hmhmhm, miało być w cyklu ogrodowym o odwadnianiu i doborze roślin do gleb podmokłych, ale podlewanie wywołało tak mało emocji, że pewnie temat nie na czasie. Chociaż sucho jest ogromnie, nie zaniechajcie podlewania więc:-)
Bardzo aktualny za to jest temat pielęgnacji trawników, które sprawiają nam kłopoty przez cały sezon. A to sczezłe po zimie, a to susza, a to grzyby, ech.
Jakiś czas temu oglądałam na kanale DOMO film pt. „Trawniki
Ameryki”, który mnie tyleż rozbawił, co dał do myślenia.
Podzielić się więc pragnę kontrowersyjnymi tezami zawartymi w tym
obrazie i przemyśleniami własnymi.
Nie ulega wątpliwości, że coś w tych trawnikach piszczy, że
są ważne w świadomości właścicieli ogrodów, czasem wręcz najważniejsze, jak
fetysz jakiś, często ogród SKŁADA się głównie z trawnika. A zauważcie, jak
często trawnik jest oczkiem w głowie Pana Domu, rewirem jego nieracjonalnych,
acz dających satysfakcję działań, prawda Gaju?
Teza 1.
Trawnik jest wspomnieniem sawanny, tej bezpiecznej
przestrzeni, na której Homo… afarensis, habilis, erectus był w stanie monitorować
drapieżniki.
Coś w tym jest… ja sama wolę otwarte przestrzenie, niebo nad
głową, daleki horyzont… ale żeby to miał być od razu trawnik, to nie. Łąka
owszem.
Teza 2.
Wykoszony obszar trawnika, określona zadbana przestrzeń
zakreśla granice naszej własności, wyznacza TERYTORIUM.
O to należałoby zapytać
jakiegoś samca- terytorialistę;-)
Teza 3.
Zadbany trawnik jest wzorem do naśladowania, elementem
porządku publicznego, a jego pielęgnacja (np. ustalone pory koszenia) wyrazem dostosowania
do panującego ładu, unifikacji i utożsamienia się z regułami panującymi w
grupie. Dbanie o trawę staje się wyrazem pracy nad cywilizowaniem krajobrazu.
I z tym się zgadzam- ile razy słyszałam narzekania mniej
dostosowanych jednostek, jak to sąsiadom przeszkadza nieskoszona trawa i słoneczka mleczy. Ile razy słyszałam pomsty na sąsiadów, którzy hodują na
swoich trawnikach chwasty, rozsiewające się po okolicy. Dzikie trawy i ich
odrastanie wydają się symbolizować wolność, a nawet anarchię. Czy muszę
dodawać, że WOLĘ dzikie trawy?
Teza 4.
Wypielęgnowany trawnik jest wyrazem demokratyzacji
oświeconego absolutyzmu. Zielony kolor trawnika jest barwą rozkwitu i
dobrobytu. Każdy może dążyć do tego ideału i go osiągnąć. Jest spełnieniem snu
o bogactwie i szczęściu.
W szczególności jest to widoczne tam, gdzie występuje
deficyt wody i utrzymanie trawnika staje się kosztownym działaniem.
No ekhm. Coś już wspominałam. W szczególności dotyczy pól golfowych;-)
Teza 5.
Opieka nad trawnikiem, w szczególności koszenie, jest
zajęciem terapeutycznym. Kosiarze zapadają w nirwanę, mają poczucie
sprawczości, satysfakcję z pracy, która daje widoczny efekt. Jednocześnie
powoduje nimi pycha- przekonanie, że są panami świata, nic ich nie
zatrzyma.
Znowu należałoby zapytać jakiegoś samca. Może dla nich koszenie jest tym, czym dla mnie sprzątanie- przywracaniem porządku świata.
Teza 6.
