W pewnym sensie moje ulubione rośliny.
Lista okrywowych krzewów, wysokości 20 cm- 1m (zależy od odmiany i od cięcia), do sadzenia w liczbie 3- 5 szt./m2:
Dereń rozłogowy ‘Kelseyi’- takie zielone kępki, gęste i foremne, a zimą żółtoczerwone pędy,
Trzmielina pnąca- wiadomo,
Róże- okrywowe,
Mahonia ostrolistna- bezkonkurencyjna,
Kariopterys- kwitnie po lawendzie,
Śnieguliczka Chenaulta ‘Hancock’- idealna do okrywania skarp, a w drugim roku po posadzeniu żaden chwast się przez nią nie przebije,
Mikrobiota syberyjska- jeden z niewielu iglaków, które lubię,
Tawuła brzozolistna- piękna zieleń, kwiaty, jesienne przebarwienie,
Tawuła gęstokwiatowa- tak samo,
Sosna górska- no co?
Jałowiec rozesłany- jeszcze jeden iglak, groszkowa zieleń,
Jałowiec nadbrzeżny- bardzo naturalistyczny iglak,
Irga pozioma- no przecież...
Irga 'Coral Beauty'- te duże, jasne korale przy zimozielonych liściach...
Najlepsze, tak uważam, w każdym razie koło wro rosną bezproblemowo. A ja zrobiłam sobie i wam ściągę- tak, żeby wracać w chwilach zapomnienia...
Róże (tu 'Neon') cieszą nas nieustająco od czerwca.
O mikrobiocie już pisałam byłam, że taka z niej iglasta paproć czy tam płożąca tuja... a w dodatku zimą czekoladowieje. I może rosnąć w cieniu, i znosi suszę... dobry z niej iglak:-)
Śnieguliczka Chenaulta jet super okrywowa;-) rośnie w słońcu, cieniu, suszy i pod sumakami! Rosłaby nawet we wsi S za domem, od północnej strony!
Lista bylin jest nieporównanie dłuższa... i może kiedyś sobie zmontuję taką linkownię, przydałaby się... a dzisiaj pokażę kilka evergreenów (dosłownie) i masthewów, udowadniając, że pora roku im niestraszna!
Kosmatka leśna, Luzula sylvatica. Zimozielona:-)
Bodziszki. Pierwsze zdjęcie to Geranium sanguineum, drugie- hmhmhm, trzecie i czwarte- Geranium macrorrhizum.
Marzanka wonna, Gallium odoratum, nasza rodzima i grądowa.
Barwinek pospolity, Vinca minor,
Pragnia kuklikowata, Waldsteinia geoides. Wiosną ma duuużo żółtych kwiatków.
Poziomkówka indyjska, Duchesnea indica. Jadalna, niesmaczna;-p
Żeleźniak żółty, Phlomis russeliana. Piękne, gęste kępy złożone z wełnistych "uszek", a te kwiatostany w lipcu wyglądają tak:
czyli dobrze:-)
No tak. To tak dla porządku, i tytułem uzupełnienia poprzedniego wpisu, bo przecież NIE BĘDĄ TE LIŚCIE LEŻEĆ NA GOŁEJ ZIEMI! Następnym razem z innej beczki;-)
A było to w dzień słoneczny... w okolicy pięknej
tak pięknej, że spaceru nijak nie można było odpuścić...
Pozdrówka, Megi.
Megi, czy to nie jest bodzieszek Renarda (chyba go sobie sprawię).
OdpowiedzUsuńTwój blog to skarb! Tylko zdradź mi, skąd bierzesz czas... piszesz tak wyczerpująco, często, pięknie i jeszcze te zdjęcia... dziękuję!
OdpowiedzUsuńŚciskam czule ;-)
i jak druga połowa tygodnia:))?? i kiedy ten Meksyk:)))ja tą pragnie w ilości bliżej nieokreślonej poproszę na wiosnę:)) i jeszcze parę innych coby mi trawę wszędobylską zakryły:)) już można Gosiu te wszystkie mało odporne otulać na zimę??:))buziaki iście jesienno-zimowe:)))
OdpowiedzUsuńEwo, tak, myślę, że Renarda. Ale nie chciało mi się sprawdzać;-p Piękne ma to mięsiste żyłkowanie.
