od początku

sobota, 29 listopada 2014

zamykając listopad

jak dobrze, że, uff.
Spadły wreszcie te okropne kolorowe liście.
 Skończyły się słoneczne, ciepłe dni.
 Na ścieżce, na której wciąż nie ma Puszka
(chociaż wciąż wołam go- Puszku, Puszku, Puszku- kiedy jestem w ogrodzie)
pojawił się ktoś nowy.
To nie jest Puszkin w innym futerku, kot zamiast Puszkina, kolejny rudy kot.
Nigdy nie będzie już takiego Puszka ani kota takiego jak Puszkin.

Pojawił się teraz, może za wcześnie, może o właściwej porze.
Pani B znalazła go w mieście L. Wydawało jej się, że może mieszkał na pobliskich działkach, a jak działkowcy przestali przychodzić i karmić z końcem sezonu, to znalazł się, głodny, razem z siostrą, prawie w jej samochodzie.
Ale nie. Byli co prawda głodni, ale oswojeni, zdrowi i wygląda to tak, że ktoś ich podrzucił (WYRZUCIŁ) w to miejsce, gdzie karmi się koty.
Siostrzyczka znalazła dom, braciszek- za pośrednictwem Ekostraży- trafił do nas.
Przez chwilę miałam schizę, że komuś zginął, przecież to niemożliwe, żeby ktoś się pozbył domowego, kochanego kotka.
Przez chwilę myślałam, że będę mu szukać domu, tak wnerwił wszystkie koty.
Argumenty za były takie:
- właśnie teraz potrzebuje domku,
- jest w odpowiednim wieku (ok. 3,5 miesiąca), nie mały kociak, co złapie wszystkie infekcje świata, a jednocześnie mały kociak, który dopasuje się do stada,
- mam w tej chwili więcej czasu, niż np. wiosną czy latem, żeby wszystko ogarnąć.
Argumentów przeciw było dużo więcej.
No i jest.
Jaki jest?
Cudowny.
Jest lekiem na całe zło.
Budzi się i cieszy- pańcia! kocham cię!! bawimy się!!! wyskakuj z żarcia! wujku!! bawimy się!!!
Nie może zostać sam. Płacze za zamkniętymi drzwiami, panikuje zapomniany na chwilę na zewnątrz (nie bywa na dworze samopas, ale przenika przez ściany, bo bardzo chce wyjść). 
Odkryty zaczyna śpiewać i świerszczyć- pańcia! kocham cię!! bawimy się!!! wyskakuj z żarcia!
Ma wspaniałą właściwość- kocha wszystkich i jest pełen entuzjazmu.
Może mu minie, ale dobrze mieć kogoś takiego w domu;-)
Owszem, czasem się focha.
Inni na to-
Punia: ciesz się, że żyjesz, mogłam cię zjeść.
Polar, Nora: nic nas nie obchodzisz, rudy smrodzie.
Inka: mnie nic nie obchodzi.
(Ines coś źle się czuje ostatnio, nie wiem, czy po dwóch latach u nas- i kilkunastu latach złych- nie zbliża się do brzegu)
Kropek: o nie. a może tak.
(Kropeczek, nasz pluszaczek, i hejterska Punia)
 Czasem nie, czasem tak:
Nie jest najgorzej. Kropson czasem ma dość, ale kartony łączą;-)
Z Fossem jest problem. Od dwóch, trzech miesięcy.
Kochany Fossek, śpiący z Norką, całe dnie przesypiający na stole, zepsuł się.
Trzyma wszystkie koty na dystans, syczy na nie, do domu wpada tylko na posiłki, nie można go zatrzymać.
(zjadł i wychodzi pyskując)
 W ogrodzie, o ile jest, bo często się ukrywa, zachowuje się słodko jak zwykle.
 I tak mi właśnie mówi do widzenia, i nie wiem, czy i kiedy go zobaczę.
Nie odejdzie od nas, ale im dłużej jest poza domem, tym większe prawdopodobieństwo, że coś się wydarzy.
Myślałyśmy, że może źle się czuje. Ząbki wyleczone, wyniki nerkowe i wątrobowe nienajlepsze, do powtórzenia w poniedziałek (nie mówcie mu).
Ach, z tymi kocurami.
Kocice są bardziej ogarnięte.
Ale ja tak lubię tych prostolinijnych chłopaków;-)