W okresie zimnej wojny ukształtowało się postrzeganie
przyrody jako najeźdźcy na terytorium człowieka. Jednocześnie pomysły likwidacji tego, czego nie lubimy- czyli w istocie
faszyzm- mają się dobrze. Jest to woda na młyn koncernów chemicznych,
produkujących herbicydy i pestycydy. I chociaż wiemy, że są one szkodliwe, powodują
martwicę gleby, uszkodzenia płodów i kumulują się w organizmach, to ich
używamy, stwarzając precedens- poddajemy się działaniu trucizn, aby nasze
otoczenie ŁADNIE WYGLĄDAŁO.
Mocne, ale dużo w tym racji. Może tylko z zastrzeżeniem, że
idea walki z przyrodą wydaje mi się dużo starsza, o rodowodzie biblijnym.
Ostatnio obserwuję coś nowego- ja, moje, moja konsumpcja jest ważniejsza od
przyrody.
Sami widzicie, z czym ja muszę się mierzyć.
Zestawiając z powyższym wymagania traw, trudne do spełnienia
w warunkach polskich
(przepuszczalna gleba, dużo wody- ok. 3 do 5 l na dobę na m2-
wysoka wilgotność powietrza, względnie niska temperatura, nawożenie) mamy same
problemy.
Trawniki żółkną, schną, zarastają mchem, wypadają,
demotywują się i zachwaszczają na potęgę. Postępując zgodnie z prawem sukcesji
ekologicznej
Niewiele osób decyduje się na rozwiązania zastępcze- murawę
(pisałam), rośliny okrywowe (będę pisać) lub lawnless gardening. Rozwiązania
słuszne, bo oszczędzające czas, energię, pieniądze i psychikę.
Ponieważ wypielęgnowany trawnik jest pustynią ekologiczną.
C. b. d. u.
W następnych odcinkach z cyklu „trawnik”: jak założyć
trawnik nie rujnując środowiska, jak dbać o trawnik, co zamiast trawnika.
A co WY o tym myślicie?
No dobra. Jakoś zniesę niekomentowanie, ale przedostatni ras;-p
w przeciwnym wypadku będę pisać już tylko o wycieczkach i kotach.
Pozdrówka, Megi.
Myślałam, że tez będzie 95. Z sześciu powyższych najbliższa jest mi (jako usprawiedliwienie kultu trawnika) teza nr 4. Mam to w pewnej (pierwotnie chciałam napisać głębokiej, ale chyba za mocno) pogardzie. Choć doceniam walory skoszonego trawnika - stanowi tło dla ogrodu.
OdpowiedzUsuńAle teza 6 wywołuje mój sprzeciw dotyczący zdania "W okresie zimnej wojny ukształtowało się postrzeganie przyrody jako najeźdźcy na terytorium człowieka." Trochę trąci myślniem sloganami. I dlaczego w okresie zimnej wojny? Na jakim terytorium? Chyba nie u nas.
Sama jestem trochę pośrodku. Koszenie co dwa tygodnie, nawożenie raz w roku, umiarkowane podlewanie (jak nie pada). No i ostatnio doszłam do wniosku, że jednak za dużo miejsca zajął już jastrzębiec i muszę się go pozbyć jednak. A czy uda mi się go wyplewić?
Pisz Megi o swojej filozofii ogordowej; bo jakoś koty mnie nie prowokują do dyskusji (ochy i achy zostawiam innym), a podróże co najwyżej do zazdrości.
zapowiadało się na 95, prawda?;-)
UsuńSkoszony trawnik to piękne tło, jak na przewrotnie dodanych zdjęciach. Ale czy tło musi składać się z samych traw, to inna sprawa.
Widzę, że jesteś uczulona na slogany:-) Tak, zimna wojna to zdecydowanie za późno, mnie się podobie sawanna:-) i myślę, że niektórzy Amerykanie przeceniają zimną wojnę, za duża trauma to dla nich była.
