od początku

wtorek, 13 września 2016

bez Kropka.

Już prawie tydzień.
Kropcio, Kropson, Kropulla, Kropelek.

Od operacji (wyszycia cewki moczowej na brzuszek) minął ponad miesiąc. Od wypadku przeżył prawie rok.
Kropeczek, nasz przyjaciel, kolega Fossa i Mrysława, najlepszy kumpel TP.

Przyszedł do nas latem 2012, zawłaszczył pańciów, był Największym Łowcą, raz zaginął, raz się znalazł, znał się na kompostowaniu.
Miał w życiu pecha- wrodzona niewydolność nerek, skłonność do tworzenia się kamieni w pęcherzu, problemy neurologiczne, zwyrodnienie kręgosłupa, wypadek- coś było przyczyną, coś skutkiem. Myśleliśmy, że los się odwróci i zapomni, przez miesiąc od operacji Kropson był najszczęśliwszym i najbardziej kochanym kotem. Banalna prawdopodobnie i od razu leczona infekcja pęcherza, wszystko poszło źle i w ciągu dwóch dni umarł na zakażenie krwi. Miał cztery i pół roku.
Miał w życiu szczęście, że trafił na nas. Nie zaniedbaliśmy niczego. Trochę lepiej, że to wiem.

Wiedziałam, że tak będzie. Martwiłam się o niego wciąż, o każdym zdjęciu, które mu robiłam, myślałam, że może być ostatnim.
I było.
 W deszczowy dzień zalegał jak królewna na ziarnku grochu.
Razem z Mrysławem został pracownikiem miesiąca.
Jak zwykle pilnie uczestniczył w spotkaniach towarzyskich.
 Witał TP.
 I robił te wszystkie słodkie, Kropkowe, absurdalne rzeczy.
 Nasz kochany Kotek Sikający Brzuszkiem. Tłustym brzuszkiem, bo od operacji przytył 60 dag.
Z chorym zwierzątkiem ma się dobrą więź. Ono wie, po co spaceruje w klatce do weta. Czekał na nas u wylotu uliczki lub szedł do jednego czy drugiego sklepu, pilnując, czy nic się nam nie stanie i czy na pewno kupujemy fileta.
Chore zwierzątko jest bardzo drogocenne także przez zainwestowane starania, poświęcaną uwagę i emocje.

Albo i nie, mówi znany nam Czech. Takim chyba polskoczeskim, w którym oznacza to czy nie i jest zwykle częścią pytania (robimy to albo i nie?), ale we mnie zasiewa wątpliwość.
Tak będzie albo i nie.
Następny post będzie o szwedzkiej łące (przecież miał być) albo i nie.
Wiosną przyszłego roku albo i nie.
Nigdy nie wiesz i dobrze, że nie wiesz.
Albo i nie.

Śmierć zwierzątka, chorego czy nie, spodziewana czy nagła, stawia nas we własnej śmiertelności. Umarł pies cioci ("a myślałam, że mnie przeżyje"), umarł miły klient i mama przyjaciółki, czterdziestolatek pyta pięćdziesięciolatka, jak to jest za te dziesięć lat, ja pytam też... jedziemy do krainy wspomnień rodziców TP, ostatni raz z nimi? Albo i nie.
Tęsknię, płaczę, wiem, że Kropek nas kocha, wiem...

tymczasem w Moherii trwa życie.
(to zdjęcie i dwa poniżej- Angie Schima)
Mrysław uczestniczy w życiu towarzyskim.
Mrysław wita TP.
Bez Kropka.
Albo i nie?
Bluszcz kwitnie i cały brzęczy. Niniejszym adoptowałam tysiąc pszczół.
Trzmielina pnąca też kwitnie, nie wiedzieć czemu, już to robiła.
Głóg szkarłatny jabłuszkuje.
O Kropku i innych kotach między innymi: klik, klik, klik, klik, klik, klik, klik, klik (wiem, że nic wam po tym, ale ja powspominałam.)
Pozdrówka, Megi.
PS. tak, ja jeszcze napiszę o ogrodach i przyrodach. Się ogarnę i będę napierać jak zwykle, co zwykle lubicie i czemu dajecie wyraz w KOMENTARZACH. Mam niezłą listę nośnych tematów ;-)
Tylko że nie zawsze warto czytać, a co dopiero komentować, marne teksty. Szkoda czasu, wszak, jak widać, dni policzone.
Na szybko to mogę napisać, z wieloletniego doświadczenia i jak widać na powyższych fotkach, że U MNIE w ogrodzie rośliny są ważne, są podstawowym tworzywem ogrodu. I nie traktujcie tak poważnie "ogrodniczej blogosfery", bo... nie ma czego.

