... co robimy po zajęciach? Czarnowłosa Edit zapytała Czarnowłosą Megi (Weganka nabyła mi farbę jedynie słuszną, która spowodowała nieoczekiwane efekty. TP powiedział, że wyglądam DZIWNIE, Edit określiła to jako WYRAZIŚCIE, nie jestem pewna, czy to są pozytywy.). Może do sklepu z butkami pójdziemy? wychytrzyła się Megi, mając nadzieję na nowy imidż i towarzystwo osoby, która w razie czego przeprowadzi resuscytację. Nieee, no co ty, taka pogoda! Jedziemy na WYCIECZKĘ!!!
Tak mi mów, i nie powtarzaj dwa razy. Jedziemy po Nati, a później szybkoszybko do Jarnołtowa, jedzonko w karczmie Rzym i jesteśmy gotowe na las.
Najbliższy las, ale po drodze też pięknie.
Ten młyn, ta rzeka, te łąki, świetliste i rozległe, o których pisałam tutaj. A lotnisko blisko, samoloty surrealistycznie schodzą do lądowania.
I ten las. Ten, w którym jakiś czas temu panowała przebiśniegoza.
A teraz jest wszystko.
Światło między młodymi liśćmi.
Dzika jabłoń o zapachu cynamonu, miodu i perfum.
Gwiazdnica wielkokwiatowa, wyróżnik grądu.
Groszek wiosenny.
LILIA ZŁOTOGŁÓW w dużych kępach. Zakwitnie za dwa tygodnie (chyba że nadal będziemy bić krajowe rekordy ciepła), wtedy tam wrócę. Akurat dojrzeją nasiona kokoryczy.
Kopytnik, stadami.
Kokoryczka wonna.
I... gajowiec żółty, jasnota purpurowa, zawilce gajowe i żółte, zdrojówka rutewkowata, szczyr trwały, perłówka zwisła, kokorycze oraz hohoho.
I ten zapach lasu pod koniec upalnego dnia. I ptaki, kosy, słowiki, wilga, zięby, pierwiosnki.
Ale plany na to popołudnie mamy bardziej rozległe.
Deser (fu), a następnie wieś Gałów (tu sporo o historii). Piękny kościół w niej. Późnogotycki z renesansową sgraffitową elewacją, więcej o nim tutaj (i tak, Edit, Nepomucen to Nepomucen;-))
Popaczcie, jak ten płaski powtarzalny element stwarza wrażenie trójwymiarowości!
I jakie bogactwo wzorów!
Pamiętam kościół z początku lat 90tych, ze śladową jedynie dekoracją. A jednak można.
W Gałowie w ogóle można.
Park przy pałacu także posprzątany, łąki koszone, chaszcze przerzedzone (ale bez przesady), stawy oczyszczone, łał.
Pałac nie miał tyle szczęścia. Kiedyś wyglądał tak, eklektycznie i historyzująco,
(zdjęcia oczywiście stąd, gdzie także więcej informacji o historii obiektu)
ale po pożarze "przed planowanym remontem" (hmhmhm) w 1998 r. stoi opuszczony i wygląda tak
Pora dnia, okolice zachodu słońca, zdecydowanie dodają gotyckiej tajemniczości.
I ten zapach, znowu, stygnącej łąki, rosy i jabłoni.
Wnętrza pałacu są niedostępne, ale tutaj można obejrzeć dużo fajnych zdjęć.
Natomiast park przez wszystkich opisywaczy jest traktowany z lekceważeniem- krajobrazowy, przechodzący w nadrzeczne lasy, o zatartym układzie kompozycyjnym.
Nieprawda, dla mnie akurat układ jest bardzo czytelny. Duża polana widokowa, pozwalająca podziwiać rozrzeźbioną boczną elewację, reprezentacyjny podjazd, obwodnica, skomplikowany układ wodny ze stawami nanizanymi na nitkę cieku... i te drzewa, topola włoska, świerki, sosna czarna, żywotniki, skrzydłorzech, białodrzewy, wszystko w słusznych rozmiarach... tylko muszę tam wrócić, żeby to dokładnie rozkminić i zrobić fotki...