Jastrzębiec kosmaczek? a widzisz, sukcesja ekologiczna na piaszczystej glebie:-)
I dzięki za wsparcie. Nie zazdrość podróży, tak naprawdę moje wakacje to w sumie 3 tygodnie, a małe podróże trzeba sobie urządzać w międzyczasie. Choćby na działkę;-)
Trawnik to podstawa do kopania piłki, drzewka jako wyznaczniki bramki i ukochany ślizg albo rzucanie się na piłkę wywołujące palpitację serca oraz samoczynne wyrywanie się trawy, to dla nas trawnik:) dodatkowo materiał do medytacji, masażu stóp, wybieg dla psa,filozofia o terytorium jest mi obca... podobają mi się np trawniki w amerykańskich filmach, owszem skoszone ale ich głównym walorem jest nie posiadanie tzw. ogrodzenia-dająca poczucie wolności:) i te samo-włączające się fontanny wody:) lubię i mech i koniczynkę i ten dołek po prawej stronie podwórka kiedy latem pada deszcz idealne miejsce do taplania się w deszczówce:) też wolę filozofię ogrodu i lubię czuć zazdrość z powodu Waszych wycieczek:) buziaki i do soboty po nawet wpłaciliśmy całą sumę:))))
OdpowiedzUsuńach, wiem, twój trawnik to arena działań:-D
UsuńJa też lubię, jak nie ma ogrodzenia, tak jest zresztą na niektórych tu zdjęciach- wykoszone stąd dotamtąd, a reszta nie moja.
Teraz zaczynam się stresować, Basia jako weryfikator blogowej teorii z realną praktyką;-p
to pojechałaś :)))) ale w sumie wyartykułowałaś w ostrym tonie pewne myśli, które powodują, ze w ogrodzie coraz więcej miejsca kradnę na krzewy, a trawnik się kurczy i kurczy .... :DDDDDDD i luby ma coraz mniej do koszenia i mniej i mniej, ale nie narzeka :DDDD
OdpowiedzUsuńW zasadzie trawy nie pielęgnuję specjalnie poza koszeniem. Nie wygrabuję, nie wertykuluję, nie walczę z mchem, stokrotkom pozwalam na ekspansję. Tylko od czasu do czasu pryskam jeden chwast, co nie wiem jak się nazywa, ale ma okrągłe listki na długich płożących się pędach i z trawnika włazi mi wszędzie we wszystkie rabaty. Czyli sobie rośnie kiedy chce, usycha kiedy chce, odrasta kiedy chce, taki mam trawnik :)))
ps. o tym faszyźmie, to bym polemizowała :)
ps. mam pierwsze poważne zlecenie na projekt ogrodniczy :)))))) w ramach pracy społecznej, zagospodarowanie ułamka terenów zielonych przy uczelni :DDDD A to dlatego, że zaczęłam komuś narzekać, że jest u nas pod wydziałem obrzydliwie i strach na to patrzeć. No to zagoniły mnie władze do roboty. Ciekawe ile z moich pomysłów zostanie zrealizowane, bo a to fundusze, albo i ktoś zaingeruje z jakimś krzakiem albo czymś innym. :DDDD
ps. będę w ten weekend we Wrocku :DDD
to ci od filmu pojechali:-DDD
Usuńale w sumie z większością się zgodziłam:-DDD
bluszczyk kurdybanek?
ps. a mnie ten faszyzm się podoba, jeżeli przyjmiemy definicję, że polega na likwidacji tego, czego nie lubimy, to tak jest, i dotyczy nie tylko trawników.
ps. to fantastycznie:-D
ps. to ja piszę maila;-DDD
Koszę trawnik ,
OdpowiedzUsuńbo ma być porządek
i nie dorabiam do tego ideologii jak Amerykanie ,
no ale u nich wszystko jest możliwe.
Poza tym weź tu zbierz psie kupy z zarośniętego trawnika , niemożliwe :-)))
koszenie jest ok.