36 komentarzy:

  1. :( wspominki dopadają mnie coraz częściej... moja Kulka, chomik który umarł na "niegojącą się rankę na pyszczku", Kasia i Tomek, dwa zeberki kochane, kiedy Kasia jednym ciosem zabiła Tomka, a później tak po nim płakała, że sama padła, moja Diana, sunia której nie udało się uratować po porodzie i jej dzieci - Dingo który z nami został i złapał nosówkę, Bari kochany z którym spałam w jednym łóżku, któremu musiałam znaleźć nowy dom czego do tej pory nie mogę sobie darować... poźniej długo nie miałam zwierząt, bo tak bardzo bolało...aż znalazłam Pana Kracego, małe kocię które wlazło na płot i nie umiało zejść, więc mu pomogłam i tak dalej szliśmy przez życie razem, calutkie 9 lat...teraz jest Orion staruszek siwy i Mały Kot bojaźliwy i kochany... wiem, że będzie bolało...przytulam Megi mocno ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki bardzo. Jednak dobrze, że są, były i się je wspomina. Ale boli. Łapię się na tym, że często patrzę na nie jak na wspomnienie.

      Usuń
  2. Współczuję bardzo tej straty :(
    Ale życie, jak sama piszesz, trwa nadal i wciąż masz pod opieką Fossa i Mrysława, które być może swą obecnością złagodzą smutek...
    Ściskam *)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no mam. I Polarka, Pónię i Norę. Dobrze, że są.

      Usuń
  3. Smutno.Współczuję bardzo.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Agnieszka.

    OdpowiedzUsuń
  4. teraz Kropek jest w tym milionie Kropelków wokół Was, no i jest razem Puszkinem :)
    ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a wiesz, że tak :-D w Kropelkach :-D bardzo ci dziękuję, już zawsze będę tak myśleć :-) :-) Puszek tak go lubił

      Usuń
  5. Za tydzień minie 4 miesiące odkąd umarła Ruda, Rudzik, Rudolfik, Rudzinek, Rudyś, moje Słoneczko, Słoneczniczek, Gwiazdeczka Najpiękniejsza. Wybrała nas sobie, gdy trzykrotnie wyszła z kojca od swojej mamy, w gospodarstwie agroturystycznych, do którego pojechaliśmy na weekend. Zupełnie nie braliśmy pod uwagę psa. Piąte piętro bez windy, trzeba by zwariować, aby brać sobie psa. A my zwariowaliśmy dla niej i tak nam zostało na 16 lat. Wciąż w to nie wierzę, ciągle się za nią rozglądam. Milka szuka jej za każdym razem, gdy podjeżdżam pod dom samochodem. Nie zna innego życia jak tylko z Rudą. I to dla niej będę musiała sobie poradzić z żałobą po Rudej. Pies w depresji, rozpaczliwie szukający swojej towarzyszki od zawsze, to teraz moja psotna i radosna kiedyś Milka. Serce pęka. One żyją zdecydowanie za krótko, a ból po ich stracie jest zdecydowanie zbyt wielki. Przytulam Cię Gosik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, że ciągle ci ciężko. Jeszcze chwila i poszukasz kogoś dla Milki, i okaże się, że to i dla ciebie.

      Usuń
  6. Kropek paczy na Was z kocieo raju, bo z pewnością do niego trafił, i czuwa nad resztą sierściuchów i nad Wami też czuwa i śle Kropsonowe myśli ku Wam. My mieliśmy to szczęście go poznać i zasmakować nieco jego czujnej obecności. Miał bardzo dobre życie i to bardzo dobrze, że macie tego świadomość. Ściskamy i tulimy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdyby w ogóle gdzieś był, to chciałabym, żeby z Puszkiem, bo by tak za nami nie tęsknił :-( on był rzeczywiście proludzki. Pamiętam, jakie Paweł zrobił mu piękne zdjęcia za oknem... a później się zgubił, wciąż sobie wyobrażałam, że jest za tym oknem, no i w końcu był... a później, po wypadku, już tam nie wskakiwał, w ogóle stał się ostrożny, oglądał tylko szaleństwa kolegów... ale był. No i muszę się przyzwyczaić do tego niebycia.

