Znowu mam pisać o sobie? Ja ciągle piszę o sobie, cały blog jest o mnie. To, jeżeli pozwolicie, dzisiaj w tym duchu już do końca posta;-] A z polecaniem poczekam... aż was poczytam, tak w okolicach Blog Day.
Bo- załapałam się. Już się nie fochuję, że lepsza Suwalszczyzna, że w przyszłym roku już Czarnogóra, że zimno, wykąpać się nie można...
(widać, jaka ZIMNA woda?)
Po prostu wkręciłam się na całego.
Duch podróżniczy mnie opanował.
Jeździmy tu i tam. Jak przystało na podróżników prawdziwych, nasze wycieczki planujemy mniej więcej w połowie, resztą rządzi przypadek. Bo nie mam dobrych map ani gps, bo zanęci nas kawałek przyrody, bo nagły kaprys ściągnie nas z trasy.
I jest zajebiście. I jest przepięknie. It's beautiful, szwagier.
Dziękuję mojemu TP, z którym życie jest podróżą, z którym podróż jest jak życie- zwykłe, skromne, bez zbędnych ruchów, fajerwerków, samolotów i hotelu na Bali, za to z czułym rozpoznawaniem najbliższych okolic. Jest dobre i proste jak czarna kawa.
Myślę, że tak, jak ludzie zatęsknili za sielskim otoczeniem i przeszłością, tak kiedyś zatęsknią za prostymi podróżami. Odpowiednie biura i przewodniki się przydadzą;-]
Zbieram sobie materiał do pisania o przyrodzie i zieleni, ale najpiękniejsze ulotne wrażenia i zachwyty wiążą się z krajobrazem kulturowym, tak innym, niż u nas.
Bo... kilka kilometrów za całkiem sporym i cywilizowanym miastem rozciąga się torfowisko jak z filmu o początkach Ziemi, a niemal na jego brzegu stoi farma, której mieszkańcy wyglądają jak amisze i są amiszami, i sprzedają sok z czarnego bzu i ręcznie robione masło.
(w kolejnym mogliśmy tanio nabyć dwie głowy łosia. A w przyszłym tygodniu będzie tu loppis z bagażnika, taki zlot i wyprzedaż jak na programach w BBC Lifestyle. Nas już nie będzie:-///).
Bo między dwoma domami we wsi 24 30- tonowe kamienie ułożone w kształt statku przypominają o kulcie Odyna.
A zagłębianie się w gospodarstwa przenosi mnie prawie na Suwalszczyznę.
Pierwszy- drewniany kościół w Skagerhult z XVII wieku.
Otwieramy drzwi dużym kluczem, zwisającym na łańcuchu...
Nastrój wnętrza jest niesamowity.
Jest i stół pod oknem, w zakrystii;-) Detale zapierają dech:
Jakoś tak myślę o anecie i jej meblach, i wszystkich rzeczach, które nas przeżyją. Jak kruche okienne szyby z epoki...
Pozwalamy sobie na drobne zabawy
Wychodzimy, zamykamy.
Patrząc na wiekowe (tutaj akurat to słowo na miejscu), a żywicujące bale, w zwężających się ku górze zrębach, na podwaliny z jednego pnia drzewa, na wnętrze, które mogło być równie dobrze wyposażone w XVII, jaki i w XX wieku (dom był zamieszkały do 1936)... nie wiem, co myśleć. Chyba to, że OSTATNIO dużo się zmieniło. Np. rozkmina, jakich bloczków na fundamenty użyć, zamiast POŁOŻYĆ DRZEWO...
Lubię Szwecję.
Lubię J i P, i zawsze będę chciała przyjeżdżać do ich słonecznego domu, bo to oni tam mieszkają. I gdziekolwiek by nie mieszkali. Znajduję u nich spokój i proporcje.
Lubię Szwecję, i do końca życia będę miała tam co odkrywać.
I co?