UsuńMoim zdaniem nieok jest walka z chwastami za wszelką cenę.
Ideologia jest dobra na wszystko;-p
Powiem Ci ,
Usuńże chwasty przez systematyczne koszenie na trawniku znikają,
bo nie lubią jak im się ścina łby,
a trawa rośnie ładnie przy częstym koszeniu , bo to lubi.
no tak, i to jest właściwe podejście- skaszać chwasty, ew. plewić chwasty trwałe, odpuścić opryski.
UsuńMegi kocham Cię za to też. Ależ mi teraz lekko.Dość ,ze czuję się wolna to jeszcze usprawiedliwiona.
OdpowiedzUsuńproszem bardzo, polecam sie;-DDD
Usuńkoszenie to terapia? może być, mąż mojej mamy kosi co 2-3 dni,a w zasadzie przycina, ma takie rytuały odkąd przeszedł na emeryturę. Z kolei u mojego ojca wokół domu dzicz, tylko przygarnięty kozioł wyżera to i owo :)Ja bym nawet powiedziała tak: pokaz mi swój trawnik, a powiem Ci kim jesteś :)
OdpowiedzUsuńps. ale żeby nie było: mąż mój kosi raz na parę tygodni te marne ary wokół Ruderyi, ale to raczej wynika z jakiegoś tam miksu (nie ma tam nas, ale widać,że bywamy, jakiś tam pozór porządku to stwarza, no i po koszeniu widać te różne drobne drzewka/krzaczki, które z premedytacją wsadzamy :))
a widzisz, widzisz. Twój Ojciec jest wolnym człowiekiem? I niedaleko pada jabłko od jabłoni?
UsuńTwój Ojczym zabija pustkę?
Twój Mąż jest pragmatyczny?
Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńDodałbym jeszcze jedną tezę. Zadbany trawnik wyznacza również granicę możliwości kreacji estetycznej 95 procent samców. "Narobiłem się i jest pięknie". Trudno to samo powiedzieć po odkurzeniu mieszkania, chociaż te czynności są właściwie tożsame. Osobiście po skoszeniu zielska czuję jakby niesmak- efekt "jakiś" jest, moim zdaniem niewspółmiernie duży do wykonanej "roboty głupiego" :\
ha- ha- ha.
UsuńBardzo dobre. GRANICE kreacji, [tu niecenzuralne wyrazy podziwu], 'niesmak"- że co, qrwa, narobiłem/am się jak dziki/dzika [nie wiem, czy M, czy M], a tu nadal tylko trawnika.
kawałek trawnika, ofkors.
UsuńTrawniki - temat dnia w mojej rodzinie ! Malzonek probuje ogarnac zagrabione od natury przestrzenie. A nie jest lekko...Teren morenowy, kamienisty, wydarty Naturze 3 lata temu. Natura walczy ! Trzymetrowe osty, chwasty rodzaju wszelakiego z korzeniami wiekszymi od mojej nastolatki, chaszcze klujace, acz czasami produkujace " czarne maliny"..uff! Czekam z niecierpliwoscia na Twoj post o trawnikach ekologicznych. W walce z Natura nie mamy szans. Moze jednak uda nam sie wspolzyc?
OdpowiedzUsuńprzeze mnie może to temat dnia? miło;-p
UsuńTrawniki z zasady nie są eko, ale można chociażby odpuścić sobie walkę z roślinami spontanicznymi (tak trochę odpuścić;-)) i intensywną pielęgnację.
Pozdrawiam.
stówa. Tadaaam!
OdpowiedzUsuńNie znoszę wypielęgnowanych trawników.
