généralement"
no co? wszystko zależy od punktu paczenia;-)
UsuńKawa we Wro jak najbardziej, wiadomo.
Trawnik to element poznańskiego ordnungu, prawda?
Jak luz to luz, to i spokój, i zadowolenie jest:-)
Coś wiem na temat NIE MUSZĘ. Ja to kompletnie NIC NIE MUSZĘ :) Ktoś jednak czuwa nad moim niemuszeniem ... A kto powiedział, że w życiu jest sprawiedliwie?
OdpowiedzUsuńUrokliwe miejsce, tych widoków było mi trzeba, gdy za oknem jeszcze białe plamy ...
Żurawie i tu, na Mazurach, już są, ale w zimowej scenerii kiepsko wyglądają. Twoje kadry, szczególnie żurawiowe, są prześliczne.
Pozdrawiam serdecznie
ach tam, żurawie nigdy kiepsko nie wyglądają!
Usuńno nie jest sprawiedliwie, ale o sprawiedliwość walczymy;-)
Przepiękny fotoreportaż! Pozdrawiam gorąco!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:-)
UsuńNic tylko kajakiem albo łódką po tych wodach ech kiedy ta wiosna u nas będzie :-)
OdpowiedzUsuńprzyjdzie i odejdzie szybciej, niżbyśmy chcieli, pewnie już u was jest! i pewnie nie tak sucha, jak u nas!
UsuńFajnie, że nie musisz, ja na razie nie mogę :))))
OdpowiedzUsuńŻurawie to moja miłość jest, taka niedotknięta, bo zawsze tylko słyszę lub widzę jak lecą, wysoko....
Za to moje małe szare kochane już przyleciały i tłuką się pod nieboskłonem. Dziś słyszałam. Skowroneczki :)
"na razie" jest tu kluczowe:-)
Usuńskowronki już są!!
Ziemia obróciła się dla Ciebie. Zachód słońca się zrobił. I wczoraj też był.
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze.
Jakoś będzie.
Wyantycypujemy co trzeba.
Gąsi cudne, wydaje mi się, że miałam takie same, ale pewnie tylko podobne były.
ps a ja nie umiem się grupować i utożsamiać.
UsuńCzasami tęsknię za tym, patrząc z boku, jak "oni ćwiczą razem" ....
właśnie to mam, nie umiem i tęsknię, czasem.
UsuńMoże miałaś takie gęsi. Rogata miała, poleciały.
Będzie jakoś dobrze;-)
Co za miejsce! JA CHCĘ! TAM!
OdpowiedzUsuńA poza tym - ekwilibrystyka pomiędzy "naprawdę muszę", "nie muszę" a "chcę". W przepoconych trykotach ćwiczę "naprawdę muszę", zalegam i olewam (w outficie "do wyprowadzania psa/do chodzenia na grzyby") na "nie muszę", wdziewam tutu w cudokolorach na "chcę". Mentalnie i, niekiedy, dosłownie.
chcij, i bądź. I jak najczęściej w kolorowej sukience.
UsuńPrzepiękny spacer na łonie natury, wśród ptactwa, mokradeł i fantastycznej roślinności :) jak ja to lubię. Oglądając Twoje zdjęcia przypomniała mi się nasza wyprawa na Bałtyki. Zawitaliśmy nad Bałtyk na Łotwie. Dzika roślinność, mokradła, domki do obserwacji ptaków i cisza... wspaniała cisza wśród trzcin. A morze gdzieś w oddali. Zupełnie inaczej niż w Polsce :)
OdpowiedzUsuńFajnie jest nie musieć i znać swoją wartość. Życzę wspaniałych projektów własnych, a nie pod czyjeś dyktando!
też zawsze chciałam tam pojechać, chętnie bym przeczytała relację z praktycznymi poradami!
UsuńMegi, ale gdzie, no gdzie to fotografujecie? Bo znów zaczynam myślać, że to świat z Waszych zdjęć; i wyłącznie.
OdpowiedzUsuńA poza tym, to te Twoje butki mnie rozczuliły najbardziej;)
P.S. skąd te Wasze napaści na jakieś tuje (mam) i trawniczki (nie mam, ale chciałabym)?
jedziemy lub idziemy na wycieczkę i tam to jest, wszędzie:-)
UsuńButki i torebusia;-)
Na temat tujek napisałam raz komcia u Magdaleny i pomyślałam, żeby go skopiować, bo się przyda;-)
No to się cytuję
"Ja nie mam nic przeciwko tujom- w lasach Ameryki Pn., wieeelkim soliterom w starych parkach, jednym z gatunków iglaków (do 30% w ogrodzie, moim zdaniem absolutne maksimum), ale mam bardzo dużo przeciw takim "kompozycjom", jak tu na targach (holenderskie i belgijskie, z gołych liściaków, były dużo ciekawsze!) i tym, co tuje robią z naszego krajobrazu- siekają go równie skutecznie i wstrętnie, co betonowe płoty. W połączeniu z tandentną "architekturą" mamy efekt, że "nigdzie indziej w Europie"."
A trawniczki są w porządku, pod warunkiem, że nie stanowią 90% powierzchni ogrodu (na środku, na środku!!) i mogą na nich rosnąć inne rośliny oprócz traw.
Przypomniała mi sie łąka z dzieciństwa. Latami nie koszona, pełna różnych kwitnących roślin. A ten zapach....nie da się go zapomnieć.
OdpowiedzUsuńtakie one są:-) dopóki je pamiętamy, możemy je mieć.
Usuń