witamy... Zabytki Dolnego Śląska!
i piszemy na temat. Jak z tym (ochroną zabytków) wyglądamy w PL? Zabytki wiedzą na ten temat o wiele więcej niż ja, wiedzą nawet, w jakim stanie jest pałac w Borzygniewie. To ja ze swojej działki, o parkach i ogrodach.
Jak ktoś sobie kupi pałac z parkiem, i nie zamierza go np. zaraz sprzedać albo zostawić w cholerę, aż się rozpadnie, tylko sobie śni sny o potędze i hotelu, to najpierw zabezpiecza dach i "porządkuje" park. Porządki polegają na tym, co zwykle- bierze się piłę, kosę, fadromę i zgarnia, co się da, a resztę wyrównuje i sieje trawkę. No, można jeszcze wzdłuż ogrodzenia posadzić świerki kłujące albo inne tuje, jak tu (w realu wygląda gorzej, pewnie dlatego na stronie nie ma wielu zdjęć terenu;-)).
Młode drzewa, jako "samosiejki" ( a CO nie jest samosiejką w stuletnim- tak naprawdę już nie parku, a lesie?) zostają usunięte. Przy okazji wytnie się jakieś wiekowe drzewo, bo było "chore".
I co, było?
I uzyskuje się taki oto prosty widok- tu jeszcze nie jest najgorzej, bo runo nie uległo zniszczeniu:
Zauważcie jednak, że- też typowe- park został wycięty z krajobrazu betonowym ogrodzeniem i nie rysuje się już jako piękna i tajemnicza kępa drzew:
Czasem wpuszcza na ogrodzony teren stado miłych zwierzątek...
... za sprawą których po pierwszym sezonie park nie będzie już taki sam, bo zwykle jest ich za dużo w stosunku do powierzchni, i zimą zjedzą to:
Projektant parku, niech to będzie taki Lenne, i dawni właściciele przewracają się wonczas w grobach, bo przecież nie po to sadzili porządne drzewa, buki, lipy, kasztanowce i dęby, aby oglądać z wysoka park swoich wnuków jako ekologiczną pustynię. Raczej myśleli o czymś takim...
Po latach drzewa urosną, a pod ich okapem trawiaste partery przekształcą się w wielogatunkowe łąki. Rozrosną się kępy krzewów ( w końcu często sadzono te proste, szybkorosnące i rozprzestrzeniające się przez rozłogi- mahonie, śnieguliczki białe, lilaki bzy, tawuły Billiarda, derenie białe, tawliny jarzębolistne, a oprócz nich jaśminowce, suchodrzewy zwyczajne i derenie właściwe). Nikt nie będzie przesadnie ogarniał i porządkował terenu, z wyjątkiem reprezentacyjnych rabat w pobliżu pałacu, więc do parku stopniowo wkroczą rodzime trzmieliny, klony polne, derenie świdwa, bzy czarne. Zacienione łąki przekształcą się w leśne, grądowe runo, kwitnące zawilcami, kokoryczami i czosnkiem niedźwiedzim... i nikomu to nie będzie przeszkadzało.
Oczywiście historia zdecydowała inaczej, fundując parkom prawdziwe extremum. Szybko przekształciły się w grądy, przetrwały tylko najodporniejsze gatunki, zaginęły plany. W dodatku, mimo ich leśnego charakteru, nie prowadzono w nich (na szczęście) gospodarki leśnej i stały się laboratoriami sukcesji, dowodami na potęgę przyrody i działanie jej praw. Zahaczałam o te tematy tu, i tu, i tu (to już o "miękkim" projektowaniu).
Swoją drogą, strasznie mnie wzruszają te parkowe "ostańce":
platan z Borzygniewa |
czerwonolistny buk z Zet |
skrzydłorzech z Malina |
A więc co robić, Droga Redakcjo?
Działać z poszanowaniem przeszłości. Uwzględnić zaszłości. Wziąć pod uwagę prawa przyrody. Zatrudnić świadomego projektanta (lans;)).