OdpowiedzUsuńMoi rodzice na Mazurach specjalnie zostawiają na nich drobne stokrotki i jaskry.
też tak lubię:-)
Usuń"Teza 5
OdpowiedzUsuńOpieka nad trawnikiem, w szczególności koszenie, jest zajęciem terapeutycznym. Kosiarze zapadają w nirwanę, mają poczucie sprawczości, satysfakcję z pracy, która daje widoczny efekt. Jednocześnie powoduje nimi pycha- przekonanie, że są panami świata, nic ich nie zatrzyma.
Znowu należałoby zapytać jakiegoś samca. Może dla nich koszenie jest tym, czym dla mnie sprzątanie- przywracaniem porządku świata."
A można zapytać samicę alfa ;) Ja tak mam!!! choć nie jestem samcem ;) i nie mam trawnika tylko słodki chwastnik no i zatrzymuje się często podczas pracy by nie skrócić o głowę jakiejś żaby czy ropuchy.
Megi ty o trawnikach? No wiesz!!!
A tak szczerze trawnik jest dla mnie niepojętym fenomenem. Nigdy nie chciałam mieć trawnika, takiego prawdziwego! dla mnie każda utopia jest bezsensowna.
Lubię w swojej murawie że jest taka pełna niespodzianek i życia oraz że wymaga odemnie tylko koszenia. Lubie że pachnie ziołami po koszeniu. A na koniec z daleka i tak jest zielonym dywanem więc swoją rolę tła spełnia, daje perspektywę, wprowadza porządek.
Ja. O trawnikach. Nie chcem, ale muszem.
UsuńA ty, samico alfa, właścicielko chwastnika, jesteś dla mnie uosobieniem zdrowego rozsądku, empatii i miłości w podejściu do ogrodu. Wszystko kupuję, co tu napisałaś. I co u siebie piszesz, to też.
Ale wykład !!
OdpowiedzUsuńNo to u nas na Mazurach płotów brak, widoki po horyzont, 4 ha łąki, co to trza 2 x skosić, obejście koszone regularnie (kosiarek kilka + prastara kosa).
Dopiero rok z hakiem tu jesteśmy, uczymy się, walka z chwastami odpuszczona, bo są inne priorytety ...
Dlatego jestem u Ciebie na blogu i czytam z wypiekami na twarzy.
DZIĘKUJĘ.
dziękuję za odwiedziny (i ja też byłam chwilkę wcześniej, ach to grono chustki...;-)) i zazdroszczę łąki po horyzont, nawet i dwukośnej:-)
UsuńFajna dyskusja:)Zaryzykowałabym tezę,że ogród to kolejny pokój, a trawnik to jego dywan. Do tego dodałabym, że często "artystyczny bałagan" w domu przenosi się do ogrodu i nie każdy chce lub lubi go ogarniać systematycznie. I w domu i w ogrodzie. ALe jak już wejdziemy w rytm pedanterii domowej to powoli przenosi sie to uprządkowanie do ogrodu. I z czasem nie tylko trawnik jest idealny. Zaczyna sie strzyżenie wszystkiego co sie da ujarzmic bez usychania, żeby było prosto, pod linijke i jak w domu. Tyle,że bez dachu. Myślę, że trawnik naprawdę wiele mówi o nas:)Różnież, gdy go nie ma:)
OdpowiedzUsuńPozdr. Ewa
tak właśnie, trawnik to posadzka, i jak już jest, to tylko pozamiatana jest dobrym tłem dla mebli, a jak nie jest ogarnięta, to mamy wrażenie bałaganu.
OdpowiedzUsuńA znasz to powiedzenie, że czysty dom to oznaka zmarnowanego życia?
A ileż ja znam takich domów, w których sprzątanie jest tematem zastępczym.
Ja sprzątam o tyle o ile, w poczuciu, że nigdy nie ogarnę entropii, a trawnika nie mam. Na wszelki.
Nie przepadam za taką równą, higieniczną trawą. ;) Trawnik musi mieć swoje mlecze i swoje stokrotki.