A, jeszcze to, że wolałabym może nie być taka odkrywcza i zachłanna, i czasem spędzić wakacje jeszcze prościej, przecinając promień kilkudziesięciu km na rowerze, z wiatrem we włosach, wracając uchetana wieczorami pachnącymi sianem, i zbożem, i grającymi świerszczami... czy jeszcze kiedyś...
Kiedyś. Kiedyś marzyłam o robieniu ogrodów, teraz- może to fajne i czasami twórcze, ale żaden cud i miód.
Kiedyś myślałam o osiedlowym loppisie z dodatkiem moich ulubionych duńskich ciuchów, teraz- wiem, że z nudów bym umarła, mając za towarzystwo przedmioty i przedmioty.
Kiedyś... a teraz chciałabym pić codziennie kawę w innym miejscu i pisać o tym dla was.
I chciałabym codziennie pić kawę w fotelu z widokiem na okno północne i wschodnie i kotem na kolanach, i pisać o tym.
Kiedyś. Koniec wakacji, koniec końców.
Wracamy. Zaczynam od nowa.
Więcej zdjęć nt. krajobrazu kulturowego i opisanych nastrojów dla fanów.
Pozdrówka, Megi.
Hienoa Kuvausta....
OdpowiedzUsuńMaailmaa avartavaa - katselin mielen kiinnolla.
Hyvää viikonloppua....
Podzielam Twój zachwyt, mimo że nie byłam tam, niestety...
OdpowiedzUsuńPięknie opisałaś swoje wrażenia, wspaniałe zdjęcia... i tak się jakoś refleksyjnie zrobiło... i nostalgicznie. A deszcz bębni w okna....
Ściskam czule ;-)
Zachwyty same! ja tez lubie tak wloczyc sie i odkrywac rzeczy z pozoru blahe ale czasem bardzo niezwykle i pasjonujace, rozmawiac z ludzmi spotykanymi przypadkiem , smakowac sie nieznanym, a jeszcze gdzyby w ten sposon mozna bylo zarabiac na zycie to byloby to calkiem fajnie...w Wenezueli znane sa dwie kobiety ( VAlentina Quintero i Elizabeth Klein), ktore calkiem dobrze sobie radza w podrozach po kraju i calkiem niezle na tym zarabiaja. Zawsze im troche zazdroscilam..robia to co lubia i znalazly sobie mily sposob na zycie.. saludos y gratulacje za cieply reportaz o Szwecji..
OdpowiedzUsuńO rany, Megi! Kochana jesteś! Ale komplement!
OdpowiedzUsuńA wiesz co, a może przyjedziesz do mnie w przyszłym roku na urlop i razem pojeździmy, autem albo rowerami... bez planu, bez celu.... no może przynajmniej jeden cel będzie, na przykład Łańcut :)))) Uwielbiam tak jeździć nieśpiesznie, zajrzeć a tu, a to tam. Właśnie w niedzielę byłam na takiej wycieczce, przywiozłam nieplanowany mebel, zajrzałam do miejscowości, w których jeszcze nie byłam i w których nie byłam po stokroć, ale odkryłam tyle nowych rzeczy.
Ściskam mocno
Tyle nierozpoznanych tęsknot siedzi w sercu ...
OdpowiedzUsuńI zachłanność żeby wszystko. Jak pytam Weroniki - co wybierasz, to ona nie ma wątpliwości, że równocześnie TO i TO. No więc może można (ale zbitka słów) być podróżnikiem rozmiłowanym w chłonięciu różnorodności i inności, równocześnie kochając, zawsze taki sam, widok z północnego okna.
Ze świetnym towarzyszem przy boku.
Eko- hmmm...
OdpowiedzUsuńInkwi, jaki, k, znowu deszcz!? deszcz padał całą noc;-///
grazyna- no właśnie o tym nieśmaiło myślę;-p
aneto, a jak wstawię zdjęcie pewnej szafki... no ja muszę sobie taką zrobić/pomalować! no przyjechałabym, dawno nie byłam na Wschodzie:-)
M., właśnie tak. Wszystko TAK.