Rudy kot ma na imię...
no właśnie.
Aktualnie Łubin (no cóż, stąd. Oraz przez skojarzenie z miastem pochodzenia.)
A chwilami: Kunek (męska Kuna), Kumak (bo ma pomarańczowy brzuszek i kuma), Miodek (od Inkwi), Wrotek (stanowczo nie od Inkwi), Fretek (zamiast Kunek), Koszyk.
Ktoś coś?
Więcej inspiracji kotem pomarańczowym (od kocyka):
Zaczyna się nowa miłość;-)
Powinnam podziękować tym, którzy pomogli mi przeżyć listopad- TP, który nie odezwał się nt. kolejnego kota, VegAnom, Agacie, co przegadała ze mną pewną sobotę, Basikowi i W, co poszli ze mną na kijki, Adze z tortem bezowym;-)

To jeszcze taka zagadka: jaki film ogląda Łubin?
 I jeszcze jedna: jakie szkodniki się nam ulungły za sprawą VegAnki?
Są śliczni, jaram się nimi:-)
Pozdrówka, Megi.



33 komentarze:

  1. Łubin. Miałam w podobnym kolorze łubiny w ogrodzie - nie skojarzył mi się z miastem, ale właśnie z tymi łubinami:) Mnie się nasz koniec listopada nie podoba-od wczoraj mróz (tylko mróz) z silnym wiatrem (jeszcze większy mróz) - nosa za drzwi wyścióbić nie sposób. Wysoki rachunek za tak długą i piękną jesień. Myszowate mają paciorkowe oczka - cudne. Też bym kochała:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, u nas też taka pogoda, zaraz się zrobiła gruda i chyba trzeba przerwać prace.
      Chomikowate;-) nie spodziewałabym się.

      Usuń
  2. Kotowie Wspaniali :)
    Ryszard Lwie Serce, wiem wszystkie rude koty to Ryśki ale Ryśki to fajne chłopaki :)
    Wysłannik ? Puszkin wie co robi :)
    młodzianek cudowny, zupełnie jak moje Bombole, które trafiły do nas tego lata, nie nudzimy się z nimi, oj nie :D przypomina mojego Bolka-Bombolka, choć Bolek jest srebrnoszary, tez początkowo rozpaczał strasznie gdy tracił z oczu.nas albo swojego brata.
    Twoja Inez zupełnie jak moja Pipisia, w podobnym wieku, identycznie umaszczona. bardzo chora i pewnie tej zimy się pożegnamy :(
    myszowate ładne ale wole je hasające po polach, nie wpuszczam do chałupy, zresztą koty by oszalały, wystarczy nam jak letnia pora czasem do domu nietoperz wpadnie ...
    jesienny ogród piękny prawie tak samo jak wiosenny ;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie, wszystkie rude to Ryśki;-)
      Koty mają takie swoje typy charakterologiczne. Wredne jak Punia, kochane słodkie jak Polar, nieśmiałe jak Nora, dzikie jak Foss, ciapowate jak Kropek- powtarzały się u nas od lat. Puszek był jedyny w swoim rodzaju, albo tak mi się wydaje. Mały inaczej się zapowiada, jeszcze nie wiem, na kogo.
      Nasze koty się przyzwyczaiły i za nic mają myszowate czy chomikowate w klatkach i terrariach, no czasem chodzą na tv. Szczury omijają, boją się obrażeń. Ale ptak, który wpadłby do domu, albo w klatce, jak bywało, to zupełnie co innego- obiekt bezwarunkowego polowania, pewnie z nietoperzem byłoby tak samo.

      Usuń
  3. Promyk - taki słoneczny promyczek, albo Miodek, albo Jantar,Jantarek - czyli bursztynek.
    Niech Ci koci aniołowie we wszystkim pomagają - emerytka Danuta Ch.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zacznę od końca - och przypomniała mi się nasza mała Polcia nasza nornica, która w tamtym roku się opiekowaliśmy. Nie dziwię Ci się, że się nimi jarasz, na moje oko to norniki bure. Dla większości to szkodnik a dla mnie to taki sam stwór jak kot czy pies, Boże stworzenie. Rudzielec jest przesłodki, taki radosny z oczków. Ma bardzo papuśną buzię. Masz sporo fajnych kotów, indywidualnych. U mnie Luna przysłała wysłannika ponad rok po swoim odejściu i chyba wiem dla czego tak długo czekała. Nie byłoby Keiry mirabelki gdyby Szuszu pojawił się wcześniej. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są norniki zwyczajne, czyli polniki akurat :) Ale blisko, bardzo blisko - gatunki blisko spokrewnione, nierozpoznawalne na pierwszy rzut oka :) Żeby nie było - nie wyłapaliśmy ich z pola, adoptowane z laboratorium...
      ~veganka

      Usuń
    2. tak tak, brawo Luno:-) Napisałam maila, ale nie wiem, czy zauważyłaś.