OdpowiedzUsuń" A zauważcie, jak często trawnik jest oczkiem w głowie Pana Domu, rewirem jego nieracjonalnych, acz dających satysfakcję działań, prawda Gaju?"
OdpowiedzUsuńPrawda Megi. Święta prawda w cytacie i całej reszcie, gdzie zahaczasz o "Testosterony,a atrawniki".
Ja mam swoją teorię. M zarządzał kiedyś tysiącami ha pól i łąk i teraz dąży do tych obszarów w wymiarze własnego ogrodu. Wczoraj zakupił kolejną, jeszcze lepszą kosiarę, nawiózł, zwalczył niewidoczne dla mnie chwasty, nawodnił i obszedł. Mógłby napisać doktorat na temat wpływu mulczowania na dobrostan trawników.
Chciałam coś zaproponować, to usłyszałam, że wszędzie, ale nie na trawniku. A, jak nie tam, to gdzie? Nigdzie.
PS.
Dziesięć lat temu temat ogrodu był mu obcy, jak mnie kosmos albo zasady budowania wieżowca.
Jako nie mająca trawnika często wysłuchuję jakie problemy mają ich właściciele i mimo wszystko zazdroszczę im problemów trawowych. Jednak lepiej mieć trawnik niż go nie mieć...
OdpowiedzUsuńNa wsi nie koszą tylko niechluje, co to nie wiadomo czy się w ogóle myją!
OdpowiedzUsuńGdyby nie to, że mieszkańcy naszej wsi, z jakichś powodów nas polubili, to nie wykopalibyśmy się spod tej etykietki. Muszę wysłać męża na badania hormonalne - on w ogóle nie kosi! Tylko dla królicy Mariki czasami lub dla chorującej kozy, pokrzywy.
A teraz przyznam Ci się Megi, ale nie mów nikomu! Uwielbiam naszą dzicz trawiastą w sadzie i za stodołą, ale znów mi się coś porobiło i chciałabym mieć podwórko z króciuteńką trawką. Raczej nic z tego nie będzie, bo ideologie można troszeczkę ponaginać, tylko co zrobić z rozpanoszonym jak trawa lenistwem?
To, jak zawiozę sery, idziemy na wycieczkę :)
Ściskam dziko!
Dobrze, że u nas te owce koszą, bo zaroślibyśmy zupełnie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMegi ponieważ temat trawnika jest mi dość obcy w sensie pielęgnacji to jednak... zgadzam się, że o coś w tym chodzi w kontekście samczym. Lubię trawniki kosić i to pewnie tłumaczy obecność zapewne większej ilości testosteronu w moim organizmie. :-) /Ale wszystko w normie :-))))/
OdpowiedzUsuńMój Ex boyfriend ma ojca, który swój trawnik traktuje po samczemu właśnie i pieści go i pielęgnuje ... i nigdy nie zezwolił mi na jego skoszenie bo... "zapewne nie umiem, coś sknocę, zetnę nie to co trzeba, naruszę korę drzew blablabla". W ogóle ów niedoszły teść marnie na mnie uwagę zwracał do momentu..., w którym kiedyś pod jego nieobecność dopuściłam się samowolki i trawnik ów skosiłam... Wtedy spojrzał na mnie z szacunkiem, nawet zaczęliśmy od tego momentu rozmawiać jak równy w równym i mimo iż ówczesny boyfriend nie jest nim od lat co najmniej 10-ciu to zawsze otrzymuję od właściciela trawnika pozdrowienia. Co więcej parę miesięcy po skoszeniu trawnika, pozwolił pomalować mi werandę :-)))). Ściski i wkrótce napiszę o ... Rudim :-)
to najlepszy trawnikowo antropologiczny wpis jaki kiedykolwiek czytałam. Klasa!
OdpowiedzUsuńDla mnie pierwszym zadaniem było wyrównaniu podwórka, po tej czynności koszenie stało się przyjemnością :D
OdpowiedzUsuń