Projektanta i tak inwestor musi zatrudnić, bo zwykle jakaś fachowa koncepcja jest warunkiem pozyskania unijnych funduszy, bez których rewitalizacja się nie uda.
Co nie znaczy, że z funduszami się uda.
Przykład sprzed tygodnia: kościółek w Raszowie. Mały i skromny, a łączący historię pięciu wieków. Pamiętam go sprzed kilku lat- otoczony murem i pierścieniem obronnych jesionów (obronnych w mitologii skandynawskiej i słowiańskiej), wtopiony w łączkę bodziszków żałobnych Geranium phaeum i wieczorników damskich Hesperis matronalis (lubię myśleć, że rosną tam od XV wieku, a przybyły z rajskiego ogrodu...)
A teraz...
jesionów w większości brak |
wieczornik z bodziszkiem zepchnięci w kąt, gdzie jeszcze fadroma nie wkroczyła, |
razem z schaffgotschowymi płytami. Wokół: trafffka, pustka, zero tajemnicy i sacrum, betonowa opaska, budynku o_O, jeszcze bardziej betonowy beton w ścianach i murze, dumna tablica informacyjna i- OMG- SZTUCZNY ŁUPEK Z PLASTIKU na dachu. To nie można zwykłej blachy?
A dookoła powstały nowe domy, których fotografowanie pozostawiam innym, bo ja patrzeć nie mogę... no i ogrody przy nich, niestety, też powstały:-//Ale powyżej ciągną się łąki... zmienne, mozaikowe, bogate, podgórskie... na które zapraszam.
Next time: co mamy zrobić my, biedne żuczki, jak NIE MAMY parku? Jak działać w skali ogrodu? coming soon.
Pozdrówka, Megi.
Z jednej strony parki powinny być chronione przed usuwaniem starodrzewu, oczywiście z wyjątkiem chorych roślin, z drugiej zaś taki zakaz potencjalnym właścicielom nierzadko psułby plany. Nasuwa się więc pytanie - czy ważniejsze są parki czy popadające w ruinę pałacyki?
OdpowiedzUsuńSmutna jest ludzka arogancja, która woła głośno - hej, miejsce, od dziś jesteś tylko moje i uczynię z tobą co zechcę! Kupiłem cię w pakiecie, razem z twoją przeszłością i przyszłością. Teraz nareszcie uczynię cię pięknym, według mojego wzoru.
OdpowiedzUsuńNie ma miejsca na zachwyt nad zastanym. Nie ma szacunku dla dziesiątek lat, które to miejsce stworzyły. Liczy się tylko nadanie własnego piętna.
Paradoksalnie, piszę to, będąc osobą kochającą wolność posiadania i nie znoszącą siłowego narzucania warunków bycia u siebie.
Piszę, bo widziałam, jak można pięknie wpisać własne, niepowtarzalne ( ze znakiem firmowym "to ja!" )klocki, do istniejącej wcześniej układanki.
No to pomądrowałam sobie ciut :)i pozdrawiam serdecznie CZUJĄCĄ projektantkę!
@M.- ach, jak pięknie pomądrowałaś! czuję to!
OdpowiedzUsuń@Iva- to wszystko można połączyć, odsłonić polany, osie widokowe, budynek... a zostawić odnawiające się drzewa i grądowe runo tam, gdzie to jest możliwe i uzasadnione. Nie chodzi o odtwarzanie- zresztą do jakiego stanu, momentu historycznego?- ale o dostosowywanie, przeprojektowywanie. Ważne jest jedno i drugie, pałac i park. Jedno jest niczym bez drugiego.
Did you go for a walk in the woods? It must have been wonderful, and your pictures are great.
OdpowiedzUsuńLudzie bez przerwy coś budują i niszczą, przekształcają i zastępują innym. Raz sentyment do przeszłości jest większy, raz mniejszy. O ile w materii nieożywionej można wybaczyć ignorancję, to w przypadku przyrody już nie.
OdpowiedzUsuń