      Usuń
  5. Szkoda ,że spadły kolorowe liscie...
    U nas mróz, mróz, mróz...
    Nie lubię zimy ...
    Koty i myszy ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. coraz bliżej święta, coraz bliżej wiosna... to drugie jest dobre:-)
      Norniki zwyczajne. Jak napisałam wyżej, koty są już tymi gryzoniami znudzone.

      Usuń
  6. Zwierzaki szukają na zimę dobrych domów. Nasza się przyszwendała, do mojej mamy aż dwa szczęścia - rudy kocur, całkiem jak twój, bardzo głodny i bardzo grzeczny, i kulawy kundloterier, bardzo wystraszony i też głodny, oswajany teraz powoli i karmiony delikatnie, bo jak widzi podniesioną rękę, nawet z mięskiem, to kuli sie i ucieka. Nie za wesoło mu widać było, ale strach powoli mija, a z psich oczu dobrze patrzy. Wiem, ze nie zastąpi się jednego kota drugim, ale nie o zastąpienie chodzi, tylko takie pocieszenie, może. Po naszym Tosterze, Imbryku i bajeczce mamy wspomnienia, a to nowe, żywe stworzenie cieszy własnie życiem, tym, ze jest, tuli się, prycha, puszy swoim jestestwem całym. Ciepełka, Megi, z zimnego, zamrożongo do minus 10 Kalinowa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uuuch, minus 10.
      Dobrze, że szukają, dobrze, że znajdują:-) Wasza kicia jest cudem, co się zjawił po podróżniczym lecie, żeby w Kalinowie było jeszcze bardziej domowo.
      Tak, pocieszenie.

      Usuń
  7. Nowy poczatek, bo zycie idzie dalej czy chcemy czy nie. Miodek brzmi dobrze. Wielka miloscia darzysz te swoje pluszaki, maja koci zielony raj w twoim ogrodzie. Dobrze, ze sie Miodek pojawil, z nowym zyciem, nowa nadzieja, a pozatym ta zima... Watka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakoś to będzie:-) szkoda, że ten ogród taki mały, a to, co wokół wydawało się bezpieczne, stało się wrogie. Skądinąd zawsze tak jest i wszędzie, nie uciekniemy od świata.

      Usuń
  8. U mnie myszasto- ryjówkowo :)
    Fajną macie tę kocią ferajnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u ciebie ZAWSZE pełno jakichś zwierzaków:-) ciekawe, co jeż. Czy już śpi.

      Usuń
  9. O Twoich kotach to ja mogę zawsze i wszędzie. :D Swoją drogą, tyle kotów i jeszcze myszy masz?! W sumie mają całkiem miłe mordki te myszaki. Ostatnio taka jedna myszowata, takim wzrokiem błagalnym na mnie spojrzała z pyska kociego, na chwilę przed śmiercią, że chyba zapamiętam do końca życia. :( Łubinek słodki, mam słabość do rudzielców, eh.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och, tylko norniczki;-) nie moje, tylko Anulki- puszczyka- VegAnki, która prowadzi DT dla gryzoni. Są też dwa gerbile i pięć szczurów. W tym roku przewinęły się też myszy, mysz kolczasta, chomiki, szczurów nie policzę.
      Koty się cieszą, ale bez przesady. Polują w ogrodzie, chyba na kompoście, przynoszą po 3 myszy dziennie. Nie lubię tego, ale taki lajf. Niektóre żywe, zabieramy, przechowujemy, wypuszczamy.
      Łubuś:-)))

      Usuń
  10. My mamy takiego nieco jaśniejszą wersję Fosska i nazwaliśmy go Mieczysław. Natomiast modyfikujemy jego imię w zależności od pory roku na Męczysław lub wiosną Jęczysław :) może więc imię od charakterne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale fajnie:-) od charakteru zawsze jest najlepiej. Foss to taka zła i dzika fossa z Madagaskaru i bardzo mu to pasuje.

