Poranek wstał mglisty (jesień idzie...)
a ja dziękuję z WYRÓŻNIENIE- ZiŁom (ciągle nie wiem, czy to Zyta i Łazarz, czy ruska ciężarówka), od których dostałam przydomek KOBIETA Z MCHU I PAPROCI;-), oraz grazynie, która mimochodem...
Nie będę TYM RAZEM robić oskarowej gali, ale przekażę: Mashy (lawenda i róże), Karolinie (pyszne jedzonko), Magdalenie (niezwykłe zdjęcia), Gabi (mnóstwo roślin w ogrodzie), Inkwizycji (czułość;-)), barashce (entuzjazm), Kalinie (czysta poezja), Miłce (wiedza o roślinach i piękne o nich pisanie), kyji (a, zaspamujemy ją), Sandrze (kolorowa Łotwa), Marii (cudne spacerki), Przemkowi (kolejny straceniec), Gai (z pola w ogród...), Ori (bo koty), Ewie G. (ogrody, różne i ciekawe) oraz Asi i Wojtkowi (nie pozbierają się pod ciężarem wyróżnień;-)).
To JESZCZE 7 rzeczy? Ok, w nawiązaniu do niedawno wyspowiadanych: 1. kot o imieniu Aguti względnie Edyta obraził się na Kminka oraz Puszkinka i prawie wyprowadził. W każdym razie widuję ją, jak siedzi koło przystaniętych na chwilę ludzi i zaklina ich wzrokiem- weź mnie! zabierz mnie stąd! z- d- r- a- j- cz-y- n- i. A kto daje puszkę? 2. Pomyłka, miało być: od prawie trzech lat. 3. Kupiłam aparat, lalala, ciekawe, czy różnica będzie widoczna. Oraz Chloe Rose Edition też kupiłam. I, po zastanowieniu, okazało się, że jest kilka rzeczy, które bym CHCIAŁA. Chciałabym taki stół, jak w poście Ewy. I taką bitą śmietanę, i słodycze z dzieciństwa, jak w komentarzach pod wpisem Izy. Lektura blogów budzi wspomnienia i tęsknoty... 4. Planowane "podróże": Szwedlandia, może morze i Bory Tucholskie na chwilę we wrześniu. A Toskania z jej ogrodami już NA PEWNO na wiosnę. 5. bez zmian;-) 6. oj, blisko było... zakupu ZABYTKU. Ok., wszystko przede mną. 6. zapisałam się na blotanical, więcej ogrodowych blogów do czytania...
A oto balkon:
i tu sobie zalegamy:
Każdemu takiego balkonu życzę, zwłaszcza w mieście i od południowej strony, jak w Moherii. Porastające go pnącze to oczywiście milin amerykański, Campsis radicans:
ale taki gruby i owijający dom kilka razy dookoła to on jest dopiero po czterdziestu latach...
Nie byłabym sobą, gdybym nie wkleiła kilku słów indoktrynacji. Otóż pnącza na budynku:
- cudnie chronią przed słońcem. W upalne dni w naszym nieizolowanym domu w pokoju z oknem wschodnim i południowym jest chłodno jak w toskańskiej kamiennej willi,
- dają miły zielony cień, a w zimie nie mają liści, przepuszczają światło i rzucają cienie gałęzi na ściany,
- chronią elewację... chociaż w przypadku 40- letniego tynku to tylko takie tam,
- zapewniają dodatkową zieloną powierzchnię i masę kwiatów w małym miejskim ogrodzie,
- najważniejsze: osuszają fundamenty. Sąsiad, który po zakupie domu wyciął wszystko w pień, musiał robić ich izolację, bo miała wodę w piwnicy, chociaż przedtem było sucho.
Wady- jakieś są, owszem... raz lub dwa w sezonie trzeba wziąć maczetę i przebić się przez zieleń wciskającą się pod rynny, obróbki, między okna i futryny... a miododajne kwiaty wabią mnóstwo os. Liście campsisa opadają wszystkie naraz po pierwszym przymrozku. No i ojtamojtam, jakby nic nie trzeba było robić, tobyśmy nie wiedzieli, że żyjemy.
Napisałam "pnącza", bo jest jeszcze bluszcz i wspinająca się po nim do pierwszego piętra trzmielina pnąca, i miesięcznik kanadyjski... a na ogrodzeniu akebia o pachnących kwiatach, też bluszcz, kokornak wielkolistny, winnik zmienny, aktinidia, powojnik wschodni (a, jego chyba już nie ma, zaginął w gąszczu;-)), powojnik 'Summer Snow'... wszystkie polecam. No i winogrona:
I niech mi ktoś powie, że w jakimś tam ogrodzie nie można mieć WSZYSTKIEGO... ależ tak, można. Można mieć cień i tropik, owoce i kwiaty, zwierzęta i rośliny... od was zależy...
W tej chwili niewiele już kwitnie:
Gaura lindheimeri jako roślina doniczkowa,
hibiskus, zapomniałam nazwy odmiany;
i coraz większą rolę zaczyna grać barwa i faktura liści. Np. taki oto okrywowy odmianowy bluszcz jest bardzo fajny:
I kopytnik pospolity, Asarum europaeum, też:
a o dzikim bzie czarnym, Sambucus nigra, już pisałam, że jest rewelacyjny:
W ogóle sielsko jest, ciepło i odwołuję jesień
Zrobiłam nawet letnie ciasto:
znowu niezwykle proste ommmnommmnommm:
upiec spód z gotowego płata kruchego ciasta (można sobie zrobić też, pfff...), wystudzone pokryć jakąś zżelowaną lub dobrze odparowaną, nierozlewną konfiturą (tu czereśnie), a później galaretką. Bardzo smaczne jest to połączenie.