      Usuń
  7. Piękny, wzruszający tekst. Piękne zdjęcia. Mijamy, ale w dobrym towarzystwie raźniej.
    Grażyna Kaczyńska

    OdpowiedzUsuń
  8. Smutno...Znam...Przytulam...
    Ja ostatnio boczkiem, trochę w ogóle do blogosfery, bo- chyba trochę egoistycznie..- o ile czasem mam ochotę coś napisać, to już czytać innych- z tym gorzej. Nie że nie ciekawam, ale czas na inne sprawy schodzi. Przyziemne, a ważne.
    Uścicki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem i przytulam.
      Ja czytam (o ile jest co ;-)), z komentowaniem gorzej. Schodzi, fakt.

      Usuń
  9. Tak mi przykro...
    Kropeczek taki ujmujący, taki jojkowaty tzn. jak nasza Jojo - czarno-biała, łapiny krótkie dość, brzuszek tłuściutki, podusie i wąsiska białe. Gdzieś czytałam, że koty o tym umaszczeniu są najbardziej kontaktowe i proludzkie :) Prawda to, czy nie ale Kropeczek się wpisywał :)

    Odchodzą. Za szybko.

    Ale u zwierzolubów tak już jest, że jak odchodzą zwierze nasze ukochane, to robią miejsce pobratymcom, którzy potrzebują i łakną tej opieki. Ciekawe, kto i kiedy do Ciebie zawita i nim się spostrzeżesz wlezie Ci w serce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo tak jest- to kolejna krówka, poprzednia była taka sama. Moje dziecko twierdzi, że są tak mało atrakcyjne wizualnie, że muszą nadrabiać urokiem ;-)
      Zawita oczywiście. Jakiś krówkowaty kocurek, tak myślę. Albo i nie.

      Usuń
    2. Zawita, zawita :) Albo sie samo na kwadrat wprosi, albo jakieś parchate kocie pod krzakiem lub kocia bieda wychudzona przy drodze w rowie. Takie koty zawsze wiedza komu przed oczy wyleźć :)

      Usuń
  10. Kociątko :(((( Teraz biega po łąkach za tęczą z naszym kochanym rudzielcem i jego burą siostrzyczką...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobrze tak myśleć :-) ale najważniejsze, że były kochane, rozumiane i już nie chorują.

      Usuń
  11. Kropek wyglądał jak moja ŚP Baksa... przykro, serce płacze, wspomnienia zostają na zawsze i ,,, życie toczy się dalej. To przykre, ale prawdziwe. Dalej mijają dni bez niego ... :( daliście mu piękne chwile, kochaliście go... trzymajcie się <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Megi... Smutno, smutno.. Taki kochany Kropek:) Widać ze zdjęć, że był szczęśliwym Kotem i że było Mu dobrze z Wami.. Trzymajcie się! Pozdrowienia serdeczne!

    OdpowiedzUsuń
  13. Przyłapuję się na tym, że też tak czasami na nie spoglądam, jakby były wspomnieniem ... Samo się tak dzieje i nie znoszę tego.
    Przytulam mocno!

    OdpowiedzUsuń
  14. Meg, strasznie mi przykro, tak po prostu. Nawet za bardzo nie wiem co pisać, słowa w sumie niewiele znaczą "kiedy się dzieje". Jedyne co mi przychodzi na myśl to że najważniejsze że był czyli jest.

    OdpowiedzUsuń
  15. Kropeczek... i Puszkin... tak bardzo przykro. Tak smutno :(
    Dobrze, że Mrysław jest, młody, zdrowy i radosny, Wasz promyczek.
    Przytulam...

    OdpowiedzUsuń
  16. Współczuję bardzo straty :((
    Każde takie rozstanie zostawia rany w naszych sercach :(
    Mimo wszystkich dolegliwości był u Was szczęśliwym kotkiem.
    Piękne wspomnienia zostają ...

    OdpowiedzUsuń
  17. Wyrazy współczucia.
    Beata

    OdpowiedzUsuń
  18. Biedny Kropson. Biedni Wy. Współczuję chociaż sama kociambra nie mam.
    A co do pe-esa to leję ;) Skopiuję jednej osóbce, bo nie wiem czy widziała :D

    OdpowiedzUsuń
  19. No niestety... Na każdego przychodzi pora...

    OdpowiedzUsuń
  20. Wyrazy współczucia, bieduś tyle wycierpiał, ale dobrze, że do Was zawitał, to miał przynajmniej chwile szczęścia w krótkim życiu. Też przeżyłam śmierć Pusini i do dzisiaj ją wspominamy, z tym, że nasza kociula przeżyła lat 13 z nami. Oj może jakaś jej cząstka niewidzialna i niematerialna nadal jest z nami, gdyż czasami odnoszę takie wrażenie. Pozdrawiam Maria Czygier

    OdpowiedzUsuń
  21. :(( współczuję, wiem co to znaczy..

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)