(to skrzydłorzech kaukaski z całym zagajnikiem odrostów korzeniowych)
... bo po zachodzie słońca jakoś takie niewyraźne;-p
Ale wyobraźcie sobie to ciepło zatrzymane w lesie, zapach czeremchy, śmiganie nietoperzy...
Wszystko to zdarzyło się wczoraj, między 16 a 20.
Mieszkam w pięknej okolicy, takie rzeczy na wyciągnięcie ręki.
Zmiana nastroju.
Upalne przedpołudnie w lesie trochę jak grąd, fragmentami jak łęg.
Podszyt totalny, rozgrzana, parująca dżungla leszczyn i czeremchy, czeremchy, czeremchy. Obłędny zapach.
I słowiki. Wychodzę na okrajek, jeszcze kwitła tarnina, ale upał w jeden dzień osypał ją z płatków.
Spotkałam tam smoczka, dinozaura.
I patrzyłam na krajobraz rolniczy.
I znowu- mieszkam w pięknej okolicy.
Chyba że... las graniczy z łosiedlem i jak zwykle nie mogę się nadziwić tępocie jego mieszkańców, działających na niwie poprawiania przyrody.
Sosny, wyrwane z jakiegoś boru i posadzone w łęgu, runo zasypane skoszoną trawą (dziesiątki m2 zniszczonych leśnych bylin!), bo "las wszystko przyjmie" i "się rozłoży", rewelacyjny pomysł odgradzania się od krajobrazu, dla którego w końcu tam mieszkamy (a może dlatego, że działki tańsze niż w mieście).
I tylko jednego żałuję- że nie odważyłam się wypuścić w rozpalone pola, żeby popatrzyć na sady jabłoniowe i rzepaki. Bo jutro może już ich nie być.
Ta moja zachłanność na widoki, zapachy, ta radość jak bąbelki szampana, to docenianie chwili i życie teraźniejszością- reakcja na okres szarości czy objaw dwubiegunowości? Nieważne, o wiele łatwiej żyć teraz, niż w listopadzie.
Obiecuję, że niedługo będzie o roślinkach i ogródkach, ale... w końcu podobno jest weekend (ha, od poniedziałku;-)), trzeba jeździć na wycieczki!
I tak... dzisiaj święto pracy, więc pracuję, spotykam się z les clients, oglądam działki i sprzątam. Jutro pojadę chyba do mojego Drugiego Domu. A w czwartek... chciałabym się wybrać na wycieczkę do Wąwozu Siedmicy.
To kto jedzie? Ha, teraz się okaże, kto czyta;-p
I jeszcze coś. Jak ja mam na imię?
Słodko, słitaśnie.
Pozdrówka, MEGI.
Hohoho pięknie kwitnie. Świetny reportażyk. Urocze miejsca .
OdpowiedzUsuńHa, moja Siedmica kochana...Pozdrów ja ode mnie !
OdpowiedzUsuńNa razie nie mam sił na wędrówki, niestety. Ale, myślę, ze jesienią już ja odwiedzę...
pozdrawiam
właściwie to Młynówka, prawda? A miejscowość to Siedmica. Od razu o tobie pomyślałam, myśląc o wąwozie. Jesienią, z Natką w chustce:-) pamiętam ten czas, kiedy już bardzo chciałam się uwolnić, a brzuch trzymał mnie w dolinach:-)
Usuńkocham ogród mam spory i piękny blog z cudnymi fotkami
OdpowiedzUsuńwitaj maj
czy tylko ten pierwszy
witaj maju
o tobie tyle wierszy
i wszystkie radosne
kochają majową
kolorową wiosnę
Piękna, piękna okolica. Miejmy nadzieję, że nasze władze i społeczeństwo też będą kiedyś potrafili docenić takie walory.