OdpowiedzUsuńInkwi, po prostu: nie gotuję, nie prasuję, generalnie prokrastynuję;-) Bawię się blogiem teraz, bo lubię bardzo. A robienie zdjęć to plus mojej pracy: jak jestem w terenie, i zrobię, co mam zrobić, to mykam na spacerek. Dużo nie potrzeba, tak pięknie jest w naszych okolicach!
flo, zaraz u ciebie będę:-) a Meksyk na fejsie... Pragnia jeszcze fajniejsza jest moim zdaniem syberyjska, bo zakrywa wszystko gęstym dywanem, rozłogi robi. Nawet z małoodpornymi powinno się poczekać, aż ziemia się zmrozi, żeby patogeny zahibernowały... czyli -5 stopni powinno być przez kilka dni.
Ba! Ja też nie prasuję i prokrastynuję... ale widocznie nie to odkładam, co trzeba. Bloga odkładam. Telefony. Pisanie maili zaległych ;-) I bardzo zaległe spotkania, nad czym ubolewam...
OdpowiedzUsuńŻycie to sztuka wyborów, ech...
A, i hortensje już opatuliłam - za wcześnie?
Jak pięknie oziminki wzeszły, spróbowałam tego lata zjeść taką piękną poziomeczkę, bardziej oszukańczego wyglądu chyba nie ma, paskudztwo. Pranie zamarznięte zbierałam przed chwilą, coś zaczyna nam podsypywać leciutko; a czerwone kaloszki urodziwe, jak poziomki, serdeczności.
OdpowiedzUsuńSmukke efterårsbilleder.
OdpowiedzUsuńTak for rundvisningen.
Ściągę sobie skopiowałam , a zdjęcia z okolicy są urocze. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJAKO AMEBA OGRODOWA...PO PROSTU KOCHAM CZYTAC TE TWOJE POSTY I ZACHWYCAĆ SIE TYMI WSZYSTKIMI NAZWAMI.....TAKI ŻELAŹNIAK ŻÓŁTY...TOŻ TO POEZJA W SAMYM BRZMIENIU:))))POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńInkwi, nieee... ja wiem, że jak się zrobi zimno, to ciężko wyjść z domu i zdążyć z tym okrywaniem też ciężko, nic im nie będzie, pewnie za chwilę zimno się zrobi. Właśnie powoli się uczę dokonywania właściwych wyborów, mam nadzieję...
OdpowiedzUsuńAch, Mario, komentarz jak twoje wpisy- 1 000 wątków... te poziomeczki są niezwykle oszukańcze, bo wyglądają jak wisienki na torcie, a smakują jak wata!
tack, Landbohaven:-)
Giga, cieszę się, że się przyda:-)
Qro Amebowa, jak mi miło:-)
Taka ściąga to skarb :), zresztą Twój blog to skarb -wszystko w jednym miejscu:)
OdpowiedzUsuńZdjęcia ze spacrów piękne, takie , że chciałoby sie tam pójść, zobaczyć, powąchać.
A tak nawiasem mówiąc,bardzo podobają mi się zdjęcia na których są Twoje butki, jak bym gdzieś takie zobaczyła to od razu bym wiedziała kto robił :)))
Pomysł super.
Pozdrawiam.
taaak, butki sama już uważam za kultowe... i zaczynam uważać, jakie zakładam w teren, szaleństwo;-) dziękuję za komplement pod adresem bloga, Mirko:-)
OdpowiedzUsuńGeranium to faktycznie renardi albo któryś mieszaniec od niego.
OdpowiedzUsuńW sumie nie wpadłam na to że można karyopteris potraktować jak okrywowy, kurcze nie rpzetestuję bo musiałbym wyrzucić moje ukochane piwonie. Tym samym zostaję przy jednej sztuce...
Jeden z nielicznych blogów gdzie można coś poczytać:) I to napisanego z sensem:)
PS. Runianka, runianka... Mój faworyt:)
marto- renardii, już pamiętam, bo sama kupowałam:-) Kariopterys tnę wiosną najkrócej, jak się da (mocno drewnieje, więc na ok. 20 cm) i ładnie zadarnia duże powierzchnie, jak taka wypasiona lawenda. Runiankę też bardzo lubię (ale barwinek większy bardziej!). Dziękuję serdecznie!
OdpowiedzUsuńTeż kariopterys tnę nisko bo u mnie zazwyczaj przemarza do poziomu śniegu, barwinek większy też niestety a szkoda bo piękny faktycznie. Odpuściłam już go sobie po kilku próbach. Za to V.minor mam w kilkunastu chyba wariacjach:)
OdpowiedzUsuń