      Usuń
  11. No widzisz, Miodek dobre recenzje zebrał ;) może zostanę jego matką chrzestną? (chyba potrzebuję pocieszenia...)
    Do dupy ten listopad.
    Ale lubię patrzeć na Twoje koty. Oglądać Twoje zdjęcia.
    Całuję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba potrzebujesz pocieszenia. A ja nie zadzwoniłam. Bo spałam, przeziębiłam się.
      Miodek jest niewegański, orzeczono. Ale chwilami tak na niego wołam. Miodzio. Dzisiaj też Miłek, bo mówi mił!
      Listopad is over.

      Usuń
  12. Megi, jasne, że nikt Puszka nie zastąpi. Ale Rudas - to kolejny cud. Fantastyczne macie zwierzaki. Łącznie z tymi szczurkami;)
    P.S.Chyba na początku pisma miało być: Skończyły się TE OKROPNE słoneczne, ciepłe dni;)

    Bądź zdrowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to też, skończyły się te bezlitośnie słoneczne dni, w których tak mi było źle.
      Mimo to czekam na to nowe, oczyszczające słońce po przesileniu.
      Tak, każda istota to kolejny cud:-)

      Usuń
  13. "Spadły wreszcie te okropne kolorowe liście."
    To Ty???
    Tyle kocurów i tylko jedne butki, jakże tak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no, strasznie mi się już uprzykrzyła ta jesień, mimo że piękna.
      Nawet butki nudne o tej porze roku, wciąż te same, nie ma co pokazać;-p

      Usuń
  14. Oj, tak właśnie wyglądają niektóre z łupów moich kotów :-( Ja małe chomiczki właśnie.
    Ja się kiedyś zastanawiałam po co Mój Tiguś chodzi codziennie do sąsiadów, aż się dowiedziałam - kino tam ma. Sąsiedzi hodują świnki morskie w wielkich klatkach w ogrodzie. I on je sobie ogląda.
    Twój rudziak słodki, jak wszystkie łone. Zastanawiam się czy to co na szyjach mają Twoje koty to dzwoneczki? Ja bym nie wytrzymała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, to musi być gdzieś blisko pól. Nasze tylko myszy przynoszą. I niestety jesienią ryjówki.
      W zeszłym roku przychodził do nas kocur z domu trzy ulice dalej na kocie tiwi, wchodził do domu i zasiadał.
      Mają adresatki. Takie najtańsze, z tworzywa, bo lekkie i się nie rozkręcają spontanicznie. Z metalowych zawsze gubiły połowę z karteczką. Kiedyś nosiły, przestały, po śmierci Puszka zawiesiłyśmy je kocurom, bo chodzą dalej, i małemu, jakby się gdzieś zawieruszył lub ktoś by pomyślał, że to bezdomny kotek. Może pomoże.
      Nasz niegdysiejszy kot Moher chętnie nosił dzwoneczek- jak był mały, to chcieliśmy go w ten sposób nauczyć, że próby polowania na ptaki są nieskuteczne. Nosił przez jakiś czas i jak dzwonek zdjęliśmy, to czegoś mu brakowało;-)

      Usuń
  15. Miałam cija koziołka Łubina i Miłka i teraz mi się te imiona koziołkowato kojarzą.
    Wysłannik - cudowne! Niech się tak dzieje.
    Niesamowite z tym "psuciem się" kotów. Wczoraj czytałam o podobnym zepsuciu, na innym blogu.
    A wiesz, zostały u nas dwie córeczki Frau Mrau, nikt ich nie chciał. Heidi i Sielatycka. Co to będzie, co to będzie?
    Może kotecek Ugier? Chociaż trochę brzmi jak ogier :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudne te koty i bluza w róże, w róże

      Usuń
    2. Cudowne:-) tak.
      TP jeszcze wymyślił- Pikling, a pani B z L- Ron, jak Ronald Weasley. Ale na razie najbardziej te koziołkowate;-)
      Nie pamiętam, czy kocice nam się kiedyś psuły. Może, ale w inny sposób. Np. Nora miała agorafobię, nie można było zamykać drzwi, i znikała na kilka tygodni w środku zimy.
      Oj oj, co to będzie. Potrójne trójkolorowe zło;-) ale może właśnie nie. Tylko twoja alergia.
      Róże, Anulki, też mi się podobają. Z jej ulubionego sklepu;-)

      Usuń
  16. piękne kociska, gryzonie śliczniutkie

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)