OdpowiedzUsuńPrzy pałacu i w parku można by urządzać pikniki, pokazy historyczne, koncerty. Ożywić trochę to miejsce kulturalnie (podobnie jak dzieje się w Anglii, Francji) Wszak - jak piszesz - w pobliżu mieszka sporo ludzi. Dobrze, żeby wyjrzeli poza swoje płoty:)
o właśnie. Bo też ludzie nie wiedzą o takich miejscówkach. W miejskim parku człowiek na człowieku grilluje na trawniku, a kilkanaście km dalej zadupie, zarzecze i pustka, i inny świat.
UsuńPiękny spacer :))) dziękuję
OdpowiedzUsuńNo, Megi przecież ;-) Czarnowłosa Megi, ha!
OdpowiedzUsuńNa wycieczkę tym razem my nie, bo lecimy... gdzie? oczywiście w Kaczawskie, do Płóczek, bo Padre chce pokopać agaty, a potem do Podgórek popatrzeć i powzdychać (to ja)... I nawet w totka zagrałam, na tą intencję...
A wiesz - ktoś chce inwestować w Pałac w Gałowie, przymierza się do hotelu albo sam-nie-wie-czego... leży u nas jakaś dokumentacja, ale wciąż niekonkretna.
Fajny taki łykend od poniedziałku (ja byłam w robocie, więc od popołudnia) ;-)))
Ściskam!
Płukanie w Płóczkach;-) nie wynaleźli wykrywacza do agatów? Podgórki muszą być intrygujące. Łykend od poniedziałku, no nie aż tak, w sumie mam łykend co drugi dzień.
UsuńCudowne. Zwłaszcza te leśne. Zastanawiam się, czemu dopiero teraz do Ciebie trafiłam. Ania M.
OdpowiedzUsuńa ja do ciebie trafiłam, i do Pąka, od chustki w samych twoich początkach... ale nie zdawałam sobie sprawy, jaka z ciebie pisarka. Więc zaraz tam wracam.
UsuńO! I nic a nic się nie ujawniłaś.
UsuńA ja wychowałam się na Mazurach i tam zawsze najbardziej zachwycały mnie leśne strumyki, jeziorka i oczka wodne. Marzyłam nawet, że kiedyś zobaczę taką leśną wilgoć w Puszczy Amazońskiej. Teraz skupiam się na eksplorowaniu ursynowskich skwerów:)
O! A Północny Wschód kocham bardzo, chociaż zupełnie inaczej, niż Dolny Śląsk. Będę bywać u ciebie, ale coś się tu blogger ociąga.
UsuńMożna się zatracić tyle fantastycznych zdjęci i wrażeń w jednym dniu...
OdpowiedzUsuńPokazałaś malownicze okolice...Aż serce rośnie z radości, że mamy w Polsce tak PIĘKNIE!!!!
Słonecznie pozdrawiam
SZKODA,ŻE NIE JESTEM BOGATA....KUPIŁABYM TE CUDNE ZAMCZYSKO:))))
OdpowiedzUsuńTaka wycieczka to jest COŚ. Widoki takie, że tylko pozazdrościć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wszystko mi się podoba.
OdpowiedzUsuńWasza przyjaźń, wasza ciekawość, nienasycenie patrzeniem, że się Wam chce, sposób widzenia, że tyle wiecie o tym co widzicie i przede wszystkim, czucie bardzo mi bliskie.
I Wasza niezwykła kraina. Ojczyzna? Matczyzna? Córczyzna?
Jeszcze spokojne, mądre oczy smoka, Twoje zdjęcia i udokumentowane imię.
OdpowiedzUsuńo, dałaś mi do myślenia... czym jest ta kraina, czyja ona jest? Smok taki mądry i spokojny, bo przedwieczny.
UsuńFantastyczna wycieczka:-))) Kocham stare parki, nawet te z lekko zatartą kompozycją:-)))
OdpowiedzUsuńO, zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńja uciekłam na północ- Suwalszczyzna bez końca,
ściskamy,
m.
o, to ja zazdroszczę;-) pewnie łąki są mniszkowe, zarośla słowikowe, żaby śpiewające!
Usuń