No to... pozdrówka, Megi. I do zobaczenia na wakacjach.
To deszczowe zdjęcie... miejsce znacznie lepsze od ogrodów Linneusza!
OdpowiedzUsuńAle fajne zdjecia - te z okna parkowe i kocurki najfajniejsze (dla mnie)! Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńOd czego by tu?...
OdpowiedzUsuńNo tak - podziękowania! Dziękuję Ci, Megi, za wyróżnienie, ogromnie mi miło... ale to, hm, zobowiązuje ;-)
Twój balkon podoba mi się niezwykle! Jestem wielbicielką wszelakich pnączy na elewacjach, tak więc Twoja koncepcja gąszczu mnie zachwyciła ;-) Zaleganie w takiej scenerii musi być boskie, chyba nie byłabym w stanie zmusić się do czegokolwiek ;-))
I to dobrze, że odwołałaś jesień, chociaż ona pcha się bezczelnie, ale nie chcemy jej! Jeszcze nie... Kociarstwo Twoje tworzy niezwykle malownicze obrazy w tej letniej scenerii.
A u mnie hibiskusy kwitną, o!
Wspaniałego urlopu życzę i czekam na relacje ze szwedzkich ogrodów ;-)
Ściskam czule!
I love the view from your balcony, so serene. Thank you very much for the award, I am honored.
OdpowiedzUsuńMegimoher, strasznie dziękuję Ci za wyróżnienie, pękam z dumy, ale jest jedno "ale", jestem zupełnie nieobznajomiona z tymi technicznymi rzeczami blogowymi, bloga założył mi syn, zmniejsza mi zdjęcia, ja tylko wklejam i piszę, co chyba widać po ubogiej szacie graficznej, nie ma tam żadnych bocznych różności, jakie mają inni, liczę na Twoją wyrozumiałość.
OdpowiedzUsuńDoceniam pnącza, cały mój miejski dom jest w zielonościach, od zwykłego dzikiego wina po akebię pięciolistkową, chronią nas przed upałem, właśnie wróciłam z Twojej cudnej krainy, w ciągu 3 dni człowiek nie jest w stanie nawet dotknąć tych cudów, pozdrawiam serdecznie i wypoczywaj zdrowo!
Megi, dziękuję za wyróżnienie...
OdpowiedzUsuńTen hibiskus to nie przypadkiem Duc De Brabant ?
o, Saro, tylko o tyle, o ile Wrocław jest lepszy od Sztokholmu... dobra, jest.
OdpowiedzUsuńMarias T, jakże jestem zaszczycona takim komentarzem fotografującej osoby:-)
Inkwi, bardzo dziękuję za tyle miłych słów (a mówiłam;-))
Masha- serene, this is the proper word. Thank you.
Mario, tak mi miło, że lubisz pnącza. Zaraz do ciebie wpadnę!
Gabi- o, WIEDZIAŁAM, że jakiś hrabia! Tak!
oooooo moja kochana dziekuje ,ze wpadłaś przypadkiem do mnie....aaaa..toś ty moja ogrodowa-bratnia dusza:)))))...pnącza.....KOCHAM~!!!!!okręcam sie nimi ,jak tylko mogę...mój ogród ma 7 lat....ale mam takie skromne przeswiadczenie,ze udało mi się stworzyc juz namiastkę starego ogrodu..koty masz cudne!!!...a milin...mi cosik nie kwitnie...ale co tam ....jestem cierpliwa...poczekam...tylko 40 lat...tyle chyba juz nie mam przed sobą....ale ..kto wie!!!!!....oj będę zaglądać!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJeżeli ostatnio nie byłaś na moim blogu i nie trafiłaś na moje "dziękczynienia", to jeszcze raz - tym razem na Twoim podwórku - serdecznie podziękuję za nominacje, moje pierwsze zresztą. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMnie mój domeczek w ogródku też coś tam obrasta (glicynia, milin, jaśmin) i lubię to. Trochę z przycinaniem kłopotu, ale co tam. Kocięta cudowne. Obyś miała lato prawdziwe na wojażach w Szwecji.Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńWyróżnienie!!! Pierwsze, na pewno za nim posypią się następne, czekam i zniecierpliwości cała drżę...
OdpowiedzUsuńDziękuję, miło być docenionym przez bratnią duszę, tak się domyślam.
Qrko, barashko, Gigo, Ewo- to JA dziękuję, że do mnie wpadacie i że piszecie swoje super blogi, a ja je mogę czytać:-) w miarę możliwości, bo W TEJ CHWILI nie powinnam, i co ja tu robię...
OdpowiedzUsuńOch, dziękuję bardzo z pierwsze blogowe wyróżnienie, ale... no właśnie, co ja mam z tym zrobić dalej? To jakaś zabawa, tak? Widuje ją na innych blogach i nie kumam, o co chodzi. Brak czasu nie pozwala mi na wgłębienie się i przeanalizowanie, ledwo nadążam poczytać i pooglądać to i owo.
OdpowiedzUsuńW każdym razie, jeszcze raz dzięki, a zdjęcia cudne.
to ja do ciebie wpadnę i krótko napiszę:-)
OdpowiedzUsuńDzięki za wyróżnienie, teraz będę sprawdzać resztę wyróżnionych, bo ja zwykle przeglądając blogi monotematyczna jestem, a warto się czasem trochę oderwać. A takie campsis radicans to ja też mam przed domem i niezależnie od jego wielu zalet, to piękne jest po prostu!
OdpowiedzUsuń