I dziękuję za miłe słowa!
O którą szafkę się rozchodzi? Zdjęcie możesz wstawić :))) Pisz do mnie o czym chcesz .... :) To wstępnie na przyszły rok jesteśmy umówione?
OdpowiedzUsuńWrażeń z wakacji wiele, będziesz miała co wspominać. Przy okazji my też coś nowego zobaczyliśmy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo właśnie, "podróżujemy" razem z Tobą ... Chwała Ci za to ! Zdjęcia jak zwykle cudowne, przesiąknięte klimatem owych miejsc, aż żal ściska serce, że się tam nie było ... A co Ty tak tam zawzięcie podjadasz ? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJest takie torfowisko przy drodze z Ustrzyk Górnych do Wołosatego, latem niby nic szczególnego, nie wyróżnia się zbytnio na tle zieleni, ale jesienią, przebarwione na czerwono, z uschłymi świerkami przypomina prehistoryczny krajobraz, zawsze tam mówię do męża, tylko brakuje, żeby dinozaury wychyliły się zza drzew. Cudne budynki z bali, a dachy trawiaste, kiedyś zastanawialiśy się nad położeniem takowego na chatce, kościółek, gdzie modlitwy lecą prosto do nieba i nie obijają się o nadmiar złoceń, i też mi się chce jeździć, oglądać, dotykać, bo mam wrażenie, że czegoś nie zdążę, ominę. Dzięki za pokazanie innego świata, prostego, odnalazłabym się tam, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńP.S. A co za potrawę masz na talerzu? oczy wzniesione z zachwytu nad smakowitością?
Megi-poproszę chatę z Kulang i święty spokój ...Bardzo barwny post ale coś Cię,moja droga kolezanko,nostalgia jakowas szarpie.Koniec lata to dostatecznie melancholijny czas a jeszcze koniec urlopu...Mnie też się podoba SZWECJA ,choc tylko na razie intuicyjnie,bo nie byłam ale każdy Twój urlopowy post utwierdza mnie w lubieniu.Tak,CHCIAŁABYM aby wokół mnie było czysto a ludziska żeby miały w poszanowaniu cudzą własnośc,żeby napis "prywatne" ,był respektowany.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobała farma amiszów-lubię nad wyraz ten dziwny odcień czerwonego,którym w Skandynawii maluje się domy...Och,chyba sobie "Dzieci z Bullerbyn"puszczę na wieczór.pozdrawiam mocno,towarzysza życio-podróży także.
aneto, zdjęcie szafki wstawię... w swoim czasie, czyli za chwilę:-) umówione, owszem:-]]]
OdpowiedzUsuńCo podjadam- niedobre. Zwane pieczenią ateńską, bo jak rzymska, ale w greckiej knajpie. W każdym razie jadłam 100 lepszych rzeczy. Ale z nazwy się nie spodziewałam;-)
Ach, Mario, znam to torfowisko od 30 lat... ponad. To właśnie torfowisko wysokie, ale u nas takich jest niewiele i są małe (wspomniane przeze mnie ma 90 ha!) W każdym razie torfowisko koło Wołosatego to klasyczny przykład wysokiego torfowiska górskiego. To właśnie podoba mi się w protestanckich kościołach, ich skromność i prostota. A zielony dach śmieszny, bo długo po deszczu z niego kapie woda...
Żebyś wiedziała, Izo, jak mnie nostalgia toczy... ale nic to, zaraz się ogarnę. Zderzenie dwóch światów w kwestii czystości już dzisiaj przeżyłam w przydrożnych toa. Niby czysto, ale... Ten kolor nawet u nas nazywa się "czerwień szwedzka" (Sadolin).
Dziękuję za pozdrowienia, pozdrawiam i zapraszam!
Hmmm... cudnie, ale tam, czy tu, dla mnie piękny jest cały świat. Zdjęcia wspaniałe!
OdpowiedzUsuńHortensje zachwycają, to dopiero widok !!!
OdpowiedzUsuń